Na nalegania Furbina, syna Furbina, Ragnar skinął głową.
- Zgadzam się, straciliśmy już i tak dużo czasu, a roboty mamy więcej.
- No! Widziałem, że można na ciebie liczyć rodaku! Niestety żołnierze, jak się dowiedziałem od kapitana, nie pomogą. Wracają na święto z wielkim cielskiem olbrzyma. Nie mam im za złe. Ubić taką poczwarę bez żadnych strat! Godne wychylenia kufla i dobrej pieśni.
- Warte, ale nie łudźmy się, o nas raczej nikt nie wspomni, więc pozostanie nam powspominać we własnym towarzystwie. - westchnął weteran. - A wy co powiecie? - zapytał pozostałych.
- Moja kostka nieco lepsza, podziękować cyrulikowi naszemu, więc jak się umówiliśmy - idę - powiedział Hans. - Nic gorszego od tego wielkoluda mnie już nie spotka, orkowie to wręcz będzie miły spacerek. - Myśliwy postarał się zaśmiać, jednak nieco mu nie wyszło. Chyba jednak nie palił się do wyprawy aż tak bardzo, jak starał się zapewnić.
Brenton podszedł do kapitana.
- Dla Pana i naszego czarodzieja to szczęśliwy dzień. Awans zapewne i premia. Chciałem zapytać czy i o prawie rycerzu który Pana tu sprowadził wraz z towarzyszem nie zapomni się? Sprawy mieliśmy na południu, jednak obowiązek wobec imperium przeważał. Statystami też nie byliśmy.
- Ach… Wy… - jęknął najwyraźniej zmęczony kapitan. - Przecież daliście sobie radę wyśmienicie. Jak i każdy żołnierz Księcia-Elektora! - zakrzyknął i skrzywił się. - Za głośno… No, ten. Opowiem o Brandonie i Ruggarze, a jakże! Dzielni byli, oj tak. A teraz dajże mi spokój, będę musiał opanować ten burdel i zebrać oddział na północ.
Ragnar skrzywił się na słowo “Ruggarze”, ale stwierdził, że w tym stanie kapitan i tak pewnie nie zapamięta jego imienia. Gdyby próbował go poprawiać, pewnie jeszcze by go wkurzył. W najlepszym razie ten nie wspomniałby o nich, w najgorszym… meh, lepiej nie próbować.
- Dobra, Młody, idziemy. Bywajcie żołnierze, niech wam się szczęści. - powiedział krasnolud i skinieniem dłoni dał znak do wymarszu.
- Proponuję odpocząć jeden dzień lub chociaż jego część. Potem ruszyć dalej zgodnie z planem.
- Niech będzie - zgodził się od razu Furbin. - Odpocznijmy jakieś trzy godziny, ale oddalmy się najpierw od tego splugawionego miejsca.