Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2017, 20:39   #24
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rzadko zapamiętywał sny. Działo się to jedynie wtedy, kiedy był niezwykle szczęśliwy, bądź był tak przerażający, iż odruchowo budził się. Niemniej ani jedno, ani drugie nie miało miejsca. Wprawdzie z jednej strony cieszył się, że jest już w drodze do swych stron, do Enki i dzieciaków, z drugiej jednak męczyły go obawy, zarówno o swych najbliższych jak i mieszkańców Starego Stawu. Źle się tutaj działo. Z jednej strony niesnaski pomiędzy miejscowymi, z drugiej wielki grzech niepochowania zmarłych, a z trzeciej być może jeszcze jakieś inne zło. Zło które tym razem nie gnieździ się w sercach, ni umysłach, a pośród cieni okalających przestwór świata ich otaczającego. Świata dzikiego, niepojętego.

W pewnym momencie, dziwnie zwyczajnym, ale jednak pozostawiający wrażenie, iż coś jest nie tak. Coś nie jest na swym miejscu. Czy był to Pamin jakoś tak inaczej ułożony pod jego głową? Może skrzące się jeszcze iskierki ostatnich tchnień żaru w palenisku? Może jego korbacz ułożony w nieznośnie znajomy symbol… Czy też rygle pozastawiane przez Lugosa? Coś kryło się pomiędzy meblami? Coś odsuwało je od drzwi? A może było wręcz na odwrót? Ktoś, lub coś dociskało je tak mocno, iż składające się na ściany pnie poczęły się wyginać, trząść w spazmach, sypać drzazgi. Robić wyszystko byleby tylko wydrzeć się na zewnątrz. uwolnić z tego zamknięcia, z tego więzienia, z tej klaustrofobicznej klitki, którą stała się świetlica. Parły cal po calu niezmordowane w swym żółwim, lecz o sile olbrzyma, tempie, aż wreszcie wyparły drzwi. Wyrzuciły je z hukiem przeradzającym się w krzyk…

Krzyk, który rozniósł się po wnętrzu izby. Zerwał się praktycznie na równe nogi, o mało co nie wywalając się jak długi przez swe posłanie. W ostatniej chwili zdołał utrzymać równowagę znalazłszy oparcie w psim pysku. Łapiąc oddech wydusił z siebie tylko szybkie podziękowanie. Z trudem przychodziło mu zorientowanie się w sytuacji. Umysł miał nadal zamglony przez resztki koszmaru, a tymczasem wokoło kotłowało się, a przynajmniej on tak to odbierał. Zewsząd dobiegały głosy głosy, warkot psów, czy szczęk metalu. Wreszcie doszedł do siebie, a właściwie ocucił go kolejny krzyk dobiegający z zewnątrz. Zrozumiał również, iż Bertrand poprosił go o zrobienie dostępu do drzwi, to też bez zwłoki zabrał się za to.

Szło mu to opornie, a otępiały umysł nie pomagał. Na całe szczęście zyskiwał na jasności z każdym meblem, czy czymś tam, co Lugolas poustawiał, by powstrzymać ewentualnego likantropa przed szturmem na świetlicę, gdzie zebrała się grupka tych, którzy mogliby stanowić dla niego jakieś zagrożenie. Zaprawdę genialny byłby to pomysł. Wtem coś zrozumiał.

-Może byście tak łaskawie skończyli te wasze przekomarzanki i wreszcie pomogli? Ktoś może potrzebować pomocy na bogów! - podniósł głos Dolon. Widocznie sfrustrowany tym, że coś się stało, a on odwala tą głupią zaporą, kiedy ten co ją tutaj zrzucił przekomarzał się z Bertrandem na temat tresury psów! - Ruszcie, że sie! Tam może ktoś właśnie umierać do stu czartów! Chcecie mieć życie tego kogoś na sumieniu?! - skończył ich besztać i jeszcze zapalczywiej zabrał się za odkopywanie drzwi. W międzyczasie rzucił polecenie Paminowi, który miał mu przynieść jego buty, korbacz i płaszcz. Nie było czasu do stracenia.
 
Zormar jest offline