Hans mimo deszczu jechał na koźle w pełnej płycie. Deszcz odpijał się od jego zbroi. -Będzie trzeba ją potem zabezpieczyć.
Całe jego wyposażenie po za dwuręcznym mieczem i zbroją jechało zabezpieczone na dachu wozu. Gdy wyskoczył mutant wszystko działo się szybko konie poniosły zabierając ze sobą jednego z woźniców, drugi zahamował wóz. Hans zszedł dopiero gdy wóz się zatrzymał wolał nie ryzykować skoku. Gdy rajtar padł nieżywy, rycerz już biegł na mutanta, chciał go zajść od drugiej strony tak aby przeciwnik nie mógł bronic się jednocześnie przed nim i krasnoludem. Chciał uderzyc dachałem z góry.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |