Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2017, 15:35   #139
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację



Thyri pomrukiwał, gdy Lorelei smukła jak brzoza, przed tronem śpiewać zaczęła z roziskrzonymi oczami. Po chwili dołączył, choć ni urokiem grubego głosu, ni kunsztem z elfką równać się nie mógł, znał słowa, bo pieśń często śpiewały elfy z Mrocznej Puszczy goszczące w Esgaroth.


I zdało się krasnoludowi, że promień słońca zwabiony głosem elfki przez pęknięcie w dachu zajrzał, zobaczyć, kto królom dawnym śpiewa. Rozjaśniło się na podłodze za tronem, mozaice z ciasno wyłożonych płyt, której fragment wystaje spod gruzów. Oko kamieniarza wyławia w jednym miejscu o włos różna szparkę jednej z krawędzi. Może kamień się zruszył pod wpływem uderzenia ciężarów, którymi moizaika jest przysypana, a może ktoś ową płytkę terakoty wyjmował?

Próbował Thyri płytę sztyletem podważyć, by zerknąć choć przez szczelinę, lecz zbyt wielka i ciężka była. Sapiąc ciężko potoczył się z powrotem do obozu, mruknąwszy, iż po narzędzia swoje idzie, liny i kołowrót. Hilly i Lorelei po chwili go dogoniły, i zobaczyć jeszcze mogły, że krasnolud w dłoni dobyty z kieszeni odłamek skalny usiany granatami obraca z uśmiechem. Ten sam, którym elfka przy spotkaniu cisnęła, by ich uwagę zwrócić.

Dwie godziny później wrócili, i Thyri zabrał się od razu do pracy, komenderując towarzyszkami i z precyzją miejsca na podwiązanie lin dobierając. Z pomocą narzędzi poodsuwali rumowisko z posadzki i krasnolud wyjął sporą marmurową płytę.
W wykutej dziurze ziemi złocił i srebrzył się skarb. Talerze, misy, sztućce, utensylia, etc.. Puchary, obręcze do serwet i kotar i tak dalej. Niektóre wysadzane kamieniami szlachetnymi. Thyri westchnął, oczy mu zalśniły jak znalezione klejnoty i jakby się zaszkliły.

Drżącą dłoń w pyle umorusaną wytarł o portki i delikatnie, dwoma palcami wysnuł misterny, cienki łańcuszek spod srebrnej wazy grawerowanej w zrywające się do lotu żurawie. Łańcuszek rozszerzał się w pajęczą, misterną elfią siatkę, w koszyczkach na podobieństwo roślinnych łodyg i liści poczynionych tkwiły świetliste, zielone klejnoty. Każdy z nich, delikatnie w dwóch palcach jak pisklę trzymany, powędrował do brązowego oka rozwartego szeroko w zdumieniu.

A potem Thyri cofnął się od skrytki, usiadł ze skrzyżowanymi nogami na posadzce i naszyjnik, co bardziej elfiej księżniczce przystawał niż perkatemu krasnoludowi, powiesił sobie na piersi i uśmiechnął się z bezbrzeżnym szczęściem.



 
Asenat jest offline