Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2017, 23:01   #27
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Blondynka czuła się znużona. Po tak długim rejsie, właśnie teraz to poczuła. Przez pierwsze tygodnie, bywała często zaczepiana, kilku mężczyzn próbowało ją posiąść, nawet grupowo. Wtedy to było mnóstwo zabawy i to nie dlatego, że pieprzenie jest przyjemne, bo do niego nawet nie doszło. Nie chodzi też o to, że byli śmieszni w tych swoich próbach. Lexa dobrze się bawiła, bo mogła walczyć, a wtedy czuła się najlepiej. Oczywiście w takim tłumie osób ciężko o ustronne miejsce do napaści, więc niestety nikomu z próbujących się nie poszczęściło. Nie dość, że norsmanka potrafiła się obronić, to jeszcze zawsze przytrafił się ktoś, komu całe to zajście nie pasowało i, wbrew woli kobiety, pomógł jej wyjść z tarapatów. Oczywiście miała pretensje do wybawcy, wyzywając go i wyklinając, jakby był gorszym ścierwem niż ci, którzy chcieli siłą ją przeruchać. Lexa była stworzeniem dziwnym, to też i dziw brał, że miała wśród załogi dobrych znajomych, którzy szczerze ją lubili. Ona sama uciekając z Norski, nie spodziewała się tego, a nastawiona była wyłącznie na nienawiść.

Tego dnia, stojąc na pokładzie i obserwując szalejący sztorm, Lexa żałowała, że nie urodziła się mężczyzną. Z tego miejsca miała po prostu ochotę naszczać na te fale z góry i słać okrzykiem ku niebiosom stos bluzgów. Brakowało jej jednak penisa, a dupy przez burtę nie wypnie, poza tym by po ściance mocz leciał, a to bez sensu, bo obsikać statku nie chciała, a nalać na fale. Parsknęła niezadowolona, jaki to los jest niesprawiedliwy, że też kobieta to taka narośl na mężczyźnie, co to powinna pod butem żyć i w ogóle jest gorsza, a brak możliwości szczania na stojąco jedynie potwierdzał, jak nędznie jest być po tej stronie barykady i nie mieć kutasa. Nie tak długo po tych myślach, spod wody wyłonił się obcy okręt, jakby widmo. Najpierw dupą do góry, a potem w prawidłowej pozie zaczął nacierać na Ladacznicę. W tym momencie Lexa była już zaślepionym dzikusem, który wycelował swoim okiem i wybrał pierwszą ofiarę. Ustawiła się na linii startowej razem z Orrgarem, z którym to przyszło jej walczyć w wyścigu o bycie najlepszym. Nie wiedziała na ile krasnoludowi zależy na zwycięstwie w tych wymyślonych zawodach, ale ona musiała wygrać. Bycie najlepszą w walce to jedyne, czym mogła się szczycić, to było jej życie. Walka, przelana krew, nowe rany, rekonwalescencja, ponowny powrót na pole bitwy i tak ciągle, póki nie umrze i nie trafi do valhalli. Innego celu nie miała, tylko dla takich chwil żyła, tylko to było ważne.


Nagle poczuła się sama. Wszystko wokół zamarło, dźwięki stały się tępe i były tylko pogłosem nie do zrozumienia. Stała tylko ona i przeciwnik na wprost niej. Mogłaby przysiąc, że czuje jego kwaśny oddech. Ciepłe powietrze z ust otaczało śmierdzącą mgłą jej twarz pełną blizn i świeżych cięć. Każda nowa rana zaczynała szczypać i pulsować, a on na nią patrzył. Twarz bez wyrazu, oczy bez emocji, popękane, lekko rozwarte usta, poruszające się w niemym szepcie. Ruszyła biegiem przed siebie, z bronią w każdej ręce. Gdyby miała ich cztery, to tyle też miałaby oręża. Dwa silne cięcia wymierzone z dzikością, gracją i jednocześnie precyzją. W walce była groźniejsza niż sztorm, którego wszyscy się bali. Jej nieokiełznana natura emanowała, dając pokaz siłą i zdolnością. Łeb Krwiopijca ledwo trzymał się na ścięgnach, kiedy Orrgar dokończył dzieła. Gorąca jucha trysnęła jej w twarz i dekolt. Niedbale starła posokę dłonią, rozmazując ją jedynie. Była gotowa obrócić się i rozgnieść wszystko, co tylko napotka na swojej drodze, ku jej zdziwieniu, kiedy szał nieco zelżał, nie było już wrogów. Furia tląca się w jej spojrzeniu wcale nie gasła, a wokół ścieliły się wyłącznie trupy. Pierwszy raz od dawna Lexa czuła się zmieszana, czuła się też zła. Zupełnie odruchowo rzuciła gniewne spojrzenie Sylvainowi, ten jednak nie wykazał w stosunku do niej żadnych emocji.
- Już po wszystkim... - powiedział stanowczo i spokojnie z bezpiecznej ogległości. Kobieta zazgrzytała zębami. Wyglądała trochę tak, jakby chciała pizdnąć swoimi broniami o glebę, tupnąć nogą i wycharczeć, że pieprzy taką robotę!
- Banda pojebów - skomentowała patrząc na niego, jakby chciała dokończyć dzieła zniszczenia z pomocą jego ciała. Nawet dobrze nie rozgrzała mięśni, a to się już skończyło. Przechodząc obok Aureolusa obrzuciła go kpiącym spojrzeniem.
- Żeś kurwa rozstawił ten swój majdan - zadrwiła prześmiewczo, chcąc ewidentnie poprawić sobie humor. Nie wiedziała, że medyk zdążył już ocalić paru słabeuszom życie, wydawało jej się, że nawet muchy nie zdążył tknąć. Potem jeszcze trochę sobie z nim, lub z niego, pośmiała się i poczuła, że emocje uchodzą. Prawdopodobnie to by było na tyle, gdyby nie niespodziewany gość, który pojawił się na statku.

Lexa od samego początku myślała, że ten żaglowiec, co to za nimi się wlecze, to pewnie jakiegoś pokurwiałego Norsmana. Parę razy zasadzała się, aby go ustrzelić i zatopić, ale to było na tyle dziecinne, że pozostało jedynie w sferze jej marzeń. Blondynka naprawdę nie lubiła Norsmanów, był to dla niej najgorszy rodzaj chłopa, jaki po ziemi łaził. Być może wynikało to przeświadczenie z doświadczenia, a może uprzedzeń. Kobieta bowiem gardziła swoją matką za to, ile dzieciaków wypluła, zamiast zająć się sobą i dążyć do bycia lepszą. Niegdyś była waleczną osobą, potem tylko workiem na spermę. Lexa tego nienawidziła.
Pojawienie się siostry było gorsze niż sztorm i atak pomiotów chaosu. Sprawiło, że Norsmanka po prostu zamilkła. Był to swego rodzaju kubeł zimnej wody, milion złych wspomnień połączonych wraz z pewnego rodzaju tęsknotą i zadumą. Thora była zbyt młoda, aby tutaj być, zbyt wiotka, żeby ładować się w takie niebezpieczeństwo. Lexa pomyślała, że siostra powinna być teraz w rodzinnym domu i zajmować się tym wszystkim, czym tak gardziła - tylko po to, żeby być bezpieczną. Kobieta nie uśmiechnęła się, nie podeszła, nic nie powiedziała. Stała w miejscu, z ręką opartą o rękojeść miecza zawieszonego przy boku. Patrzyła gniewnie zaciskając szczękę. Chciałaby móc się ucieszyć, chciałaby, by to spotkanie odbyło się w innym miejscu. Poczuła ukłucie bólu, wiedziała, że teraz nie będzie mogła skupić się na walce, bo będzie musiała o kogoś dbać i go pilnować. Wciąż do niej nie docierało, że ostatni raz widziały się sześć lat temu i być może przez tyle lat, Thora dorosła na tyle, by zadbać sama o siebie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline