Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2017, 17:30   #15
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację

Joris uśmiech kelnerki szczerze odwzajemnił. Lubił Elsę, bo dziewczyna była i miła i ładna. Mając jednak umysł już zaprzątnięty inną niewiastą, skupił się na Stonehillównie głównie po to, by nie patrzeć na kolejną zainteresowaną wyprawą. Matrona miała w sobie coś wielce niepokojącego. Z jednej strony do niczego nie dało się przyczepić, boć i grzecznie zagaiła i z uśmiechem i w ogóle. A jednak myśliwy wzdrygnął się jakoś na myśl o obcowaniu z nią. Bo choć przytrucie gada takim złym pomysłem znowu nie było, tak wyobrażenie sobie szpaleru owych innych gadów, którym z równie czarującym uśmiechem matrona sączyła jady wszelakie, już budziło poważne zastrzeżenie prostego chłopaka ze wsi.

- Eeee… tak mateczko… ale jak rzekłem, najpierw trzeba rozeznać się, z jaką bestią napewno jest sprawa… - po czym pośpiesznie zwrócił się do Marva - Teraz to już piąta… albo nawet szósta część łupu? - zerknął niepewnie na matronę jakby nie wiedząc, czy ona poważnie się zgłasza, czy jeno żartem.
- Po jednej na każdego członka wyprawy. A i to tylko przy założeniu, że łup jaki będzie. No chyba, że rezygnujesz z udziału w łupach. Wtedy możemy Ci zapłacić 50 sztuk złota po udanej wyprawie.
- Aaa, w ten sposób. To może być - Hund kiwnął głową, upewniwszy się, że Joris nie chce oddać wynajętym ludziom jednej czwartej, a sobie zostawić reszty. Tak wynikało z jego pierwszych słów, bez wątpienia właśnie tak.
- To tylko dzień drogi. Potykałem się już z nieumarłymi. Przydałaby się do tego normalna kapłanka. - skrzywił się - Bo ostatnim razem mieliśmy taką, co najchętniej przytuliłaby się do trupiego potwora zamiast pomodlić do swojego boga - pokręcił głową na to ciężkie wspomnienie.
- Opłacacie koszty zaopatrzenia?

Starał się przy tym bardzo, aby nie spojrzeć na podstarzałą - delikatnie mówiąc - panią interesu. Wywoływała ciarki na całym ciele i dziwny dyskomfort. Ale w sumie na Marva każda tego typu kobieta działała podobnie.

- Skąd ja znam ten typ… - mruknął w zamyśleniu myśliwy na wspomnienie samotnej mogiły pod ruinami zamku - Na Torice można jednak całkowicie polegać. W osadzie zalęgły się też pajęczaki, a i roślinność, jak mi druh opowiadał, bywa tam nieprzyjazna. Słowem ostrzeżenia. Co do zaopatrzenia zaś to jako rzekłem, prostą strawę i napitek zapewniamy. Insze potrzeby każdy na swoją własną rękę załatwia.
- Pewnie że można, widać bardziej ludź z niej wychodzi. Co jak co, ale i tak modlitwy nie wychodzą jej tak dobrze jak cięcia. Może jest kapłanką od ciężkich przypadków? - Turmalina kleryczkę lubiła i pewnie jakby ktoś na nią sarkał to by od krasnoludki oberwał. A jak Turmi brała się za bójkę... może to innym razem.
- W takim razie rozejrzę się jeszcze za dodatkowym źródłem ognia do wypalania paskudztw - rudowłosy skinął głową, drapiąc się po policzku.
- Kiedy planujecie wyruszyć? Oficjalnie jestem człowiekiem Leny Marple i wolałbym nie kazać jej długo na siebie czekać.
- Pająki, chaszcze... A co więcej wiadomo? - wojowniczka oparła się o słup podtrzymujący dach karczmy i z raczej obojętną miną przysłuchiwała się dyskucji o złocie. Ożywiła się dopiero kiedy zaczęto planować wyprawę i “liczyć szable”.
- Ktoś tam teraz zachodzi? Traperzy, myśliwi? Żyje w okolicy co innego, też groźnego? Niedźwiedź, wielki kot? Ktoś nam narysuje jak wioska wyglądała? Jak domy stały, gdzie piwniczki są, gdzie palisada... coś się jeszcze ostało pewnie z tego, może starsi pamiętają. Jak daleko do wody, jak droga biegła, gdzie najbliżej szukać schronienia czy pomocy... Każda taka wieść nam się przyda, jak tam sami zabrniemy. A nie pali się chyba, zaraz ruszać nie musimy..? - zauważyła przytomnie. Jej spokojny, nieco obojętny głos dziwnie kontrastował z wyglądem typowego człowieka z dziczy, raczej skorego do pochopnej przemocy bardziej niż do spokojnego namysłu.

- Hola, hola, hola - Joris zamachał rękami zarzucony niekończącym się potokiem pytań. Wojowniczka bez dwóch zdań dumnie reprezentowała męski fach robienia mieczem, ale trajkotała przy tym jak typowa wiejska dziewucha.
- To nie rejza jakiegoś Kościognata dziewczyno, a obława na potwora. Na kiego grzyba ci palisada? Thundertree to miasteczko podobne do tego. Zajazd, warsztat alchemiczny i kilkadziesiąt chałup z których połowa się ostała w jako takim stanie. Lat temu dzieścia jakiś wulkan wybuchł w okolicy. Niby się mieszkańcy pozbierali, ale zaraz po wybuchu nieumarli którzy wzięli się niewiadomo skąd, kiedy i dlaczego ich przegonili. Jeśliś ciekawa to Mirny Dendrar zapytaj, bo jej ojciec tam właśnie alchemikiem był. Ale najwięcej, sobie dumam, to właśnie druid będzie wiedzieć. Albo Harbina Westera o książki zapytaj. Najróżniejsze i najdziwiejsze księgi z ruin pobliskiego dworu wydobył. Aż się wierzyć nie chce o czym to ludziska piszą… Teraz tak czy siak, w Thundertree dzicz całkowita i najbliżej będzie z powrotem do Phandalin przez głuszę. Zwierza się tam nie spodziewam, bo i żaden rozsądny nie przepada za towarzystwem, pająków, trupów i smoka.. tfu! Draka. Tak samo ludzie omijają ten obszar. Droga też tam wiedzie. Na zachód do Neverwinter jak mi się zdaje. Ale to znacznie dłuższa wyprawa.
- Może i się nie pali... - Marv burknął na słowa wielkiej baby, która tu chyba jakieś oblężenie planowała.
- ...ale ja nie planuję zostać w tym miasteczku długo. Wracam razem z karawaną. Tu przebywanie to dla mnie jedynie dodatkowe koszty. Jak mamy wyruszyć to sprawnie. - zamilkł na krótki moment, zanim zwrócił się do Jorisa:

- Głuszą będzie szybciej niż traktem? Jeśli nie to chyba lepiej prostsza droga. Ale ty tu znasz teren... - skinął mu głową. - Bo chyba nie musimy kombinować, aby dostać się tam zupełnie niezauważeni? No, oprócz tego całego draka ma się rozumieć, ale przy trakcie w takiej okolicy też na pewno jest sporo miejsc do krycia się.
- Kościołomacza. - Przeborka poprawiła Jorisa chłodno, nie darując sobie głębszego westchnięcia. Mężczyźni... ci zawsze musieli lecieć na zbity ryj naprzód, bez pomyślunku i uwagi.
- Ja się wie, jak osada wyglądała, to można myśleć, skąd wróg będzie szedł. Albo gdzie się chować. - wyjaśniła spokojnie - Nawet taki potwór głupi nie jest, temu lepiej więcej wiedzieć, niż mu w paszczę leźć na hurra. - pokręciła głową z dezaprobatą - Niechaj będzie, sama się dowiem. Tylko dajcie chwilę, zanim wyruszymy…
- Nieumarli i ożywione rośliny nie są głupie?- Marv zamrugał zdziwiony. - To czego ja doświadczyłem, nie potwierdza takiej teorii. Za to wiem, że opieranie się na czyichś opowieściach… lepiej przeprowadzić dokładny zwiad tuż przed dotarciem na miejsce - zauważył.
- To miejsce jest pełne niespodzianek, Żeliwku - Turmi zabębniła palcami po stole. - Mieliśmy nawet elfiego berserkera który udawał świątobliwego.
- Skoro się nas już… szóstka? - Joris ponownie spojrzał pytająco na matronę - Zebrała. To możemy wyruszać rankiem skoro świt. Przed Thundertree zrobimy nocleg i dotrzemy tam ze wschodem słońca. Tylko czyś ty pewna mateczko, że chcesz tam iść? Wygody nijakiej nie uświadczysz, a i my troszczyć się o ciebie mogli nie będziemy. Jak cię w ogóle zwą? Znasz się też na czymś poza… trucizn ważeniem?
- Ano jakby nie liczył - Zenobia zatrzepotała powiekami jak nietoperz skrzydłami - Troszczyć się o mnie nie trzeba; raczej ja się o was zatroszczyć mogę. Na przykład ty, syneczku już drugi raz nazwałeś mnie mateczką. Widać, że miłości i ciepła ci trzeba. Piersi, do których przytulić mógł się będziesz. Ręki, która po głowie cię pogłaszcze i włosy zmierzwi. Uszu które wysłuchają, co ci na serduszku zalega. A jak już dorośniesz, kochanką, nie matką ci się stanę - tu posłała soczystego całusa w stronę Jorisa.
- Zwą mnie Zenobia. Dla ciebie Zen, albo mamusia - odpowiedziała na kolejne pytanie łowcy - A poza trucizn ważeniem, ważę strawę, lekarstwa, eliksiry. Daję radość i rozrywkę. Robię wszystko.

Myśliwy z niejakim osłupieniem przyglądał się kobiecie nie do końca wiedząc co odpowiedzieć. Po chwili jednak zaśmiał się i pogroził jej palcem.

- Zostańmy przy lekarstwach i truciznach na smoki - odparł.
Przyjrzał się jeszcze z jakimś zawahaniem Marvowi i Przeborce, którzy jakoś w jego mniemaniu pasowali do dziczy równie dobrze co Turmalina i Zenobia i dodał:
- Po chwili zastanowienia, rzeczywiście trakt wydaje się lepszym pomysłem niż knieja.
- A więc o świtaniu. Tutaj? - wojowniczka skrzyżowała ręce na piersi.
- Jesteś tutejszy, prawda? - stwierdziła bardziej, niż spytała - Mam trochę cennych rzeczy, których nie ma potrzeby w dzicz brać, a zostawić nie mam gdzie. Polecisz może kogo zaufanego, gdzie mogę je zostawić?
- Elmara Barthena spytaj - odpowiedział Joris bez zastanowienia - Ma magazyn i człek to prawy. Albo burmistrza. Jak mu srebrem sypniesz to będzie nawet spał na Twoim dobytku.

Przeborka skinęła głową, na znak, że rozumie.

- Będę tu o świtaniu. Bywajcie w zdrowiu. - uniosła lekko rękę w geście pożegnania, i wymaszerowała w karczmy, zostawiając kompanię samą na pastwę Zenobii.


 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 07-08-2017 o 08:54.
Autumm jest offline