tajniacki blep | Jak to mawiali we wsi… „jak nie urok… to sraczka…”. Tori właśnie wracała ze zlecenia. Jakiś nieborak mało sobie stopy nie odrąbał, za dużo na słońcu pracował, przegrzał się i jak pijany zaczął młócić siekierą wszystko dookoła. Na szczęście dla niego… nikogo nie zabił, a sam… będzie żyć i nawet dalej chodzić, choć nieco kulejąc.
Urobiona po pachy kapłanka, nie miała czasu by zmienić zakrwawione ubranie. Była umówiona z Jorisem i… cholernie spóźniona. Biegła więc do karczmy, jakby świat miał się zaraz skończyć.
Na szczęście tutejsi mieszkańcy przywykli i do dziwnych zachowań półelfki i do krwi na jej ubraniu, którą coraz ciężej było spierać nawet magią…
Dopadając drzwi do tawerny, otwarła je na oścież i dysząc ciężko, weszła chwiejnym krokiem i z rozwianym włosem do środka…
Myśliwego trudno było dostrzec w tłumie zebranej gawiedzi, ale… na szczęście głos Turmi, wyznaczył selunitce drogę do przyjaciół.
Speszona podeszła do obleganego stolika, przyglądając się zebranym, obcym twarzom. Po drodze minęła się z wielką jak góra babą. Dla niziutkiej kapłaneczki przypominała groźną i waleczną “dzikuskę” z Północy o których czytała w księgach historycznych…
Starsza pani… której twarz prawie pękła w uśmiechu, wyglądała jakby została przypadkiem umieszczona w wiejskiej scenerii, a nie w podmiejskim zaułku i… jakiś rudy młodzik.
- Już jestem… jak się udała wyprawa Turmalino? Ślicznie wyglądasz. - Melune uśmiechnęła się blado do piersiastej kompanki, która jak zwykle wyglądała kwitnąco i powabnie, choć dobór wielkości dekoltu w sukience, był kwestią do etycznych dyskusji. Następnie spojrzała porozumiewawczo na Jorisa, posyłając mu drugi uśmiech, promienny i ciepły jak pierwsze promyki słońca jesiennego wschodu.
- Dziękuję skarbie, starałam się jak mogłam - odparła skromnie-nieskromnie Turmalina - ale Tobie przydałaby się kąpiel bo wyglądasz jak prosto z pola bitwy! A chyba już uspokoiło się w okolicy?
- SUNE ŚWIATŁOLICA! Pani! Co ci się stało? - rozległo się zaraz za nimi. U wejścia do karczmy ciężko dysząc stanął wysoki, postawny młodzian. Z przerażeniem w oczach lustrował zakrwawiony strój kapłanki i był nielicho zziajany.
Biegnąca kapłanka mignęła mu przed oczami kilka chwil wcześniej, a sądzac po ilości juchy, jaką miała na sobie, i pośpiechu, z jakim się poruszała, stało się coś strasznego. Shavri, choć był dość daleko, ruszył za nią biegiem.
Kiedy w wejściu do karczmy zaskoczony zoczył jeszcze dodatkowo niską, jaskrawą jak barwny ptak krasnoludzicę, machninalnie zrobił krok w tył, zasłaniając się uniesioną ręką.
- Ri...ka?! - tak jak pierwsza sylaba w ustach myśliwego pełna była entuzjazmu i radości, tak druga już istotnie zadziwienia - Na wszystkich bogów umarł kto na tym wyrębie???
Gdy jednak kapłanka przywitała się, krasnoludka odrzekła jej w duchu powitania, a jegomość jakowyś wpadł do środka na koniec wzywając samą Sune, Joris odetchnął, wstał i wyciągając dłoń przedstawił i tym obecnym i tym ku wyjściu się mającym.
- Drodzy moi mili, to zaś jest owa wspomniana wcześniej Torikha Melune. A rzec Wam trzeba, że nie żaden woj, czy inny mocarz, a właśnie ona jedna czarnego elfa co Phandalin zagrażał, samojedna usiekła. Będzie nam towarzyszyć w wyprawie na smoka onego.
Selunitka oderwała wzrok od ukochanego i z niejakim lękiem i konsternacją spojrzała na zdyszanego obcego. Trzy razy zlustrowała go od stóp do głowy zanim nie skupiła swego spojrzenia na przerażonej twarzy, by w końcu dotarło do niej, że owy jegomość zwracał się do właśnie do niej.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Joris postanowił wystrzelić kulą ognistą prosto w jej twarz. Zarumieniona po same koniuszki lekko spiczastych uszu, cofnęła się o krok od stolika.
- Nie żyje… ŻYJE! Żyje znaczy się… ale rany na nogach mają w zwyczaju ciężko krwawić… a nie miałam czasu, bo byliśmy umówieni… - zaczęła się tłumaczyć zebranemu towarzystwu, nie wiedząc na kim się skupić. Dłońmi próbowała zakryć czerwone plamy na materiale, ale wychodziło jej to tak samo jak składanie pełnych zdań.
- Nie zabiłam Czarnego Pająka sama… - W końcu przymknęła oczy i wzięła głębszy wdech, zwracając się do myśliwego. - Zabiliśmy go razem… i ja, i ty, i Turmi i Yarla oraz… Marduk, nie rób ze mnie bohatera… - A gdy skończyła, odparła nieco weselej, choć ciągle wstydliwie, jakby przemawianie do większej grupy osób nie było jej zwyczajem. - Przepraszam nie przedstawiłam się, jestem Torika Melune jak już słyszeliście. Kapłanka i misjonarka świetlistej Selune. Wyruszę z wami na wyprawę oraz pomogę zebrać odpowiednie środki lub informacje, mieszkam w Phan najdłużej i znam tu wszystkich.
Shavri, który stopniowo uspokajał się w miarę najpierw słów człowieka, wokół którego wszyscy się gromadzili, a potem samej Toriki, odetchnął i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jestem Shavri Traffo z Białej Grudy. Kowal i najemnik. I cieszę się, że nic nie nie jest, pani Toriko - skłonił się jej lekko, a potem zwrócił do postawnego mówcy, który zabrał głos pierwszy.
- Domyślam się, że ty, panie, jesteś owym Jorisem z ogłoszenia i o ile się nie myle właśnie wspomniałeś coś o smoku. Chętnie dołożyłbym do tej wyprawy swoje dwa miecze i łuk, ale muszę znać najpierw jakieś szczegóły.
- Tori, Marduk został w Neverwinter, więc miejsca drużynowego berserkera i tyłownika są wolne, ale chętnych nie brakuje. Tyłownikiem już nawet wiem kto będzie, Żwiruś pewnie nada się jak znalazł - Turmalina zakomunikowała kapłance po czym otaksowała nowoprzybyłego - Też się piszesz na masowe samobójstwo?
- Jak zwykle tak, moja Pani - odparł tropiciel i również jej lekko się skłonił. Wyszedł z założenia, że żartem spróbuje zasłonić swoją pierwszą reakcję na krasnoludkę.
Marv, który od momentu wparowania do karczmy Shavriego siedział bez ruchu, z miną tak kwaśną jakby najadł się czegoś wyjątkowo niestrawnego, wstał nagle.
- Zasiedziałem się. Do zobaczenia o świtaniu - skinął głową w stronę Jorisa. - A ty Shavri możesz równie dobrze iść ze mną, opowiem na co się właśnie zgłosiłeś. Ci tutaj jeszcze zdążą mieć cię dość - uśmiechnął się do tropiciela i skierował do wyjścia.
- Ż-żwiruś? - spytała cicho ciemnoskóra półelfka, pochylając się nad krasnoludzicą, co by pewniakiem ją usłyszała.
- Drobny i do niczego się nie nadaje - Turmalina kiwnęła głową w kierunku gdzie zniknął Trzewiczek - Pasuje mu jak ulał.
Shavri spojrzał na Marva i w duchu westchnął. Okazuje się, że działał na Hunda dokładnie w taki sam sposób, w jaki działał na swojego ojca - włócznik patrzył na niego z góry. I w przeciwieństwie do swojego ojca, Shavri nie mógł mu mieć tego za złe, ponieważ wiedział, skąd to się wzięło. Chciał jednak choć trochę poznać nowych towarzyszy.
- Tak, masz rację, szkoda się powtarzać i chętnie Cię wysłucham, ale później. Chciałbym najpierw poznać trochę chociaż naszą nową kompanię - uśmiechnął się do Toriki. - Idź, posiedzę tu chwilkę… zjem coś może, zrobię ostatnie zakupy i spotkamy się później. Koło naszej karawany? Albo gdziekolwiek chcesz.
- Jasne - rudowłosy wzruszył ramionami, skinął raz jeszcze pozostałym i wyszedł z karczmy. Musiał się rozmówić z Leną i w sumie wolał zrobić to bez udziału Shavriego.
- Aaa… - Melune westchnęła, jakby już wszystko rozumiała, choć tak naprawdę było na odwrót. Kątem oka wyłapała uśmiech, który odwzajemniła z łanią płochością, po czym przysiadła na ławie obok zaklinaczki, ale tak by jej nie pobrudzić, ani nie zagiąć żadnej z fałdek jej wspaniałej sukienki, dobrze wiedząc, że by tego nie przeżyła.
Shavri zamówił dla siebie gorącej strawy i usiadł obok nowych towarzyszy broni. Cieszyło go to, że będzie mógł z nimi podróżować. Dobrze im z oczu patrzyło… Może pomijając starszą Panią - która mogłaby być jego babcią, a z racji drapieżnego spojrzenia napawała go lękiem - oraz krasoludki, której tak się wystraszył zaraz na wejściu. Nie zamiarzał jednak pozwolić, aby pierwsze wrażenie miało mu przysłonić wszystko inne. Mieli w końcu razem dzielić przygodę, chleb i ogień.
A skoro już o tym dzieleniu i ogniu mowa, Shavri zanotował w pamięci, żeby po spotkaniu z Marvem kupić jeszcze nieco obroku dla Mirry i odwiedzić kapliczkę. Może mają tam jakieś mazidła leczące. A jeśli coś zostanie - trochę racji żywnościowych.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
Ostatnio edytowane przez sunellica : 07-08-2017 o 18:25.
|