Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2017, 09:41   #17
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Jak to mawiali we wsi… „jak nie urok… to sraczka…”. Tori właśnie wracała ze zlecenia. Jakiś nieborak mało sobie stopy nie odrąbał, za dużo na słońcu pracował, przegrzał się i jak pijany zaczął młócić siekierą wszystko dookoła. Na szczęście dla niego… nikogo nie zabił, a sam… będzie żyć i nawet dalej chodzić, choć nieco kulejąc.
Urobiona po pachy kapłanka, nie miała czasu by zmienić zakrwawione ubranie. Była umówiona z Jorisem i… cholernie spóźniona. Biegła więc do karczmy, jakby świat miał się zaraz skończyć.
Na szczęście tutejsi mieszkańcy przywykli i do dziwnych zachowań półelfki i do krwi na jej ubraniu, którą coraz ciężej było spierać nawet magią…
Dopadając drzwi do tawerny, otwarła je na oścież i dysząc ciężko, weszła chwiejnym krokiem i z rozwianym włosem do środka…
Myśliwego trudno było dostrzec w tłumie zebranej gawiedzi, ale… na szczęście głos Turmi, wyznaczył selunitce drogę do przyjaciół.
Speszona podeszła do obleganego stolika, przyglądając się zebranym, obcym twarzom. Po drodze minęła się z wielką jak góra babą. Dla niziutkiej kapłaneczki przypominała groźną i waleczną “dzikuskę” z Północy o których czytała w księgach historycznych…
Starsza pani… której twarz prawie pękła w uśmiechu, wyglądała jakby została przypadkiem umieszczona w wiejskiej scenerii, a nie w podmiejskim zaułku i… jakiś rudy młodzik.
- Już jestem… jak się udała wyprawa Turmalino? Ślicznie wyglądasz. - Melune uśmiechnęła się blado do piersiastej kompanki, która jak zwykle wyglądała kwitnąco i powabnie, choć dobór wielkości dekoltu w sukience, był kwestią do etycznych dyskusji. Następnie spojrzała porozumiewawczo na Jorisa, posyłając mu drugi uśmiech, promienny i ciepły jak pierwsze promyki słońca jesiennego wschodu.
- Dziękuję skarbie, starałam się jak mogłam - odparła skromnie-nieskromnie Turmalina - ale Tobie przydałaby się kąpiel bo wyglądasz jak prosto z pola bitwy! A chyba już uspokoiło się w okolicy?
- SUNE ŚWIATŁOLICA! Pani! Co ci się stało? - rozległo się zaraz za nimi. U wejścia do karczmy ciężko dysząc stanął wysoki, postawny młodzian. Z przerażeniem w oczach lustrował zakrwawiony strój kapłanki i był nielicho zziajany.
Biegnąca kapłanka mignęła mu przed oczami kilka chwil wcześniej, a sądzac po ilości juchy, jaką miała na sobie, i pośpiechu, z jakim się poruszała, stało się coś strasznego. Shavri, choć był dość daleko, ruszył za nią biegiem.
Kiedy w wejściu do karczmy zaskoczony zoczył jeszcze dodatkowo niską, jaskrawą jak barwny ptak krasnoludzicę, machninalnie zrobił krok w tył, zasłaniając się uniesioną ręką.
- Ri...ka?! - tak jak pierwsza sylaba w ustach myśliwego pełna była entuzjazmu i radości, tak druga już istotnie zadziwienia - Na wszystkich bogów umarł kto na tym wyrębie???
Gdy jednak kapłanka przywitała się, krasnoludka odrzekła jej w duchu powitania, a jegomość jakowyś wpadł do środka na koniec wzywając samą Sune, Joris odetchnął, wstał i wyciągając dłoń przedstawił i tym obecnym i tym ku wyjściu się mającym.
- Drodzy moi mili, to zaś jest owa wspomniana wcześniej Torikha Melune. A rzec Wam trzeba, że nie żaden woj, czy inny mocarz, a właśnie ona jedna czarnego elfa co Phandalin zagrażał, samojedna usiekła. Będzie nam towarzyszyć w wyprawie na smoka onego.

Selunitka oderwała wzrok od ukochanego i z niejakim lękiem i konsternacją spojrzała na zdyszanego obcego. Trzy razy zlustrowała go od stóp do głowy zanim nie skupiła swego spojrzenia na przerażonej twarzy, by w końcu dotarło do niej, że owy jegomość zwracał się do właśnie do niej.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Joris postanowił wystrzelić kulą ognistą prosto w jej twarz. Zarumieniona po same koniuszki lekko spiczastych uszu, cofnęła się o krok od stolika.
- Nie żyje… ŻYJE! Żyje znaczy się… ale rany na nogach mają w zwyczaju ciężko krwawić… a nie miałam czasu, bo byliśmy umówieni… - zaczęła się tłumaczyć zebranemu towarzystwu, nie wiedząc na kim się skupić. Dłońmi próbowała zakryć czerwone plamy na materiale, ale wychodziło jej to tak samo jak składanie pełnych zdań.
- Nie zabiłam Czarnego Pająka sama… - W końcu przymknęła oczy i wzięła głębszy wdech, zwracając się do myśliwego. - Zabiliśmy go razem… i ja, i ty, i Turmi i Yarla oraz… Marduk, nie rób ze mnie bohatera… - A gdy skończyła, odparła nieco weselej, choć ciągle wstydliwie, jakby przemawianie do większej grupy osób nie było jej zwyczajem. - Przepraszam nie przedstawiłam się, jestem Torika Melune jak już słyszeliście. Kapłanka i misjonarka świetlistej Selune. Wyruszę z wami na wyprawę oraz pomogę zebrać odpowiednie środki lub informacje, mieszkam w Phan najdłużej i znam tu wszystkich.
Shavri, który stopniowo uspokajał się w miarę najpierw słów człowieka, wokół którego wszyscy się gromadzili, a potem samej Toriki, odetchnął i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jestem Shavri Traffo z Białej Grudy. Kowal i najemnik. I cieszę się, że nic nie nie jest, pani Toriko - skłonił się jej lekko, a potem zwrócił do postawnego mówcy, który zabrał głos pierwszy.
- Domyślam się, że ty, panie, jesteś owym Jorisem z ogłoszenia i o ile się nie myle właśnie wspomniałeś coś o smoku. Chętnie dołożyłbym do tej wyprawy swoje dwa miecze i łuk, ale muszę znać najpierw jakieś szczegóły.
- Tori, Marduk został w Neverwinter, więc miejsca drużynowego berserkera i tyłownika są wolne, ale chętnych nie brakuje. Tyłownikiem już nawet wiem kto będzie, Żwiruś pewnie nada się jak znalazł - Turmalina zakomunikowała kapłance po czym otaksowała nowoprzybyłego - Też się piszesz na masowe samobójstwo?
- Jak zwykle tak, moja Pani - odparł tropiciel i również jej lekko się skłonił. Wyszedł z założenia, że żartem spróbuje zasłonić swoją pierwszą reakcję na krasnoludkę.
Marv, który od momentu wparowania do karczmy Shavriego siedział bez ruchu, z miną tak kwaśną jakby najadł się czegoś wyjątkowo niestrawnego, wstał nagle.
- Zasiedziałem się. Do zobaczenia o świtaniu - skinął głową w stronę Jorisa. - A ty Shavri możesz równie dobrze iść ze mną, opowiem na co się właśnie zgłosiłeś. Ci tutaj jeszcze zdążą mieć cię dość - uśmiechnął się do tropiciela i skierował do wyjścia.
- Ż-żwiruś? - spytała cicho ciemnoskóra półelfka, pochylając się nad krasnoludzicą, co by pewniakiem ją usłyszała.
- Drobny i do niczego się nie nadaje - Turmalina kiwnęła głową w kierunku gdzie zniknął Trzewiczek - Pasuje mu jak ulał.

Shavri spojrzał na Marva i w duchu westchnął. Okazuje się, że działał na Hunda dokładnie w taki sam sposób, w jaki działał na swojego ojca - włócznik patrzył na niego z góry. I w przeciwieństwie do swojego ojca, Shavri nie mógł mu mieć tego za złe, ponieważ wiedział, skąd to się wzięło. Chciał jednak choć trochę poznać nowych towarzyszy.
- Tak, masz rację, szkoda się powtarzać i chętnie Cię wysłucham, ale później. Chciałbym najpierw poznać trochę chociaż naszą nową kompanię - uśmiechnął się do Toriki. - Idź, posiedzę tu chwilkę… zjem coś może, zrobię ostatnie zakupy i spotkamy się później. Koło naszej karawany? Albo gdziekolwiek chcesz.
- Jasne - rudowłosy wzruszył ramionami, skinął raz jeszcze pozostałym i wyszedł z karczmy. Musiał się rozmówić z Leną i w sumie wolał zrobić to bez udziału Shavriego.
- Aaa… - Melune westchnęła, jakby już wszystko rozumiała, choć tak naprawdę było na odwrót. Kątem oka wyłapała uśmiech, który odwzajemniła z łanią płochością, po czym przysiadła na ławie obok zaklinaczki, ale tak by jej nie pobrudzić, ani nie zagiąć żadnej z fałdek jej wspaniałej sukienki, dobrze wiedząc, że by tego nie przeżyła.
Shavri zamówił dla siebie gorącej strawy i usiadł obok nowych towarzyszy broni. Cieszyło go to, że będzie mógł z nimi podróżować. Dobrze im z oczu patrzyło… Może pomijając starszą Panią - która mogłaby być jego babcią, a z racji drapieżnego spojrzenia napawała go lękiem - oraz krasoludki, której tak się wystraszył zaraz na wejściu. Nie zamiarzał jednak pozwolić, aby pierwsze wrażenie miało mu przysłonić wszystko inne. Mieli w końcu razem dzielić przygodę, chleb i ogień.
A skoro już o tym dzieleniu i ogniu mowa, Shavri zanotował w pamięci, żeby po spotkaniu z Marvem kupić jeszcze nieco obroku dla Mirry i odwiedzić kapliczkę. Może mają tam jakieś mazidła leczące. A jeśli coś zostanie - trochę racji żywnościowych.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 07-08-2017 o 18:25.
sunellica jest offline