Erwin von Geissbach czekał na atak płynącego ku nim dziwnemu okrętowi. Był w pełnym rynsztunku bojowym i modlił się po cichu do Sigmara, Morra i innych bogów o zapewnienie opieki nad jego duszą.
Z początku chciał otworzyć ogień z odległości, ale gdy spostrzegł kim są atakujący wmurowało go w pokład. O demonach słyszał, ale nie miał sposobności ich na własne oczy zobaczyć a co dopiero walczyć. Otrząsnął się dopiero gdy ognista kula eksplodowała w głębi szeregów demonicznej załogi nieprzyjacielskiego okrętu.
Opanowany już Erwin wymierzył spokojnie do jednego z demonów przechodzącego z okrętu na okręt. Wystrzelił! Muszkietem szarpnęło a obraz na chwilę przesłoniła chmura po spalonym prochu strzelniczym. Muszkiet od razu kliknął i przekręciła się obrotownica podsuwając następną lufę do strzału. Kochał tą broń. Efektywna i efektowna. Jeden z cudów Imperialnych inżynierów. Zabójcza mimo swej zawodności.
Dość silny jeszcze wiatr rozwiał bardzo szybko chmurę i Inżynier zobaczył wpadającego do morza ustrzelonego przez siebie demona. Uśmiechnął się pod nosem i szukał następnego celu. Niestety teraz wszyscy byli w zwarciu i zbyt wielkie ryzyko było strzelać. Erwin wyprostował się i zobaczył jeszcze jedną grupę demonów, która próbowała uderzyć od boku.
- Chyba śnicie piekielne pomioty.- Zaśmiał się i odkładając muszkiet sięgnął po jeden z granatów z torby na ramieniu. Podpalił lont i odczekał chwilę wyliczając tak by granat spadł między bestie i eksplodował. Wyliczenia były trafne i eksplozja rozsadziła kilku w najbliższym otoczeniu a pozostałych zamiatając Zabijając lub wrzucając do morza.
- Dobranoc.- Z uśmiechem na ustach krzyknął w dół.
Wylądowali wreszcie na brzegu. Plaża i palmy były osobliwym widokiem dla nieznającego świata Erwina. Obozowisko powstawało. Wartownicy i zwiadowcy sprawdzali okolicę a żeglarze szykowali się do naprawy statku.
Do Barona podszedł przywódca krasnoludów i szlachcic jak i cała grupa najemników była świadkami rozmowy ich dwójki. Niezbyt uśmiechało się Erwinowi łażenie w pierwszym oddziale i do tego zwiadowczym, no ale po to się w końcu zaciągnął na tą wyprawę.
Kiedy wreszcie z szalupy dotachał z pomocą jednego z majtków swoją skrzynię i usiadł na niej z muszkietem na kolanach i dopinał pałatkę zabezpieczającą broń przed piaskiem i wodą.