Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 12:51   #84
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca musiała chwilę czekać, zanim zjawiła się ghulica z ósemką ludzi oraz markizem, który miał niezwykle zadzierżystą, jednocześnie poważną minę. chyba dla niego był to rodzaj testu wobec samego siebie. Agnese przywitała wszystkich i przejęła przyniesione przez Gillę ubranie.
- Przebiorę się i za chwilę do was dołączę. Gillo czy moglibyście przygotować konie dla mnie i markiza?
- Oczywiście, signora - skinęła ghulica. - Panowie, wychodzimy - wypchała wszystkich za drzwi. Wśród wybranych dostrzegła trójkę walijską Kowalskiego oraz pięciu swoich. Polak, Wilenna oraz inni mieli pewnie pozostać na straży pałacu, zaś Borso obserwował kantor.

Agnese chwyciła Alessandro za rękę i pociągnęła go do garderoby.
- Pomożesz mi się rozebrać? - Stanęła do niego tyłem ułatwiając dostęp do swojej sukni. - Gilla się napracowała i tak muszę się przebrać.
- Bardzo chętnie kochanie, ale skupmy się tylko na przebraniu, bowiem rozumiem, że musisz coś ubrać specjalnego. Przyznam, że jestem trochę zdenerwowany i czuję, że dopiero kiedy coś się zacznie dziać, wrócę do dawnego siebie - powiedział markiz, który niewątpliwie nie brał jeszcze udziału w jakichkolwiek eskapadach, wyprawa ta zas była dla niego dziewiczym starciem. - Przy okazji, Sophia cię pozdrawia, zaś rozmawiałem z sekretarzem kardynała Colonna. Zgodził się nas przyjąć jutro wieczorem - dodał. - Wprawdzie początkowo trochę kręcił nosem, ale kiedy mu wyjaśniłem, że chciałbym pochwalić się piękną narzeczoną, natychmiast zgodził się na spotkanie.

Gdy suknia opadła na ziemię Agnese obróciła się do niego przodem i sama zdjęła halkę. Uśmiechnęła się do Alessandra, stojąc przed nim jedynie w pończochach i bucikach.
- Cieszę się. Nie ma czym się denerwować.

Spoglądał na nią pełen pragnienia oraz miłości.
- Kiedy się to wreszcie zakończy, masz niczym w Banku Medyceuszy, że nie wyjdziemy dłuuuuuuugo z naszego łóżka - widać było, że jak zwykle jej nagość zrobiła na nim niesamowite wrażenie.

Agnese spojrzała na niego zaciekawiona i przysunęła się.
- Tak, a czemu? - Jej piersi oparły się o jego kiris.
- Bo będziemy się kochać niczym szaleni - wyjaśnił poważnie, a następnie objął ją, choć nie mocno, jednak nie chciał, żeby noszony przez niego kirys podrapał jej piękną skórę. - Jakbym już nie mógł, ofiarujesz mi kropelkę swojej krwi - uśmiechnął się.

Agnese odsunęła się lekko całując go w usta.
- Moja krew jest bardzo cenna, powinieneś uważać by się nie uzależnić. - Mrugnęła do niego i sięgnęła po koszulę. - Ustaliliśmy, że razem z Alessio wejdziemy do młyna od tyłu, przeprawiając się przez wodę, a ty z Gillą poprowadzicie ludzi of frontu odciągając ich uwagę. Co o tym sądzisz?
- Wiem, że to młyn, więc musi być przy rzece. Agnese, ale jak, przez wodę. Nie będzie łatwo przepłynąć, przenieść broń, chociaż z drugiej strony może być to dla nich zaskoczenie. Wiem, jak jesteś silna, ale dasz radę? - widać było, że stara podejść się racjonalnie, jednak oczywiście, że obawia się też o jej własne bezpieczeństwo.
- Pływam całkiem nieźle. - Agnese zrzuciła pantofelki i zdjęła pończochy siedząc w rozpiętej koszuli na jednej ze skrzyń. - Zawsze było mi łatwiej pływać nago.
- Bowiem to najlepszy sposób, jeśli jest się samemu, lub z osobą, którą się kocha, lub wśród swojej płci. Najwygodniej - przyznał. - Jednakże tutaj nie jest to możliwe, hm, to rzeczywiście problem … - zastanowił się.

Agnese obróciła się do niego tyłem i wcisnęła się w skórzane spodnie, nie zakładając bielizny. Wąskie nogawki mocno opięły się na jej pośladkach.
- Przyznam, że nigdy nie miałam takiego problemu, nauczono mnie, że eksponowanie swojego ciała nie jest niczym wstydliwym. - Obróciła się i uśmiechnęła do markiza. - Ale spodziewaliśmy się, że ty raczej miałbyś coś przeciwko, takiemu zachowaniu. - Mrugnęła do niego.
- Spodziewaliśmy się? Niby znaczy z kim się spodziewałaś, zaś co do ciałą, no twoje jest przepiękne, ale wydawało mi się, że we Florencji panują obyczaje podobne do rzymskich, chyba że czegoś nie wiem - spojrzał na nią.
- Z Gillą i Alessio. - Agnese zapięła koszulę i spięła ją pasem. - We Florencji tak, ale część wampirów i ogólnie nieśmiertelnych ma do tego inne podejście. Wiesz… - Wyjęła z jednej ze skrzyń krótkie skórzane buty i sztylet w pochwie. - … mamy wieczne ciała, nic się w nich nie zmienia i albo możemy być z nich dumni, albo zacząć świrować, że nigdy się nie zmienią. A jak jesteś z czegoś dumny chcesz to pokazywać.

Skinął.
- Rozumiem tylko, że ktoś może myśleć inaczej niżeli ja oraz wszyscy ludzie. Tak, czasem jesteś bardzo ludzka, czasem zupełnie nie, ale kocham cię zawsze. Choć nie zawsze rozumiem. Jednak prosiłbym, żebyś raczej swoje ciało, z którego rzeczywiście możesz być dumna, raczej zostawiła dla mnie, dobrze?

Wampirzyca lekko posmutniała. Tak były rzeczy, w których będzie musiała iść na kompromisy. Wsunęła stopy w lekkie skórzane buty i podeszła do Alessandro narzucając na ramię pochwę ze sztyletem.
- Dlatego idę pływać w czymś takim skarbie. - W jej głosie dało się wyczuć odrobinę zawodu, ale uśmiechała się już lekko. - Chodźmy, kochanie.
- Chodźmy, wiesz - nagle zatrzymał się - pomyśl, że gdyby ktoś cię zobaczył nagą oraz rozpoznał, straciłabyś twarz, pozycję, stała się źródłem plotek oraz na pewno zerwano by z tobą kontakty. Mogłabyś mieć problemy realizując swoja misję. Oczywiście uderzyłoby to także we mnie, w Sophię i tak dalej. Tak działa ten świat. Mamy po prostu reguły, mądre albo li głupie, oraz wyśmiewamy się, jako ludzie z tych innych, którzy ich nie przestrzegają. Przecież niewątpliwie musiałaś słyszeć oraz znać takie przypadki.
- Mam to w głębokim poważaniu. - Agnese nie obróciła się do niego. Słychać było że jest jej smutno, że po raz kolejny rezygnuje z czegoś. - Wszystko jest nieistotne w obliczu nieśmiertelności, ludzie, plotki, misje, mój majątek, a szczególnie ludzie którzy tego nie rozumieją. Jeśli coś robię to tylko dlatego, że mogłoby to ugodzić w was. Ruszajmy się już, dobrze?

Zerknęła przez ramię i dostrzegła, że markiz przygryzł wargi tak mocno, aż pojawiła się na nich kropelka krwi.
- Tak, ruszajmy, dziękujemy, że tak się dla nas poświęcasz. Naprawdę wraz z Sophią bardzo cenimy ciebie również - skierował się w stronę drzwi. Chyba właściwie jakoś ta rozmowa nie poszła odpowiednio, pewnie kwestia nerwów.

Wampirzyca już na korytarzu pocałowała go zalizując rankę na jego wardze. Uśmiechnęła się, choć nadal słabo.
- No… nie pobudzaj mojego apetytu przed walką.
- Przepraszam - odparł prosto. - Uważaj na siebie, proszę. Bardzo uważaj, żeby nic ci się nie stało, bardzo nic - powiedział dotykając na chwile jej dłoni mocnym uściskiem. Faktycznie był zdenerwowany, choć starał się mocno opanować.

Agnese przemierzała korytarz spokojnym krokiem jakby wybierała się na spacer.
- Jeśli mogę coś doradzić, obserwuj Gillę, jest niepozorna, ale ma wielkie doświadczenie. - Jej głos był spokojny, a na twarzy miała ten smutny uśmiech. - Jeśli ktoś cię atakuje nie bój się zrobić kroku w tył i zaatakować gdy się odsłoni. To rzezimieszki, oni po prostu chcą zabić.
- Nie będę się pchał na wariata, ale cóż zrobić. Wielu żołnierzy mówiło, że jeśli coś ma cię trafić, po prostu trafi. Prosić się jednak czegoś złego nie planuję - odrzekł.

Agnese uśmiechnęła się szerzej, wychodząc na dziedziniec.
- Nie ma większej satysfakcji niż wyjąć z siebie strzałę i wbić komuś w oko. - Powiedziała to z lekkim rozbawieniem, ale czemu brzmiało jakby kiedyś to już zrobiła. Wampirzyca podeszła do swego konia i wskoczyła na niego bez pomocy. Alessando za nią, już normalnie, reszta ruszyła piechotą. Zresztą pewnie Alessio gdyby chciał, przegoniłby konia bez większego problemu.
- Gdzie to jest? - spytała Gilla.
- Poprowadzę - odparł Alessio. - Niedaleko Term Karakalli, czy na południu dawnego Rzymu opodal murów. Tam jest rzeka, albo raczej jeden z kanałów naturalnych Tybru, przy którym stoi młyn. dookoła są gaje, laski oraz jakieś nie wiem, po prostu pozostałości. Nikt tam nie mieszka, ten młyn stoi niczym samotnik wypięty do góry.
- Ile mniej więcej zajmie droga.
- Pewnie pół godziny. Konie będzie trzeba zostawić pod opieka któregos spośród nas nieco dalej, ażeby nie zdradziły swoim ewentualnym rżeniem tego, że nadchodzimy.

Agnes przysłuchiwała się rozmowie. Po tym, że nie była zadowolona ze swojej dyskusji z narzeczonym nie było ani śladu.
- Jeśli mogę coś zasugerować, rozdzieliłabym się przy ostatnim rozstaju. Konie przywiązała dużo dalej przy rzece i i podbiegła lub podpłynęła. - Poklepała po szyi swego wierzchowca. - To dobre bydle, nikogo innego nie nosi. Z resztą trzeba być specyficznym wierzchowcem by nosić umarlaka. - Dopiero przy tym sformułowaniu dało się wyczuć pewną gorycz. Ale Agnese szybko się poprawiła, uśmiechając się i zabarwiają swój głos ciepłym tonem. - Co wy na to?
- Nic, ty dowodzisz - wzruszył Alessio ramionami. - Tak zrobimy i tyle. Najważniejsze, żebyśmy te konie pozostawili, tutaj zaś wszyscy mamy jedną opinię, zaś gdzie, czy trochę wcześniej, czy później, mniejsza z tym. Zaś co do koni, owszem prawda, mądre, ale niektóre to istne trąby, dokładnie jak ludzie … - odpowiedział faerie nie wyjaśniając, co miał na myśli. Widocznie więcej osób dzisiaj miało średniej jakości humor.
 
Aiko jest offline