* * * Wcześniej * * *
Wycieczka po fabryce była naprawdę ciekawa - nie tylko sam reaktor. Wysoko zmechanizowany obiekt nie był może aż taką atrakcją, ale chyba żaden nie osiągał aż takich rozmiarów jak ten. Becky nie wiedziała, czy w normalnych okolicznościach fabryka wielkości miasteczka wymagała pięćdziesiąt czy też pięćset osób personelu, ale fakt że za tą tutaj odpowiadały jednie dwie osoby, z pewnością zapisywał ją na listę najbardziej wyjątkowych i imponujących. Ziddiane miał głowę do interesów!
W pewnym momencie pilotka zaczęła się jednak obawiać, że nie zdążą z przygotowaniami - wszak przyjęcie miało się zacząć za kilka godzin.
- Ależ nie ma powodu do obaw, zleciłem to jeszcze zanim wyruszyliśmy. Wszystko będzie gotowe - zapewnił ją Ziddiane, gdy zdradziła mu swoje obawy.
- Czyli do naszykowania mamy tylko siebie - Becky odetchnęła z ulgą,
- no to faktycznie, wystarczą nam ze dwie godziny.
Ziddiane spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem. Kobiety... potrzebowały poświęcić sporo czasu, tylko po to aby zadbać o swój wygląd, ale warto było im go dać.
- No, jedna na powrót i jedna na wyszykowanie się - wyjaśniła z uśmiechem pilotka.
- Oczywiście - odpowiedział Ziddian i skinął jej głową, choć nadal wyglądał na rozbawionego.
- Naprawdę, godzina mi wystarczy - zapewniła Becky, gdy dostrzegła brak przekonania u rozmówcy.
- W końcu cały strój mam już wybrany i gotowy - zaargumentowała ostatecznie.
- A faktycznie - przyznał Ziddiane
- to wszystko wyjaśnia - dodał ze szczerym uśmiechem.
Becky spojrzała na niego badawczym wzrokiem, po czym oboje się z tego uśmiali. Następnie kontynuowali zwiedzanie, bez pośpiechu.
Fabryka swoją drogą, ale w programie wycieczki było także poznanie jej personelu - całego personelu, tego ogromnego kompleksu!... Obu.
Landren i Ezra, dwaj całkiem dobrze zbudowani Hirogeni, czekali na nich w drobnej ale przyjemnie urządzonej kantynie. Wszyscy razem zasiedli tam do stolika nad czterema kubkami kawy - nieznanego dla Becky rodzaju, ale dobrej w smaku. Spędzili tam kilka minut na spokojnej rozmowie, której główny temat krążył wokół fabryki. Oczywiście Becky siedziała jak na szpilkach, doskonale zdając sobie sprawę, że jest nie tylko skąpo ubrana, a strój ten ma pewne dodatkowe braki. Rozmowa swoją drogą, ale ona mocno skupiała się na tym jak siedzi i gdzie patrzą mężczyźni... Na szczęście obyło się bez problemów.
Potem Becky i Ziddane poszli zobaczyć jeszcze hale wysyłkowe, gdzie roboty wysyłały i przyjmowały odpowiednie ładunki. Widok na całą halę był dość imponujący... Ale nie aż tak, jak ten którym pilotka mogła się nacieszyć kilkanaście minut potem, gdy urządzili sobie z Ziddianem piknik - na szczycie jednej z pustynnych, wysokich na jakieś sto metrów skał, z których rozpościerał się
widok na cały ogromny kompleks.
Rozmawiali, śmiali się i zjedli przekąski, popijając wziętą na wynos kawą. W międzyczasie, Becky rumieniąc się lekko na twarzy kilkukrotnie zaciągała brzeg swojej krótkiej czarnej sukienki do dołu, podczas gdy Ziddine przyglądał jej się z tajemniczym uśmiechem i prawił różne komplementy.
* * *
Gdy Becky i Ziddine wrócili do Blackhill, przygotowania do przyjęcia były już właściwie zakończone. Było nawet kilka lasek, specjalnie zaproszonych aby uprzyjemnić imprezę chłopakom z Feniksa. Wrócili kwadrans przed siedemnastą, więc było jeszcze wystarczająco czasu na odświeżający prysznic, ubranie się w
nową wspaniałą kreację i naszyjnik, oraz nałożenie odpowiedniego makijażu... Ha! Nawet zostało jeszcze parę minut w rezerwie, zanim przybyła załoga.
Przyjęcie zaczęło się i fajnie było znowu zobaczyć się z załogą. Gdyby Becky wszystko przygotowywała, pamiętałaby o specjalnym miejscu siedzącym dla Bixa; Ale jej w pośpiechu pewnie kilka innych rzeczy mogłoby pójść nie tak, więc lepiej że zajęli się tym wynajęci specjaliści. I wszystko rozkręcało się tak jak powinno, z rozmowami, jedzeniem, tańcami... zabawą.
~ ~ ~
Po tańcach towarzystwo znów powróciło do stołu, schłodzić ciała zimnym alkoholem, ponownie co przekąsić, popaplać o tym i owym… Ziddiane zaproponował więc małą przerwę.
-
To może pójdziemy puścić dymka na zewnątrz? - Powiedział gospodarz -
Chętnych zapraszam, przy okazji porozmawiamy sobie o paru sprawach… panie mogą przypudrować noski, poznać się między sobą… a zresztą, co ja wam będę tłumaczył - Uśmiechnął się do wszystkich, po czym ucałował Becky w dłoń, wstając od stołu -
Za chwilkę wracamy...
-
... i ja go podtrzymuje za ten kołnierz i mówię do niego: Ty no, trzymaj fason. I go puszczam a on sruu na ziemię. Hahaha. - Fenn skończył opowiadać Emmy i reszcie słuchaczom.
-
O! Cygarko bardzo dobry pomysł. - Pochwalił pomysł Ziddiane’a.
Wstał od stołu i pochylił się nad dłonią dziewczyny całując ją.
-
Wybacz moja droga, ale whisky lubi dym. Jeszcze tu wrócę. - puścił do niej oczko.
Darakanka palić nie paliła ale też nie bardzo chciała zostawać sam na sam z rozentuzjazmowanymi dziewczynami. Wyraz swej niechęci dała poprzez smętne spojrzenie rzucone w kierunku Doc’a. Ten z pewnością chciał zamienić z gospodarzem parę słów, być może nawet spróbować uzyskać od niego pomoc w dalszych planach, do czego kompletnie ona mu przydatna nie była. Jak nic lepiej by było gdyby została i pilnowała rudej, co by przypadkiem nie dowiedziała się od Becky czegoś, czego wiedzieć nie powinna. Vis nie była pewna ile doktorek zdążył powiedzieć pilotce na temat ich nowego nabytku.
- Bawcie się dobrze - mruknęła, na pocieszenie zgarniając pierwszy lepszy łakoć na swój talerz.
- Nie jestem pewien czy ty powinnaś tu zostać.. bądź co bądź sprawy dotyczą całej naszej ekipy. - Bullit nie był pewien czy główną mechanik statku należy wyłączać z takich debat.
- Czyli mogę iść z tobą? - zapytała, wyraźnie ucieszona Darakanka, natychmiastowo zapominając zarówno o talerzu jak i leżącej na nim słodkości oraz tym, że przecież ktoś powinien mieć oko na Rose.
- Pewnie że idę - dodała, wstając i z radośnie machającym ogonem, na powrót przylepiając się do doktorka.
Dave nie mógł odmówić sobie tej przyjemności i przytuliwszy Vis i delikatnie musnął palcami jej pośladek przez cieniutki materiał sukienki.
Które to muśnięcie zostało nagrodzone podobnym gestem ze strony ogona Darakanki. Najwyraźniej oboje mieli problemy z trzymaniem swoich kończyn z dala od niektórych części ciał, co Vis kompletnie nie przeszkadzało, podobnie jak to że przecież mieli świadków.
Przypudrowanie noska to swoją drogą, ale pilotka uznała, że warto wykorzystać chwilę i zagadać po cichu do stojącego obok Vis Bullita.
- Ciekawie tańczysz Vis - rzuciła z uśmiechem, do nich obojga.
- Hej doktorku, przyniosłeś mi moje lekarstwo? - wyszeptała do niego.
- Przyniosłem, ale wiesz… on nie jest nawet macolitką. Nie będzie z tego bobasków. - mruknął cicho Bullit podając jej pastylki. -
Sprawdź w jakiejś bazie danych korelacje genetyczne między wami i jeśli wasze gatunki nie mogą się krzyżować, to odpuść je sobie. Katowanie organizmu hormonami bez wyraźnej potrzeby nie jest dobrym pomysłem. - Dzięki - Darakanka odpowiedziała pilotce z uśmiechem, nie zawracając sobie głowy tym czy określenie ciekawie było komplementem czy niekoniecznie. Na wymianę słów między Becky, a doktorkiem zareagowała zmarszczeniem brwi po którym na jej twarzy odmalował się wyraz zamyślenia, jednak nic więc już nie dodała.
- Sprawdzę przy najbliższej okazji, dzięki - odpowiedziała cicho pilotka, jednocześnie uśmiechając się nieznacznie do Vis.
- A jak wam poszło z tamtym sklepem? Coś się nie pochwaliłeś - dodała spokojnie, chowając leki do jednej z rękawiczek.
- Bo psińco wyszło… Nic nie było. - odparł krótko Doc wzruszając ramionami. -
A nawet gdyby wyszło, to grabieżą nie wypada się chwalić.
Becky zachichotała dość głośno i rozbawiona rozejrzała się dookoła. Ziddiane nie tylko kropnął F’hajifam'a i Rotooh'a, ale także ogołocił tamten ich sklep... No proszę - ponownie jej zaimponował!
- Ciiicho - mruknęła pod nosem.
- Pełnij swoje obowiązki kapitanie - powiedziała już normalnie.
- Ja co prawda już uzgadniałam kontrakt i wynegocjowałam dobry deal, ale warto to zespawać do końca. Po prostu, em... tak jakby powołaj się na mnie. Powodzenia - powiedziała z uśmiechem
- i bawcie się dobrze - dodała już do nich obojga.
~ ~ ~
Podczas gdy jedna część imprezowiczów poszła na taras przewietrzyć się i zapalić, Becky skoczyła wraz z dziewczynami do łazienki. Osobiście nie miałaby nic przeciwko zapaleniu dobrego cygara, ale płeć piękna z racji układu rozrodczego miała mniejszy pęcherz - a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła pilotka. Na szczęście łatwo udało się załatwić ten problem, nie ryzykując przy tym naruszenia sukienki, którą po prostu zdjęła na te półtorej minuty.
- I jak tam dziewczyny? Facetów mamy w porządku? - zagadała do pozostałych, gdy po załatwieniu najważniejszego spotkały się nad zlewami, przed rozciągającym się prawie na pół ściany lustrem.
-
Ten Night to jakiś drętwiak... - Odezwała się siedząca na toalecie Tilly.
-
Już ja Cię rozruszam - Parsknęła Rose, zerkając w kierunku dziewczyny, poprawiając sobie makijaż przed lustrem.
-
Skończyłaś już Tilly?! - Emmy przetupywała z nogi na nogę -
Bo się zesikam! - Ojej, coś mi się zdaje, że Emmy mówi poważnie - wyrwało się pilotce, gdy w lustrze zobaczyła odbicie desperackiego tańca koleżanki. Kobieta wyglądała tak pociesznie, że Becky nie mogła się powstrzymać od delikatnego uśmieszku rozbawienia, zwłaszcza po tym gdy przypomniała sobie swoją własną sytuację z wczoraj, wiedząc dokładnie o co chodzi.
- Niestety Night zawsze taki był, a odkąd narzeczona mu oberwała i leży pod aparaturą medyczną, to już w ogóle - wyjaśniła pilotka.
- Ale naprawdę nie musisz się go trzymać. Serio - dodała i spoglądając na Rose, kiwnęła potwierdzająco głową. Towarzystwa było sporo i nie trzeba się było w żaden sposób ograniczać.
Opłukawszy nagie dłonie (z czego jedną sztuczną), Becky przejrzała się w lustrze i poprawiła włosy. Oczywiście wyglądała odjazdowo!
Rozległ się odgłos spuszczanej wody i Tilly wyszła z kabiny, którą Emmy od razu zajęła.
- Zostałam zatrudniona aby zapewnić mu dobrą zabawę. Ale skoro się nie da, to co ja mam zrobić? - powiedziała Tilly, usprawiedliwiając się przed samą sobą... a może przed Becką?
- Naprawdę nie musisz - powtórzyła Becky, poprawiając makijaż.
- Właśnie, wyluzuj i baw się dobrze. Mamy fajne role, więc warto to wykorzystać - dodała Rose, poprawiając ułożenie swoich piersi.
- Dzięki - odpowiedziała Tilly, myjąc dokładnie ręce.
- Jak tam Emmy? Obsiusiałaś majteczki? - zagadała nieco głośniej, uśmiechając się delikatnie.
Becky powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, ale na jej twarzy i tak zagościł wyraz rozbawienia.
- Nie mam majtek - z kabiny dało się usłyszeć głos kobiety.
- Ale to wymijająca odpowiedź - rzuciła szybko Tilly.
- No yyy, właściwie to wytrzymałam - mruknęła Emmy.
- "Właściwie" - rzuciła rozbawiona Rose i z niedowierzaniem pokręciła przecząco głową.
- Meteor, przepraszam - powiedziała Tilly.
- Już dobrze. Możemy zmienić temat? - zasugerowała Emmy.
- Dobra, ja mam temat - zagadała Rose
- Jak można zapomnieć założyć majtki? - spytała, nie dając za wygraną.
- Ej nooo - biadoliła siedząca na kibelku Emmy.
- Może nie zapomniała, tylko ktoś je zdjął? - rzuciła Tilly.
Becky doskonale zdawała sobie sprawę, że takie rzeczy się zdarzają.
- Oj, dajmy już temu spokój - powiedziała. W końcu sama spędziła pół dnia bez tej części garderoby, a miała na sobie bardzo krótką sukienkę.
- Wiesz Tilly, myślę że możemy odegrać niezłą scenkę, jak tylko będzie wolniejsza muza mogłybyśmy się trochę pomiziać. Piszesz się? Będzie git - zagadała z uśmiechem Rose, kładąc dłoń na plecach kobiety.
Tilly spojrzała na lustrzane odbicie rudej i zastanowiła się przez chwilę.
- Dobra. Mizianie nie zaszkodzi, a zawsze to miło. W końcu jesteś gościem - odpowiedziała z uśmiechem.
Becky zastanowiła się przez chwilę, bo coś jej się tu nie zgadzało. Gośćmi przyjęcia miała być załoga Feniksa - a Rose do niej nie należała, przynajmniej z tego co było jej wiadomo. Ale najwyraźniej nie była wynajętą panienką... Więc?
- Ojej, a mnie się zdawało... Przyjęli cię do załogi? - zagadała pilotka, do stojącej obok niej rudej koleżanki, osobiście nie widząc innej możliwości. Przecież Ziddine był singlem!!!
- Tak. Kasting przeszłam już wcześniej, ale dołączyłam dopiero wczoraj - odpowiedziała Rose.
- Z pewnością będzie nam się miło pracowało - dodała, spoglądając na pilotkę i przygryzając dolną wargę.
- Oczywiście - odparła z uśmiechem Becky. Najwidoczniej były więc dwa powody, dla których Leena wybrała tę planetę. Raz że poza zasięgiem Unii, a dwa że była tu nowa zwerbowana wcześniej załogantka... Ciekawe.
Ponownie rozległ się odgłos spuszczanej wody i po chwili Emmy wyszła z kabiny.
- Lepiej? - zagadała Tilly z przyjacielskim uśmiechem.
- Znacznie lepiej - odpowiedziała Emmy ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- A jak tam Fenn? Może być? - zagadała Becky.
- Pewnie, miły facet. Ja nie wybrzydzam jeśli chodzi o rasy - odpowiedziała zadowolona Emmy, myjąc jednocześnie ręce.
Krótko potem czwórka kobiet opuściła łazienkę, wracając do sali głównej, gdzie spotkały się z Zia i Narrisą.
- Hej, a wy bez przerwy? Zmieściłybyśmy się razem- zagadała do nich Becky.
- Nooo, ale tak wygodniej - tłumaczyła się Zia.
- Bała się w grupie, aby ktoś potem nie wygadał, że wepchnęła sobie kilka chusteczek do stanika - Narrisa walnęła prosto z mostu, na co Zia od razu poczerwieniała na twarzy, a cała reszta kobiet uśmiechnęła się rozbawiona.
- No... Bo ten Bix taki wielki... - wymamrotała Zia, tłumacząc się nieudolnie. Na co reszta zachichotała rozbawiona.
- I ma proporcjonalnie wielkie dłonie - dodała Narrisa, ponownie nie owijając w bawełnę, po czym wszystkie co do jednej parsknęły śmiechem.
- No, tak wielkiemu bykowi jak on, to pewnie pasowały by takie... jak arbuzy - powiedziała Emmy, wskazując leżące na jednym ze stolików przerobione na ozdoby owoce.
Rzeźby były naprawdę ładne, ale wyobrażając sobie ludzką kobietę z tej wielkości... Wszystkie parsknęły szczerym śmiechem.
- Spoko idźcie, nic nie wygadamy - obiecała Becky, gdy ich wspólna salwa śmiechu straciła już na sile.
- Tylko same się później nie zdradźcie - dodała Rose, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji.
- Dzięki - odpowiedziała uśmiechnięta Zia i wraz z Narrisą udały się do łazienki.
- Wy się śmiejecie. A ja znałam jedną laskę, która za bardzo nadużyła takiej jednej maści i w dosłownie rok przeszła z A na E - zdradziła Emmy,
- tylko miała potem problemy zdrowotne - dodała od razu.
- O, a jakie problemy? - spytała spokojnie Becky, robiąc sobie lekkiego drinka z mieszanką różnych soków.
- Z kręgosłupem coś tam - odpowiedziała Emmy.
- A po co się tak spieszyła? Uciekał jej jakiś kontrakt? Praca? - zagadała Rose, również robiąc sobie napitek, tylko nieco mocniejszy niż pilotka.
- Z tego co wiem, to facet chciał ją rzucić... ale jakoś tak wyszło, że zostali już razem - odpowiedziała Emmy.
- No, ciekawe dlaczego zmienił zdanie... - rzuciła wyraźnie rozbawiona Becky.
- Pewnie miał bardzo istotne powody, aby jej nie zostawiać. Dwa - rzuciła Tilly, po czym wszystkie parsknęły śmiechem.
Nie trzeba było pić dużych ilości alkoholu, aby humor dopisywał. Wystarczyło tylko w odpowiednie towarzystwo, oraz zabawny temat facetów i ich pokręconego podejścia.