Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2017, 19:13   #211
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
* * * Wcześniej * * *


Wycieczka po fabryce była naprawdę ciekawa - nie tylko sam reaktor. Wysoko zmechanizowany obiekt nie był może aż taką atrakcją, ale chyba żaden nie osiągał aż takich rozmiarów jak ten. Becky nie wiedziała, czy w normalnych okolicznościach fabryka wielkości miasteczka wymagała pięćdziesiąt czy też pięćset osób personelu, ale fakt że za tą tutaj odpowiadały jednie dwie osoby, z pewnością zapisywał ją na listę najbardziej wyjątkowych i imponujących. Ziddiane miał głowę do interesów!
W pewnym momencie pilotka zaczęła się jednak obawiać, że nie zdążą z przygotowaniami - wszak przyjęcie miało się zacząć za kilka godzin.
- Ależ nie ma powodu do obaw, zleciłem to jeszcze zanim wyruszyliśmy. Wszystko będzie gotowe - zapewnił ją Ziddiane, gdy zdradziła mu swoje obawy.
- Czyli do naszykowania mamy tylko siebie - Becky odetchnęła z ulgą, - no to faktycznie, wystarczą nam ze dwie godziny.
Ziddiane spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem. Kobiety... potrzebowały poświęcić sporo czasu, tylko po to aby zadbać o swój wygląd, ale warto było im go dać.
- No, jedna na powrót i jedna na wyszykowanie się - wyjaśniła z uśmiechem pilotka.
- Oczywiście - odpowiedział Ziddian i skinął jej głową, choć nadal wyglądał na rozbawionego.
- Naprawdę, godzina mi wystarczy - zapewniła Becky, gdy dostrzegła brak przekonania u rozmówcy. - W końcu cały strój mam już wybrany i gotowy - zaargumentowała ostatecznie.
- A faktycznie - przyznał Ziddiane - to wszystko wyjaśnia - dodał ze szczerym uśmiechem.
Becky spojrzała na niego badawczym wzrokiem, po czym oboje się z tego uśmiali. Następnie kontynuowali zwiedzanie, bez pośpiechu.

Fabryka swoją drogą, ale w programie wycieczki było także poznanie jej personelu - całego personelu, tego ogromnego kompleksu!... Obu.


Landren i Ezra, dwaj całkiem dobrze zbudowani Hirogeni, czekali na nich w drobnej ale przyjemnie urządzonej kantynie. Wszyscy razem zasiedli tam do stolika nad czterema kubkami kawy - nieznanego dla Becky rodzaju, ale dobrej w smaku. Spędzili tam kilka minut na spokojnej rozmowie, której główny temat krążył wokół fabryki. Oczywiście Becky siedziała jak na szpilkach, doskonale zdając sobie sprawę, że jest nie tylko skąpo ubrana, a strój ten ma pewne dodatkowe braki. Rozmowa swoją drogą, ale ona mocno skupiała się na tym jak siedzi i gdzie patrzą mężczyźni... Na szczęście obyło się bez problemów.

Potem Becky i Ziddane poszli zobaczyć jeszcze hale wysyłkowe, gdzie roboty wysyłały i przyjmowały odpowiednie ładunki. Widok na całą halę był dość imponujący... Ale nie aż tak, jak ten którym pilotka mogła się nacieszyć kilkanaście minut potem, gdy urządzili sobie z Ziddianem piknik - na szczycie jednej z pustynnych, wysokich na jakieś sto metrów skał, z których rozpościerał się widok na cały ogromny kompleks.
Rozmawiali, śmiali się i zjedli przekąski, popijając wziętą na wynos kawą. W międzyczasie, Becky rumieniąc się lekko na twarzy kilkukrotnie zaciągała brzeg swojej krótkiej czarnej sukienki do dołu, podczas gdy Ziddine przyglądał jej się z tajemniczym uśmiechem i prawił różne komplementy.

* * *


Gdy Becky i Ziddine wrócili do Blackhill, przygotowania do przyjęcia były już właściwie zakończone. Było nawet kilka lasek, specjalnie zaproszonych aby uprzyjemnić imprezę chłopakom z Feniksa. Wrócili kwadrans przed siedemnastą, więc było jeszcze wystarczająco czasu na odświeżający prysznic, ubranie się w nową wspaniałą kreację i naszyjnik, oraz nałożenie odpowiedniego makijażu... Ha! Nawet zostało jeszcze parę minut w rezerwie, zanim przybyła załoga.

Przyjęcie zaczęło się i fajnie było znowu zobaczyć się z załogą. Gdyby Becky wszystko przygotowywała, pamiętałaby o specjalnym miejscu siedzącym dla Bixa; Ale jej w pośpiechu pewnie kilka innych rzeczy mogłoby pójść nie tak, więc lepiej że zajęli się tym wynajęci specjaliści. I wszystko rozkręcało się tak jak powinno, z rozmowami, jedzeniem, tańcami... zabawą.


~ ~ ~


Po tańcach towarzystwo znów powróciło do stołu, schłodzić ciała zimnym alkoholem, ponownie co przekąsić, popaplać o tym i owym… Ziddiane zaproponował więc małą przerwę.
- To może pójdziemy puścić dymka na zewnątrz? - Powiedział gospodarz - Chętnych zapraszam, przy okazji porozmawiamy sobie o paru sprawach… panie mogą przypudrować noski, poznać się między sobą… a zresztą, co ja wam będę tłumaczył - Uśmiechnął się do wszystkich, po czym ucałował Becky w dłoń, wstając od stołu - Za chwilkę wracamy...

- ... i ja go podtrzymuje za ten kołnierz i mówię do niego: Ty no, trzymaj fason. I go puszczam a on sruu na ziemię. Hahaha. - Fenn skończył opowiadać Emmy i reszcie słuchaczom.
- O! Cygarko bardzo dobry pomysł. - Pochwalił pomysł Ziddiane’a.
Wstał od stołu i pochylił się nad dłonią dziewczyny całując ją.
- Wybacz moja droga, ale whisky lubi dym. Jeszcze tu wrócę. - puścił do niej oczko.

Darakanka palić nie paliła ale też nie bardzo chciała zostawać sam na sam z rozentuzjazmowanymi dziewczynami. Wyraz swej niechęci dała poprzez smętne spojrzenie rzucone w kierunku Doc’a. Ten z pewnością chciał zamienić z gospodarzem parę słów, być może nawet spróbować uzyskać od niego pomoc w dalszych planach, do czego kompletnie ona mu przydatna nie była. Jak nic lepiej by było gdyby została i pilnowała rudej, co by przypadkiem nie dowiedziała się od Becky czegoś, czego wiedzieć nie powinna. Vis nie była pewna ile doktorek zdążył powiedzieć pilotce na temat ich nowego nabytku.
- Bawcie się dobrze - mruknęła, na pocieszenie zgarniając pierwszy lepszy łakoć na swój talerz.
- Nie jestem pewien czy ty powinnaś tu zostać.. bądź co bądź sprawy dotyczą całej naszej ekipy. - Bullit nie był pewien czy główną mechanik statku należy wyłączać z takich debat.
- Czyli mogę iść z tobą? - zapytała, wyraźnie ucieszona Darakanka, natychmiastowo zapominając zarówno o talerzu jak i leżącej na nim słodkości oraz tym, że przecież ktoś powinien mieć oko na Rose. - Pewnie że idę - dodała, wstając i z radośnie machającym ogonem, na powrót przylepiając się do doktorka.
Dave nie mógł odmówić sobie tej przyjemności i przytuliwszy Vis i delikatnie musnął palcami jej pośladek przez cieniutki materiał sukienki.
Które to muśnięcie zostało nagrodzone podobnym gestem ze strony ogona Darakanki. Najwyraźniej oboje mieli problemy z trzymaniem swoich kończyn z dala od niektórych części ciał, co Vis kompletnie nie przeszkadzało, podobnie jak to że przecież mieli świadków.

Przypudrowanie noska to swoją drogą, ale pilotka uznała, że warto wykorzystać chwilę i zagadać po cichu do stojącego obok Vis Bullita.
- Ciekawie tańczysz Vis - rzuciła z uśmiechem, do nich obojga. - Hej doktorku, przyniosłeś mi moje lekarstwo? - wyszeptała do niego.
- Przyniosłem, ale wiesz… on nie jest nawet macolitką. Nie będzie z tego bobasków. - mruknął cicho Bullit podając jej pastylki. - Sprawdź w jakiejś bazie danych korelacje genetyczne między wami i jeśli wasze gatunki nie mogą się krzyżować, to odpuść je sobie. Katowanie organizmu hormonami bez wyraźnej potrzeby nie jest dobrym pomysłem.
- Dzięki - Darakanka odpowiedziała pilotce z uśmiechem, nie zawracając sobie głowy tym czy określenie ciekawie było komplementem czy niekoniecznie. Na wymianę słów między Becky, a doktorkiem zareagowała zmarszczeniem brwi po którym na jej twarzy odmalował się wyraz zamyślenia, jednak nic więc już nie dodała.
- Sprawdzę przy najbliższej okazji, dzięki - odpowiedziała cicho pilotka, jednocześnie uśmiechając się nieznacznie do Vis. - A jak wam poszło z tamtym sklepem? Coś się nie pochwaliłeś - dodała spokojnie, chowając leki do jednej z rękawiczek.
- Bo psińco wyszło… Nic nie było. - odparł krótko Doc wzruszając ramionami. - A nawet gdyby wyszło, to grabieżą nie wypada się chwalić.
Becky zachichotała dość głośno i rozbawiona rozejrzała się dookoła. Ziddiane nie tylko kropnął F’hajifam'a i Rotooh'a, ale także ogołocił tamten ich sklep... No proszę - ponownie jej zaimponował!
- Ciiicho - mruknęła pod nosem. - Pełnij swoje obowiązki kapitanie - powiedziała już normalnie. - Ja co prawda już uzgadniałam kontrakt i wynegocjowałam dobry deal, ale warto to zespawać do końca. Po prostu, em... tak jakby powołaj się na mnie. Powodzenia - powiedziała z uśmiechem - i bawcie się dobrze - dodała już do nich obojga.


~ ~ ~


Podczas gdy jedna część imprezowiczów poszła na taras przewietrzyć się i zapalić, Becky skoczyła wraz z dziewczynami do łazienki. Osobiście nie miałaby nic przeciwko zapaleniu dobrego cygara, ale płeć piękna z racji układu rozrodczego miała mniejszy pęcherz - a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła pilotka. Na szczęście łatwo udało się załatwić ten problem, nie ryzykując przy tym naruszenia sukienki, którą po prostu zdjęła na te półtorej minuty.
- I jak tam dziewczyny? Facetów mamy w porządku? - zagadała do pozostałych, gdy po załatwieniu najważniejszego spotkały się nad zlewami, przed rozciągającym się prawie na pół ściany lustrem.
- Ten Night to jakiś drętwiak... - Odezwała się siedząca na toalecie Tilly.
- Już ja Cię rozruszam - Parsknęła Rose, zerkając w kierunku dziewczyny, poprawiając sobie makijaż przed lustrem.
- Skończyłaś już Tilly?! - Emmy przetupywała z nogi na nogę - Bo się zesikam!
- Ojej, coś mi się zdaje, że Emmy mówi poważnie - wyrwało się pilotce, gdy w lustrze zobaczyła odbicie desperackiego tańca koleżanki. Kobieta wyglądała tak pociesznie, że Becky nie mogła się powstrzymać od delikatnego uśmieszku rozbawienia, zwłaszcza po tym gdy przypomniała sobie swoją własną sytuację z wczoraj, wiedząc dokładnie o co chodzi.
- Niestety Night zawsze taki był, a odkąd narzeczona mu oberwała i leży pod aparaturą medyczną, to już w ogóle - wyjaśniła pilotka. - Ale naprawdę nie musisz się go trzymać. Serio - dodała i spoglądając na Rose, kiwnęła potwierdzająco głową. Towarzystwa było sporo i nie trzeba się było w żaden sposób ograniczać.
Opłukawszy nagie dłonie (z czego jedną sztuczną), Becky przejrzała się w lustrze i poprawiła włosy. Oczywiście wyglądała odjazdowo!
Rozległ się odgłos spuszczanej wody i Tilly wyszła z kabiny, którą Emmy od razu zajęła.
- Zostałam zatrudniona aby zapewnić mu dobrą zabawę. Ale skoro się nie da, to co ja mam zrobić? - powiedziała Tilly, usprawiedliwiając się przed samą sobą... a może przed Becką?
- Naprawdę nie musisz - powtórzyła Becky, poprawiając makijaż.
- Właśnie, wyluzuj i baw się dobrze. Mamy fajne role, więc warto to wykorzystać - dodała Rose, poprawiając ułożenie swoich piersi.
- Dzięki - odpowiedziała Tilly, myjąc dokładnie ręce. - Jak tam Emmy? Obsiusiałaś majteczki? - zagadała nieco głośniej, uśmiechając się delikatnie.
Becky powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, ale na jej twarzy i tak zagościł wyraz rozbawienia.
- Nie mam majtek - z kabiny dało się usłyszeć głos kobiety.
- Ale to wymijająca odpowiedź - rzuciła szybko Tilly.
- No yyy, właściwie to wytrzymałam - mruknęła Emmy.
- "Właściwie" - rzuciła rozbawiona Rose i z niedowierzaniem pokręciła przecząco głową.
- Meteor, przepraszam - powiedziała Tilly.
- Już dobrze. Możemy zmienić temat? - zasugerowała Emmy.
- Dobra, ja mam temat - zagadała Rose - Jak można zapomnieć założyć majtki? - spytała, nie dając za wygraną.
- Ej nooo - biadoliła siedząca na kibelku Emmy.
- Może nie zapomniała, tylko ktoś je zdjął? - rzuciła Tilly.
Becky doskonale zdawała sobie sprawę, że takie rzeczy się zdarzają.
- Oj, dajmy już temu spokój - powiedziała. W końcu sama spędziła pół dnia bez tej części garderoby, a miała na sobie bardzo krótką sukienkę.
- Wiesz Tilly, myślę że możemy odegrać niezłą scenkę, jak tylko będzie wolniejsza muza mogłybyśmy się trochę pomiziać. Piszesz się? Będzie git - zagadała z uśmiechem Rose, kładąc dłoń na plecach kobiety.
Tilly spojrzała na lustrzane odbicie rudej i zastanowiła się przez chwilę.
- Dobra. Mizianie nie zaszkodzi, a zawsze to miło. W końcu jesteś gościem - odpowiedziała z uśmiechem.
Becky zastanowiła się przez chwilę, bo coś jej się tu nie zgadzało. Gośćmi przyjęcia miała być załoga Feniksa - a Rose do niej nie należała, przynajmniej z tego co było jej wiadomo. Ale najwyraźniej nie była wynajętą panienką... Więc?
- Ojej, a mnie się zdawało... Przyjęli cię do załogi? - zagadała pilotka, do stojącej obok niej rudej koleżanki, osobiście nie widząc innej możliwości. Przecież Ziddine był singlem!!!
- Tak. Kasting przeszłam już wcześniej, ale dołączyłam dopiero wczoraj - odpowiedziała Rose. - Z pewnością będzie nam się miło pracowało - dodała, spoglądając na pilotkę i przygryzając dolną wargę.
- Oczywiście - odparła z uśmiechem Becky. Najwidoczniej były więc dwa powody, dla których Leena wybrała tę planetę. Raz że poza zasięgiem Unii, a dwa że była tu nowa zwerbowana wcześniej załogantka... Ciekawe.
Ponownie rozległ się odgłos spuszczanej wody i po chwili Emmy wyszła z kabiny.
- Lepiej? - zagadała Tilly z przyjacielskim uśmiechem.
- Znacznie lepiej - odpowiedziała Emmy ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- A jak tam Fenn? Może być? - zagadała Becky.
- Pewnie, miły facet. Ja nie wybrzydzam jeśli chodzi o rasy - odpowiedziała zadowolona Emmy, myjąc jednocześnie ręce.

Krótko potem czwórka kobiet opuściła łazienkę, wracając do sali głównej, gdzie spotkały się z Zia i Narrisą.
- Hej, a wy bez przerwy? Zmieściłybyśmy się razem- zagadała do nich Becky.
- Nooo, ale tak wygodniej - tłumaczyła się Zia.
- Bała się w grupie, aby ktoś potem nie wygadał, że wepchnęła sobie kilka chusteczek do stanika - Narrisa walnęła prosto z mostu, na co Zia od razu poczerwieniała na twarzy, a cała reszta kobiet uśmiechnęła się rozbawiona.
- No... Bo ten Bix taki wielki... - wymamrotała Zia, tłumacząc się nieudolnie. Na co reszta zachichotała rozbawiona.
- I ma proporcjonalnie wielkie dłonie - dodała Narrisa, ponownie nie owijając w bawełnę, po czym wszystkie co do jednej parsknęły śmiechem.
- No, tak wielkiemu bykowi jak on, to pewnie pasowały by takie... jak arbuzy - powiedziała Emmy, wskazując leżące na jednym ze stolików przerobione na ozdoby owoce.


Rzeźby były naprawdę ładne, ale wyobrażając sobie ludzką kobietę z tej wielkości... Wszystkie parsknęły szczerym śmiechem.
- Spoko idźcie, nic nie wygadamy - obiecała Becky, gdy ich wspólna salwa śmiechu straciła już na sile.
- Tylko same się później nie zdradźcie - dodała Rose, zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji.
- Dzięki - odpowiedziała uśmiechnięta Zia i wraz z Narrisą udały się do łazienki.
- Wy się śmiejecie. A ja znałam jedną laskę, która za bardzo nadużyła takiej jednej maści i w dosłownie rok przeszła z A na E - zdradziła Emmy, - tylko miała potem problemy zdrowotne - dodała od razu.
- O, a jakie problemy? - spytała spokojnie Becky, robiąc sobie lekkiego drinka z mieszanką różnych soków.
- Z kręgosłupem coś tam - odpowiedziała Emmy.
- A po co się tak spieszyła? Uciekał jej jakiś kontrakt? Praca? - zagadała Rose, również robiąc sobie napitek, tylko nieco mocniejszy niż pilotka.
- Z tego co wiem, to facet chciał ją rzucić... ale jakoś tak wyszło, że zostali już razem - odpowiedziała Emmy.
- No, ciekawe dlaczego zmienił zdanie... - rzuciła wyraźnie rozbawiona Becky.
- Pewnie miał bardzo istotne powody, aby jej nie zostawiać. Dwa - rzuciła Tilly, po czym wszystkie parsknęły śmiechem.
Nie trzeba było pić dużych ilości alkoholu, aby humor dopisywał. Wystarczyło tylko w odpowiednie towarzystwo, oraz zabawny temat facetów i ich pokręconego podejścia.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 11-08-2017 o 21:54. Powód: Złe imię było w dialogu, itp
Mekow jest offline