Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 13:30   #380
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Narada Wojenna

Po krótkich konsultacji z Erykiem, po swym śnie postanowiła zorganizować naradę. Rychło w czas, bo doszły też wieści od Lorda Geriona. Na naradzie byli Eryk, Airyd, Elphira, Grzmotozad, a także Hope, Raimiel, Sisi i Eleril. Oraz Sabrina i Jun.
Zaczął Aerion.
- Ojciec odkrył lokalizację poszukiwanego przez was artefaktu… Znajduje się on w górach w pradawnej świątyni Apsu. - rzekł Srebrnowłosy.
- Ehem - wtrąciła się koboldka - I tu chyba mamy problem, bo tak jakby moje plemię tam zamieszkało. - rzekła.
- To pierwszy problem, drugi to zlecenie, jakie otrzymała Elphira… - Dodała Hope.
- Jest jeszcze coś… Czy jednak Eryk nie mógłby wpierw złożyć przysięgi, że nie nie będzie chciał bez namysłu walczyć ze złem? - dodała Raimiel.
-Ano przecie do zła to nie można się zabierać byle jak bez namysłu, to co ja mam przysięgać ? Daj no to na przykład nie namyślę się jak zadać cios a maszkarę trzeba z góry w kark, a nie sztych w serce bo to serca ni ma i co wtedy ? Pazury normalnie i mogiła od co! Głupie was się prośby trzymają Panienko Ramiel, ale pewnie znów macie jakieś żarty swoje. Albo to dla was ten czas miesiąca, że się dziwnie zachowujecie… Niech będzie że wam zrobię przyjemność. Ja Eryk Świętobliwy Prostaczek przysięgam że nie będę bez namysłu walczyć ze złem, ale jak już się namyślom, to takom będę walczył, że aż się będzie kurzyło!
-Mam wrażenie, że teraz będzie jeszcze gorzej…. - wymamrotał Airyd kierując oczy ku niebu jakby modlił się do bogów o wsparcie.
- Góry! Niech mnie dunder świśnie! - zawołał rozemocjonowany krasnolud, ciągnąc się za warkoczyki u brody. - Jakże ja dawnom tam nie był… pod ziemią i w ogóle… - rozmarzył się wyraźnie, na chwile milknąc.
- Elfy panie Eryk mają to dwa razy w roku i z łóżka nie wychodzą - powiedziała Eleril, Ramiel zmierzyła oboje wzrokiem godnym bazyliszka i wziąwszy głęboki oddech wyrecytowała.
- Matka Elphiry skontaktowała się z nią we śnie i oświadczyła, że pracuje u Hanka. Ma przyjaciółkę w świątyni Lamashutu, a córka przybranego ojca Elphiry przybędzie tu jako doradczyni Whitecrowa. - zrobiła uff gdy skończyła. Sabrina zaklaskała.
- Powiązania godne ballady u barda… - Airyd podrapał się za uchem.
- To wspaniała wiadomość!... Prawda? - rozejrzała się się po pozostałych widząc marsowe miny.
- Ja nigdy nie byłam w górach… U nas mówią, że krasnoludy lubią góry, bo mają kompleks niższ… Przepraszam. - rzekła Eleril.
- Góry są piękne… są wspaniałe, monumentalne, ponadczasowe i niezniszczalne! Tak jak krasnoludy! - Grzmot wyraźnie się ekscytował, nie przywiązując większej uwagi do szczegółów dyskusji. Począł krążyć po pomieszczeniu, gładząc się po zaroście i mamrocząc coś pod nosem, co mniej więcej brzmiało jak “Góry, góry, góry, piękne góry, złoto, kryształy, skały.”
- Jakieś zalecenia co do przygotowania się na wizytę pociotków i powinnowatych Elphiry? -kitsune wolał zmienić temat.
Czarodziejka powstrzymała się przed dziabnięciem Raimiel w bok gdy ta przekazała informację o jej śnie od tak, wolała to zrobić sama no ale było już po fakcie. Grzmot raczej się nie przejął nowinami odpływając do swego górzystego świata, ciekawe ile zajmie mu powrót do rzeczywistości ? Airyd zaś… chyba nie do końca zrozumiał sytuację więc należało ją sprostować.
-O “ciotkach” raczej nie wspominała poza tym że jedna spłonęła na stosie sekty, jeśli nie kłamała. Jeśli przypałętała się z resztą to będziemy mieć spory problem, “łaskawie” chciała się dogadać że niby da mi spokój jeśli pomogę jej się zająć Iyanną prawda że “wspaniałomyślna” oferta ? - skrzywiła się z obrzydzeniem -Zakładając że choć część z tego co gadała to prawda to wychodzi że założyła kult przy pomocy Iyanny po czym sytuacja wymknęła się jej spod kontroli i jej sabat został zniszczony. Teraz zagnieździła się u Henkównek i skontaktowała się ze mną we śnie, no chyba że to jakiś wybieg i podała się za kogoś innego by sprawdzić co zrobimy… chyba za bardzo kombinuję. Tak czy inaczej nie zmienia to faktu że Whitecrow się tutaj zjawi roszcząc sobie prawa do tutejszych ziem i kopalń a wraz z nim Iyanna i jej kult. To znaczy że zapewne wezmą sobie Raven Eriee za cel jako siedzibę nieludzkości i dziwaczności biorąc pod uwagę co głoszą.
-No dobrze rozumiem, że będzie gorzej niż na niezręcznym spotkaniu rodzinnym. Jesteś przeciwko swoim krewnym ze szlachetnych pobudek i dobra ogółu, ALE! - zauważył Airyd. Powiódł wzrokiem po sali. Szczególnie długo zatrzymał się na Sisi, Grzmotozadzie, Hope… Po czym uznał, że to za długo mu zajmie i ponowił wywód:
- Droga Elphiro! Nie powiedziałbym, żeby określenie “siedziba nieludzkości i dziwaczności” mogła w tym zgromadzeniu pojawiać się z negatywnym wydźwiękiem. Wielu by uznała naszą szanowną naradę za zbiorek “nieludzi i dziwaków”
-Dla nas nie ale jak zrozumiałam tamci są przekonani że wszystko co jest magiczne lub nie jest człowiekiem jest nienaturalne. Prawda że bardzo przyjazne spojrzenie na świat ? - czarodziejka przewróciła oczami zastanawiając się co Airyd chciał osiągnąć swą teatralnością.
Kitsune wzruszył ramionami. To tyle z próby rozładowania ponurej sytuacji. Elphira była zwykle tą najrozsądniejszą, ale widocznie sprawy rodzinne poluzowały klepkę czy dwie. Czarodziejka wyglądała na spiętą. Sprawa mogła być poważna. A on bez niej zostaje z dwoma wariatami - pozytywnie pokręconym Erykiem i tym gburowatym twardogłowcem Grzmotem. Pozostaje tylko poobserwować sytuację zanim znowu wkurzy Elphirę.
- Trzeba uważać na pogodę! W górach słońce nie trwa długo, ale nie bójcie się, pomogę przygotować nasze zapasy, poradzimy sobie i z deszczem i śniegiem i smokami! Lawiny mogą być problemem… ale je da się łatwo przewidzieć. - Krasnolud usiadł na zydlu, ciągnąc się za warkocze w brodzie, wyraźnie promieniejąc. - A właściwie to co was tak naszło na te góry?
Eryk był wyjątkowo milczący drapał się po blond czuprynie i intensywnie nad czymś myślał w końcu rzekł - Zupełnie nie wiem jak mam zareagować. Czyli teraz chcecie z waszą matką się pogodzić Elphiro ? To nie jest dobry pomysł niestety po przemianie nie da się już powrócić na ścieżkę dobra. Największym aktem łaski jaki możemy zrobić to szybko ją zabić, żeby nie cierpiała. Nie potrzebujemy jej pomocy, bo mamy wsparcie Lordów oraz zdobędziemy wsparcie smoka więc nie trzeba się bać ekipy Withcrowa. Wspópraca z zieloną wiedźmą to zdecydowanie zły pomysł - Wyraził swoje zdanie.
Elphira westchnęła przewracając oczami i szepcząc do Raimiel.
-No weź mnie trzymaj… skąd on takie wnioski wysunął ?
Zwróciła się do Eryka tym razem normalnym głosem.
-Nie mówiłam nic o godzeniu się bo na to szansy nie ma, nie zamierzam się z nią układać i przystawać na jej prośby, a raczej żądania a już napewno nie wierzę w jej zapewnienia że nie ma złych zamiarów i że w ogóle by dotrzymała swych obietnic. Czy teraz wyraziłam się jasno w tej sprawie ? Chodzi mi o to by ją jakoś podejść bo wiadomo powszechnie że zielone wiedźmy to podstępne istoty więc jeśli byśmy podjęli otwarte działania to nie stanie po “rycersku” na ubitej ziemi, a po prostu czmychnie gdzieś po czym będzie z ukrycia nam szkodzić. Wtedy wykurzenie jej nie będzie już proste biorąc pod uwagę że może zmieniać postać i ma swoją wiedźmowatą magię do dyspozycji a raczej żadne z nas nie jest wybitnym detektywem czy łowcą maszkar by bez problemu ją wytropić w takiej sytuacji. Oczywiście podstęp to też ryzyko bo w końcu to jak próbować oszukać oszusta ale jeśli popełni błąd to będzie można ukręcić łeb całej tej sytuacji zanim rozwinie się w coś paskudnego. Wątpię by długo i spokojnie czekała aż się namyśle i zapewne znajdzie sobie w między czasie jakieś “zajęcie” co raczej nie pomoże tutejszym. To znaczy jeśli już sobie nie znalazła czegoś na razie była zachwycona Henkównami stwierdzając że dopomogły ojcu stanąć przed sądem Pharasmy, może łgała ale ten zgon był dość podejrzany zaraz nazajutrz po naszym zamieszaniu w karczmie. Więc nie mówię że mamy czekać, siedzieć na rękach i pozwolić jej robić co się jej podoba, wciąż nie do końca też wierzę że jest tu bez reszty “rodziny”...
- Panie Eryku, a może napuścimy matkę Elphiry na pana Wihitecrova i dobijemy tego, który przeżyje -zawołała Ramiel radośnie.

Zapadło pewne milczenie.

- Moja rodzina byłaby dumna z tego pomysłu - rzekł Aerion.
- To tylko taka sugestia, no wiecie - Elfka się uśmiechała.
Tymczasem Eleril… Albo Karendis która pomalawała włosy na zielono, zaplotła je w kucyk, przestała pić, sprzedała kuszę, oddała zgryza do schroniska dla upiornych zwierząt, kupiła ciuchy nie pochodzące z czwartej ręki,itp itd powiedziała:
- Bo szukamy pewnego mistycznego artefaktu i smoka… Smoki nie są w sumie zbyt fajnie, artefakty też często nie. Czy ci ludzie co w górach mieszkają to krewni krasnoludów? Bo chodzą z toporami i mają długie brody
- Zaprawdę, dziwne są ścieżki natury - rzekł mężczyzna najwyraźniej pochodzący z tych samych stron co Airyd. Chyba nazywał się Jun… A może Jin? Alo Dzin? Chyba wyczerpał życzenia?
- Witaj Jun… Nie spodziewaliśmy się tutaj pana- powiedział łotrzyk siląc się na uprzejmy ton. Najchętniej by sprowadził się do pytania “A ten czego chce u diabła?”. Ale w sumie czym się martwić, skoro tamten nie próbował się ponownie skontaktować po odrzuceniu przez Airyda propozycji “poznania sekretów kitsune”. W sumie to nadal twierdził, że mógłby się bez nich obyć. Z drugiej strony… co Jun robi na naradzie, która powinna się odbywać w wąskim, a więc zaufanym gronie?
- To dość bezwzględne…- skomentowała pod nosem czarodziejka po czym szybko się poprawiła by nie robić przykrości Raimiel -To znaczy samo w sobie mogłoby się sprawdzić, tylko że ilu postronnych oberwało by przy okazji tego starcia ? No i raczej nie zdecyduje się na samodzielne działanie, tak właściwie to może być jej plan. Zmusić mnie do pomocy jej licząc że wciągnę resztę po czym ona po wszystkim będzie miała wolną rękę by mnie złapać lub robić cokolwiek sobie wymyśliła. Choć to i tak nie zmienia faktu że Whitecrow rości sobie prawa do tutejszych terenów i wszystkich kopalń, plotki mówią że najął też do tego kompanię najemniczą.
Wzrok Airyda przeszedł z Juna na Elphirę, ale nic nie powiedział czekając na kolejny ruch. Liczył, że nie będzie musiał mieć z nim do czynienia. Niepokoiło go , że ostatnim razem mu proponował “poznanie tajemnic kitsune”. Kierując się doświadczeniem zebranym wśród poszukiwaczy przygód, to mogła być propozycja z co najmniej niemoralna, jeśli po prostu nie gadanie jakiegoś nacjonalisty.
- Smoki to prawdziwa plaga gór… zaprawdę gorsza od szarańczy… jak się taki smok przyczepi do złota to już nie da się odczepić… jeno zabić… a one jak karalichy, póki łba nie odrąbiesz to biegają… - Grzmot wtrącił swoje trzy grosze, ignorując 90% wypowiedzi reszty.
- Panienko Ramiel na takie postępowanie nie mogę się zgodzić my mamy być tymi dobrymi i prawymi! Mamy przecież wsparcie bogów oraz potężnej szlachty w postaci Lorda Gariona, tych jego szlachetnie urodzonych znajomych z lasu oraz Lorda Whitcrowa który jest prawowitym dziedzicem! Wystarczy że odzyskamy ten magiczny przedmiot od Pana Czarnulka i wszystko będzie można załatwić wszystko zgodnie z prawem a co zrobić jak nie będzie im się to podobać ? Cóż, będziemy mieć po swojej stronie smoka i nie zawahamy się go użyć! - Powiedział z uśmiechem Eryk lecz szybko spoważniał.

- Macie jednak słuszność, że Matki Pannienki Elpiry nie można traktować zbyt lekko. Uczyli mnie na szkoleniu o zielonych wiedźmach. Prawdopodobne jest, że na ten przykład podszyła się pod biedną dziewkę karczemną. A we śnie licząc na to, że owładnięty świętą furią zamorduję niewinnych, stracę łaskę moich patronów i wyląduje w więzieniu a wina zostanie przypisana Lady Hope która według oskarżających pragnęłaby pozbyć się konkurencji stąd nie zamierzam atakować dopóki nie będę miał pewności, że faktycznie mamy z nią do czynienia - Wbrew obawom, co poniektórych Świątobliwy Prostaczek miewał czasem trochę oleju w głowie - Może poderwę twoją matkę Elphi? Okazja, żeby zabić Paladyna podczas seksu i urodzenia jego dziecka powinno być dla niej pokusą nie do odparcia. Lecz ja byłbym na to gotowy i w momencie jej przemiany przywołał bym ugodzenie zła na mój przyrodzony miecz ? Co prawda ryzykowałbym swoją męskość, ale podobno z krwi trolla można zrobić miksturę regeneracji więc prosiłbym najwyżej przyjaciela z kuchni o użyczenie trochę juchy. Ten manewr będzie trzeba przećwiczyć lecz sądzę, że łańcuchowa dama z krainy szczęścia ucieszy się z odrobiny bólu... - Dodał rycerz którego wyraz twarzy w tym momencie nie świadczył raczej o świątobliwości.
- Panie Eryk nie wiem, czy was chwalić, czy przytoczyć mu anegdotę o facecie, który Nie przeżył próby upolowania sukkuba w trakcie uprawiania z nią miłości... - powiedział Airyd unosząc brew.
Elfka wielu pochodzeń zaczerwieniła się, co nadało jej obliczu dziwny fioletowy odcień.
- Tak tylko palnęłam, chciałam troszkę pomóc! - rzekła przepraszająco, a Hope posłała Erykowi spojrzenie pełne uznania.
- Na pewno problem z mamą Elphiry mamy na razie, na swój sposób opanowany. Bardziej martwię się panem Whitcrow, jak tu przybędzie, to możemy się spodziewać prawdziwego oblężenia. Więc musimy jak najszybciej odzyskać rzeczony artefakt. Jeśli uzdrowimy na czas jego brata… Po za tym, mamy jeszzze jednego potencjalnego sojusznika… Między mną i Salingerem jest krew, ale to nie jest głupi drań. Z tego co pan Eryk opowiadał, Whitecrow pewnie będzie chciał spalić Dreadwood do gołej ziemi. - rzekła Hope - Być może się dogadamy, choć się z tego nie cieszę
Czarodziejka poklepała elfkę po plecach na pocieszenie, sama już się poddała bo gdyby miała się przejmować “pomysłami” to chyba by osiwiała do jesieni… a może końca miesiąca ?
-Wiesz twój pomysł nie był by zły może jeszcze się go jakoś wykorzysta, no i chyba powinnyśmy były przewidzieć że u niego jak nie miecz to to drugie “ostrze” jest rozwiązaniem problemu. Co do Salingera zaś to podesłał nam butelkę brandy i te dziwne owoce w słoju, w ramach uznania. Głównie dlatego że zaszkodziliśmy po drodze jego konkurentom a Whitecrow będzie dla niego prawdopodobnie kolejnym rywalem roszczącym sobie prawa do jego “królestwa” po dobroci zapewne nie odda. Tylko trzeba będzie mieć się na baczności by też nie wykorzystał okazji do wbicia przysłowiowego “noża w plecy”.
Tymczasem diablica popatrzyła na Eryka
- Ale że pana no… Wie pan? Czy to byłoby honorowe? zapytała się czerwieniąc i zapytała na ucho Grzmota
- Ale on tak chyba nie walczy. To chyba by się nie znalazło w balladzie, chyba że taką, jakie lubi moja durna siostra
Aerion wzruszył ramionami.
- Moim zdaniem zbyt ryzykowne. Z wiedźmami nie ma co walczyć nago i samotnie. Choć ciąża mogłaby ją osłabić albo dać czas. Nawet nie musisz Eryku kłamać. Jak jej powiesz, że nie pozwolisz jej uczynić twojego dziecka wiedźmą. Albo może ją nawrócisz czy coś - rzekł absolutnie spokojnie rycerz.
- Grhg nie odmówi raczej… Możecie też wycisnąć coś ze szmat z jej “tych dni” - Hope odkaszlnęła.
- Czy my naprawdę bierzemy pod uwagę sprawienia Elphirze i Erykowi… wspólnego krewnego? - spytał Airyd.
- Mam szczerą “nadzieję” że nie. - Elphi odezwała się lodowatym głosem dając do zrozumienia co o tym myśli. - No i wiesz że jeśli wierzyć opowieściom to wiedźmy potrafią osłabić rosłego mężczyznę tak że poczuje się bezsilny jak dziecko, nie mówiąc że są silniejsze niż na to wyglądają, sama widziałam jak urwała głowę goblinowi w szale gdy jej uciekłam.
- Zmiennoksztnych jest wielu. Jestem tego żywym dowodem, ale żeby zmieniała się tak bardzo siła bez zmiany kształtu na większą, to zawsze myślałem, że to tylko opowieści trubadurów.
Jun Nachylił się nad uchem Grzmota i szepnął.
- Chyba mnie Airyd nie Lubi
Grzmotozad atakowany z dwóch stron najpierw popatrzył w zakłopotaniu na diablicę, nie wiedząc co odpowiedzieć, ale w końcu burknął
- Eryk to prawdziwy jebaczek… znaczy prostaczek… znaczy no wie pani… jak prawdziwy mężczyzna… ma swój miecz więc… nim… wojuje… - Wojownik spalił buraka i posyłając zlęknione spojrzenie Junowi pisnął tylko - Ja nic nie wiem! - po czym wziął nogi za pas i czmychnął przed obojgiem na przeciwległa stronę pokoju.
- To bardzo dziwnopaladyńskie - Rzekła Eleril.
Jun ponuro zwiesił głowę i wyszedł pogrążony w depresji.
- Porzucając kwestie matrymonialno-paladyńskie, co robimy z wyprawą na smoka?
- Ja bym smoka otruła. Cholera, to chyba nie powinno być trudne. Nie wiem po co komu trzeba rycerzy. - burknęła Ferro.
- Bez tego nie byłoby pieśni o smokobójcach. - wytłumaczył Aerion.
- A Do tego hydra i koboldy… No i nie wiadomo co jeszcze. A co jeszcze może żyć w tych górach? - zapytała Raimiel.
- Osobiście wolałabym się wcale nie spotykać ze smokiem, po prostu nie czuję się na siłach na to… No i gdzie znajdziesz w dużych ilościach truciznę na tyle silną by smok odczuł choć drobne niedogodności z jej powodu ? - wtrąciła się czarodziejka, rozumiała że artefakt byłby przydatny dla ludzi z obozu ale nie podzielała entuzjazmu reszty co do smokobójstwa.
- Jesteś pewna, że to taki zły pomysł z trutką? Warto spróbować. A w ogóle, to w gorszym razie możemy znaleźć kogoś kto gotuje najgorzej w okolicy!- Airyd wysilił się ponownie na dowcip dla rozładowania napięcia.
- Hajda na smoka! Trza wyplenić te górską stonkę! - obruszył się krasnoludzki jubiler. - A później fruzia na Józi… na HYDRĘ!
- Jakie smokobójstwo znowu?! Przecież my tam idziemy przekonać Pana Czarnulka żeby wprowadził się z powrotem do Krainy Szczęścia! Pan Mirkan pomógł mu nawrócić się na stronę dobra a z tego co opowiadała nam Koboldka uwięziona w ciele samca Pan Czarnulek jest bardzo nieszczęśliwy w dawnym swoim domu! Przekonam go żeby nam pomógł zniszczyć świątynie Matki Potworów a to stadko koboldów pomoże nam wyremontować wieżę! Może nawet Pan Czarnulek pomoże nam w walce z Whitcrowem ? W każdym razie lepiej rozwiązać to pokojowo i zyskać sojusznika a Hydrę rzeczywiście lepiej zabić - Powiedział Eryk wyraźnie oburzony pomysłem zabicia smoka - Czyli maminkę Elphiry zostawimy w spokoju ? Trochę to ryzykowne. Ja tam chciałem tylko w miarę pokojwy sposób sprawdzić czy jest tam gdzie mówiła że jest
- Co ty Eryk… ze smokiem chcesz się ugadać? Przecie to cholerstwo jest głupie… i wredne… i uparte… Szkoda na to czasu! Skosim go od razu z hydrą, łupy podzielimy! - Krasnolud nie do końca pojmował jakimi motywami kierował się paladyn, ale on jako prawdziwy krasnolud, ze smokiem na pewno nie miał zamiaru się bratać. Zbyt wielu jego krewniaków, te podłe gady pożarły, by on… GRZMOTOZAD tak prędko o tym zapomniał.
-Nie ma mowy! Nie pozwolę na zabijanie niewinnej istoty która nawróciła się na dobro kocha dzieci i słodyczę. Przecież możemy go zamienić w przydatnego sojusznika sami nie damy rady zniszczyć plugawej świątyni matki potworów, ale z pomocą smoka oraz jego armii koboldów to wypalimy ją kwasem do gołej ziemi, a do tego namówimy go żeby zainwestował w wieżę, to pieniędzmi też się podzieli! Myślimy perspektywicznie - Z tego całego przejęcia Eryk pogubił się z trudnym słowem nie za bardzo rozumiał że mózg smoka został wyprany jak porządna szmata do podłogi ale z zasady nie chciał mordować pokojowo nastawionych istot lub takich które można nawrócić.
- Smoki z tego co słyszałem nie negocjują. Ale! Zwykle nie daje im się ku temu okazji - skwitował Airyd puszczając do Eryka oko. Liczył, że paladyn zrozumie, że to żart i powinien się uspokoić.
Elphira wiedziała że Eryk żył we własnym świecie ale jak widać miał też własną już dokonaną przyszłość, no ale nie zamierzała załamywać nad tym rąk.
- No wpierw to nie wiemy czy jest aż tak niewinny jak twierdzisz z tego co zrozumiałam to ma trochę nierówno pod czerepem… czy może rogami ? Jak to się odnosi do smoków ? Druga sprawa że reszta koboldów raczej nie jest tak pokojowa i przyjazna jak Sabrina. No i lepiej nie wybiegaj tak daleko w przyszłość z planami wytępienia kultystów Potworzycy… choć będzie coś trzeba z nimi zrobić ale nie wszystko naraz. Tak jak wątpię by “maminka” od razu oczekiwała odpowiedzi a teraz mamy całą wyprawę na głowie, wszystkich srok za ogon nie złapiesz w jednym momencie. No i Raimiel słusznie zauważyła że koboldy i smok raczej nie będą jedynymi mieszkańcami okolicy. Czy twoje plemię miało jakieś problemy z innymi istotami w górach lub innymi plemionami ? - ostatnie pytanie skierowała do koboldki.
Koboldka się się zmieszała nieco, ale potem się zebrała w sobie.
- No więc… W górach żyją ogry i harpie. Te pierwsze lubią robić z nas gulasz, a te drugie zjadają nas na surowo. Czasem też trafi się jakiś strachulec, mantycora czy gryf, a jednego roku toczyliśmy prawdziwą wojnę z gigantycznymi mrówkami. Niedawno też pojawiły się jakieś małe latające stworki i stwierdziły, że ta ziemia należy do ich Imporeum czy coś, bladookie krasnale zaczęły skupywać nadmiarowych członków plemienia, a raz znależliśmy jednego z naszych żywcem ugotowanego i był przy nim podpis “Szeptu szeptu szeptu”. Trudno być koboldem A smoki mówią, że ktoś ma wiatr w czerepie na tego kto jest szalony i smokowaty. Kiedyś czciliśmy mroczne skrzydła jako naszego władcę, złapaliśmy pół smoko hydrę, adoptowaliśmy mu półsmocze rodzeństwo i w ogóle, a w plemieniu było kilku jego potomków. Tylko jak wrócił, to był nieco inny niż w opowieściach. Chciał ciastek, teatrzyków kukiełkowych i piosenek. Nawet kołysankę mu napisałam i myślałam o wystawieniu Music Aluu… No ale wolę być jednak tutaj.
W tym czasie Eleril popatrzyła srogo grzmota.
- Panie krasnoludzie! Istnieje wiele bardzo szlachetnych smoków, i pana poglądy to krzywdzące uogólnienie. Nie chciałabym panu opowiadać, co wielu moich mówi o krasnoludach - rzekła nieco zbyt uroczyście.
- To wszystko pomówienia! - żachnął się krasnal, krzyżując ręce na piersi. Najwyraźniej się obraził, ale nie do końca wiadomo na kogo.
Tak jak się Elphira spodziewała list “górskich nie koboldopochodnych zagrożeń” była długa i bardzo różnorodna, co prawda mogli liczyć na szczęście że nie natkną się na żadne ze wspomnianych stworzeń. Jednak byłoby to nazbyt optymistyczne oczekiwanie, no i obecność derro jej akurat nie zdzwiła pytanie czy były one zainteresowane artefaktem lub może samym smokiem ? Wtedy będzie nieciekawie… i właśnie tą opcję uznała za najbardziej prawdopodobną, trzeba było jednak założyć, że tym razem nie będzie to pojedyńczy łowca oczu bądź alchemik samotnie eksperymentujący w opuszczonej krypcie.
- Dużo tych bladookich krasnali w okolicy było ? Miały w okolicy jakąś siedzibę czy przyczułek ? Czyli jak rozumiem półsmoki nie są spokrewnione z tym smokiem tak ?
- Mnie zawsze zastanawiało nie tyle istnienie pół-smoków, co fakt “JAK?!” się one biorą? Rozumiem, że nic nie wiadomo o ich rodzicach? - kitsune swoim zwyczajem wysilił się na dowcip. Uznał, że bez tego się nie obejdzie skoro Elphira jak zwykle się miota w wewnętrzne frustracji, a Eryk z Grzmotozadem się podjarali jak dzieci na wieść o cukierkach.
- Te potężniejsze co płodzą te dzieci to mogą zmieniać się w co chcą stąd tyle tych pół smoczych i ćwierć smoczych istot. Chcę z misiem to się w misia zmienia i tak dalej na szkoleniu mi wyjaśnili - Odpowiedział na pytanie przyjaciela - No skoro ustaliliśmy że NAJPIERW negocjujemy ze smokiem a potem ewentualnie mordujemy? Pomyślcie tylko ile zagrożeń czeka na te biedne koboldy! Mi ich wyprowadzimy do bezpieczeństwa i dostatku! Pomyślcie o tych biednych samicach i pisklakach! Miejcie serce! Pokochałem ten Dworek właśnie przez otwarcie na inność. Pan Czarnulek pragnie tego co możemy mu zapewnić teatrzyków kukiełkowych oraz słodyczy ja wam obiecałem że nie będę bezmyślnie walczył z Matką Elphiry teraz proszę was o podobną obietnice że nie będziecie próbować zabić Pana Czarnulka dopóki nie będzie to absolutnie konieczne oraz nieuniknione. Hydry, Derro, Ogry, harpie a także, wszystko inne co się napatoczy a nie będzie chciało się nawrócić na ścieżkę dobra i prawości sprawiedliwej i jednynej słusznej najsłuszniejszej oczywiście ubijemy aby nie męczyło siebie i innych więc naszę ostrza oraz magia z pewnością utoczą złu krwi - Dodał na pocieszenie.

- Co do sojuszu z Panem Salingerem jestem absolutnie za! Wysłał Lady Hope taki ładny pierścionek że przez ostatnich kilka dnia z Panem Grzmotem źeśmy pracowali nad sygnetem dla niego ja dostarczyłem pomysł i nieco materiałów - Powiedział dumny i pokazał wszystkim zebranym stalowy pierścień ze starannie wyrzeźbionym fallusem żółte kamienie wstawione w miejscu jąder mieniły się magią były to przeklęte kamyczki ozdobiające okładkę ogłupiającej księgi rachunkowej z wieży.
- Panie Grzmocie. Pan nawet nie wie co to są pomówienia. U mnie w akademii opowiadano, że nie ma krasnoludek, tylko krasnoludy wiercą otwór w kamieniu i coś z nim robią… nie jestem pewna co… i z tego robią się nowe krasnoludy! To się nazywają pomówienia! - rzekła diablica poważnym tonem.
- Te karzełki zwykle skupywały moich rodaków. Czasem ich nawet oddawały. Na przykła Blobatrixa oddały, ale tylko jego głowę przyszytą do łasicy. Po jednej stronie była głowa, po drugiej łasica. Nie przyglądaliśmy się, tylko od razu daliśmy hydrze. Wcześniej myślam, że mogłyby zaradzić na moją przypadłość, ale potem pomyślałam, że nie skończyłoby się to dobrze! - rzekła koboldka - Nie wiem, kto jest ojcem smokowatych. Aktualnie pan czarnulek chyba też nie wie, wręcz nie wie, skąd się biorą dzieci i jakoś nikomu nie chciało się mu tłumaczyć. - dokończyła. Gdy Eryk pokazał podarek, wszyscy zaniemówli, aż Aerion skwitował.
- Ojciec zawsze twierdził, że gest jest wart tysiąca słów. Jakbyś dodał do tego pieśń, mój stryjek tak robił, choć zdaniem ojca był ograniczonym i przyziemnym człowiekiem pozbawionym szerszej perspektywy. - rzekł rycerz.
- To się nazywają wierutne bzdury! Moja matka jest jak najbardziej prawdziwa… - wykrzyczał z zapałem, a potem… jakoś tak oklapł i pobladł na samo wspomnienie swojej rodzicielki. - Chociaż… w sumie mogłaby być tylko złym koszmarem…. ALE NIESTETY. - Czknął głośno, szybko machając rękoma. -STETY! STETY ZNACZY SIĘ! Jest… prawdziwa… jak i wiele innych krasnoludzić.
- A propo różnych humanoidów nie będących ludźmi… - Airyd odkaszlnął by zmienić temat. - Pozostaje jeszcze kwestia co robimy z grzyboludźmi. I czy w ogólę widzimy szanse na ewentualne negocjacje z nimi. -wzniósł oczy ku górze by przy okazji pomodlić się do najbliższego bóstwa złodziei jakie mogło wyłapać przekaz - “Za co mnie pokaraliście kontaktem z grzyboludźmi?! “
- W sprawie grzybowych mogę spróbować rozmówić się z kuzynostwem… tylko nie za bardzo się lubimy czy szanujemy. No i nie wykluczone że są w tym “biznesie” pod przymusem derro, zawsze możemy zrobić zrzutkę i wykupić ilu się da. Co do tych w lesie, nie wiemy właściwie gdzie ich szukać a patrząc po minie zgaduje że raczej ci się nie widzi kolejne grzybobranie co ? - uśmiechnęła się do Airyda po czym sobie o czymś przypomniała po słowach Sabriny.
- Tak właściwie to zapomniałam wam powiedzieć że wykonałam zaklęte przedmioty które sobie życzyliście trochę się nad tym nasiedziałam, ale po paru improwizacjach i zrobieniu po swojemu są gotowe w sumie już od paru dni. Dla Eryka mam płaszcz i ten wywar dla Sabriny, mam nadzieję że dobrze przeprowadziłam proces warzenia i destylacji wraz z nasycaniem magią. Dla ciebie Airyd wykonałam pas tak jak chciałeś powinieneś być w nim bardziej gibki. Dla Pana Grzmota rękawice co by siły mu starczyło w ramionach. Popracowałam nad dodaniem mocy ochronnych do płaszcza z baszty choć to był toporny proces, zrobiłam jeszcze pas by móc wam dotrzymać kroku bo jednak nie jestem tak wytrzymała jak wy. - zaczęła wyliczać z rosnącą dumą nad wykonaną pracą zakrawającą o przechwałki po czym bezceremonialnie postawiła na stole plecak. -No i jeszcze to, trochę się naglowiłam nad konceptem jak powinno działać ale jednak mi się udało, na pewno mi się przyda i patrzcie na to. - złapała jeden z kubków ze stołu bezceremonialnie wrzucając go do bocznej kieszeni po czym sięgnęła dłonią do drugiej znajdującej się po przeciwnej strony wydobywając z niej ten sam kubek -Całkiem przydatne prawda ? Jak będziecie chcieli to też wam takie zrobię, no i teraz się z tym nie przedźwigam.
- Łał, pani Elphira rodaje magikalia. W opowieściach robi to zazwyczaj wyrocznia albo bardzo mądry czarodziej czy inna wielce mądra osoba ale tak też może być. - zawołała Eleril.
- Zaiste, to zacny prezent Elphi -- pochwalił Airyd za swój pas, który od razu przymierzył.
- Dziękuję ci panienko, za twe wspaniałe wyroby. Jam Grzmotozad z Czerwonej Kuźni jestem ci niesamowicie wdzięczny. - Krasnolud pokłonił się czarodziejce, zanotowując w pamięci, by zrobić jakąś ładną broszkę dla Elphiry.
- A więc tak to robią Magicy! - rzekła Ramiel z pewnym rozczarowaniem.
- Aha, a możesz zrobić sakiewkę, która upierdzieli rękę złodziejowi - zapytała Ferro.
-No niestety jak widać brodatym mędrcem nie jestem ale magikalia są. Sakiewkę może by się dało zaczarować tak by tylko właściciel mógł wydobyć z niej majątek. - czarodziejka zaczęła się zastanawiać nad tym pomysłem.
- Może odwiedzicie rodzinę Elpiry podczas poszukiwań smoka? - zapytała Hope.
Sabrina wzięła napój i wypiła duszkiem Zrobiła wielkie oczy.
- Którą część rodziny? - spytał łotrzyk. Na reakcję Sabriny zrobiło jeszcze większe oczy niż główna winowajczyni.
- Chyba działa!
- W j-jaki sposób? - liczył, że nie ma wypisanego na twarzy “Czy już jesteśmy w czarnej dupie?”
- Chyba… Dziwnie się czuję… Chybam… okres.. oj - skuliła się, a ferro poklrpała ją po plecach.
- A! To… To w takim razie załatwię termos z ciepłą wodą - skierował się do wyjścia. Raz się obejrzał.
Elphira nie spodziewała się że kobold a może już koboldka wypije wywar od razu tak przy wszystkich, z pewnym zainteresowaniem ją obserwowała po czym się odezwała.
-Magicznych fajerwerków nie ma co się spodziewać magia tego wywaru jest dość specyficzna i wybiórcza. Nie podziała na kogoś kto tego nie chce… no i nie wiedziałam że koboldy mają okres, to normalne u was ?
- No mają, po okresie godowym. Wtedy mamy mieć małe - rzekła sabrina.
- Czy to koniec narady? Ktoś z nas idzie… - mówiła hope, ale drzwi się otwarły i wbiegła nys.
- Jak ma być smok, to ja też idę - zażądała czarodziejka.
- Pamiętasz jak się to ostatnio skończyło - rzekł z rezygnacją Aerion.
- Ale teraz idziemy szukać smoka! Wiesz jak tata by się zachwycił, gdybym mu przyprowadziła smoka!
- Wyobrażam sobie - mruknął srebrnowłosy
- Jak na ironię, to tego smoka chyba dałoby się zaprosić na herbatkę i ciasto. - skomentowała Elphira po czym przeniosła wzrok wpierw na Raimiel potem na przywoływaczkę i skomentowała w duchu.
“No to będzie “ciekawa” podróż, oby się nie pokłóciły zwłaszcza że Raimiel kupiła nowe noże... “
- No poza standardowym kompletem jeszcze jedzie Raimiel, Sisi no i jak widać Nys. Chyba że jeszcze ktoś tutaj się zgłasza ? Wybacz Hope że ci zabieramy część obsługi.
- Czy coś mnie ominęło? - spytał Airyd wchodząc. - Przyniosłem nagrzany kamienie. - podniósł nad głową torebkę.
- No ten sygnet to dlatego bo on burdel ma to pomyślałem że mu pasuje do zawodu - Odpowiedział Aironowi Prostaczek zupełnie nieświadom ironii.
Gdy dostał płaszcz aż oczy mu się zaświeciły chwycił go ubrał i zaczął zamiatać nim w lewo i prawo zakrywając sobie usta niczym wiejski aktor - W życiu nie miałem piękniejszego okrycia! I do tego nie bedzie sie niszczyc prawda?- Przez ta dziecięca radość dość późno zorientował się co robi Sabrina - Gratulacje! Cieszy mnie ze wszystko sie udalo - Wkroczenie szlachcianki odrobinę zaskoczyło paladyna sklonil sie jej grzecznie zamiatając nowym płaszczem podłogę - Dzień dobry Jaśnie panience. My nie się na smoka lecz po to aby przekonać smoka aby z nami współpracował chcem go przekonać aby zainwestował swój skarb i prace podległego mu stada koboldów w zamian za bezpieczny dom w naszej wieży więc nie zgadzam się na mordowanie dobrego smoka. Pewnie będziemy walczyć z Hydra oraz źle górskie potwory męczące koboldy- Wyjaśnił Raherys.
- Oczywiście. Przekonamy smoka by z nami współpracował. Zawsze chciałam mieć smoka, którego grzbietu bym dosiadała i siała śmierć i zgubę i wywarła pomstę nie nieprzebranych zastępach moich wrogów. BUHAHAHA. - fioletowe oczy zabłysły.
- Nieźle się się nakręciła. - Szepnęł Ramiel na ucho Elphirze.
-Sama się zastanawiam skąd się to bierze, ciekawe jakimi opowieściami raczył ją ojciec w młodości. Bo mam wrażenie że to ma coś do rzeczy, a ty jak myślisz ? - czarodziejka podzieliła się swą teorią.
- Jakoś sobie poradzimy - mruknęła Hope.
- Ja pomogę gotować~! - zawołała Eleril.
- Ani mi się waż - odwarknęła Ferro.
-Jeśli już to płaszcz będzie trochę wytrzymalszy a nie zaraz nie do zdarcia. Zgaduję że smok raczej nie będzie chętny do bycia ujeżdżania smocza duma i te sprawy. - odpowiedziała Erykowi i Nys.
- No to fajnie że o smoku już ustaliliśmy. Przypomniało mi się że wciąż mam czaszkę tego elfiego kucharzo-magika co go Derro zabiły. Może warto, by sprawdzić czy chce być wskrzeszony ? Niby drogie to ale mógłby opracować ucząc przepisów albo piekąc te magiczne cukierki?- Rzucił pomysłem Eryk.
Rudobrody się trochę zgubił w tej całej rozmowie, siedział na stołku i gładził się po pięknie wypomadowanych włosach, nie zabierając w dyskusji słowa.
- Cokolwiek opowiadał jej ojciec o smokach, to narobił nam problemów - szepnął do krasnoluda Airyd.
- No… tośmy trochę wpadli, nie powiem… - mruknął w zrezygnowaniu jubiler, starając się nie wyglądać jak podejrzany plotkarz.
- Ty jeszcze nosisz tą głowę ?! - czarodziejce opadła szczęka lecz po chwili zebrała się w sobie - No i jak dokładnie chcesz się go spytać o opinię w tej kwesti ? Medium nie jesteś, a seansu spirytystycznego też chyba nie zorganizujesz. No nie wspominając o samym zmartwychwstaniu, kapłanką nie jestem, ale z tego co wiem to raczej nie jest coś czego może dokonać pierwszy lepszy kleryk.
- To ja się chyba przejadę do obozu przy cmentarzu powiedzieć im że jedziemy po artefakt i o przyjeździe Whitchrowa, a przy okazji sprawdzę czy czegoś nie potrzebują oraz poproszę mojego przyjaciela kapłana, żeby pogadał z duchem tego elfiego cukierasa. A może on będzie mógł rekonsekrować ten cmentarz i wskrzesić tego elfa? - Zaczął zastanawiać się na głos Eryk. - Choć teraz to chyba za daleko załatwimy jak wrócimy - Dodał.
- Zawsze w dzieciństwie chciałam mieć smoka. Mam książkę, w której opisane są przygody księżniczki i jej smoka - Nys mówiła do do siebie, jakby była nieco w transie.
- Ona jednak miała jakieś dziecinne marzenia - skomentowała Ramiel.
- Moja ulubiona opowieść jest o tym, jak księżniczka wzgardzona przez księcia poleciała do jego królestwa, spaliła je, a nim nakarmiła swego smoka - trajkotała przywoływaczka.
- A nie, to były Nysowe marzenia.
-Wciąż się dziwisz skąd u niej takie usposobienie ? - szepnęła czarodziejka do Raimiel samej stwierdzając że Nys musi być tak zwanym “ciężkim przypadkiem”.
- Eem… a w ogóle to… to zna się ktoś tutaj na kamieniach lub magicznych kamieniach? - Krasnolud odezwał się znagła, głośno… choć niepewnie, czemu świadczyły natychmiastowe wypieki na policzkach, gdy tylko zebrani na niego spojrzeli zdziwieni nagłym przejęciem inicjatywy.
- Na magii się znam na klejnotach już niespecjalnie a czemu nagle pytasz ? - Elphi odpowiedziała na pytanie krasnoluda zastanawiając się o co mogło chodzić.
- Mam pewien kamień… ale nigdy nie widziałem takowego w swoim życiu… nie jest on… normalny, więc pewnie magiczny jakiś. - Krasnal klepnął się po kolanie.
- Mogę go obejrzeć choć niczego nie gwarantuję no ale może analizująć aurę określę chociaż co może robić lub jaka to magia.
Grzmot przez chwilę mierzył czarodziejkę wzrokiem, po czym machnął na nią sękatą ręką i zeskoczył z zydla. Poszedł w kąt pokoju, by mieli chwilę “odosobnienia”.
- Noszę go przy sobie w kieszeni pod sercem, bo często go oglądam przy różnym natężeniu światła… - odparł konspiracyjnym tonem, jakim zazwyczaj mówili łasi na złoto i wszystko co świecące krasnoludzie.
Wyjął swoją małą dumę.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/a4/b6/3d/a4b63d7b522e69bdb9f5f8dba5d49085.jpg[/media]

- Widzisz… jest tu trochę mosiądzu, lub brązowego złota… trochę lazurytu, ale i skaleni typu labrador. Przy niektórych kątach padania promieni słońca, czasem niektóre z tych plamek kojarzą mi się z turmalinem pawim, ale to o… popatrz! Agat jak w morde strzelił! W życiu nie widziałem tak dziwnego kamienia, co by można go było brać za dziesięć innych… no i jeszcze ten szlif… niespotykany, niecodzienny… Dziwne to to… więc myśle, że musi być magiczne. - Wytłumaczył skrupulatnie Elphi jak małemu dziecku, którym w zasadzie była w dziedzinie geminologii.
Krasnolud był skryty ale gdy zobaczyła “kamień” to mu się nawet nie dziwiła właściwie nosił tam mały majątek. Przyjrzała się jajowatemu kształtowi dotykając delikatnie powierzchni z zaskoczeniem stwierdziła że był on zaskakująco ciepły.
- Zawsze jest taki ciepły ? Wygląda jak by ktoś a raczej coś wzięło garść szlachetnych kruszców i kamieni i poprostu je uformowało lub ugniotło w ten kształt. Dziwne… - wypowiedziała prostą formułę i ujrzała… nic ?! Ku jej zaskoczeniu nie ujrzała właściwie żadnej aury a to dawało do myślenia miała kilka teorii ale chyba za mało znała się na magii by dokładnie stwierdzić z czym ma do czynienia.
- Dziwne nie wyczuwam żadnej magicznej aury i nie mogę stwierdzić czy to jest zaklęte czy nie… chyba że ktoś obłożył to magią tak by było właśnie niewykrywalne lub wpływało na umysł tak by nie dostrzec czegoś konkretnego. Wybacz nie pomogę ci bardziej w tej kwestii chyba byś się musiał zwrócił do Lorda Geriona jest bardziej biegły w arkanach magii no i ma większe doświadczenie może on będzie wiedział co trzymasz w dłoni.
- Ciepły? - zdziwił się krasnolud, ale zaraz pokiwał skwapliwie łepetyną, chowając jajko ponownie za pazuchą. - Tak… zawsze jest, czasem bardziej, czasem mniej… zupełnie jakby był z metalu a nie kryształu… albo coś grzało go od środka, bo ja za chłodny jestem by tak nagrzewać… No cóż.. trudno… udam się do Lorda… kiedyś tam. Dziękuję, że zechciałaś na nie spojrzeć. - Wzruszył ramionami i wrócił na swoje miejsce, łypiąc podejrzliwie na łotrzyka, ale robił to chyba mało świadomie.
 
Brilchan jest offline