Wątek: Posiadłość
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 21:30   #38
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
"Jestem cały czas. Nie ukrywam się."- odzywał się głos. "- Odwlekasz tylko nieuniknione. Jesteś ostatnim ogniwem trzymającym mnie w mym więzieniu. Poddaj się losowi, którego nie możesz uniknąć i zgiń."

Brzmi przeraźliwie banalnie. Ale lepszy taki kontakt, niż żaden, prawda?
- Potrafię się zabić. Szybko. Nie będziesz się musiał tym kłopotać. Ale mylisz się, moja śmierć nic ci nie da. Nie jestem ostatnia.
“- Oczywiście że jesteś. Nie żyje już nikt z was. Ty jesteś ostatnim ogniwem moich kajdan. Ostatnią żywą strażniczką.-”
odparł chrapliwie głos. -” Gdy umrzesz ja będę wolny niewolnico Issar.”
- Z nas?
- “ Z was. Tych którzy otworzyli wrota mego więzienia stając się mymi strażnikami. Gdybyś nie dała siebie oznaczyć niewolniczym znakiem Issar dla uspokojenia nerwów, to by wszystko już dawno się zakończyło.”
- te słowa obudziły coś w mej pamięci, niejasne wspomnienie kobiecej ręki malującej znak na twym ciele. Dla uspokojenia twoich nerwów i jako substytut króliczej łapki. Coś co miało mi bardziej poprawić samopoczucie niż naprawdę zadziałać.
Kręcę głową, choć tamten nie może tego widzieć. A może może?
- To się nie trzyma kupy. Zaatakowałeś mnie, zanim ją spotkałam . Kim jesteś? Na pewno są inne sposoby na żeby cię uwolnić.
“ - Tyle wieków minęło, a śmiertelnicy są jeszcze głupsi niż byli.-
” odparł ze śmiechem głos. “- Myślisz, że żeby być służką bogini, to trzeba ją spotkać. Co za arogancja! I ignorancja.
- Nie znam sie na boginiach. Ani bogach. Wybacz. A ty jesteś kim?
“- Głupie pytanie. Ja jestem Pazuzu… ten który włada złymi wiatrami. Ta wiedza i tak nie jest ci potrzebna. Bo twoim przeznaczeniem jest umrzeć, tak jak pozostali.-”
odpowiedział potwór kryjący się...gdzieś we wnętrzu elektronicznego gadżetu.

Pięknie. Trafiłam do jakiegoś surrealistycznego cyrku.
- Hej, Pazuzu! - wołam. - Mogę ci pomóc opuścić więzienie. Chcesz?
“- Oczywiście że chcę. Wystarczy że podetniesz sobie nadgarstki i poczekasz aż twój żywot opuści cię wraz z krwią.-
” odparł sarkastycznie głos.- ‘W innym przypadku zabiję cię osobiście, w bolesny i bardzo nieprzyjemny sposób.”
- No chyba cię popieprzyło
- stwierdzam.

A potem łapię to, co tam mam pod ręką - designerski tłuczek do mięsa - i walę w wyświetlacz. raz, kolejny raz, coraz mocniej.
Spodziewałam się szyderczego śmiechu, wszak wyładowywałam jedynie swój gniew. Wszak Dave powstawał z martwych raz po raz. Zamiast tego, było jedynie gniewnie sarknięcie i starożytna obietnica piekła tysiąca tortur. Wydawało się więc że sprawiłam tym laniem drogiego kawałka elektroniki jakiś rodzaj niewygody dla Pazuzu. Niemniej, moja sytuacja nie uległa poprawie. Maszyna umilkła, a ja znalazłam się sam na sam z “duchem” żądnym mej śmierci.

Nie namyślam się długo. Podchodzę do okna i otwieram je, patrząc w ciemność i ścianę wody.

Dobra. Nie zostanę tu dłużej, to pewne. Paziutek prędzej czy później się pozbiera i mnie dopadnie. Nie znam się na parapsychologii. W sumie nawet nie wiem, czy boginie i dżiny to parapsychologia...

Wchodzę do bawialni, przyglądam się zgromadzonym na barku butelkom. Nie kieruję się smakiem, tylko procentami. Wybieram coś, 40 %, nazwa nic mi nie mówi. Odkręcam i pociągam dwa łyki. Krzywię się i krztuszę, ale kolejne dwa wchodzą lepiej. Ciepło rozlewa się po przełyku i w żołądku. Zabieram butelkę ze sobą i podchodzę do okna w kuchni.

Zmoknę, trudno. Może powinnam poszukać kurtki? Nie ma czasu. Przekładam nogi przez parapet i zeskakuję na zewnątrz, na trawnik. Idę w zacinającym deszczu w stronę budki, gdzie siedział cieć.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline