Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2017, 21:52   #158
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Sharif nie okazywał zdenerwowania większego niż na zakupach albo na spacerze. Szybko sporządził w głowie mapę umiejscowienia kamer w śwątyni i przechadzając się po niej, starał się trzymać na krawędzi ich kadru. Najpierw jednak przystanął przed ołtarzem i dłuższą chwilę wpatrywał się weń, splatając dłonie za plecami.
Zdawałoby się, że dumał nad sprawami egzystencjalnymi. I o dziwo naprawdę to robił. Od czasu przybycia do Stanów Zjednoczonych, Muzułmanin odczuwał coraz luźniejszą więź ze swoim Bogiem. Owszem, modlił się codziennie i przestrzegał nakazów na ile nie kolidowało to w wykonywaniu jego obowiązków, ale robił to z głęboko zakorzenionego przyzwyczajenia. Nie stracił wiary nawet po tym, jak odkrył, że świat, który był mu to tej pory znany, był mocno ograniczony. Cała istota Fluxu oraz to, że sam był Parapersonum I stopnia sprawiało jednak, że swoje wierzenia zaczął bardziej skupiać na sobie. Bo co jeśli to wszystko było planem Allaha? Co jeśli on, Sharif Khalid został jego wybrańcem by dokonać wielkich rzeczy? Istniała przecież szansa, że sam Mahomet miał w sobie wyższe stężenie Fluxu od innych ludzi. Czy Irakijczyk miał być kolejnym prorokiem? A może… może kimś więcej.

Nie wypowiadając ani słowa, wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer Alice, jednocześnie kierując się w lewo z zamiarem przeszukania tamtego pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie przytrafiło - mruknął do siebie w oczekiwaniu na połączenie.

Minęły dwa sygnały, trzy i Alice nie odbierała. Sharif mógłby spokojnie uznać, że może coś się stało? Że może coś złego spotkało ją podczas jego nieobecności, kiedy nagle sygnał urwał się, a ktoś odebrał
- Halooo? - odezwał się w słuchawce, spokojny i melodyjny głos panny Harper.
- Aliisa to ja, Abul - odpowiedział Irakijczyk, posługując się ich kryptonimami. Dobrze wiedział, że rudowłosa ma zapisany jego numer w telefonie, jednak używając fałszywych imion chciał jej dać znać, iż nie jest pewien, czy powinien zrzucić przykrywkę. - Możesz spokojnie rozmawiać?

Taki sygnał z jego strony dał jej kilka informacji. Odruchowo kiwnęła głową, wychodząc przed budynek
- Tak. Czy wszystko w porządku? - zapytała zaraz nie spokojnym tonem.
- U mnie w jak najlepszym - odparł uspokajającym głosem. - Oślepiłem ich na jakiś czas. Czekam na ciebie w środku. Z boku jest otwarte przejście - wytłumaczył, przystając przed drzwiami na lewo od ołtarza. - Dasz radę dotrzeć sama?
Alice kiwnęła głową odruchowo i rozejrzała się, czy nikt nie podsłuchuje, lub jej się nie przygląda. Powoli ruszyła w stronę gdzie znajdował się kościół
- Mam mapkę w broszurce. Od której strony wejście? - zapytała na zaś.
- Z prawej strony jest wejście przez… jak wy to nazywacie… zachrystię bodajże. Nie powinno być teraz nikogo w okolicy, ale na wszelki wypadek staraj się nie zwracać na siebie uwagi. Czekam na ciebie w środku - odparł rzeczowo, ale z ledwo wyczuwalną nutką zdenerwowania. A może troski? W końcu stracił ją z oczu na dłuższą chwilę.

Alice szła już teraz sprawnym tempem, wiedząc jaki jest cel jej podróży.
- Niedługo będę. - obiecała i rozłączyła się, by móc w spokoju dotrzeć na miejsce i nie być rozproszoną rozmową telefoniczną. W końcu dyskretnie musiała mieć na oku swoje otoczenie…

Harper wyciągnęła z kieszeni ulotkę, którą wcześniej złożyła i schowała. Spojrzała na mapę Suomenlinny. Z biblioteki musiała kierować się na północ i wszystko wskazywało na to, że nie czekała ją długa droga. Ruszyła przed siebie. Z lewej strony miała nie tak wysoki mur, który ciągnął się z budynku, w którym wcześniej przebywała. Co jakiś czas wystawały z niego grafitowe kominy i Alice nie potrafiła zdecydować, czy to tylko dekoracje, czy może coś więcej. Szara droga, po której stąpała, tak właściwie nie prezentowała się nadzwyczajnie. Nierówna z dziurami wypełnionymi wodą po deszczu. Po prawej stronie żywopłoty, krzewy i drzewa swoim zielonym kolorem dostarczały uroku okolicznej scenerii. Wysoka wieża kościoła przebijała się pomiędzy nimi i Alice wiedziała, w którą stronę podążać.

Harper uświadomiła sobie, że nie widzi żadnych turystów. Zupełnie, jakby wszyscy zniknęli za sprawą czarodziejskiej różdżki. Kilka sekund później uświadomiła sobie, że rozwiązanie tej zagadki jest banalne… otóż wybiła godzina pory obiadowej! Zapewne wszystkich wymiotło do okolicznych barów i restauracji. Sama biblioteczna kawiarnia pękała w szwach, a raczej nie była najbardziej słynnym okolicznym punktem gastronomicznym.

Wnet Alice dostrzegła całą sylwetkę kościoła. Mogła bez problemu skorzystać ze wskazówek Sharifa i podążyć do celu.


Tymczasem Khalid stał przy drzwiach na lewo od ołtarza. Otworzył je. W środku znajdowały się opakowania opłatków oraz hostii, które zapakowane w fabrycznych, foliowych workach przypominały bardziej wafelki z supermarketu niż mistyczne obiekty. Nieco dalej pojemniki z winem mszalnym, octem, także świece najróżniejszego rodzaju. Długie, krótkie, grube, cienkie, z napisami, bez oznaczeń, żółte, białe, kolorowe. Dalej leżały złożone fartuszki ministrantów, kapoty księży, rekwizyty mszalne, a gdzie indziej te najbardziej przyziemne rzeczy. Płyny, mydła, szczotki, mopy, wiadra, wosk, nabłyszczacze. Sharif dostrzegł także kilka drewnianych, nieoznakowanych skrzyń. Czy powinien zainteresować się nimi i spróbować je otworzyć?

Tymczasem usłyszał w oddali męski głos… który dobiegał z zakrystii! Raczej nie był to żaden członek Kościoła Konsumentów, Valkoinen, ani innych mafii. Nieznajomy śpiewał grubym głosem jakąś melodię, której słowa kojarzyły się z pieśnią katolicką, choć Sharif rzecz jasna nie miał pewności.

Sharif zrozumiał, że jeżeli niczego nie zrobi, to Alice wejdzie do zakrystii i wpadnie prosto na nieznajomego! Czy powinien jakoś zareagować? Jak tak, to co uczynić? Do wnętrza kościoła nie prowadziło żadne inne, otwarte przejście i choć cywil zapewne nie uczyni krzywdy Harper, to owe przejście zostanie spalone, przynajmniej na jakiś czas.

Detektyw zadziałał natychmiast i prędko rzucił się w stronę ołtarza, starając się przy tym uczynić jak najmniej hałasu. Przykucnął i przytulił się do niego, tak by osoba stojąca po drugiej stronie nie mogła go dostrzec. Jednocześnie dobył telefon, szybkimi ruchami palca wyciszył go i wystukał wiadomość:
“Jeden kontakt pojawił się w zachrystii. Zachowaj ostrożność”
Następnie wysłał ją na numer Alice i nie zmieniając pozycji, oczekiwał w ciszy na rozwój wypadków.
Sharif nie mógł mieć pewności co do tożsamości drugiego człowieka. Być może sprawiał wrażenie cywila a tak naprawdę pracował na czyjeś zlecenie. W każdym bądź razie on i Alice nie potrzebowali nikogo, kto mógł zaalarmować okolicę o ich podejrzanej działalności. Jeśli kontakt nie odejdzie, prawdopodobnie będzie musiał zostać zneutralizowany. W tej chwili Sharif przeklinał w duchu, iż oddał swój wytłumiony pistolet rudowłosej. Przydałby mu się bardziej w takiej sytuacji niż karabinek, który trzymał w plecaku. Oczywiście miał jeszcze sztylet, ale liczył na to, że jeśli dojdzie do kontaktu bezpośredniego, to obejdzie się bez rozlewania krwi. W końcu znał parę sposobów na wyłączenie przeciwnika z walki, oszczędzając mu przy tym życie.
Niedługo musiał czekać, kiedy mężczyzna wyszedł na główną nawę. Był to schludnie ubrany mężczyzna. Dość niski, jednak szczupły. W średnim wieku. Jego włosy były szare z metalicznymi, stalowoszarymi pasemkami. Twarz wygląda na sympatyczną. W kącikach oczu mężczyzny tkwiła plątanina zmarszczek, jakby z powodu zbyt częstego uśmiechania się. Nie miał koloratki, więc zapewne był kościelnym.
Zwrócił się pewnymi krokami w kierunku magazynu. Zanim do niego dojdzie, przejdzie obok ołtarza, za którym czaił się Sharif. I miało to nastąpić za mniej niż pół minuty.
Naśladując tempo mężczyzny, Detektyw zaczął się przysuwać w drugą stronę, nadal przyczajony za ołtarzem. Miał zamiar przepuścić go, tak by znaleźć się za plecami tamtego. Udało się. Jeżeli mężczyzna należał do jakiejkolwiek wrogiem frakcji, to wydawał się wybitnie nieprofesjonalny. Nieznajomy nie zauważył, gdy Sharif znalazł się tuż za nim.

Khalid wstał powoli, wyrastając za plecami mężczyzny niczym zjawa. Nie zwlekał ani się nie wahał. Ruszył natychmiast, wykorzystując atut zaskoczenia. Szybkimi krokami zbliżył się do mężczyzny i spróbował opleść lewe ramię wokół jego szyi, tak, by móc sprawnie unieruchomić go i odciąć mu dopływ powietrza. Detektyw miał zamiar jedynie pozbawić go w ten sposób przytomności.

Alice tymczasem zdążyła dojść do kościoła. Już po drodze przeczytała wiadomość, więc podchodząc do budynku. Sprzyjało jej to, że było wszędzie praktycznie pusto. Przy wskazanych przez Sharifa drzwiach, przystanęła, nasłuchując czy ktoś tam we wnętrzu nie chodzi. Nie usłyszała nikogo blisko, powolutku otworzyła drzwi…
Weszła do zakrystii. Nawet za bardzo nie rozglądała się po wnętrzu, gdyż ujrzała wyjątkowy widok w nawie głównej. Drzwi prowadzące do głównej części kościoła były otwarte na oścież i widziała wszystko bez żadnego problemu.

Sharif sprawnie obezwładnił przeciwnika. Mężczyzna sapał i próbował się wyrywać. Jęczał i kopał, zostawiając na nogach Irakijczyka siniaki. I choć niesprawna ręka Khalida drgała, to wciąż był silniejszy od nieznajomego. A na dodatek po jego stronie stał element zaskoczenia. Nie minęła nawet minuta, kiedy mężczyzna zwalił się u jego stóp nieprzytomny. Khalid podniósł wzrok na Alice, która stojąc wewnątrz zakrystii spoglądała na scenę.

Irakijczyk zastygł w pozycji lekko pochylonej. Sapał, nabierając głębokimi haustami powietrza po wysiłku. Z tej odległości zapewne ciężko było to wypatrzeć, ale Alice mogła zauważyć, jak na ułamek sekundy w jego oczach zabłysnęła dzikość. Natychmiast się jednak pomiarkował i już całkowicie opanowany zerknął mimowolnie na ciało.
- Żyje - powiedział głośno, by śpiewaczka mogła go zrozumieć.

Alice uniosła brwi i zasłoniła dłonią usta. Nie chciała mu przeszkodzić, ale z drugiej strony, czy nie powinna? Czy ten mężczyzna żył? A może Sharif go zabił? Śpiewaczka wzdrygnęła się. Znowu pomyślała o rozmowie z Joakimem. Czy ma do listy przykrych zdarzeń dopisać i to? Zamrugała, a jej tętno zwolniło.
Nie.
Po co?
Śmierć jest piękna. A Sharifowi do twarzy z dzikością. Powoli ruszyła w jego stronę, znów mając ten nienaturalny dla siebie spokój na twarzy.
- Co teraz? - zapytała, rozglądając się.

Widząc, jak Alice się do niego zbliżyła, wyraźnie się rozluźnił. Być może nie był pewien, jak zareaguje na widok tej sceny. A może też jej bliskość działała na niego kojąco.
- Najpierw trzeba go gdzieś schować - kiwnął brodą na nieprzytomnego. - Gdzieś tutaj Valkoinen ma przejście do podziemi, jak mogę się domyślać. Rzuć już okiem, a ja się nim zajmę - dodał, pochylając się nad kościelnym. Przewrócił go na plecy i wsunął ramiona pod pachy, po czym zaczął ciągnąć go w kierunku magazynku. Wnet porzucił nieprzytomnego w szafie znajdującej się w samym rogu pomieszczenia. Była częściowo pusta - większość habitów przeniesiono do zakrystii. Na szczęście nieznajomy odznaczał się szczupłą i niewysoką sylwetką. Większa tusza uniemożliwiłaby skorzystanie z tak dobrej kryjówki. Sharif skrępował ręce i nogi mężczyzny opaskami zaciskowymi oraz zostawił niewielką szparę, aby tamten nie udusił się, po czym wyszedł z magazynu i dołączył do Alice.

Alice nie komentowała faktu, że zacisnął coś na kończynach tego jegomościa, co po dłuższym czasie odetnie mu dopływ krwi do tych kończyn i może zrobić spory uszczerbek na zdrowiu. Co ją to obchodziło? Najwyżej mężczyzna będzie cierpiał. Może dostanie zawału, albo zatoru i umrze? Zaczęła się rozglądać. Chciała sprawdzić, czy gdzieś w widocznym miejscu nie widać czegoś, co mogłoby być użyte do zasłonięcia owego specjalnego, schowanego wejścia.

Sharif wytarł o siebie dłonie, znajdując się już w sali głównej i uważnym spojrzeniem pomknął po wejściach do świątyni, jakby upewniając się, że nikt nie próbował z nich do tej pory korzystać. Następnie zdjął plecak i wydobywając z niego sprzęt, przyczepił swój sztylet Jagdkommando zwyczajowo do prawej łydki, schował zapasowy magazynek do karabinku w pojemnej kieszeni oliwkowych bojówek na udzie oraz wsunął za pasek spodni granaty hukowo-błyskowe, tak by mieć do nich łatwy dostęp.
- Od tej chwili lepiej trzymaj pistolet pod ręką - zwrócił się spokojnie do Alice, jakby mówił o noszeniu na nadgarstku zegarka. - Jesteśmy na terenie wroga - dodał i podszedł do niej bliżej, tak że mógł zaczerpnąć jej zapach w płuca. Ukrywał przed nią fakt, iż sprawiało mu to niemałą przyjemność.
- Nasze nowe koleżanki nie sprawiały za dużo problemów? - zapytał niby niezobowiązująco.

Przechadzali się po kościele. Uważnie wyszukiwali jakichkolwiek anomalii, jednak wydawało się, że oprócz detektorów ciepła w nawie głównej nie było nic ciekawego. Były skierowane ku dołowi, monitorując bardziej teren pod kościołem niż na poziomie parteru. Co przypominało o tym, że muszą znaleźć jakąś drogę prowadzącą do piwnic. Na szczęście… były schody prowadzące w dół! Kręte, niknęły w ciemnościach, jednak można było włączyć sztuczne światło. Czy powinni ruszyć tą drogą?

Alice posłuchała rady Sharifa i wyciągnęła broń, tak by przełożyć ją bardziej pod rękę, wsuwając za pasek spodni. Spoglądając na zejście w dół, uniosła lekko brew
- Sądzisz, że ile tam może być teraz osób? - zapytała spokojnym tonem, jakby mówiła o dzisiejszej pogodzie. Było oczywistym, że musieli zejść na dół, to on był jednak tym od obrażeń, więc to on powinien pójść przodem…

- Kul nam powinno wystarczyć - odparł, a po jego słowach rozległ się szczęk zamka UMP 45 w rękach Muzułmanina. Z wyciągniętą bronią i lekko pochylony wysunął się przed rudowłosą Detektyw i ostrożnie podszedł do schodów.
- Jakbyś mogła, poświeć z tyłu - powiedział, podając jej jeszcze swoją
czarną latarkę taktyczną. - I uważaj, nie wiemy, co tam się może czaić w mroku.
Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym skinął głową i ruszył w dół.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=55XlIPzY5q0[/MEDIA]
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline