Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2017, 11:25   #8
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

- Jestem Północnym Gniewem! Ja jestem Lawina z Lapardaru! Zwą mnie też Pożogą z Blagen, przyjaciele Wybawcą Dal’lan, a wrogowie Dębem Wisielczym! Wzywam was Złoty Panie i Blada Pani, pokażcie się!
Mosiężne Słońce przybył na spotkanie lokalnych bogów z Aureusem i pięcioma chorążymi jego armii odzianymi w paradne pancerze. Każdy dzierżący sztandar jednej z jego centurii, na każdym graficzny diagram przedstawiający jeden z jego przydomków.

Pierwsza Centuria Blageńskich Pożóg miała sztandar przedstawiający sylwetkę słońca skąpaną i zjednaną z płomieniami Feniksa.

Druga Centuria Lawin z Lapardaru miały sztandar przedstawiający wielką szarżę schodzącą w dół zbocza, mającą zaraz wdeptać w ziemię wrogów.

One stanowiły trzon armii. Ciężka piechota w mosiężnych pancerzach uplecionych przez Słońce ze słonecznego blasku. Twardszych niż najlepsza stal, lżejszych niż koszulki kolcze.
Każdy z wielką tarczą i dwoma wspaniałymi mieczami różnych długości, mosiężną piką długą na pięć metrów i lekką kuszą. Razem tworzyli rdzeń którego nikt jeszcze nie złamał, niewrażliwy na żadną konwencjonalną ofensywę.

Trzecia Centuria Przynoszących Popioły miała sztandar podobny do Pierwszej, ale brakło feniksa, za to wiał wiatr niosący popioły obróconych w pył wrogów. Kawaleria. Szybka, zwrotna i pancerna jak najcięższe oddziały. Wiele razy łamała już formacje wroga nacierając z morderczą, niespodziewaną szarżą na flankę.

Czwarta Centuria Zabójcy Smoków miała na sztandarze spadającego “drakolicza” - plugawy konstrukt stworzony przez potężnego nekromantę w ramach drwiny z Niebiańskiej Biurokracji. Obraz nawiązywał do historii gdy Słońce zestrzelił tegoż nekromantę z grzbietu nieumarłego konstruktu kończąc jego rajd nim zdążył dobrze nabrać prędkości. Oni obsługiwali skorpiony oblężnicze i dzierżyli ciężkie kompozytowe kusze.

Piąta Centuria Dębów Wisielczych… ich proporzec był najmroczniejszy i przedstawiał Mosiężne Słońce pięcioma wstęgami rozłożonymi szeroko jak korona drzew a na końcu każdej z nich, jak na szubienicy, wisiał człowiek. Dęby Wisielcze to byli komandosi będący na polu bitwy zwykle na dwa dni przed nią i czekający w ukryciu by zaatakować tam gdzie najbardziej zaboli, pojmać oficerów, raz nawet zgładzili generała wrogiej armii ale przede wszystkim ich zadaniem był sabotaż.

Przekaz był jasny. Dary mówiły “przybywam w pokoju”, wstęp “nie jestem byle kim”, a chorągwie przypominały, że Mosiężne Słońce jest siłą z którą trzeba się liczyć.

W środku świątynia lokalnych bóstw była bardzo okazała, pełna szczerego złota i srebra - świętych metali, które przynosili im wyznawcy. Mosiężne Słońce wraz z Gwiazdą Zaranną wszedł do niej nie oglądając się na kapłanów, którzy krzyczeli o profanacji miejsca kultu przez żołnierzy ze sztandarami.

W sanctum Solarzy napotkali bóstwa. Złoty Pan miał żółtą skórę i był umięśnionym mężczyzną w długiej szacie, którą zapewne nosili bogowie w Niebiańskiej Biurokracji. Blada Pani miała lico zakryte woalem, z jej twarzy było widać tylko krwistoczerwone oczy i wysokie, łyse czoło. Jej włosy były długie i srebrne, poprzecinane tu i ówdzie pasmami czarnymi jak noc.

Mosiężne Słońce wiedział, że bóstwa te reprezentują swoje przeciwieństwa. Pomimo wzajemnej opozycji, nie mogły istnieć bez siebie, tak jak w yin zawsze była odrobina yang. Tam, gdzie Złoty Pan reprezentował światło, Blada Pani była patronką cienia. Gdzie on był bóstwem porządku, ona reprezentowała chaos. Religia An-Teng była zbudowana na przeciwieństwach i szukaniu równowagi między nimi, harmonii między dwoma skrajnościami. Tak więc bóstwa te, choć mogły się nawzajem nie lubić, były czczone wspólnie, w jednym przybytku.

Obydwie istoty spojrzały na Solarów, widocznie nie spodziewając się ich najścia. Złoty Pan patrzył na Mosiężne Słońce pytająco, w czasie gdy Blada Pani przechyliła głowę. Jej spojrzenie paliło Exaltedów niczym żarzące się węgle.

- Witajcie - Mosiężne Słońce pochylił czoło przed bóstwami. Tylko czoło - przybywam w dobrej wierze, a te dary - wskazał na dziewki które teraz ruszyły z tacami ze złotem, srebrem i wieloma innymi darami. Pokornie klęknęły przed gospodarzami kładąc tace u ich stóp. To nie było byle co. Wiele rodzin mogłoby wiele lat przeżyć za to co tu oddano. Mosiężne Słońce rozłożył ręce w przyjaznym geście oczekując reakcji.

- Witaj, Książe Ziemi - odparł Złoty Pan. Uśmiechnął się, widząc dary okazane mu przez Pomazańca. Blada Pani dalej milczała, choć w jej czerwonych oczach pojawił się błysk żądzy i chciwość - Czym możemy Ci służyć?

Aureus był póki co dość obcesowo ignorowany. Stał więc prosto, w lekkim rozkroku, z rękami złożonymi za plecami, żołnierska postawa którą podłapał przebywając z armią swojego brata. Postanowił na razie nie ingerować, zostawiając prowadzenie rozmowy Mosiężnemu Słońcu, a wtrącić się jedynie gdy będzie miał coś istotnego do powiedzenia. Słońce i Księżyc w harmonii, to miejsce wydawało się dla niego stworzone. Gdy oboje pojawiali się na niebie, nadchodziło Zaćmienie, czas jego kasty.

- Istnieje pewna kwestia która może się okazać delikatnej natury. Zapewne wiecie o tym, że obecnie panującemu Wu-Jen Shinowi rzucił wyzwanie o władzę Khalik Al-Malik powołując się na prawo krwi wcześniejszej dynastii. Pierwsze co chciałem się dowiedzieć to jak się na to zapatrujecie? To tylko sprawy śmiertelnych niekoniecznie tak istotne dla nieśmiertelnych istot jak wy, ale zastanawiam się jakie jest wasze zdanie. Już zostaliśmy w to wciągnięci i bardzo możliwe, że któraś ze stron będzie próbowała dalej nas do tego zachęcać. Nie chcielibyśmy podjąć błędnych decyzji. Wu-Jen jest dobrym władcą? - zapytał Słońce nie wspominając, że już uczynił własny wywiad z którego wynikało jasno, że nie jest.

- Składa nam ofiary regularnie i obficie - odparła Blada Pani. Miała aksamitny głos, miły dla ucha.
- Owszem - poparł ją Złoty Pan - Nasi kapłani także są z niego zadowoleni, bardzo dba o świątynię.

- Rozumiem - przytaknął Mosiężne Słońce już widząc, że punkt widzenia tego dwojga bóstw nie wychodzi poza bramy świątyni - A ludzie? Jak waszym wyznawcom się żyje pod jego panowaniem? Składają do was jakieś żale?

- Cóż, o to należałoby spytać ludzi, nie sądzisz, Książę Ziemi? Myślę, że śmiertelnicy na placu lub nawet nasi kapłani będą w stanie lepiej się ustosunkować niż my - odparł Pan.

Słowa to wiatr, nie znaczyły wiele więcej. Oczywistym było że tutejszy władca, będzie zmuszony szanować bóstwa. Nie należało oceniać człowieka po tym jak traktuje lepszych od siebie, ale tych na których sam patrzył z góry. Bóstwom zaś wystarczyło, że Shin składa się im odpowiednie ofiary, zniesmaczające… Powinni wykazywać się większą troską o miasto w którym mieszkali, o kraju nie wspominając. Ich lekceważenie i ignorancja były tak typowe dla bogów…
-Bogactwo… to jeno pył na drodze życia… Czymże jest dobytek doczesny, w porównaniu z nieśmiertelną chwałą? Jeno machnięciem ręki, w perspektywie wieczności. - Powiedział ciężkim, na wpół nieobecnym głosem. Nie dało się odczytać czy mówi do kogoś, czy też tylko myśli na głos. Jakby dla potwierdzenia swoich słów machnął od niechcenia ręką, a w ślad za nią lawinowo posypały się na podłogę kamienie szlachetne wielkości jajek.

Wstęga podążyła wzdłuż ziemii i zgarnęła wszystkie klejnoty, wzniosła się w górę i wsypała je wszystkie do ręki Aureusowi z powrotem.
- Nie baw się tymi paciorkami, Aureusie. Dziękuję wam za audiencję, zgodnie z waszą sugestią porozmawiam z wiernymi.

Gdy zakończyli rozmowę i byli już, mniej więcej, sami Słońce podjął temat
- Wybacz jak cię tam potraktowałem, ale zależy mi by nikt nie wiedział jak wiele naprawdę potrafisz. Coś takiego mogłoby nawet załamać rynek i sprowadzić wiele głodu, a poza tym to jest nasz as w rękawie póki tylko my wiemy.
-Chciałem im pokazać pustotę chciwości… Są materialistami, skupionymi tylko na sobie. Ludzie im ufają, a oni mają to w głębokim poważaniu. Niebiańska Biurokracja dobre sobie, raczej Niebiańskie Obiboki… - Aureus wiedział że jego brat zrozumie. Obaj bardzo przejmowali się losem ludzi i niezmiernie denerwowało go, że ktoś może na nich żerować, nie dając nic w zamian. Gwiazda Zaranna był świadom potencjału swoich zdolności, jednakże nie zwykł używać ich w celach tak pokazowych. Zazwyczaj zapewniał sobie jedynie materiały potrzebne, by mógł zajmować się swoją największą pasją, tworzeniem. Wydarzenia ze świątyni można było przypisać chwili słabości.

Potem rozesłał dziewczęta, które wcześniej przyniosły dary próżnym bóstwom, by rozpytały miejscowych w świątyni o to jak się sprawuje władca a sam zajął się delikatniejszą kwestią… użyteczności bóstw. Rozmowy wyglądały podobnie. Podchodził do kogoś, pytał o chwilkę a potem wspominał, że chciałby się dowiedzieć czegoś o nich… i zgrabnie kierował rozmową tak aby współrozmówca sam mu zaczął opowiadać o ostatnich czynach bogów dla dobra ogółu… jeśli jakiekolwiek takie były...
- Bogowie? - spytała starowinka odziana w czerwoną chustę, sprzedająca małże na rynku - Ah, jak to bogowie, siedzą sobie w świątyni i zajmują się swoimi sprawami.
- Nie mogę się zgodzić - wtrącił starszy pan obok niej, stojący przy straganie z rybami - Złoty Pan dba o prawo i niesie nam pocieszenie w trudnych chwilach.
- Oj, od razu pocieszenie. Czy naprawdę sądzisz, że by to robił, gdybyśmy mu nie składali modłów? Czy to nie jego obowiązek? Patrz w jakich bogactwach żyje, a w jakiej biedzie my - odparła.
- Jesteś stronniczą babą! - krzyknął starzec - Pamiętasz jak najechali nas łupieżcy z morza? Blada Pani powiedziała nam gdzie się chowali i mogliśmy odzyskać nasz dorobek.
- Tak, ale połowę odzyskanych pieniędzy kapłani kazali nam złożyć jej w ofierze!
- A co, myślisz, Ty za darmo byś to zrobiła? Jej domeną jest bezprawie, umniejszyła ją, pomagając nam, należało jej się!
- Straciłam łańcuch pereł, jedyną pamiątkę rodową!
- Ah, Wy, baby, tylko błyskotki wam w głowach… lepiej sprzedawaj te małże, ruch Ci słabo idzie - skomentował mężczyzna.
Podobnie jak Shin, lokalni bogowie również nie cieszyli się w mieście zbyt dobrą opinią. Słowa handlarza rybami można by postrzegać jako zaprzeczenie temu wnioskowi, jednakże Aureus potraktował je bardziej jako wyraz pogodzenia z tym jak tubylcy byli traktowani, nawet jeśli im się to nie podobało. Podszedł do straganu handlarki i wybrał kilka mięczaków, stukając w nie zawczasu pancerną rękawicą, by ocenić zawartość. Wyciągnął zza paska mały klejnot, przepłacając za małże wielokrotnie. Wskazał też te opukane, których nie wybrał. - Dziwnie brzmią, z zawartością może być coś nie tak. - Stara przekupka nie mogła wiedzieć, że potajemnie umieścił w nich małe perły. Ze smakiem wyssał zakupione mięczaki z ich skorupek. Świeżym owocom morza niewiele przysmaków mogło dorównać.
Gdy ruszyli dalej, zwrócił się do swojego brata.
-Sytuacja w tym mieście jest gorsza niż można na pierwszy rzut oka sądzić. Władca źle traktuje podwładnych, a ta dwójka patronujących mu obiboków wcale nie jest lepsza. - W jego głosie dało się wyczuć znaczący niesmak.
Mosiężne Słońce rozejrzał się czy rozmowa na pewno jest prywatna.
- To nie miasto jest w okropnym stanie tylko jego rząd. To pewna różnica. Kontynuujemy tę rozmowę później. Dalej. Ale dochodzę do wniosku, że naruszymy status quo.
-To właśnie miałem na myśli. - Odparł Gwiazda Zaranna, ale nie ciągnął dyskusji. - Idziemy rozpytać dalej, czy ta próbka nam wystarczy? - Zapytał po chwili.
- Wracamy już. Na dziś starczy i horąży muszą wrócić do swoich centurii.
 
Arvelus jest offline