Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2017, 11:54   #21
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Konsylium Portu Światów nie mieściło się, jak spodziewaliby się nie-przebudzeni, w Dublinie. Nie mieściło się także w Belfaście ani w innym wielkim mieście. Z prozaicznego powodu.
Było tu wcześniej niż one.

Przynajmniej w większości; w przeciwieństwie do ekscentrycznych gmachów konsyliów Nowego Świata, serce irlandzkiego Pentaklu nie było jednym, ciągłym obiektem. W najlepszym przypadku można było je uznać za sieć powiązanych portalami miejsc. W gorszym - na przykład kiedy próbowano tu się włamać - za popieprzony, śmiercionośny labirynt który miał w poważaniu współczesną fizykę. Niektóre sale były względnie nowe - jak choćby ponadstuletnia siedziba Wolnej Rady na poddaszach Trinity College. Inne - jak sala Wielkiego Szamana w której urzędowała Morgana - były równie stare jak sama wyspa.
Oczywiście, było wiele wejść. Najbliższe - a w każdym razie najbliższe z bezpiecznych - prowadziło przez zaplecze The Brazen Head. Pomiędzy obsługą, hałaśliwymi miejscowymi i zwyczajnymi turystami zdarzały się także istoty które zwyczajnymi turystami z całą pewnością nie były. Dziś Zygfryd, proximi z Rycerzy Poszukujących pił w swojej żeglarskiej kamizeli wraz z Wiecznym Tułaczem w barwach Dworu Jesieni. Oboje na chwilę podnieśli się z krzeseł widząc Elaine. Nie podniósł się za to osobnik z wilkołaczym półksiężycem na bluzie. Słowem, było jak zwykle.
Elaine pomachała i podeszła do nich. Miała nadzieję, że skoro nikt nie atakował jej po drodze ma sekundę spokoju.

- Nikt mnie nie szukał? - Spytała Zygfryda.
- Ależ oczywiście że szukali, Pani! - poderwał się z powrotem na nogi i ukłonił się głęboko, wywołując zdziwione spojrzenia z sąsiednich stolików - Wielki Radca, ledwie pół godziny temu - Wielkim Radcą był Dante. A przynajmniej taki był stan rzeczy jeszcze dziś rano.
- Heh możesz usiąść Zygfrydzie. - Powiedziała z lekkim rozbawieniem. - Radca powiedział może gdzie się udaje?
- Do Sali Wielu Spotkań! - z neofickim entuzjazmem nie przystającym człowiekowi po pięćdziesiątce klapnął na stołek. Jego towarzysz, jeden z tych przykurczonych, nieśmiałych Podmieńców, ukradkiem spoglądał na Elaine - Był z żoną - odezwał się nagle chrapliwym głosem, jakby zdradzał wielki sekret.
- Oh… - Elaine zamyśliła się starając sobie przypomnieć kiedy ostatnio widziała żonę Dantego. Tygodnie. - Dziękuję. Jakby co miałam małą utarczkę z pewnym potworem więc jakby co uważajcie na siebie.
- To moja misja - Zygfryd skłonił się raz jeszcze, odsłaniając wiszące na pasie błyszczące kastety
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline