Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2017, 14:32   #160
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Catherine Watson


Catherine Watson siedziała na balkonie swojego mieszkania przy Rutland Gate. Nie nazwałaby Londynu słonecznym miastem, jednak ten dzień zapowiadał się wspaniale. Na niebieskim niebie nie było ani jednej chmury. Do tego kubek aromatycznej kawy, katalog artystyczny, który wczoraj podrzuciła Hannah oraz przyjemna muzyka płynąca z mieszkania sąsiada… Czy można było prosić o więcej? Wstała, przeciągnęła się i z uśmiechem spojrzała na chodnik rozciągający się w dole. Spostrzegła ludzi nadciągających do rosyjskiego kościoła prawosławnego wznoszącego się za rogiem. Następnie przesunęła wzrok na flagi zawieszone na Austrian Cultural Forum - budynku po drugiej stronie ulicy. Drobny, orzeźwiający wietrzyk leniwie poruszał obcymi barwami narodowymi. Cathy zapatrzyła się w nie, tracąc na chwilę poczucie czasu.


Watson była strażniczką w Ergastulum na Antarktydzie. Jeden tydzień spędzała na południu globu. Miała tam swoją własną, przyjemną kwaterę, w której nocą sypiała. Natomiast w dzień zajmowała się obowiązkami: utrzymywaniem więźniów po właściwej stronie grubego, hartowanego szkła. Pod koniec siódmej doby kończyła się jej warta i wracała do Londynu, który był połączony z centralą poprzez Portal. Miała wtedy czas wolny przez kolejny tydzień, a potem cykl powtarzał się. Cathy dwa dni temu opuściła Antarktydę i czekało ją jeszcze pięć dni relaksu. Nic dziwnego, że była w dobrym nastroju.

Melodyjka wypluta przez głośnik telefonu obwieściła odebranie wiadomości. Był to MMS od jednego z przyjaciół. Calvin, wiecznie roześmiany prawnik, zorganizował wczoraj drobne przyjęcie z okazji urodzin.

Cytat:
Napisał Calvin
Jeszcze raz dziękuję, że przyszłaś, Kitty! Byłaś, zresztą jak zwykle, przemiła, serdeczna i zjawiskowa! A co do tortu… przesmaczny, ale musisz mi koniecznie powiedzieć, kto wpadł na pomysł z tym kształtem Chciałabyś wpaść do mnie dzisiaj? Osiemnasta, powiedzmy. A może później? Jeremy dał mi w prezencie dwudziestoletnią whisky i nie wypada otwierać jej samotnie
Cathy odpisała. Nie zdążyła odłożyć komórki, kiedy dostała kolejną wiadomość.

Cytat:
Napisał Tata
Czy miałabyś coś przeciwko przenocowaniu swoich staruszków? Lecę do Londynu by sfinalizować umowę na budowę pływalni. Mama też będzie. Nie chcemy robić problemu, więc możemy zostać w hotelu, jeżeli masz inne plany. Jutro o dziesiątej przylecimy na Heathrow.
Ojciec Watson w młodości wiązał swoją przyszłość z pływaniem, jednak z powodu kontuzji lewego barku musiał zrezygnować z marzeń o złocie olimpijskim. Przejął biznes po nieżyjącym już dziadku Cathy i ukierunkował go w stronę własnych zainteresowań. Veencorp prędko stał się głównym producentem sprzętu pływackiego, a niedawno wchłonął firmę budowlaną. Wszystko wskazywało na to, że niedługo na świecie miało powstać bardzo dużo basenów.

Kobieta dopiła kawę, po czym ruszyła do sypialni. Otworzyła szafę, spoglądając na wiszące w niej sukienki. Powinna zacząć przygotowania do przyjęcia w Foundation Bar. Tym razem to ona była współorganizatorką. Dwa tygodnie temu jej przyjaciel ubiegający się o miejsce w Izbie Lordów poprosił ją o tę przysługę. Starannie zaplanowała wszystkie szczegóły, wspólnie ustalili listę gości - głównie szychy z wyższych sfer, które miały pomóc Felixowi uzyskać wyższą pozycję polityczną. Pozbawione zbędnego przepychu, serdeczne spotkanie powinno mu w tym pomóc. Niedługo zbliżały się wybory i według mężczyzny to przyjęcie było decydujące. Musiał uzyskać poparcie jeszcze trzech ludzi. Bardzo stresował się, choć powtarzał, że ufa zdolnościom organizatorskim Cathy i cieszy się, że zgodziła się mu pomóc. Spojrzała na zegarek. Minęła piętnasta, a goście zaczną pojawiać się o osiemnastej.

Cytat:
Napisał Matt Cooper
Cat, nie zapomnij przyjechać wcześniej. Jestem barmanem, nie pieprzonym architektem wnętrz. Nie wiem, co mam robić z tymi dekoracjami, które wczoraj przywiozłaś w pudłach. Najlepiej gdybyś była tu już teraz!
Cathy usiadła na wygodnym fotelu obitym w złoty wzór i odpisała przyjacielowi, którego poznała sześć lat temu w Tokio. Już miała odłożyć telefon, kiedy ten znowu rozbrzmiał. Wyglądało na to, że tego dnia znajomi nie przestaną do niej pisać. Tyle że tym razem na ekranie ukazał się nie dymek z nową wiadomością, lecz twarz sąsiadki. Hannah Glover dzwoniła do niej. Cathy prędko odebrała.

- Co słychać, Hannah? - zapytała, przeglądając tkaniny w szafie. W co powinna ubrać się? Szafirowa do kostek? Może standardowa mała czarna? Lub zrezygnować z sukienek na rzecz wzorzystych legginsów i modnego topu?
- Cathy, słyszysz mnie? - rozległ się wyraźnie przestraszony głos bogatej dziewczyny. Watson momentalnie przestała przeglądać ubrania i skoncentrowała się na rozmowie. Jej sąsiadka co prawda była zblazowana, jednak na pewno nie nazwałaby jej panikarą.
- Coś się stało?
- J-ja przyjechałam właśnie do Tate Modern. Chciałam… ja…
- Hannah, uspokój się i powiedz wszystko od początku.

Cathy dobrze znała galerię sztuki Tate Modern. Gmach piętrzył się tuż przy Tamizie, obok The Globe - słynnego teatru Shakespeare’a. Felix - wdzięczny za pomoc w organizacji przyjęcia - pociągnął za sznurki i słynna placówka zgodziła się na zorganizowanie wystawy obrazów Watson. To było coś wielkiego. Nie tylko zyskiwała milion potencjalnych kupców, ale również ogromną renomę. Hannah z chęcią zaangażowała się w przygotowania, jako że była fanką twórczości Cathy. Nawet zaproponowała, że przywiezie na ekspozycję cztery obrazy, które od niej zakupiła. Zapewne liczyła na spojrzenia zazdrości innych ludzi, kiedy stanie przy tabliczkach z podpisem “własność prywatna, nie na sprzedaż” i zacznie wyjaśniać, do kogo ta własność prywatna należy.

- Cathy, ktoś włamał się do muzeum! Ukradł wszystkie twoje obrazy! - Hannah załkała. - Wszystkie, mówię! Cathy, przyjeżdżaj jak najprędzej! Boję się…
- Czy…
- Jestem kompletnie sama! Nie widzę nigdzie strażnika - szepnęła. Rozległy się ściszone kroki dziewczyny, jakby ta szła gdzieś prędko. - Halo, jest tam kto?!
- Hannah, posłuchaj mnie…

Jednak Hannah nie odpowiedziała. Rozległ się trzask i połączenie zostało przerwane. Choć Cathy próbowała zadzwonić ponownie, dziewczyna nie odbierała. Co mogło się wydarzyć?! Kobieta bezwiednie ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. Dzień zapowiadał się wspaniale, jednak teraz został skalany nieszczęściem. A nieszczęścia - jak Watson miała się wkrótce dowiedzieć - chodzą parami.

Rozległ się głośny łomot do drzwi. Tych samych, do których zmierzała.
- Cathy, jesteś tam?! - rozległ się krzyk. Lucas Lang. Pomocny, ugodowy, bezkompromisowy przyjaciel. Lekarz. Zazwyczaj spokojny, tym razem zrozpaczony. Czy w jakiś sposób dowiedział się o tragedii w Tate Modern? Cathy uznała, że nawet jeśli tak, to raczej nie zachowałby się w tak emocjonalny sposób. Musiało chodzić o coś innego.
- Lucas, wszystko w porządku? - zapytała, wpuszczając go do środka.

Mężczyzna był blady jak duch Furuty Junko, której sprawę Cathy badała, kiedy jeszcze pracowała jako Detektyw Śledczy w tokijskim oddziale. Takie skojarzenie powstało w jej głowie również ze względu na to, że Lucas trząsł się w podobny sposób. Jednak co mogło sprawić, że przyjaciel i tamta biedna, niewyobrażalnie skrzywdzona dziewczyna mogli mieć ze sobą cokolwiek wspólnego?

- Nie, Cathy, nic nie jest w porządku - potrząsnął głową, próbując się opanować. Poszedł do salonu, jednak nie spoczął na kanapie. Zaczął chodzić dookoła stołu, wpatrując się w podłogę z uporem maniaka.
- Lucas, co się stało? - zapytała Watson. Odniosła wrażenie deja vu, bo kilka minut wcześniej zadała dokładnie to samo pytanie Hannie.

Lekarz pokręcił głową. Mobilizował w sobie wszystkie możliwe siły, aby tylko nie płakać.
- Pamiętasz Dianę?
- Tak, to twoja córka. Skończyła niedawno osiemnaście lat, jeśli się nie mylę.
- Miała zawieźć wczoraj wieczorem Michaela i Sandy do pediatry - zaczął, przywołując imiona pozostałej dwójki swoich dzieci. Dwuletniego chłopca i pięcioletniej dziewczynki. - Chodziło tylko o rutynową kontrolę i wpis do książeczki z pieczątką specjalisty - pokręcił głową.
- I co się stało?
- Diana nie pojechała prosto do lekarza. Zamiast tego skręciła do swojego chłopaka. Zaparkowała przed domem i weszła spotkać się z nim, zostawiając dzieci w środku. Kiedy wróciła… auta już nie było - mężczyzn podniósł głowę, nawiązując kontakt wzrokowy. Białka jego oczu były otoczone czerwoną aureolą nabiegłych krwią żył. Wyglądał jak narkoman… albo prawdziwie zrozpaczony mężczyzna. - Ukradli samochód! A moje dzieci były w środku - wyszeptał. Tak jakby przez ściszenie głosu treść słów mogłaby być mniej prawdziwa. - Nie wiem, co robić, Cathy - rzekł. - Nie wiem, co robić - powtórzył, zwieszając głowę.


Wyglądało na to, że wszelkie nieszczęścia zwaliły się na Watson dokładnie w tej samej chwili. Musiała podjąć odpowiednie kroki… lecz co uczynić najpierw? Z jednej strony właśnie w tej chwili Matt czekał na jej pomoc w barze, a miała względem Felixa dług wdzięczności. Obdarzył ją zaufaniem, powierzając organizację imprezy. Czy mogła tak po prostu zignorować Foundation Bar? Z drugiej strony telefon od Hanny był więcej, niż niepokojący. W Tate Modern właśnie teraz mogło dziać się dosłownie wszystko i zapewne żadne służby nie zostały nawet powiadomione. Muzeum było aktualnie zamknięte dla zwiedzających, jako że trwały przygotowania nowej wystawy. Życie sąsiadki mogło znajdować się w niebezpieczeństwie, jeżeli włamywacze jeszcze nie opuścili budynku. Z trzeciej strony… właśnie teraz miała przed sobą prawdziwie załamanego, wiernego przyjaciela, który nigdy nie opuścił jej w potrzebie. Zawsze mogła polegać na Lucasie. Czy naprawdę potrafiła tak po prostu wyjść i zająć się innymi problemami, kiedy całe życie Langa zawaliło się? Nigdy nie potrzebował wsparcia Cathy tak bardzo, jak teraz. Czy w ogóle Watson mogła jakkolwiek pomóc mu odnaleźć dzieci?

Tata powiedział kiedyś Cathy, że mając znajomości, jest w stanie osiągnąć wszystko. Była to prawda. Watson dopiero później poznała kruczek. Posiadanie wielu przyjaciół… równało się także z wieloma troskami.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-08-2017 o 20:42.
Ombrose jest offline