Yue miała rację. Zakupiony przez Chinkę
grog był mocny i rzeczywiście powalił Carmen, gdy opróżniły butelkę. Niemniej cały akt opróżniania, jak i to co się po nim działo… otuliła cieplutka i miła mgiełka alkoholowego odurzenia. Brytyjka pamiętała chichoty, pamiętała pocałunki i pieszczoty. I bieliznę rozrzuconą po całym pokoju. Pamiętała twarze, przystojne męskie i kobiece twarze, rozmowy… chichoty.
Pamiętała jakiś duży portowy bar, dźwięczny język przypominający… grecki. To był grecki portowy bar. Pamiętała zabawę. Pamiętała śpiew i taniec. Pamiętała kolejne trunki. Pamiętała pocałunki. Pamiętała słodycz męskich i kobiecych ust. Pamiętała kotłowaninę pod kołdrą i chichoty. Pamiętała jęki i śmiechy. Pamiętała doznania… fakty już mniej. Szczegóły jednak umknęły jej pamięci. Zdecydowanie wypiła za dużo i za szybko, choć w miłym towarzystwie.
Ale teraz leżała naga w pościeli, wpatrując się w obcy sobie sufit i zerkając w kierunku okna. Przez które to wpadał blask słońca… i widać było portową zatokę. Co się wczoraj zdarzyło?
Nie powinna się była skusić na ten grog. Trzeba było to przewidzieć, że żądna wrażeń Yue wykorzysta sytuację. W Paryżu wszak stało się dokładnie tak samo.
Tyle że Paryżu zgrabna pupa na którą patrzyła o poranku z pewnością należała do Wężowej Księżniczki. Ta tutaj… nie. Tak więc Carmen czując w żołądku wspomnienie wczorajszego alkoholu i nie pamiętając co robiła, ani z kim robiła… leżała właśnie w towarzystwie innej ciemnowłosej kobiety w dużym łóżku nieznanego sobie pokoju i budynku. Leżała pośród porozrzucanej po podłodze garderoby należącej do kilku osób. Musiała Brytyjka przyznać, że namówiona przez Chinkę przeszła samą siebie. Braki w pamięci mogły się więc okazać błogosławieństwem, bo wyobraźnia podpowiadała pannie Stone wydarzenia wywołujące czerwienienie się uszu Brytyjki. Yue wszak potrafiłaby skłonić akrobatkę do wszelkich “eksperymentów”. I co właściwie miała teraz zrobić? Carmen w ogóle nie orientowała się kim była ta druga osóbka leżąca w jej (albo w swoim) łóżku, poza tym że nie była Egipcjanką. Carmen nie mogła skojarzyć pupy dziewczyny z żadną znaną jej kobietą, a sama współlokatorka łóżka spała z twarzą wtuloną w poduszkę i pewnie była równie pijana wczoraj co Carmen, sądząc z porozrzucanych w pokoju butelek. Pokoju dość skromnym i zwyczajnym. Średniozamożnym i urządzonym na europejską modłę.
Spoglądając na tyłeczek dziewczyny Carmen uświadomiła sobie, że owa kobieta mogła być wczoraj równie pijana i dziś mieć podobne kłopoty z pamięcią. Więc jedyną osobą mogącą rozproszyć mroki wczorajszej nocy, była oczywiście Yue. Tylko jej jednej tu nie było.
Za to był coraz bardziej wyczuwalny zapach jajecznicy i odgłos skwierczenia boczku. Ktoś jeszcze był w tym mieszkaniu. Yue?
Raczej nie. Carmen szybko odrzuciła tą możliwość. Co prawda istniała szansa na to, że Chinka potrafiła gotować, ale Brytyjka wątpiła by Yue gustowała w europejskiej kuchni. Jeśliby coś pichciła to z pewnością coś z azjatyckiego. A nie jajecznicę z bekonem. Tak więc Carmen obudziła się w obcym mieszkaniu z obcą osobą w łóżku. Dobra przestroga na przyszłość, by się nie upijać… zwłaszcza w towarzystwie żądnej wrażeń i szalonej zabawy Wężowej Księżniczki. Na szczęście jej ubrania tu były, podobnie jak broń w nich ukryta.