Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2017, 02:59   #7
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
AKT I: Taniec suzerena






Livia Schwartzwissen



Nienaturalna dla szpitala cisza zdawała się wypływać spod drzwi na korytarz i wlewać się w zajmowany przez Livię pokój. Nikt nie przybył do kobiety od czasu wyjścia pielęgniarki, a minęło już... ile?
Nie wiedziała.

Próby przypomnienia sobie czegokolwiek, nawet najmniejszego elementu wydarzeń ostatnich miesięcy, nie przyniosły zupełnie niczego. Kiedy już artystka myślała, że uczepiła się odpowiedniej myśli, która doprowadzi ją do chociaż strzępów pamięci, okazywało się, że ten trop urywa się tuż przed poszukiwaną odpowiedzią; nęcąc niedostępną nagrodą, śmiejąc się okrutnie.

Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu w jakim tliło się mizerne światło wydobywające się ze starej świetlówki uczepionej sufitu, jakiej poblask wydawał się mdłą parodią tego, czym być powinno. Sam pokój zaś wydawał się po dokładniejszym przyjrzeniu się być raczej nieużywany od dłuższego czasu, zupełnie jakby... został przygotowany tylko dla Livii.

Kobieta szarpnęła się w tej uwięzi, ale nic to nie dawało, chociaż po której próbie przestawała być zaskoczona, jako że zabezpieczenie pętające jej ręce nie wydawało się w żaden sposób nadgryzione zębem czasu. Nim jednak na dobre Livia zaczęła zajmować się próbą określenia w jaki sposób można się uwolnić, z korytarza rozległo się ciche szurnięcie buta.
I po chwili drzwi stanęły otworem.

Osoba, która pojawiła się w drzwiach, szybkim krokiem weszła do pomieszczenia, silnie zatrzaskując za sobą drzwi. Był to młody mężczyzna wyglądający jak jeden z tych, co wdali się w mało przyjemną bójkę, a po jego podkrążonych oczach można było wnioskować, że albo zarwał tydzień nad książkami, albo wybierał picie ponad spanie... albo oba na raz. Plaster szpitalny zaklejał górny kawałek jego czoła, a lewa dłoń była wyraźnie usztywniona i zabandażowana, jednak sądząc po jego chodzie nie miał problemu z nogami.

Z wyglądu nie wydawał się należeć do bogatej klasy, a wręcz można było powiedzieć, iż temu osobnikowi nie przelewało się w życiu. Jego ubranie widziało już lepsze czasy, ale krótka skórzana kurtka jedynie udawała, że ten materiał jest faktycznie prawdziwą skórą. Całości przydałoby się czyszczenie z niewielkiej ilości kropli krwi, które zapewne należały do tego mężczyzny lub jego przeciwnika, ale najbardziej trzeba było się zająć zabrudzeniami od jakiejś ziemi i piachu... nie mówiąc o rozcięciu na prawym rękawie.

- Coś ty narobiłaś najlepszego?! Po tym wszystkim co otrzymałaś?! - warknął młody mężczyzna podchodząc do łóżka Livii i opierając się zdrową dłonią na prętach ubezpieczających pacjenta, by ten nie stoczył się na podłogę. Sposób w jaki poruszał się nieznajomy sugerował napięcie i nerwowość.

- Wiesz ile problemów sprawiłaś? - syknął - Nic się nie nauczyłaś, durna? Myślałem już, że pojęłaś jak świat działa, chociaż najwyraźniej masz wciąż z tym problemy.

Livia spojrzała w rozwścieczone oczy mężczyzny, w których czaiło się coś jeszcze... coś co już widziała wcześniej u tego mężczyzny, który był tam codziennie, jakiego spojrzenie widziała co dzień i co noc; noc w trakcie której wydawało się ono być skażone strachem...
Nie! Przecież nie zna tej osoby! Nie wie kim on jest, nie widziała go wcześniej. Nie widziała...

- Uparta dziwka, sprowadzisz na nas tylko ból, kretynko!

...tylko czemu patrząc na tego młodego mężczyznę o postrzępionych brunatnych włosach jedno imię rozbrzmiało w jej głowie?

...Andre.





Susan Finkel



Pielęgniarka nie odpowiedziała od razu patrząc ogłupiała na kawałek ramienia, który właśnie uwolniła z bandaża i opatrunku. Kiedy Susan spojrzała w stronę tego, co powinno być raną, zobaczyła jedynie zaschłą krew na skórze, jaka zapewne zabrudziła wcześniej ten opatrunek, ale mimo tego...

...nie widziała żadnej rany na swoim ramieniu.

- To... - pielęgniarka wciąż wgapiała się w miejsce, w jakim powinno widnieć obrażenie - ...muszę zawiadomić lekarza... Ciągle masz sztywne palce? - Susan nie była pewna czy ta kobieta w ogóle zauważyła skinięcie głową, bo prawie od razu kontynuowała słowa, uświadamiając sobie, że pacjentka o coś prosiła - Tak, tak... Zaprowadzę... - pomogła wstać Susan, ale z wyrazu jej twarzy kobieta mogła wnieść, iż brak rany był bardziej niż nieoczekiwany.
.

Kiedy obie kobiety wyszły na korytarz, Susan wyraźnie widziała, że pielęgniarka chce jak najszybciej móc opuścić pacjentkę, zapewne mając zamiar porozmawiać z jakimś lekarzem. Po przejściu obok dyżurki pielęgniarskiej Susan zobaczyła policjanta, a gdy ten dostrzegł zbliżające się kobiety ogarnął wzrokiem pacjentkę, jakby oceniając jej stan.

- Och, jest pan! - wypaliła nagle rozradowana pielęgniarka - Czy oczekuje pan, aby porozmawiać z pacjentką?
- Jeżeli jest już możliwość. - odparł policjant, którego aparycja bardziej pasowałaby do seksownego modela niż do mundurowego, a ton głosu... - Chętnie bym rozpoczął już rozmowę, bo wiadomo jak nagląca to sprawa. - ...był tak ciepły... - O ile oczywiście pani Finkel wyrazi zgodę. - ...że Susan poczuła przyjemny dreszcz.






Amy Ashley



- Czy pamiętasz cokolwiek?

Psycholog szybko pojawiła się w pokoju jaki zajmowała Amy wraz z Susan, która wyszła z pielęgniarką niedługo przed pojawieniem się Jannet Greywall mającej pomóc skołowanej pacjentce.

- Mówisz, że nie pamiętasz skąd się wziął ból, że nie pamiętasz gwałtu, ale... to akurat się zdarza. - kobieta siedziała obok łóżka Amy - Ofiary, nawet te najmłodsze, odrzucają od siebie bolesne wspomnienia, próbują przekonać się, że to wszystko tak naprawdę nie miało miejsca. To taki sposób na nieświadomą ochronę samego siebie.

Amy wciąż czuła ten ból okolic brzucha, jednak osłabł po podaniu leków przeciwbólowych. Miała wrażenie, że faktycznie spowodowany został poprzez silne kopnięcia, a nie przez nic innego. Na pewno musiało tak być! Nie mogło być inaczej. Nie mogło...

- Nie jest to jednak bardzo częste oczywiście, ale możliwość istnieje, jednak... - uśmiechnęła się pokrzepiająco - Nie musiało nic takiego się wydarzyć w twoim przypadku. Możesz mieć rację i wcale do żadnego gwałtu dojść nie musiało, ale i tak trzeba sobie spróbować poradzić z twoją dziurą w pamięci. Powiedz mi Amy - spojrzała łagodnie - jakie masz ostatnie wspomnienie? Nie pamiętasz nic, co się działo ostatnie trzy miesiące, ale co się zachowało tuż przed tą pustką w pamięci? Byłaś z kimś? Robiłaś coś? Siedziałaś w domu? Spróbuj Amy, co się zdarzyło ostatniego na początku grudnia?


 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 24-08-2017 o 16:06.
Zell jest offline