Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2017, 08:21   #20
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Umiał rozpoznać grozę, gdy jej spoglądał w oczy. Wyciskała z ludzi wszelkie pragnienia prócz tego jednego – uciec jak najdalej. Barwiła twarze na szaro, szargała ubrania, plątała myśli i słowa.

Widział ją w oczach ludzi, którzy opuścili wioski Niedźwiedzia. Widział, że wyciąga już kościste palce, by zacisnąć je na sercach tych, co szli razem z nim.

Na kolumnę przedzierających się przez las natknęli się cztery godziny po zmroku. To nie był marsz wojów, zaplanowany odwrót. To była ucieczka. Ludzie nieśli to, co zdołali zabrać ze swych domostw. Młodsi i silniejsi nieśli starszych, matki w kurczowo zaciśniętych ramionach tuliły niemowlęta, jakby mogły je ochronić przed atakiem wątłymi niewieścimi siłami. Ciągnęli za sobą zwierzęta, nieliczne konie i bydło, kozy na postronkach, kury w koszykach. Ich przejście znaczył ślad porzuconego dobytku, który okazał się zbyt ciężki. I groby.

Rosłego jak tur Sławomira o krzepkich dłoniach i twarzy pokrytej liszajem, drugiego z bliskich ghuli Niedźwiedzia, zastali nad płytkim grobem, do którego składał martwego młodzieńca. Nim zakrył twarz nieboszczyka, widząc za Janem Hamsę i malutką Namei, Diabeł zdążył dostrzec głębokie rany na piersiach, kikut po straconej ręce.

- Jest z nimi Diabeł, musi być z nimi Diabeł...

Umiał rozpoznać grozę i wiedział, że ze Sławomirem trudno się będzie dogadać. Nawet silny krwią swego pana, ghul nie pozbiera myśli, nie uporządkuje ich by im odmalować, co się stało. Ale Miłek nie wiedział lub nie chciał wiedzieć, trząsł ramionami Sławomira, a gdy ten jąkać się zaczynał, uderzył go parokrotnie w twarz. Tylko to uzyskał, że Sławomir zamknął się na dobre, więc Jan dłoń położył na prawicy ghula. Niby pocieszająco, ale w rzeczywistości sięgnął do rozedrganych paniką wspomnień.

Strach oblał go jak ulewny deszcz. Słyszał stąpnięcia mocnych, wielkich łap. Odbierające rozum wycie. W ciemności za wioską rozpaliło się wiele par oczu.

Czekał, aż wyjdą, aż się objawią, ale miast tego czyjaś szczupła dłoń chwyciła go za łokieć, obróciła w tył. Spojrzał w wielkie oczy w młodzieńczej twarzy.Za odzianą w skóry dzikich zwierząt trwała zima, śnieg okrywał lipę grubą kołdrą.
- Idą! - wyszeptały miękkie usta – Idą!
Opuścił spojrzenie niżej i wtedy zobaczył, że leśna panna krwawi.
Dziwne, pomyślał. Jej krew też jest czerwona.
 
Asenat jest offline