Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2017, 21:24   #18
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Seraphine przez chwilę przyglądała się odchodzącemu Pavlovi by w końcu oderwać się od krawędzi trawnika i ruszyć ku wyjściu.
Sprawdziła godzinę i z niejakim niedowierzaniem zarejestrowała ledwie dziewiątą.

Wywołała połączenie do Nasha maszerując żwawym krokiem ku najbliższej kawie na wynos.
Zostawiła krótką wiadomość na poczcie Stirlinga i nie przejmując się brakiem odpowiedzi, zakupiła dwie duże soya late oraz kilka niewielkich słodkich sucharów. Nie spodziewała się odpowiedzi, bo i Nash nie miał w zwyczaju wstawać przed dziesiątą.

Dojechała do klubu Inferno, obecnie funkcjonującego w trybue low-key lecz miast kierować się do głównego wejścia, ruszyła na tyły dużego budynku. Monitorowany i ogrodzony kawałek przejazdowy prowadził do mieszkania właściciela, który nie widząc sensu w mieszkaniu z dala od swego oczka w głowie, wydzielił część budynku na prywatny loft.
Seraphine dała się zeskanować balansując podstawką z kawami i z lekkim uśmiechem ruszyła do środka mieszkania. W 2050 roku był to spory akt zaufania, by dać znajomemu pełen dostęp do swojej siedziby.

Szczególnie gdy tym znajomym był zmiennokszałtny.

Relacje de Noir i Stirlinga wykraczały jednak nieco ponad zwykłą znajomość i “czuj się jak u siebie” Nash rozwinął poza łóżko stojące w sypialni.

System zamknął za nią drzwi i było to jedyne co kotołaczka mogła zaobserwować w wyglądającym na wymarły lofcie. Jedynie z kierunku sypialni dobiegało ciche echo muzyki, poza tym mieszkanie wyglądało na opustoszałe.

Nieco zaskoczona kotołaczka zaczęła powoli skradać się na czubkach palców. Rozglądała się w poszukiwaniu porzuconych ciuchów, rozważając w pierwszym odruchu, że Nash może być zajęty. W końcu żadno z nich nie ujmowało wzajemnego układu w sztywne ramy.

Krok po kroku wciąż z tacką kawy w ręce podeszła na próg sypialni i spostrzegła, że nie myliła się. Części ubrań porozrzucane były po pomieszczeniu. Muzyka dobiegająca z głośników była przyciszona, ale znać było orientalne nuty rodem z Bliskiego Wschodu, a display wystroju pokoju ustawiony był na wyświetlanie wnętrza otwartego loftu w….? Marakeszu? Chyba tak.


Wrażenie potęgował strój orientalnej tancerki leżący przy łóżku.

Na nim na brzuchu z jedną rękę zwisającą na ziemię spał Nash, a obok z twarzą na plecach mężczyzny jakaś kształtna brunetka. Na szafce obok leżał holodisplay wyświetlający w powietrzu jakiś tekst.
Kontrakt.
Wszystko stawało się jasne.

Nash nie spał z wszystkimi jak popadnie, ale sprawdzanie nowych tancerek z rzadka wymykało się spod kontroli. Dziewczyna musiała być naprawdę dobra, że zabrał ją tutaj i skończyło się w łóżku. Nie wiedziała zapewne, że nie przysporzy jej to punktów u nowych koleżanek z pracy. Po podłodze pełzały rotacyjnie i chaotycznie wyświetlane wiązki czujników alarmu. Nash nie był głupi i ustawiał takie zabezpieczenia. Dziewczyna nie miała szansy wymknąć się cichcem, obrobić go i zniknąć.
Ale też chyba nie miała takiego zamiaru bo spała w najlepsze.

Seraphine nie zrażona zastaną scenką wróciła do saloniku i rozsiadła się wygodnie. Ze smakiem zajęła się przyniesionym poczęstunkiem. Nim się obejrzała z sucharów zostały nędzne okruchy. Jedynie druga soya latte stała, czekając na wypicie.

W międzyczasie de Noir postanowiła sprawdzić też pocztę oraz upewnić się, że pracownicy jak codzień otworzyli sklepik.

Dała Nashowi jeszcze kilka minut i najedzona rzuciła zabraną z sofy poduszką w stronę sypialni. Popijając resztki kawy przygotowała się na przyglądanie się scenie dantejskiej, która jednak nie nastąpiła. Czujniki zarejestrowały ruch i system chyba faktycznie wybudził Stirlinga ze snu poprzez czujniki omnifona, ale żadna zdecydowana reakcja nie nastąpiła. Widocznie fakt, że dziewczyna wciąż śpi mu z głową na plecach wystarczył aby go uspokoić.

Mimo to po chwili Seraphine doczekała się pewnej reakcji. Nash wyszedł z sypialni ziewając i w czysto męskim odruchu podrapania się po pośladku skierował do łazienki. Przechodząc na drugą stronę korytarza musiał chyba coś zauważyć bo w progu zatrzymał się, cofnął i spojrzał w kierunku salonu.
- Ehm… Seraphine? - Sięgnął po ręcznik by się nim owinąć. - Ciekawa pora na odwiedziny - dodał zerkając ku sypialni i znów do salonu.
- Ręcznik to na moją czy jej cześć? - mruknęła kotołaczka unosząc kubek - dzwoniłam, nie odbierałeś. Musisz się obejść jedynie kawą - mina Seraphine mówiła wszystko, torebka po ciastkach jeszcze więcej.
- Głupio tak jak jedno na golasa, a drugie nie - skrzywił kącik ust w cieniu uśmiechu - dlatego, jak nie masz zamiaru się przyłączyć to będziesz musiała ścierpieć ten ręcznik. - Klapnął obok na sofie i chwycił kubek kawy. - Wyłączyłem w nocy powiadomienia, tylko te z priorytetem. Co się stało?
- Dobrze wiedzieć, że nie jestem priorytetem - Seraphine zrobiła smętną minkę - Poranki faktycznie Ci nie służą - niby to fochnęła się, zrzucając szpilki i moszcząc się jednak wygodniej na sofie. - Potrzebuję info. Planujesz kolejną rundę? - wskazując brodą sypialnię - Wolałabym na osobności. - zaszemrała cicho.
- Ty jesteś, połączenie musiałaś chyba robić zwykłe nie?- Przeciągnął się. - Nie planuję. A jakiego typu info? - Zrobił dwa proste gesty dłonią, a wzmacniacz domowy pozwolił odczytać je omnifonowi w sypialni pozostawionemu podczas planowanej przez Nasha wyprawy do łazienki. Było to wygodne, dzięki temu nie trzeba było nosić omni przy sobie. Lekka muzyka rozbrzmiewająca w sypialni podgłośniła się. Może nie był to bardzo głośny jazgot, ale na śpiącą dziewczynę z pewnością powinno wystarczyć.
- Poważne. Na kilkaset tysięcy istnień poważne. - ewidentnie Stirling nie był w sosie tego poranka - Mam nieco kłopotów i potrzebuję złożyć ekipę na wypad za miasto. To jedna rzecz. Druga to potrzebuję pogadać z Kane.

Gdy kończyła, ciemnowłose dziewczę obudzone głośniejsza muzyką i zaalarmowane brakiem Nasha w łóżku wyszło w końcu z sypialni przecierając oczy. Faktyczne zbudowana była świetnie, choć mógł być to wynik chirurgii lub kuracji genowej. Tylko twarz…. choć ładna to z jakimś takim antypatycznym, permanentnym grymasem.
- A co to za lala? - Dziewczyna wyprężyła się w pozie pokazującej jej walory oraz mową ciała wskazując Seraphine: “to mnie dymał w nocy, jak coś to przegrałaś”. - Każ jej spadać i wracaj do łóżka Naaash. - Uśmiechnęła się zalotnie.
- Zbieraj się i ty spadaj, zaczynasz o osiemnastej, Gina wprowadzi cię we wszystko tylko bądź wcze…
- Ale... !
Stirling przewrócił oczami.
- Ciuchy. Wypad. Gina. Osiemnasta zaczynasz. Koniec przekazu.
Dziewczyna jakby zatchnęła się złością patrząc na Seraphine i obróciła z urażoną dumą kierując do sypialni.
- Niektóre robią się tak bezczelne przez sam… sama wiesz - Stirling westchnął wstając. - Odleję się, pogadamy, daj mi chwilkę.

Seraphine skinęła głową potakująco.

Nie wcinała się w dyskusję Nasha i cycatej wychodząc z założenia, że to nie jej małpy i nie jej cyrk. Zastanawiała się jedynie, czy Stirling zaczynał się starzeć. Do tej pory jego gust zarówno w kobietach i mężczyznach był bez skazy. Ta tutaj… de Noir wykrzywiła się nieco…

...i zaczęła przeklikiwać informacje na temat samego ghetta, czekając na powrót Stirlinga, ale pierwsza wyszła jego nowa pracownica. Starała się jednocześnie jakby ostentacyjnie nie zauważać kotołaczki i słać jej jadowite spojrzenia. Wyglądało to absurdalnie uroczo, lecz na de Noir zupełnie nie działało. Przedefilowała do wyjścia i trzasnęła drzwiami. Nash pojawił się w salonie chwilę później w jeansach i rozpiętej koszuli.

- Problemy, ekipa za miasto. Kilkaset tysięcy. Ostra wampirzyca. Zaciekawiłaś. Szczegóły?
- Potrzebuję przeprowadzić zwiad, zebrać info - kotołaczka machnęła dłonią, oblizując smukły palec i wyciągając nim okruszki z paczki po sucharkach - kwestia ssaczy i wilków planujących zrobić rozpierdówę w ghettcie. A w dodatku w to wszystko udupiony jest “lover boy” Koenig. - de Noir nie wspomniała Nashowi o szczegółach ani rosnących podejrzeniach. - Próbuje mnie wmieszać w politykę pijaw. Nie chcę się w to ładować. Zamiast bawić się w ciuciubabkę, wolę przejść do sedna. Stąd ekipa. Sama nie wejdę. Na kiedy i kto? Potrzebuję sprawdzonych ludzi, Nash, nie fanatyków czystości rasy ludzkiej.
- Mogę puścić info, że potrzeba ludzi do jednej akcji, ale ile potrwa to… nie wiem. Do Inferno nie przychodzą zwykli solo. Mam tu trochę gości wiszących mi przysługi, ale to raczej na info, wpływy… nie na zbieranie grup uderzeniowych. Kierownicy działów korpo, czy szychy z ratusza to nie ten target.
-Wiem, Nash. Ale to też jest poza moją działką i znajomościami. Idę po omacku. - deNoir nie widziała sensu w ukrywaniu pływania na głębokich wodach - Ale wybór jest żaden. Albo coś spróbuję albo będziemy mieć kolejną wojnę. - kotołaczka oparła brodę na dłoniach w zamyśleniu. - Wpadnę dziś wieczór do klubu. Spróbuję też swoimi kanałami poszukać ekipy.
- Ile osób potrzebujesz, jak dobrych, do czego dokładnie i gdzie? Które ghetto?
- Myślałam o czymś małym, góra sześć osób. Najlepiej z doświadczeniem w starciach z nadnaturalami. Ale ABS wziął sobie urlop. - Seraphine wyliczała kolejne punkty - Snajper, dwóch techników, ktoś z doświadczeniem szpiegowskim/infiltracja. Nie muszą być koniecznie sami ludzie. Dobrych, może być i najlepszych. Zależy czy dadzą radę działać na zlecenie kotołaka. Wciąż Kanada, Nash.
- Na kiedy ich potrzebujesz?
- im szybciej tym lepiej. 48 godzin byłoby idealnie.
Najpierw spojrzał na nią jakby urwała się z choinki, a dopiero później zaczął się śmiać. Mocno i szczerze. Wygladało jakby się chwilkę potem już opanował i próbował upić łyk kawy, ale prawie się oblał bo znów tąpnęła nim fala rechotu.
- Dobry… - otarł łezkę z kącika oka - żart.
- Też bym się pośmiała - Seraphine zupełnie nieporuszona nadal opierała brodę na ręce.
- To posłuchaj sama siebie, Seraphine. Sześciu speców na poziomie wyszkolenia ABS, do ewentualnej neutralizacji pijawek lub pchlarzy. Sprawdzonych i pewnych, nie mających problemu, że jesteś mruczadełko. 2 dni. Są dwa organizmy, które są w stanie skompletować taką ekipę. MiliTech i miasto. Może jeszcze któraś z silniejszych mafii. No i Koenig i jego banda.
- Ty myślałeś, że mam ile czasu? Rok? - Seraphine prychnęła lekceważąco - I nie do neutralizacji. Jedynie zebrania info. Ok, rozpuść wici, im więcej info na ulicy tym lepiej. - kotołaczka wstała z sofy przeciągając się leniwie i sięgnęła po rzucone pod stolik buty.
- Popytam. Mam parę pomysłów, ale wątpię czy w 48 to wypaliło. I zapomnij o tak licznym składzie. Mogę poznać cię z dwoma, trzema ludźmi co mają kontakty wśród solo, ale to nie będą “pewni” solo. Pewniejsi niżbyś brała z banku ofert w simple net, lub nawet niskiej VR, ale wciąż tacy, że nie będzie pewności. Zresztą. - Spojrzał na nią przekrzywiając głowę. - Po co ci taka ekipa tak dokładnie? Przecież obcy w gettach świeca jak żarówki. Info to ty z nimi zbierzesz tam tyle co od tej siksy co właśnie wyszła.
- Nagraj te kontakty, proszę. - Seraphine stanęła pewnie na obcasach - Jak dogram szczegóły to ci powiem, jeśli nie będzie to narażeniem Cię. Wpadnę koło 22-23. Będziesz?
- Będę. - Nash wyglądał jakby się nad czymś mocno zastanawiał. - Możesz przy okazji zrobić coś dla mnie. i przy okazji może… - urwał. - W West Queens West robi pewien klon na SI. Nieutoryzowany. Dasz radę go do mnie sprowadzić?
- Nie wiem. Daj namiary, spróbuję ale nic nie obiecuję. Wiesz te 48 godz nie jest wyssane z palca. - Seraphine ruszyła w kierunku drzwi. - to on czy ona?
- Ona. - Nash też wstał lekko zirytowany olewką kotołaczki. - Ale jak ci śpieszno, to przeciez nie będę zabierał Ci czasu.
- Wstaleś lewą nogą? - do tej pory kotołaczka próbowała zachować spokój, ale na foch Stirlinga poczuła puszczające nerwy - Czy chcesz się koniecznie pokłócić? - odwróciła się do bruneta z błyskiem w oku.- Lewą nogą? - Widać było, że nie rozumie o co chodzi. - Czemu?
- Mnie się pytasz?! Nie masz humoru, mogę zrozumieć, bo rano. Ale ja jestem pod presją czasu. Powiedziałam, że spróbuję, tak?
- Miałaś zamiar wyjść przed tym jak zacznę mówić o szczegółach, czy po? - Stirling uśmiechnął się krzywo.
- Namiary można przesłać. Jest coś super szczególnego w tym klonie to słucham - Seraphine zgrzytnęła zębami - Ale nie traktuj mnie jak tej cizi. Bo TO tak nie działa - zrobiła gest palcem między Nashem a sobą.
Przez chwilę wyglądał jakby miał rzucić coś uszczypliwego, ale dał sobie spokój.
- Może i jest - odpowiedział kończąc kawę. - Mam hakera, co może spróbować przeprogramować kody lojalnościowe SI. Tydzień temu w Downtown kropnęli jednego Rosjanina. Bardzo wysoką szyszkę. Przyjechał podobno negocjować jakieś punkty przerzutowe. Miał klona na SI, bodyguard, ale prócz oprogramowania bojowego… Ot, klon-gejsza. Ochroni i ogrzeje łóżko. Kropnęli go gdy był bez niej. Zniknęła. A jak większość klonów z SI nie ma sprzęgu by nie można było hakować zdalnie, stąd brak możliwości namierzenia. Ktoś widział ją w WQW. Poza tym, że pomożesz mi, to może będziesz miała jedną ze swojej “szóstki”.
de Noir pokiwała głową:
- Masz obraz na holo? Jakikolwiek opis? cokolwiek?
- Wyślę.

Chwilę zajęło brunetce zmierzenie Stirlinga wzrokiem.
- Do zobaczenia wieczorem - tego ranka czuła się u Nasha jak w innej bajce. Nie była pewna czemu, ale wolała wyjść nim ich scysja przerodzi się w coś innego.
 
corax jest offline