Piękne języki, krasomówstwo, obracanie kota ogonem i polityka... to wszystko było poza zasięgiem Michal. To jej przypadła rola milczącego obserwatora.
Zagubiona zakonnica, wątpiąca w swe dary od Pana... starzec co zmęczony i rozczarowany prze do przodu w ślepym zapatrzeniu, choć widać, że wypełnion zmartwieniami o więcej niż Płock. Drugi starzec co dumą przepełniony z powodu bogactw swych, milczący czyżby pogardliwie?
Równie dumna kobieta co język giętki posiadając wykorzystuje go w umacnianiu swej pozycji i ona sama... cygańska niemowa, bez pełnego trzosu i gładkości w przekonywaniu.
Zasmuciła się Kamil lecz smutek ten naprędce odgoniła. Z jakiegoś powodu połączył ich Bóg... czy Duch Święty ześle im natchnienie?
Oddała Walterowi spojrzenie bystrych, ciemnych oczu lśniących jak węgielki w półmroku, gdy nagle zakonnica poczęła nalegać na zerwanie conclave.
Cynganeczka ponownie puknęła w stół rozkładając pytająco ramiona.
Przed chwilą siostrzyczka wątpiła w swe przekonania i dała się zaganiać w róg przez sprytną bogaczkę. Teraz zrywać naradę chce, pewną będąc, że coś złego przytrafiło się jej towarzyszowi?
Michal dostrzegła brak konsekwencji i uniesieniem ramion kwestionowała właśnie to.
"Panie prowadź nas..." - westchnęła cichutko.