Nie da się ukryć - Cedmon bardziej obawiał się zemsty kompanów tych, których wysłali w otchłanie piekieł, niż ewentualnych duchów. Nie mówiąc już o tym, że miał zamiar pozbyć się tych trofeów jak najszybciej, a wtedy duchy mogłyby sobie szukać zemsty na kimś innym. Złodzieje i mordercy mogli się okazać bardziej uparci. Czyli trzeba było sprzedać łupy, po czym ulotnić się z miasta. Zmiana klimatu czasami dobrze robi na zdrowie.
Poszukiwanie informacji Cedmon połączył z czymś, co powinien był zrobić tuż po przybyciu do miasta...
Utrzymanie wierzchowca w mieście kosztuje dość dużo, szczególnie jeśli ma się tych koni więcej. A przecież wydane w ten sposób srebro lepiej wydać na przyjemniejsze rzeczy.
Jeździec musi żywić konia, a czy nie lepiej by było na odwrót? Dwa sprzedane wierzchowce... i Cedmon z sakiewką pełną złota i srebra ruszył na zakupy.
Do gospody wrócił bogatszy o koszulkę kolczą, a przy jego boku kroczył
sporych rozmiarów pies, z zębiskami, których nie powstydziłby się smok.
- Poznajcie Hundura - powiedział, przedstawiając psa swoim kompanom. - Przez jakiś czas będzie mi towarzyszył... Mam nadzieję, że lubicie psy... - dodał.
- A jeśli chodzi o naszych znajomych z kropkami - przeszedł do najważniejszego tematu - to należą do bandy niejakiego Szejka Rashida. Złodzieje, mordercy i tak dalej. Proponowałbym znaleźć kupca na nasze znalezisko i, być może, znaleźć inne miasto, gdzie nasze talenty mogłyby się rozwinąć bez problemów.