- Psy dobre... Na ciepło! - Enki wyszczerzyła zęby i posłała brytanowi swój najbardziej zniewalający uśmiech, na jaki było ją stać. Lubiła te zwierzaki, niezastąpionych towarzyszy polowań i walki, i trochę zazdrościła Cedmonowi nowego pupila. Kiedyś też sobie takiego sprawi... a na razie zamierzała zaprzyjaźnić się z Hundurem, dlatego wygrzebała z zapasów i rzuciła psu kawał suszonego mięsa ze swoich racji.
Propozycja jeźdźca, jednakże, nie przypadła jej zbytnio do gustu. Mogli owszem opuścić miasto... ale raz, że byłoby to tchórzostwo, a dwa, kto mógł zagwarantować, że i tam nie dopadną ich długie ręce bandziorów?
- Ludzie z kropką móc mieć ludzi indziej. - wyjaśniła swoje wątpliwości - Inne miasto, ten sam problem. Mumamba mieć racja - gadowi uciąć głowę, nasza mieć pewność - nie odżyje. - zgodziła się z pomysłem kompana. Śmierć szejka na pewno spowodowałby chaos w szeregach bandy, zwykle trzymającej się na charyzmie wodza. A wtedy bandyci mieliby poważniejsze problemy, niż zajmować się szukaniem grupy przybyszów.