Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2017, 15:03   #98
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
***

Olenę bardzo niepokoiły zasłyszane wieści, było jej prawdziwie żal swych sług i planowała w stosownym czasie poczynić kroki aby uwolnić swe zwierzęta z klatki jednakże teraz miała ważniejsze sprawy do załatwienia. Szła powoli kryjąc się w cieniach nocy i wyczulona na najmniejszy sygnał zagrożenia. Kierując się do domu słuchała co mówi ulica…


***


Nie chcąc się narażać weszła do dawnego Igorowego domu od strony podwórca. Kucnęła sobie cicho przy miejscu z którego często wychodziły szczury i czekała. Pierwszy pojawił się młody z oklapniętym uchem, rozejrzał się ostrożnie, ja jej widok pisnął cichutko i zawrócił. Przez dłuższą chwilę panowała cisza potem coś zaszeleściło i z dziury wyłoniłł się patryjarcha szczurzego rodu. Przesłała w jego stronę pytania - co się działo tu - w odpowiedzi zobaczyła zamieszanie ciągi obrazów mniej lub więcej znaczących. Gryzonie jednak nie interesowały się najwyraźniej takimi niusansami ludzkiego życia jak morderstwa i pościgi.

- ktoś tu, obcy tu, można bezpiecznie wejść / być - zadała następne pytanie, musiała zabrać stamtąd coś istotnego a nie chciała ryzykować więcej niż jest to niezbędne.

Szczur przekrzywił łepek co musiało oznaczać “tak”

- Poczekaj chwilę - powiedziała po czym weszła do domu po ziemię. Tak jak przypuszczałą nikt jej nie ukradł i leżala sobie spokojnie w kątku jej sypialni wraz z ukrytą w niej na czarną godzinę częścią gotowizny. Wychodząc rozejrzała się jeszcze po domostwie zbierając kilka przydatnych przedmiotów ot nic wielkiego - mały konopny worek, chusta, koc to co najpotrzebniejsze. Otworzyła również gar z przypaloną kaszą w geście dobrej woli dla swych małych towarzyszy. Po chwili wróciła do rozmówcy.

- kryjówka dla mnie, bezpiecznie spać w dzień, bez ludzi, bez takich jak ja, gdzie - zapytała mając nadzieję, że szczury będą znały lepiej zakamarki Płocka niż ona sama.

zwierzątko potruptało w określonym kierunku, najwyraźniej spodziewając się, że wampirzyca za nim podąży. Olena tak też zrobiła. Szła za swym małym przewodnikiem tak jak i on starając kryć się w cieniu, Dopiero po dłużej chwili zauważyła, że nestor prowadzi ją w stronę książęcego zamku. Nie przejęła się tym, wszak po drodze stała nie jedna chata więc nie wiedziała dokąd ostatecznie się udadzą. Zamek to w sumie byłoby dobre miejsce - pomyślała - pod latarnią najciemniej a przy okazji jadła dużo lochy ciemne, a przy odrobinie szczęścia jeszcze jakieś stare kanały, wyschłe studnie prawdziwy szczurzu raj. Przez jej plecy przeszedł dreszcz, bo przecież w szczurzym raju może istnieć szczurzy król, szczurzy bóg. Wzięła głęboki oddech, zdziwiona własną reakcją, przecież żaden szczur nie może być groźny dla córki wojewody Dimy, nawet tej nieudanej.
Szczur faktycznie prowadził ją w stronę wzgórza Tumskiego. Olena zaczęła znów zastanawiać się nad tym co trapiło wszystkich nowoprzybyłych - czemu tu nie było wampirów już wcześniej lub…
Co się z nimi stało...
To jednak nie był problem na teraz. Mimo iż kainitki nikt nie mógł dostrzec, to kwestia wysokiej bramy i muru, pozostawała. Szczurzy towarzysz mógł po prostu prześlizgnąć się w szczelinie między kratami, Olena nie.
Olena uznała jednak, że zaufa w kwestii dostania do kryjówki przewodnikowi który wiedział przecież jak wygląda i jak duża musi być przysłowiową dziura w murze aby w niej zmieściła. Odgoniła również szybko niepokojące myśli uznając że nie warto się przejmować tak abstrakcyjnym problemami zanim nie znajdzie bezpiecznego miejsca do snu. Zbliżyła się o kilka kroków do zamku, nie opuszczał jej jednak złe przeczucia. Zatrzymała się więc w miejscu i odezwała się do przewodnika
Jednak szczur albo nie myślal w taki sam sposób co Olena, albo wcale nie myślał o takich niuansach, bramę i mur, trzeba było jakoś pokonać. Przy tej pierwszej było dwóch wartowników.
Olena wyciągnęła worka monetę po czym zarzuciła go na plecy i zaczęła zbliżać się do bramy nie kryjąc się zupełnie lecz przeciwnie poruszając się niemrawo i niezgrabnie jednocześnie potknęła się i z rumorem upadła na ziemię. Następnie już kilka kroków przed bramą powstała z trudem, oddychając ciężko i złorzecząc scenicznym szeptem pod nosem na nowomodne porządki żeby młódki na jaśnie pańskich dworach dzieciory rodziły nieślubne, że za jej czasów to nie do pomyślenia, że kto to widział, że ten łachudra co dzieciaka zmajstrował tyle tylko, że ją powiadomił że wody pannie odeszły, a wpuścić na zamek to teraz go nie ma i ona starowinka czekać musi. Tylko aby nie za długo boć dzieciaka żal jak pomoże, przecież dzieciak zgorszeniu nie winny. Gdy jednak widać było, że sił jej przybyło podeszła do strażników witając ich słowami godnymi prawdziwej chrześcijanki

- Niechaj będzie pochwalony

- Na wieki wieków… - odpowiedział męski głos jednego ze strażników. - kogo tam po nocy niesie i po co?

- Anna akuszerka, wezwano mnie w prywatnej sprawie., o której mówić mi się nie godzi, bo to babska sprawa.

- A spieprzaj babo! - ryknął strażnik zamierzając się na Olenę, lecz jego towarzysz go uspokoił i szarpnął wampirzycę za rękaw.

- Czekaj Jacek, jakaś cwana, zaraz ją przepytamy to się szybko wyspowiada, jak u księdza…

- Albo jak u kata - dodał pierwszy mężczyzna, któremu pomysł najwyraźniej przypadł do gustu.

- toć ja wiem tylko tyle, że panna w ciąże zaszła i nim zdążyła na wieś wyjechać aby sprawa się nie wydała przyszło jej do porodu, aleć wody jej odeszły przyleciał do mnie chłopak z prośbą o ratowanie, aleć inny poród żem odbierała tosik mu powiedziała, że jak się bedzie dało tosik przyjde … tom i przyszła. On mi powiedział, że jak w zamku będę to mnie bedzie wypartywoł i do panny doprowadzi, no alec go nie wdać…

- Taa… - powiedział strażnik zaciskając uścisk na ramieniu wampirzycy w czasie gdy jego towarzysz zawołał by otworzyć bramę. - Jak tak bardzo chcesz się dostać na zamek babo, opowiesz te i inne historie w naszym lochu, he he…

Olena spojrzała strażnikowi głęboko w oczy

- róbta co uważata - wzruszyła ramionami - toć moja praca iść tam, gdzie mnie wołają bo dziecka się rodzą.

Mężczyzna był nieufny. Najwyraźniej nie kupował blefu wampirzycy. Nie wydawał się jednak jakoś specjalnie agresywny. Gdy brama otworzyła się, strażnicy pociągnęli kobietę do środka, na dziedziniec,
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com...5c44f8b0e6.jpg

- To tutaj babsko pilnie zwiedzić chce nasz mały loszek… - mężczyzna zakomunikował temu który otworzył przed nimi wrota.

- Skoro tak - odpowiedział i uderzył Olenę brzegiem swojej halabardy. - idziemy. - zakomunikował.
Olena nie protestowała, szła posłuszne mamrocząc pod nosem, coś o żartach które się młodych trzymają. Mężczyzna poprowadził zaś kobietę ku zamkowi, jednak nie do lochu a na wieżę.

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline