Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2017, 09:10   #16
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Deanna i Chris w Father's Pride.

Chris zbudził się wcześnie rano i wygramolił z pokoju z zamiarem dojedzenia nieświeżych kanapek z serem, które jeszcze miał w aucie. Otworzył bagażnik i siedział z tyłu popijając jedzenie wodą. To miał być dobry dzień. Wyraźnie czuł to w kościach. Wypatrywał, albo Deanny albo właścicieli Volkswagena, ktokolwiek wstanie wcześniej. Rozmyślał o rewelacjach, które dostarczyła Pat. Co jeśli w tej kopalni dalej było złoto i ktoś przymierzał się do jej przejęcia? Ten scenariusz wydawał mu się aktualnie bardzo prawdopodobny.

Około dziesiątej z jednego z pokoi wyszła zaspana kobieta pod trzydziestkę, z dużymi okularami na oczach. Podeszła do samochodu spinając długie, brązowe włosy w kuca i otworzyła tylne drzwi. Samochód był lekko mówiąc zawalony, Chris wypatrzył tam masę sprzętu, kilka sporawych skrzyń, urządzenia, które kojarzyły mu się ze sprzętem którym pracowali geolodzy. Póki co jednak kobieta wyjęła jedynie jeden z wielu statywów i z jednej skrzyń aparat. Zamknęła drzwi i ruszyła z powrotem do pokoju.
- Świetny samochód - odezwał się przyjaźnie Chris w kierunku kobiety, uznając że nie ma na co czekać - i praktyczny.
Odwróciła się zaskoczona, najwyraźniej wcześniej go nie zauważyła, zająknęła się przez to przed odpowiedzią.
- Tak - odchrząknęła i wyprostowała się. - Dzięki, nie na sprzedaż, nie jest pan pierwszy - powiedziała grzecznie uśmiechając się lekko.
- Gdzieżbym śmiał... takich samochodów się nie sprzedaje, chyba, że jest się pod ścianą - uśmiechnął się radośnie. - A Pani nie wygląda na kogoś takiego, nie? Interesowałem się tym trochę jak kupowałem swojego.
Kobieta pokiwała głową, średnio zainteresowana rozmową o niczym z obcym. Chwyciła wygodniej statyw i chyba ledwo powstrzymała westchnięcie.
- Dobrze działa to jeździmy - odpowiedziała tylko wzruszając ramionami. Spojrzała w stronę drzwi do swojego pokoju.
- Nie zatrzymuję - powiedział Chris, utrzymując pogodny ton - Sam mam dzisiaj kilka rozmów z tutejszymi gónikami, roboty lepiej nie odkładać - i ponownie zainteresował się jedzeniem.
- Górnikami? - kobieta uniosła brew. - Podobno nikt tu już nie kopie. Kopalnia jest zamknięta, prawda? - spytała całkiem pewna odpowiedzi.

* * *

Ziewając przeraźliwie Deanna powlokła się do łazienki. To zdecydowanie nie był jej dzień. Nie dość że koszmarnie zaspała, to szef nie dał jej czasu na dobudzenie się, więc nie do końca zapamiętała, czego chciał. Powinna do niego jeszcze raz zadzwonić i dopytać.. ale chyba nie byłby zadowolony. Zdecydowanie. Słów nie pamiętała, ale ogólny klimat rozmowy bardzo dobrze.
Lejąc na siebie wodę próbowała się dobudzić. Bez większego sukcesu. Kawa by jej pomogła, bez dwóch zdań. Ale ostatnio kawa jej nie wchodziła. Zamówi jakiegoś roibosa, czy coś takiego..
Ubrała się i wyszła z pokoju. Na swojego kolegę natknęła się zaraz za progiem. Bajerował jakąś kobietę.
Spróbowała się uśmiechnąć mile, ale się jej nie udało.
- Przedstawisz mi swoją nową znajomą, Chris?
- Eeee… Nie wiem.
- Chris spoglądał to na kobietę, to na szefową i starał się wyglądać jak by wiedział na temat kopalni więcej niż może powiedzieć. - Mam rozmawiać z górnikami. Aktualnym stanem kopalni interesuję się niewiele. - Prośbę Deanny zignorował i wrócił do śniadania, jakby to było najważniejsze jego zadanie dzisiejszego dnia.
- Aha… - kobieta pokiwała głową i po chwili oprzytomniała. Wyciągnęła smukłą dłoń w stronę Deanny, potem Chrisa. - Agatha Smirk - przedstawiła się na szybko. - Mogę spytać jaki ma być charakter tych rozmów? Jesteśmy tu żeby trochę się zająć kopalnią, pytaliśmy władz miasta czy są jacyś górnicy żeby mogli nas oprowadzić, czy pomóc, ale mówili, że kopalnia jest zamknięta od zbyt dawna. Jeśli ma pan jakieś lepsze kontakty, może moglibyśmy się dogadać? - spytała nagle bardzo zainteresowana.
- Deanna Wilams - odwzajemniła uścisk kobiety. - Jadłaś śniadanie, Agatho? Tu obok dają dobrą kawę, porozmawiamy o kopalni. - Spojrzała na kolegę - idziesz z nami, Chris?
Chris trochę zaskoczony obrotem sprawy dał znak szefowej wzrokiem, że nie bardzo wie, co teraz. Jednocześnie szybko wzruszył ramionami.
- Eee… Jasne. Czemu nie. - uznał jednak, że oddanie Deannie inicjatywy jest strategicznie świetnym pomysłem. - Chris Bones - przedstawił się kobiecie.
- Okej, tylko odstawię to do pokoju i dam znać dla mojego chłopaka, że wychodzę - rzuciła i potruchtała do pokoju, z którego wyszła po dwóch minutach, już bez odblaskowej koszulki.
W międzyczasie Chris podzielił się z Deanną swoim uklejonym na potrzeby chwili kłamstwem.
- Zaczynam się powoli gubić, kim jestem dla kogo. W każdym razie jednego górnika prawie znamy.
- Dlatego im bliżej twoje kłamstwo jest prawdy, tym jest lepsze. Łatwiej spamiętać. Pozostajemy przy wersji narzeczonej i kolegi z pracy.

Chris wzruszył ramionami i wrócił do kanapki. Grunt, że dali radę zdobyć kolejny kontakt.

* * *

- Jesteście dziennikarzami, może? Tak pytam… - rzuciła od razu gdy dołączyła.
Deanna pokręciła głową.
- Szukamy .. naszego znajomego. Od kilku dni nie mamy z nim kontaktu. Z tego co wiem, z jakiegoś powodu interesował się kopalnią. Ciebie ona też interesuje, jak słyszę?
- Tak, w pewnym sensie tak. Kopalnia po trochu, trochę miasteczko… mój chłopak jest geologiem, a ja… trochę logistyką się zajmuję, a trochę planowaniem plenarnym. Mamy taki mały projekt od dużej firmy, badamy różne opuszczone kopalnie pod względem możliwej eksploatacji i tego jak się do tego nadają pobliskie miasta. Póki co tutaj nie znaleźliśmy ani jednego górnika, więc uznaliśmy, że nienajlepiej się nadaje…
- powiedziała zawiedziona. - Czym dokładnie interesował się wasz kolega? - spytała przypominając sobie, że Deanna też coś mówiła.
- Planowaniem plenarnym? - zapytał Chris uznając, że pytanie dziewczyny było nie do niego. - A co to takiego? - z natury interesowały go rzeczy, których nie rozumiał.
- Ustalenie architektury gospodarczej regionu pod określone potrzeby. Generalnie bierzemy jakiś jałowy teren, do niczego nieużywany i myślimy co można z nim zrobić - odpowiedziała książkowo. - Ludzi coraz więcej na tym świecie, a miejsca nie przybywa, więc myślimy jak tu najlepiej spożytkować te co zostało, żeby nic się nie marnowało - dodała pełna samozadowolenia.
- Ha! Świetna sprawa. Ja przez pół życia przerzucałem wirtualne pieniądze na wirtualnych kontach... a teraz sprzedaję ludziom domy innych ludzi. Przelewanie pustego w próżne… wy to przynajmniej coś robicie dobrego… ale… na pewno udało wam się już coś ciekawego… nie? - uśmiechnął się szczerze zainteresowany.
- W Kalifornii odpaliliśmy już kilka ciekawych projektów… no może nie aż tak ciekawych, głównie przyłożyliśmy się w rozwój rolnictwa, które w wielu miejscach tutaj upadało. Nie wszystkie projekty były udane niestety - dodała ze szczerym smutkiem w głosie. - To trudny stan na takie rzeczy, ale zdaję się, że wiele ludzi nie ma innego wyjścia bo ich rodziny zajmują się tym od pokoleń. No ale tutaj liczymy na coś innego, bo jak widzimy tutejsi mieszkańcy poradzili sobie świetnie z utrzymaniem rolnictwa. Nie wiem jak bo warunki są minimalne, ale dają radę - pokiwała głową z uznaniem.
- No… racja, to mnie zdumiało najbardziej. Jak tu przyjechałem, myślałem, że zobaczę tylko piasek i skały. Przecież to środek pustyni… a tu proszę, zadbane pola w środku niczego. Muszą mieć duże samozaparcie. Może kopalnie też będą chcieli uruchomić, nie?
- A tego nie wiem. Z tego co póki co się dowiedzieliśmy… a raczej mój chłopak on się zajmuje kontaktami z mieszkańcami, to mają w dużej mierze jakieś złe skojarzenia z tym miejscem. No, ale się zobaczy
- dodała z nadzieją.
Szybkim krokiem dotarli do baru.
- Hmm… To możemy potwierdzić, ale nam nie udało się dowiedzieć o co dokładnie chodzi. Wiesz… trochę mi to wyglądało jakby w kopalni straszyło. No ale przecież takie historie to w bajkach o duchach. Chętnie bym się tam przeszedł tak z czystej ciekawości. Bardziej bym się obawiał, że można tam złamać nogę na pierwszym zakręcie.
- Bez przesady
- mrukneła Deanna, siadając na powrót przy stoliku. - Zabierzemy latarki i sprawdzimy, jakie duchy się tam kryją… Wybierzecie się z nami? - spojrzała na kobietę. - Ty i Twój chłopak?
- No mieliśmy tam iść i tak. Głównie po to tu przyjechaliśmy, żeby zobaczyć jaki jest jej stan, czy można jej do czegoś użyć
- pokiwała głową. - Jeśli nie będziecie rozrabiać to pewnie możemy was zabrać. Szczerze mówiąc średnio mi się widzi iść w takie miejsce tylko we dwójkę. Kiedyś się niby zawaliła więc nawet jeśli nic tam nie ma to jest tam pewna aura… strachu - dodała wzruszając ramionami. Zamówiła kawę i pierwsze śniadanie z jajkami i kiełbasą.
- Nie jestem fanką takich wypraw. Wolę otwarte przestrzenie - dodała szybko otwierając się przed detektywami. Wydawała się być gadatliwą osobą, powstrzymywaną przez umowy związane z pracą, które bardzo chciała zerwać, żeby móc się wygadać i mieć spokój.
- A twój chłopak? Nie przyjdzie na śniadanie?
- Nie, chyba ma swoje. Jest raczej mało socjalny… zamknięty w sobie, ale jak się go bliżej pozna to bardzo miły i czasem wygadany
- powiedziała z uśmiechem.
Deanna nie skomentowała wypowiedzi, choć pomyślała, że takie zachowanie jest nieco dziwne. Z drugiej strony - Chris tez miał swoje kanapki…
- Wybieramy się zaraz po śniadaniu - oznajmiła.
- Ha… Z pewnością musi być fajny, ma w końcu świetną dziewczynę...i samochód - dodał z uznaniem.Chris zamówił kawę i pół porcji naleśników oraz rozpoczął analizę, czy zmieści również deser.
- Też chcieliśmy w miarę wcześnie wyruszyć - powiedziała niepewnie przytakując na pochlebstwo Chrisa. - Przyjechaliśmy późno w nocy, ale i tak mamy opóźnienie więc musimy się spiąć.
- Wypadałoby zorganizować jakiś kask i solidną latarkę. Nie wiem co jeszcze… - mruknął zastanawiając się Bones.- Pójdziemy zmierzyć się ze strachami tego miasteczka.
- Porządne buty
- dodała Deanna. - Lina, w razie czego. Zrobimy zakupy i spotamy się pod kopalnia za jakieś 1,5 h. Wyrobicie się?
- Jasne! Będzie fajnie, zobaczycie. Razem też trochę raźniej więc i mi mniej straszno
- powiedziała szybko wchłaniając swoje śniadanie.

Chris skończył swoje śniadanie w pewnym pośpiechu zastanawiając się czym tak w zasadzie żyje Deanna. Jadała mało i do tego nie miała swoich kanapek. Jedna z tych nowoczesnych dziewczyn uważająca, że można normalnie funkcjonować pijąc kawę i jedząc batony energetyczne. W sumie, nie jemu było to oceniać, wyglądała przecież świetnie. Po śniadaniu, poszedł za szefową do sklepu, żeby kupić strój ochronny i rzeczy do wspinaczki. Swoje buty górskie miał gdzieś w aucie, podobnie jak latarkę oraz średniej wielkości plecak, w którym mógł wszystko zapakować. Dłuższą chwilę spędził na wybieraniu kasku. Nie cierpiał niewygodnych rzeczy, a niewygodnych rzeczy zakładanych na głowę nie był w stanie nosić wcale. W końcu przy pomocy sprzedawcy udało mu się sprawić, żeby był wyjątkowo komfortowy.

Następnie udał się do sklepu spożywczego i kupił osiem bułek, masło, paczkę sera oraz trochę batonów, głównie dla Deanny. Do tego jabłka i trochę rzodkiewek, które wyglądały na świeże. Wszystko to zataszczył do auta, znalazł buty, latarkę i plecak, do którego dorzucił od razu dwie duże butelki wody. Po kilkunastu minutach był gotowy. Szperanie w tajemnicach, bez żadnych wskazówek zaczynało już go nużyć. Liczył, że dzięki tej wycieczce dowiedzą się coś więcej na temat tego co się tu dzieje. Do tego wyglądało to na świetną zabawę.
Gdy zorientował się, że zostało mu jeszcze trochę czasu, wrócił do pokoju i wziął prysznic. Potem potem zamknął pokój, w którym nie było w zasadzie jego rzeczy i odniósł klucz na recepcję Joachimowi. Uznał, że tak będzie lepiej - nie był mu potrzebny, a mógł się zgubić. SMSami zaraportował żonie, że żyje oraz zapytał syna i córkę jak się czują. W zasadzie był gotowy do wycieczki.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 18-08-2017 o 09:17.
druidh jest offline