Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2017, 20:44   #17
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pat ledwo wstała z budzikiem. Godzina piąta to jednak był wyczyn po całonocnym czytaniu książki. Chciała jednak obejrzeć miasteczko nim wszyscy wstaną, a przede wszystkim zerknąć, które z garaży, które widziała poprzedniego dnia są używane. Wzięła szybki prysznic i załadowała się do swojego auta.

Miejscami jeździła, czasem chodziła, dokładnie przeszukując wszelkie pobliskie parkingi jakie były w pobliżu. Mozolna robota, ale potrzebna i była lekka szansa, że przyniesie zaskakujące rezultaty. Jednak po kilku żmudnych godzinach wszystko wskazywało na to, że nie będzie żadnych pozytywów z poszukiwań. Co prawda zauważyła kilka samochodów, które na chwilę dały jej iskierkę nadziei, ale dowód rejestracyjny się nie zgadzał, wyglądało po prostu na to, że Thomas Cell wybrał dość pospolity model w popularnym kolorze.

Dopiero kilka kilometrów dalej natrafiła na coś niepokojąco obiecującego. Pomiędzy masą bardziej wąskich uliczek, większa część w nich stanowiła tylne wejście i garaży dostawczy dla sklepów i magazynów, znalazła pomniejsze złomowisko samochodów połączone ze sporym warsztatem samochodowym. Stary, zardzewiały szyld reklamował skup starych samochodów, badania techniczne, kompleksową naprawę, blacharstwo, lakiernictwo i właśnie złomowanie.

Plac nie był ogromny, na dodatek ukryty pomiędzy masą innych bloków i budynków, wszystko na nim było okrutnie ściśnięte, warsztaty, złomowisko, maszyny czy samochody, były w dużym nieporządku co kuło w oczy z racji tego jak niewielką przestrzenią dysponował właściciel miejsca. Mimo to wyglądało na to, że praca szła w zaparte, z warsztatów dochodziły krzyki wymuszone pracą maszyn, samochodów i odgłosami dobiegającymi ze złomowiska.

Pat na szybko wyszukała obrazek auta takiego samego jak Tomasa. Schowała telefon do kieszeni i weszła do środka.
W warsztacie pracowało kilkunastu mechaników, część po jednej stronie zajmowała się samochodami wymagającymi poprawy blachy czy lakieru, ale najwięcej osób pracowało przy mechanice po drugiej stronie. Wszyscy wydawali się zajęci i nikt nie zwracał na nią uwagi, ale gdzieś po lewej znajdowały się schody na górę, do małego biura.
Pat zaczęła udawać całkowicie zagubioną, kręcąc się wokół niepewnie. Przy okazji przyjrzała się nad jakimi autami pracują mechanicy i czy jest tu lakiernia. Jakby nabrawszy pewności, podeszła do jednego z mężczyzn, który chyba zrobił sobie przerwę.
- Przepraszam… czy mogłabym prosić o pomoc?

Zabrudzony mechanik, blondyn w średnim wieku, odłożył na bok termos z kawą i przejechał Patricię wzrokiem.
- Jasne - pokiwał głową. - Tylko powiedz w czym.
- Szukam kilku części do mojego auta. - Powiedziała uśmiechając się szeroko.
- Żaden problem, mamy tu ich kilka, prowadzimy też złomowisko - powiedział wstając. - Wiesz co konkretnie ci potrzeba, czy może tylko chłopak ci powiedział co masz znaleźć?
- Nie mam chłopaka. - Pat udała lekko speszoną. - Mam takie auto… szare. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Obiłam ostatnio zderzak przy parkowaniu.
- Nie masz? A to dziwne… - powiedział drapiąc się po głowie. Kilka głów obróciło się w ich stronę na chwilę. - No dobra szare, tak? A jakaś marka, model? Coś na pewno ci znajdę… - zapewnił uspokajająco.
- Mogę pokazać zdjęcie? - Spytała, udając lekko zawstydzoną.
- Pokazuj co zechcesz - powiedział uśmiechnięty, z kieszeni roboczych spodni wyjął brudną szmatę i wytarł nią dłonie nachylając się by zobaczyć fotkę.
- Corolla? Nie powinno być problemu z jakąkolwiek częścią. Popularne samochody, bardzo popularne.

Pat ucieszyła się.
- Wszystkich nie potrzebuję, ale jakby znalazł się zderzak tylny… i ewentualnie tylna prawa lampa.
- Myślę, że coś się znajdzie… - pokiwał głową. - Chłopaki ze złomowiska ostatnio dostali chyba jeden taki podobny… zanim go całkowicie zmielą wyjmują z niego najpierw wszystko co dobre, a tamten był chyba w dobrym stanie. Możemy się przejść zapytać - wskazał na zewnątrz, nalegając by kobieta poszła przodem.
- Niech Pan prowadzi, potwornie się gubię. - Powiedziała, zerkając na bramę.

Wzruszył ramionami i krzyknął do najbliższego innego mechanika.
- Jakby szef pytał to idę tylko do Rusella, poszukać dla tej pani jakichś części! - rzucił po czym szybko ruszył przodem w stronę złomowiska. - Mamy strasznie upierdliwego szefa… jak wyjrzy z biura i kogoś nie zobaczy przy robocie to od razu zapala mu się lampka i dostaje szajby… jak pani sobie w ogóle rozwaliła autko?


Złomowisko miało jedną prasę, w której mielono szkielety samochodów i jednego żurawia do przerzucania kup metalu do i z prasy. Gdy podchodzili robotnik z dźwigu właśnie podnosił szkielet, praktycznie samą obudowę, zardzewiałego vana i powoli przerzucał ją do głośno pracującej miażdżarki.

Pat westchnęła ciężko i spojrzała na mechanika udając zakłopotanie.
- Parkowałam… wiem, że cały czas mówi się, że kobiety nie potrafią parkować, ale zdarzyło mi się to pierwszy raz. - Powiedziała pełna przekonania. Tak naprawdę jej nie zdarzyło się to nigdy, ale niech facet ma historyjkę. - Nie zobaczyłam słupka… był strasznie niski.

Mechanik machnął ręką.
- Zdarza się najlepszym - zawołał przekrzykując pracę maszyn. - Rusell! - krzyknął w stronę operatora podnośnika. - Rusell! - potrzebował jeszcze kilku prób i podejścia niebezpiecznie blisko miejsca pracy, żeby w końcu zwrócić uwagę siedzącego za panelem masy dźwigni i przycisków mężczyzny. Rusell był lekko otyły, miał ostry, niezadbany kilkudniowy zarost obrastający powoli siwizną. Jego surowa twarz wykrzywiła się w gniewnym grymasie, gdy wyłączał maszynę, którą właśnie miał podnieść kolejny wrak.
- Co jest?! - odkrzyknął już zdenerwowany.
- Ta miła pani - odpowiedział przewodnik Patrici skinając jej głową z uśmiechem - szuka części do srebrnawej toyoty corolli. Chyba ostatnio taką złomowałeś, nie?

Rusell spojrzał na Patricię mrużąc oczy, splunął w bok i odpowidział już nieco spokojniej.
- Nie. Kto by chciał złomować taki samochód o ile nie był po ostrym wypadku? Są jeszcze nowe…
- Ale to tylko zderzak czy coś - rzucił drugi mechanik.
- To wyklepać kurwa. Nie złomowałem takiego wozu - powiedział odwracając się znowu do panelu sterowania dźwigiem.
- Byłem pewien, że kilka dni temu widziałem… się nawet zdziwiłem w sumie - blondyn podrapał się po głowie, mówiąc przepraszającym tonem do Patrici.
- Kurwa! Toż mówię, że nie! - warknął Rusell prawie zeskakując z siedzenia.

Patricia rozglądała się po okolicy udając zachwyt.
- Och, toż nic się nie stało. - Poklepała stojącego obok siebie mechanika po ramieniu. - Może ktoś zabrał auto jak było w dobrym stanie…. - Pat rozejrzała się wokół, szukając pozostałości szarej Toyoty. - Nigdy nie byłam w takim miejscu.

Aut zgniecionych na miazgę było pełno, tym bardziej szarych, conajmniej dwadzieścia, trzydzieści w zasięg jej wzroku mogło kiedyś był samochodem Thomasa, ale na tę chwilę były nie do rozpoznania.
- Może pani w czymś pomóc… - cichy głos zza pleców wzdrygnął kobietą. Dwumetrowy, przesadnie umięśniony mężczyzna stał metr za nią z rękoma splecionymi za plecami. Skinął łysą głową na mechanika. - Wracaj do roboty Robert - powiedział spokojnie, ale stanowczo.
- Tak szefie - pokornie odpowiedział mechanik i podreptał posłusznie do warsztatu.
- Dobrze słyszałem? Szara Toyota Corolla, tak? - spytał drapiąc się po nosie i rozglądając się po złomowisku. - Raczej nie ma części, którą ciężko by było w tym wymienić, popularny samochód.

Rusell przyglądał się uważnie rozmowie ze swojego stanowiska, po chwili namysłu całkiem wyłączył maszynę i wyjął zawiniętą w sreberko kanapkę z torby…
- Szukam zderzaka i tylnej lampy. - Pat uśmiechnęła się do kolejnego mężczyzny. - Ale ten Pan - Wskazała na Rusella. - powiedział, że nie macie żadnych aut tej marki, przynajmniej w kolorze mojej.
- Żeby wymienić część w samochodzie, nie trzeba psuć, zabierać coś z innego samochodu… - powiedział powstrzymując ciężkie westchnięcie. - Części się sprowadza, tylną lampę to i na eBayu pani sama mogłaby se kupić i zamontować, oczywiście możemy to zrobić my - dodał wzruszając ramionami obojętny na to na co Patricia się zdecyduje. - Zderzak to żaden problem.

Pat udała zasmucenie.
- Mam kolegę mechanika, powiedział, że jak coś znajdę to może będę miała auto szybciej. - Kobieta jeszcze raz zerknęła na pozgniatane szare auta, mając nadzieję, że dojrzy tam jakikolwiek szczegół wskazujący na to, że któreś to Toyota. - Ale skoro jednak nie mają Panowie jednak części, nie będę zajmować czasu.

Conajmniej kilka samochodów w zasiegu jej wzroku, te których wraki znajdowały się najbliżej, a więc były i najświeższe, mogło być kiedyś, całkiem niedawno, poszukiwanym przez nią samochodem, ale z racji na ich stan i okoliczności, nie było możliwości być całkowicie pewnym.
- Jak pani uważa - łysy skinął głową. - Mam więc panią odprowadzić, czy może jednak możemy w czymś pomóc? - spytał z nutką podejrzliwości w głosie.
- Nie będę zajmować Panom czasu. - Pat uśmiechnęła się do niego. - Jeśli mógłby mnie Pan odprowadzić będę wdzięczna.

Mężczyzna ruszył przodem w stronę bramy.
- Ktoś nas pani polecił czy sama nas pani znalazła? - spytał bez odwracania się w jej stronę.
- Przejeżdżałam obok i zaryzykowałam. - Pat z zaciekawieniem przyglądała się szefowi.
- Ah to szkoda… mamy słabe miejsce. Kiedyś było niezłe, ale się pobudowali dookoła. Widzę, że reklamy też niewiele dały skoro trafiła pani przez przypadek - podprowadził ją pod bramę. - Tutaj pani czym przyjechała? Tą toyotą? - Spytał rozglądając się po okolicy.

Pat wskazała wynajęte auto.
- Niestety pożyczonym. - Powiedziała jakby nic nie mogło dorównać jej toyocie.

Właściciel warsztatu pokiwał głową.
- No nic. Nie będę pani zajmował więcej czasu. Jakby jednak kiedyś pani potrzebowała czegoś z samochodem, czegokolwiek to polecamy się - powiedział na pożegnanie.
- Dziękuję za pomoc i przepraszam za zamieszanie. - Pat pomachała mężczyźnie i odchodząc od warsztatu odpaliła papieros. Zatrzymała się opierając o drzwi i spokojnie paląc. Nie lubiła palić w aucie.

Rozglądając się po okolicy nie dostrzegła wiele ciekawych rzeczy. Lekko przemysłowa część centrum, druga strona luksusu wykupywanego przez najbogatszych w San Diego, kucharza wychodzący na papierosa z tyłu znanej restauracji, kilku mężczyzn niosących jedną wielką, zabytkową szafę do ekskluzywnego sklepu meblowego, pod czujnych okiem kustosza.
Jednak patrząc nieco wyżej dostrzegła na rogu jednego z budynków kamerę i to nie byle jaką, bo skierowaną mniej więcej na wjazd do złomowiska. Była zawieszona tuż nad tylnym wejściem do restauracji, przed którym trójka kobiet w białych, ale mocno zabrudzonych sosami, kroplami zup i innymi resztkami jedzenia, relaksowała się na szlugu i obgadywała szefostwo.
Pat skończyła palić i upewniając się czy przypadkiem nikt nie wygląda z warsztatu, podeszła do palących kobiet.
- Przepraszam. - Udała lekko zestresowaną. - Czy mogłybyście mi pożyczyć ognia? Cholerna zapalniczka odmówiłą współpracy.

Najmłodsza z kobiet, młodsza od detektyw, podała Patrici zapalniczkę.
- No… widziała, że mam wbite na karcie nadgodziny, tak? Siedemnaście i pół. Wbiła mi siedem i powiedziała, że już za to powinnam być wdzięczna - powiedziała zirytowana do koleżanek.
- Co za kurwa… - odpowiedziała najstarsza, podchodząca pod wiek emerytalny, zaciągając się głęboko grubym pall mallem.

Pat odpaliła papieros i oddała zapalniczkę.
- Mam podobnego szefa, a do tego dupek powiedział, że zapłacę pensją za auto, które mi zakosili.
- Witamy w klubie - mruknęła najmłodsza wywracając oczami. - Takie bogate miasto, ale normalni ludzie i tak są w dupie. W czarnej dupie - skwitowała zgniatając niedopałek pod butem.
- Służbowe auto ci ukradli? - spytała najstarsza.
- Pożyczone. - Pat zaciągnęła się mocniej papierosem. - Ale na firmę, bo robiłam nim do cholery trasę dla nich. - Westchnęła ciężko. - Ktoś mi sprzedał cynk, że widział takie auto wjeżdżające do tego warsztatu tutaj. - Machnęła głową w kierunku bramy, z której niedawno wyszła. - Ale oczywiście się wypierają.
- Do tego warsztatu? - trzecia z kobiet, mniej więcej w wieku Patrici, z krótko obciętymi blond włosami wskazała na bramę do złomowiska. - No to masz pecha… skurwysyny nie prowadzą ot takiego warsztatu. Jak ktoś ma kradziony wóz to przyjeżdża tutaj, sprzedaje części i potem niszczą wrak, dokumentując to jakoś fałszywie, nie wiem jak.
- Nom wiele razy już ich policja odwiedzała, ale dalej działają… czasem jak do późna robimy i wychodzimy to nawet koło północy bywało, że miadżyli jakieś fury. No kto z czystym sumieniem coś takiego robi o północy? - przeżywała najmłodsza.
- Banda skurwysynów, sami pewnie też capią samochody. Kogo jak kogo ale złodzieji to nienawidzę. Taki cios w ryj dla tych co uczciwie pracują - rówieśniczka Patrici splunęła gdzieś w bok.

Pat westchnęła ciężko, udając rozpacz.
- Najgorsze jest to, że gliny też nic nie robią. - Sięgnęła po kolejnego szluga i znowu pożyczyła ogień. - Nie widziałyście może szarej toyoty? - Spytała z nadzieją.
- Sorki, ale niestety nie stoimy tu cały czas.
- Niestety… właśnie zaraz trzeba wracać - powiedziała najstarsza z kucharek.
- Mamy tu niby kamerę, kiedyś psy nawet przyłapały, że jakieś samochody podobne do skradzionych tam wjeżdżały, ale jest zbyt niewyraźny obraz żeby zobaczyć rejestrację, kierowcę i tak dalej, a chyba nie ma tak fajnie jak w CSI, że klikają enter i im obraz polepsza, nie? - zasugerowała krótko ścięta kobieta licząc pozostałe w paczce papierosy. - Ok powinno być akurat.
- Dzięki za rozmowę i ogień. - Pat pomachała i ruszyła w stronę auta. Chciała jeszcze tego dnia sprawdzić szpital. Miała odrobinę nadzieję, że może znajdzie tam Thomasa. A potem... pewnie zadzwoni do reszty i zerknie o której Robert kończy pracę.
 
Aiko jest offline