Po słowach Zahiji zaśmiał się ciężko i rubasznie, i jakby nie on, pełen dobrego humoru oraz wcale niezłego akcentu zwrócił się do kobiety. - Czarownica mogłaby sobie za głowę szejka kupić coś lepszego, niż ta szmatka na pięknym ryjku. Prawda to magiczko, że kiedyś zobaczym śliczne lico twoje? W urodę twą niesłychanie wierzę, bo pamiętam dobrze plemię nasze, gdzie najpiękniejsze panny za woalem twarz chowały, by wojowników chrobrych maestrią swoją nie rozpraszać - dopił wodę, stłumił beknięcie i zmitygował się szybko, czując na sobie wzrok każdego z towarzyszy. - Ekhm, Głowa się przyda, sam ją zetnę jeśli wam niemiły dodatkowy worek brzęczącego złota. - rzucił należność karczmarzowi i wyszedł na zewnątrz tawerny, chcąc szybko ochłonąć w przyjemnym dla jego czarnej skóry upale gwarnego miasta. |