Książka jest niejako autobiografią Lokiego i Harris od początku gra tu w otwarte karty. Historie, które znacie stworzył sobie "Stary" (Odyn). Tak naprawdę było, hm..., ciut inaczej. No bo jak mamy wierzyć, że kogoś wylizała z lodu krowa? Loki wskazuje, że on opowie swoją wersję jak to wszystko wyglądało.
To sprawia, że człowiek gotów jest puścić płazem właściwie wszystko. Historia z sag nordyckich opowiadana z pozycji boga kłamstwa, który "lepiej wie jak to było". Przy takim konstrukcie na sucho ujść może praktycznie wszystko!
Do tego ten przewrotny tytuł nawiązujący do chrześcijaństwa. Historia Lokiego niczym niewygodna ewangelia gnostyczna względem ustalonego kanonu.
Zapadłem w lekturę z ciekawością i wsiąkłem.
Zakochałem się w tym Lokim wykreowanym przez Harris, a sama autorka rzeczywiście gdzieniegdzie grubo pojechała po bandzie oficjalnej historii.
Czytało się to euforycznie co chwila rzucając w przestrzeń "patrz i ucz się Neil".
Niestety z ta książką jest jak z Woodstockiem.
Im dalej w las, tym więcej kup.
Zasadniczo naprawdę fajna była księga pierwsza (są 3), potem Harris zgubiła się i to bardzo. Zabłądziła po prostu grubo.
Zaczęła zmieniać pewne rzeczy zupełnie bez sensu, jednocześnie jakby bojąc się tykać pod tym względem głównych aspektów. Jak pisałem, po takim wstepie wybaczyć autorce możnaby wszystko, ale co innego wybaczyć zabawę mitami co innego widzieć jak to robi. Przykładowo z Bragiego czy Tyra Harris zrobiła nie Asów, a Wanów i byłoby to bardzo spoko, gdyby coś za tym stało. Gdyby z czymś to się wiązało... Z czymkolwiek.
Ale nie.
Z drugiej strony tam gdzie jest naprawdę świetny potencjał na zamieszanie historią, autorka trzyma się imho zbyt wiernie powtarzając błędy Gaimana.
W końcu dochodzi do finału czyli uwięzienia Lokiego, oraz nadejścia Ragnarok i jest bardzo słabo. Tu owszem autorka w końcu poczyna sobie śmielej. Ba! Bardzo śmiało, trochę tę historię stawiając na głowie. Niestety nie ma w tym już jaja, tego co było w części pierwszej. Filozofowanie Lokiego nad pewnymi kwestiami staje się męczące.
Po genialnym początku Jeanne Harris z nowatorskim przedstawieniem mitologii germańskiej finalnie wg mnie przegrała. No ale znalazła się w zacnym towarzystwie.
Sam koniec daje jeden genialny przebłysk. Dla chętnych zdradzam w spoilerze cóż to takiego. Jajcarski pomysł. Ale to za mało gdy pomiędzy księgo 1 i zakończeniem było raczej słabo.
Mimo wszystko jednak, koncept miejscami szalenie ciekawy.
Fainie też, że Harris umieściła jako dosyć ważną personę Gullveig-Heid, boginię wspomnianą w sagach, ale bardzo tajemniczą.
Fajne są relacje Lokiego i Sigin (lol)
Fajny jest motyw Fenrisa, który nie jest tu wilkiem, a wilkołakiem. Agresywny i zapryszczony nastolatek w wieku młodzieńczego buntu zostaje tu skuty łańcuchami, bo nie przepuszcza żadnej dwórce Frei, a i samym boginiom składa niedwuznaczne propozycje XD
Ciekawe jest przedstawienie dlaczego Loki odwrócił się od Asgardu i stanął naprzeciw bogom w Ragnarok.
Ciekawa jest koncepcja dlaczego w ogóle doszło do Ragnarok i czyj to był spisek.
Im więcej nad tym myślę, tym bardziej post factum zauważam ile Harris pozmieniała ciekawie. I może jednak moja ocena "przegranej" jest jednak zbyt surowa?
Ot, takie wrażenie.