Młody wampir spojrzał w wielkie oczy dziwożony z wizji. Byli połączeni, w jakiś sposób. Losem czy krwią Jana? Może jednym i drugim? Gdy wizja go naszła spróbował Jan zadać w niej pytania do tajemniczej wciąż dziwożony.
- Kto idzie? - zapytał.
- Psy. Psy spod krzyża.
- Jak mogę ci pomóc?
Przekrzywiła głowę, zdumiona konceptem, śnieg osiadał na jej rzęsach i zdawała się najprawdziwsza na świecie.
- Co mam robić? - Jan uznał że zada pytanie inaczej. - Gdzie Niedźwiedź i czy żyw?
- Broń. ..albo uciekaj. Idą.Idą.Idą…
- Czym ich zabić lub przepędzić gdzie jesteś? - Jan chciał wycisnąć choć jedną przydatną odpowiedź.
- Idą już.
- Uciekaj! Uciekaj! Uciekaj! - Jan nie chciał jej krzywdy. Nie wiedział czy dziwożona ranna w wizji była na skutek walki z owymi psami? Była w pobliżu? Może na skutek walki z Brujahem? Była tu czy przez drzewa patrzyła... W sumie nic nie mal nie wiedział.
Poruszała ustami w szybkich słowach, kręcąc głową przecząco, ale nie doleciał go już żaden dźwięk. Gdy znikała, wskazywała palcem na jego pierś.
Jan po zakończeniu wizji i oględzin stanął przed Montwiłem i przywołał Miłka i Lude.
-Dostałem wizji. Słuchajcie uważnie. Ragana z wizji Strugi jest ranna. Leśne panny potrafią łatwo uciec przez drzewa? Leszy coś ci mówił?- spojrzał na Montwila a potem Lude. - Chyba lupiny wioski naszły. Powiedziała “psy spod krzyża”.
Jego głos zlał się z dalekim, ale przybliżającym się wyciem. Gangrel głowę uniósł.
- Dzieci na luźne konie. Luda masz moc co ich spowolni lub odstraszy? To lupiny… będzie ciężko bez tego. -spojrzał na nią wręcz błagalnie.
Sięgnęła ku prawemu przedramieniu, naciągając mocniej zdobiony krajką rękaw, acz nie dość szybko, by nie dostrzegł siatki drobnych blizn.
- Wszystko i każdy ma swą słabiznę, gdzie uderzyć można.
- Miłek ani mi się waż walczyć. Na przód i poganiaj ludzi. Do Struga idziemy. Ci ludzie wskazał na grupę oddalających się ludzi są twoi. Odpowiadasz za nich przed Niedźwiedziem i bogami. Wszyscy zdolni do walki na tyły. Osłaniamy odwrót.
Miłek kinął głową i skoczył ku czołu. Jan modlił się w duchu o cud bo będzie to rzeź - Hamsa bierzesz Nemei na mojego konia. Pilnuj jej podczas drogi. Agabek jedziesz z nimi. - dał starcowi uniknąć grozy. Sławomira wywlókł na równe nogi. - Miłek on idzie z tobą w przodu. wlazł zaraz potem do głowy Sławomira. I zaczął mówić. Widział że ten na słowa z zewnątrz głuchy, może te wewnątrz go ruszą. - Przykro mi z powodu brata. Musisz się zbudzić ludzi ratować. W przód iść jako ghul Niedźwiedzia ludziom dać przykład. On by tego chciał. Musisz być silny dla niego - i tylko nie rzekł Jan czy on to Sławomirowy brat czy pan jego Niedźwiedź.
Montwila zapytał czy potrafiłby ich odciągnąć. I sam potem jakoś uciec. Zakładam, że realnie oceni swoje moce.
- Nie pobieżeją za jednym szybkim i silnym, gdy się wlecze stado wolnych i słabych - ocenił gangrel trzeźwo.
- Co proponujesz?
- Gnać gdzie umocnić się musimy. Tu bagna wszędzie. Wystarczy ostrów jaki i już trudniej im szarpać nas będzie. W pochodzie nas rozerwą. Jan skinął potwierdzająco głową.
Rycerzowi następnie rzekł tak i wprost do głowy dla zwiększenia efektu. Patrząc mu jednocześnie prosto w oczy.
- Czas zasłużyć na życie. Widziałeś co potrafię, jak się cofniesz. Zabije cię i to będzie męczarnia długa. Zakładaj zbroję, weź miecz i walcz z potworami. Po to tu przybyłeś jako Rycerz Boży walczyć ze złem. Może zginiesz od szponów może nie. Jeśli tak będzie to szybkie śmierć i w chwale. Dasz radę na chwałę Bożą? - niby do ghula mógł wydać tylko rozkaz. U widział jednak sobie, że gdy powie to w dobranych pod rozmówcę słowach... uzyska lepszy efekt.
Krzyżak powstał i w pierś się uderzył, aż zadudniło. Jan spojrzał w jego oczy i zdał sobie sprawę, że nie pamięta jego imienia. Na pewno się rycerz przedstawił… ale nie obciążyło to jego pamięci. Wycie się zbliżało, co w kolumnie zasiało ziarna paniki. Ludzie przyspieszyli… lecz byli i tacy, co w krze skoczyli, w nadziei zapewne, że się ukryją w jakim wykrocie i ujdą niezauważeni.
- Psy idą, psy idą!
Jan zamarł. Mieszkaniec kniei winien odróżnić bez problemu wilka od psa.
Do Miłka który niknął w oddali Jan przemówił telepatią.
- Znajdź nam punkt do obrony.
Krzyżakowi nakazał bronić Ludy. Sam stanął również obok niej. Strzegli jej również jej wojowie przez Struga nadani. Jan naciągnął łuk, wyostrzył swój wzrok sztuczka przydatna w celowaniu. Czekał już na nieuniknione.