Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2017, 11:35   #41
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gadu gadu gadka, zaś czas sobie upływał. Jessie wydała się mądrą oraz sympatyczną kobietą. Cieszył się więc mogąc ją poznać. Dziewczęca przyjaciółka przedstawiała mu wartościowych ludzi oraz przyzwoite wampiry.
- Hm, przepraszam Jassie, ale nie wiem, czy nie będziemy musieli już iść – powiedział po jakimś czasie, kiedy przyjemnie podyskutowali sobie na kompletnie nieistotne tematy. - Przypuszczam, że moja przyjaciółka może na mnie czekać – dodał wyjaśniając. Charlotta bowiem mogła się już obudzić.

Wampir po kilku szklaneczkach czuł też lekkie kręcenie w głowie. Anna zeskoczyła ze swojego miejsca i podeszła do niego.
- To wracamy! - Uśmiechnęła się ciepło.

Gdy tylko przeszli przecznicę, zatrzymała się przy nich dorożka małej wampirzycy.
- Dziękuję ci, że mnie poznałaś ze swoimi znajomymi - uśmiechnął się do dziecięcej wampirzycy. - Ciekawe, czy Charlotta już się obudziła. Jeśli tak, pewnie się niepokoi. Dlatego pomyślałem, że może lepiej byłoby powrócić do Carlton Klubu.

Wampiry wsiadły do dorożki.
- Nie wiem na ile są to moi znajomi. Ale pozwoliłam im tu mieszkać, bo wzbudzają zaufanie. - Anna rozsiadła się wygodnie i dorożka ruszyła. - Nie martw się o naszą Charlie, jeśli wstała to Robert i Rebecca na pewno umilą jej czas.
- Masz rację. Czuję się po prostu jakoś odpowiedzialny - stwierdził, prawdopodobnie pozostając wewnątrz sfery rycerskich powinności. Ochrona niewiast etc. - Jutro pewnie udamy się do starszej Rzemieślników, jednak pojutrze, może miałabyś ochotę na kolejną partyjkę wista?
- Jeśli uda mi się zapanować nad pewnym problemem, to bardzo chętnie. - Anna wyraźnie się zamyśliła. - Poślę ci wtedy wiadomość.
- Hm, chyba że mógłbym ci pomóc przy tym problemie? - spytał rzeczywiście czując wdzięczność oraz sympatię wobec swojej przyjaciółki, która tak mocno wspierała go.
- Najpierw muszę się sama dowiedzieć na czym stoję, ale jak tylko będę wiedziała czy możesz mi pomóc, to się zgłoszę. - Anna uśmiechnęła się.

Gdy jechali, ponownie zaczął padać deszcz. Dorożka zatrzymała się na tyłach klubu i podbiegł do niej ktoś z parasolem.

Charlie wraz z Robertem i Rebeccą znaleźli w gabinecie właściciela klubu, gdzie cała trójka rozmawiała w najlepsze. Na ich widok Charlotta uśmiechnęła się szeroko. Wampir widział, że starała się nie poderwać i nie podbiec do niego. Przed nimi leżała mapa Londynu, którą pokazywała mu wcześniej Anna.
- Coś ciekawego? - Mała wampirzyca podeszła do stołu.
- Bank, który planuję przejąć ja na twoim terenie. - Charlie pokazała miejsce, Annie.
- O… to dobrze. Jakby były problemy, zawsze będziecie mogli się zgłosić do mnie lub do Roberta.
- Bardzo chętnie. Hm, wspominałaś o tej Ventrue, która prowadzi interesy finansowe. Rozumiem, że robi to na innym terenie? - spytał zadowolony, że tak się złożyło. Wszak dziecięca wampirzyca mogła naprawdę bardzo pomóc.
- Ventrue działają w City i Westminsterze. Ale to dwie nie do końca dogadujące się frakcje. - Anna pogładziła ramię Charlie.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze. Robert poprosił by zrobiono mi coś ciepłego. - Charlie wskazała na stojącą na stole filiżankę. - Choć przyznam, że wróciłabym do domu, bo jutro mam pracowity dzień. - Podniosła wzrok na Gaherisa. - Czy udało ci się wszystko załatwić?
- Jak najbardziej, przedstawiono mnie pewnej dwójce. Jestem bardzo zadowolony. Jeśli chcesz jechać, to ruszajmy.

Ujął dłoń dziewczęcej wampirzycy.
- Jeślibyś potrzebowała mnie, daj proszę znać oraz poinformuj, jak tam planowany wist.
- Nie omieszkam. - Anna uśmiechnęła się. - Dbajcie o siebie.

Wobec tego ruszyli zamawiając jakąś dorożkę po drodze. Gaheris pamiętał, że Charlie chciała się przespać jeszcze, wypocząć przed kolejnym dzionkiem. On zaś planował poczytać jeszcze sprawozdania bankowe. Były takie trudne, jednak powolutku zaczynał łapać jakiś większy sens. Jego towarzyszka była na tyle zmęczona, że gdy jechali, przysnęła opierając się o jego ramię. Wampir niemal wniósł ją do mieszkania i pomógł ułożyć się w łóżku. Po chwili miał całą resztę nocy dla siebie.



29 maja 1853

Obudziło go już znajome uczucie, ten przyjemny ciężar na piersi i znajomy zapach. Spokojny oddech świadczył, o tym że kobieta drzemie. Teraz jednak gdy otworzył oczy, zauważył, że musiała usnąć czytając jakieś papiery. Bez trudu rozpoznał księgi rachunkowe i sprawozdania. Nie leżała na nim ułożona tak jak ostatnio, raczej osunęła się gdy już zasnęła. Mężczyzna zaś starał się jej nie budzić wcale. Uśmiechnął się spoglądając na śpiącą kobietę, delikatnie ułożył na boku tak, żeby się nie wybudziła niepotrzebnie. Miał plan: umyć się, zobaczyć, czy jest królik, poczytać księgi chwilę. Później zaś ruszyć do starszej Toreadorów.

Królika tym razem nie było, najwyraźniej Charlie się nie wyrobiła, ale musiał przyznać, że po wczorajszych poczęstunkach nie był też głodny. Gdy już szedł po księgę zobaczył jak kobieta się przebudza i przeciąga. Uśmiechnęła się, widząc go.
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór. Jak minął dzień - przeciągnął się. - Jeśli mogłabyś, powinniśmy odwiedzić Florenze - pocałował jej policzek oraz objął mocnym uściskiem.
- Przespałam się dziś w ciągu dnia, więc powinno być dobrze. - Charlie pocałowała go delikatnie w usta. - Mam dwie dobre wieści! Jest twój strój do opery i…. Mam umówionych dwóch menedżerów.
- Umówionych, znaczy na spotkanie, czy kolejna dwójka potwierdziła, że chce współpracować? - nie załapał wyjaśnienia. - Natomiast opera, cóż, nie wiem jakie to inne od występów wagantów. Potrzeba jednak spróbować. Lubisz operę?
- Umówionych, w sensie podejmą pracę gdy dam im znać, reszta się waha albo obawiają się szefów. - Charlie skrzywiła się, po chwili jednak rozpromieniła się. - Rebecca powiedziała, że będzie i Robert też. A opera… to taki magiczny inny świat.
- Może zdecydują się później. Pamiętaj, że skoro mają rodziny, mogą po prostu nie być pewni. Pewnie myślą nad swoimi bliskimi oraz własną karierą, chociaż nawet cię mogą bardzo lubić. Tam mają pewną pracę. Kiedy więc okaże się, iż rzeczywiście bank ruszył, przejdą do ciebie przynajmniej niektórzy. Zresztą Charlie, jak wiesz, bowiem mówiłem ci nieraz, mógłbym pomóc podczas rozmów, ale nie będę się wtrącał bez twojej wyraźnej prośby. Bowiem to twój bank i nie będę ci niczego tutaj narzucał. Natomiast opera … przekonamy się. Prawda Charlie, mogę przymierzyć owo wspaniałe ubranie? – spojrzał pytająco.

Charlie pocałowała go w usta jej wargi były przyjemnie gorące, niemal pulsujące krwią.
- Myślę, że fajnie byłoby nieco popracować nad stosunkami z ich szefami, a wiem gdzie grywają w wista. - Mrugnęła do niego. - Zapraszam za mną.

Poprowadziła go do wolnej sypialni gdzie czekał na niego, pięknie wykonany strój.


- Zapraszam do mierzenia.
- Śliczny – popatrzył spojrzeniem dandysa. - Przynajmniej tak mi się wydaje, że wręcz bije elegancją. Jednak ostateczną ocenę wydam dopiero po przymierzeniu – zaczął zmieniać swój strój. Rzeczywiście faktycznie, krawiecki maestro dokonał czegoś wspaniałego wręcz idealnie dobierając zarówno krój, jak barwy kolorów. - Jak wyglądam? - spytał dziewczynę.
- Hmm… - Charlie wyraźnie się zamyśliła. - chyba nie powinnam cię w tym wypuszczać bo jeszcze jakaś piękność mi ciebie zabierze.
- Ty jesteś piękna – przyznał oglądając swój nowy strój. - Zaiste ładne szaty. Wiele zawdzięczam ci, moja droga – widać było, iż faktycznie przygląda się dosyć zadowolony. - Hm, kiedy musimy wyruszyć oraz czy później będziemy się mogli udać do starszej Treadorów?
- Opera jest dopiero jutro więc z pewnością się wyrobimy. - Charlie uśmiechnęła się słysząc komplement.
- Wobec tego – ucałował ją – przebieram się oraz jedziemy do starszej. Stanowczo nie byłaby zadowolona, gdybyśmy odpuścili sobie wizytę. Słyszałem trochę na ten temat, zaś ty znasz ją przecież jeszcze osobiście.
- Jak się okazuje wcale jej nie znałam. - Charlie uśmiechnęła się słabo. - Zaczekam w salonie, przebierz się na spokojnie.

Skinął potwierdzając.
- Oczywiście – po czym zabrał się za przebieranie, czyli wdzianie standardowego stroju. Miał spore poczucie niepewności udając się do Florence. Stanowiła zagadkę, tymczasem Gaheris nie był najlepszy w jakichkolwiek zagadkach.

Charlie najwyraźniej także czuła się niepewnie. Gdy siedziała w salonie, czekając na niego wydawała się być zestresowana.
Chyba wyczuł to, bowiem odezwał się pokrzepiająco:
- Musimy chyba wspólnie stawić jej czoła. Zachowywała się chamsko oraz bezsensownie, ale może była to tylko jakaś dziwaczna gierka, bowiem później zrobiła dobrą robotę. Zwyczajnie nie potrafię przewidzieć pragnień Florence. Cokolwiek jednak myślimy, zwyczajnie musimy jej podziękować oraz porozmawiać z nią na temat naszej dziwacznej sytuacji.
- Yhym… wiesz gdzie mieszka? - Charlie wstała i podeszła do niego.
- Owszem, chociaż byłem tam niezbyt mile witanym gościem. Dzielnica rozrywki, jeśli właściwie zapamiętałem. Spokojnie dojedziemy tam dorożką. Jesteś gotowa, moja droga?
- Tak… nie zostawisz mnie tym razem samej? - Spytała trochę nieśmiało.
- Obiecuję, że jeśli nie stanie się coś, czegóż nie sposób przewidzieć, nie pozostawię cię. Spałaś poprzednio tak słodko, że nie chciałem cię budzić oraz przewozić na powrót do domu, co obudziłoby cię także. Wspominałaś bowiem swoją ciężką pracę podczas negocjacji. Szanuję ja oraz naprawdę bardzo doceniam. Wobec tego ruszajmy – podał kobiecie ramię.

Charlie uśmiechnęła się i pocałowała go mocno. Gaheris czuł, że go pragnie. Jednak nie wykonywała nic co przeszkadzałoby im w planach.
 
Aiko jest offline