Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2017, 01:09   #141
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Tron. Oczywiście nic nie mogło przebić takiego znaleziska. Prawdziwy tron gdzie zasiadała prawdziwa królowa (jakoś nie umiała sobie wyobrazić króla) przyjmując prawdziwych poddanych. Jak mogła wyglądać? Jakim wzrokiem patrzeć? Czy płakała gdy była sama? Co ją wywoływało jej uśmiech? Co lubiła jeść? Kogo kochała? Gdy weszli, usadowiła się wygodnie na tronie badając go zarówno wzrokiem jak i dłońmi jednak nie znajdując niczego pogrążyła się w wyobrażeniach i zasłuchana przymknęła oczy…

Tron nadal nie pasował… Choć już nie tak bardzo jak wcześniej gdy na nim usiadła… W jakiś sposób wiedziała, że tron nie należał do niej. Do kogoś innego. Do kogoś kto był już teraz daleko zmierzając z bezcennym skarbem ku dalekiej północy… kogoś... bardzo bliskiego jej sercu… Na myśl o kim poczuła jakiś nieoczekiwany smutek.
Nadal była w sali tronowej. Ale teraz nie była to spękana starością zapomniana ruina, a pyszne wnętrze podtrzymywane wspaniałymi kolumnami zdobionymi na wyniosłe postaci. Firany powiewały spokojnie wpuszczając do pomieszczenia zimne wieczorne powietrze i coś jakby małe świetliste pyłki, które niknęły po chwili rozmywając się w nicość. Siedziała w nieswoim tronie wsłuchana w przedziwną, acz piękną pieśń śpiewaną na dwa jakże różne i jakże doskonale dopasowane głosy. Poza nią jednak w sali nie było zupełnie nikogo. Ostatnie promienie słońca które wpadały do wnętrza zza okna były takie czerwone… Jak żar w palenisku. I coś jeszcze wpadało do środka.Jakby głosy. Nie wiedziała czyje, ale słysząc je czuła tylko bezsilność i niecierpliwość. By i ona do głosów dołączyła i by to już się skończyło.
- Moja pani?
Nieoczekiwanie przed tronem pojawiła się postać. Niska. Pochylona. Drżąca. Nie widziała twarzy, ale za to dostrzegła dłoń zaciśniętą na łuku, którym postać się podpierała. U pasa miała mieczyk. Na głowie hełm. Stopy zaś… były zupełnie bose.
Wiedziała już co za głosy słychać za oknem. To były krzyki. Przerażenia. Grozy. Gniewu. Żałoby. Pomsty. A dzień wcale się nie kończył. To trawiąca miasto łuna ognia spowiła wszystko krwistą czerwienią.
Postać uniosła spojrzenie i zobaczyła twarz hobbita. Brudną i posiniaczoną. Helm zdobiło znane jej godło. Szyszki chmielowe i jastrząb… Herb Michel Delving.
- Moja pani, już czas.


- Po narzędzia wracam - mruknął mistrz Thyri.
Hildegarda Oldbuck otworzyła oczy mrugając nimi zaskoczona snem, który ją na tym tronie przyłapał. Próbowała przypomnieć sobie co jej się śniło, ale nie była w stanie. To przez te niespokojne noce zapewne. Starła bezwiednie z policzka kilka schnących nań łez i dziarsko zeskoczyła z tronu.
- Czekaj Thyri. Z Tobą pójdę.

***

Skarb! Chyba tylko mistrz Thyri mógłby wejść do tych podziemi, które setki razy musieli przemierzać orkowi zwiadowcy i już po chwili zwęszyć miejsce gdzie ukryty jest skarb. A niech go! Kucnęła obok reszty przeglądając znaleziska i co i rusz wybierając do obejrzenia jakieś niepozorne przedmioty o nieznanym przeznaczeniu. Miniaturka dziwnego powozu. Jajko. Widelcołyżka. A także dziwne metalowe pudełeczko z zawiasem i obrotowym kółkiem. Klejnoty właściwie ją nie interesowały i nawet ich nie oglądała, aż jej wzrok spoczął na pokaźnym szafirze uformowanym w kształt, którego by się tu nigdy nie spodziewała. Tym bardziej, że nie miała wątpliwości, że to krasnoludzki szlif. Jeden codziennie oglądała i w mig rozpoznała podobieństwa. Ale ten kształt… Co u diaska skłoniło krasnoludzkiego kamieniarza do takiego wyboru?
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 23-08-2017 o 01:19.
Marrrt jest offline