Pomysł z zasadzką był niezły, jednak z wykonaniem były pewne kłopoty. Nie da się ukryć, że zawalili sprawę i dali się załatwić jak dzieci. Wystarczyło dwóch strzelców, by ich grupa znalazła się w tarapatach, a pytanie, czy gdzieś nie czaili się kolejni przeciwnicy.
Z pewnością można było stworzyć jakiś wspaniały plan, by wydostać się z tej pułapki, lecz w tym momencie Wilhelm nie miał głowy do tworzenia jakichkolwiek planów. Bolała go noga, a jedyne, czego pragnął, to znaleźć się gdzieś w cieniu, niewidoczny, przynajmniej częściowo, dla przeciwników.
Podniósł się niezgrabnie i modląc się do wszystkich znanych sobie bogów pokuśtykał w stronę najbliższej bramy. Miał nadzieję, że w ciemnościach zdoła się skryć przed wzrokiem przeciwników, a potem zająć się swoją nogą, zanim wykrwawi się na śmierć. |