Schierke podjechał nieco bliżej i rzekł ostrożnie:
- Ty pewnie jesteś Matołow - rzekł ostrożnie, wyczekując reakcji strażnika. - Przychodzę tutaj w sprawie Ady, zielarki ze wsi… W sprawie hemoroidów - dokończył, czując się głupio.
Zatem skok na posiadłość zaczynał się hemoroidami.
- Matołow skończył zmianę niedawno. Teraz śpi. Hemoroidy? Ha! Będzie ubaw! Tyle siedzenia na dupie, to jasne, że się narobił bólu dupy. Będzie ubaw! - zanosił się śmiechem strażnik. Po chwili jednak przybrał poważniejszy wyraz twarzy. - Dwóch uzbrojonych mężczyzn i dość niepokojącego wyglądu krasnolud, nie wyglądają mi na chłopców na posyłki od zielarki. Kim jesteście?
Schierke zaklął w duchu. Możliwe, że zielarka miała stare informacje. Albo on zbyt wcześnie zdradził się ze swoim zamiarem odwiedzenia strażnika. Pewnie i to, i to.
- Jesteśmy podróżnikami - odparł, co w sumie nie było tak dalekie od prawdy. - Podróżowaliśmy na wschód, do Birkeweise, aby zarobić nieco grosza. Postanowiliśmy zatrzymać się opodal i usłyszeliśmy, że graf szuka rodowej zguby. Być może grafowi przydałaby się dodatkowa para rąk do pracy… Lub miecz. Zahaczyliśmy o wioskę parę stai stąd. Zielarka rzekła, że mam dostarczyć parę rzeczy Matołowowi do rąk własnych, medykamenta jakieś. I informacje, jak korzystać. Nie śmiejcie się, panie, choroba każdego dopaść może. Chciałbym wejść i doręczyć.
Po czym sięgnął do torby i wyciągnął pakunek z tytoniem do palenia i zakupionym w Verborgen węgielkiem, a potem pomachał nimi przez chwilę przed strażnicą.
- Rodowej zguby? Ha! Coż to za bzdury? A Matołowa wam mogę zawołać, tylko mi potem od razu zawracajcie i wracajcie do Birkeweise, bo to południową drogą od tej ruiny między Salkalten i Verborgen się jedzie. Ech, panowie! Już wołam Matołowa.
Schierke rzucił wymowne spojrzenia w stronę Atanaja i Jana, czekając, aż strażnik wyjdzie. Starając się nie wypaść ze swojej roli, czekał na rozwój wydarzeń.