Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2017, 22:26   #9
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Achmain

Jego wyniesieni towarzysze odeszli gdzieś, nie wiadomo gdzie, tako więc udał się na plac, gdzie niedoszli prorocy i bardzo doszli szaleńcy zbierali się, aby wykrzykiwać proroctwa i szelmostwa. Każde miasto na południu takich miało… Ludzie potrzebowali błaznów.

Poszukiwanie odpowiedniego miejsca zajęło trochę czasu, w końcu jednak Achmain znalazł mały placyk na obrzeżach miasta, gdzie stał na niewielkim, drewnianym podwyższeniu - właściwie to odwróconej skrzynce - samozwańczy prorok.

- Zaprawdę, powiadam, Wam, Cesarzowa wróci, by naprawić ten niecny świat! Wróci, w glorii i chwale, pełna energii i mocy by zbawić nas wszystkich! Anathema, które powróciły z czeluści piekieł znów zostaną za Jej przewodnictwem zamknięte w Piekle i nic nie zakłóci nowego Złotego Wieku!

Przechodnie mijali go, nie zwracając na niego większej uwagi.

Achmain lubił takie miejsca. Świetnie odzwierciedlały nastroje społeczeństwa. Szaleńcy i filozofowie wykrzykiwali pragnienia i obawy tych, wśród których żyli. Ich słowa zawierały prawdy, których lękali się zwykli ludzie. Wypowiadali to, co było niewypowiedziane, jedynie unosząc się w zbiorowej nieświadomości mieszkańców danej społeczności. Choć darzono ich pogardą i wyśmiewano, jednakowoż w głębi serca zazdroszczono im odwagi w mówieniu tego, co pragną nie bacząc na konwenanse. Zabawne, że ludzie mniej się bali śmierci w bitwie, niż osądu bliźnich.

Pierwszy szaleniec mówił rzeczy ciekawe, podziwiał go za wyobraźnię, uroił sobie zaiste prawdziwie krotochwilną wizję świata. Powrót cesarzowej, france pewno otruły własne bachoronuki i w zaświatach jej dawni wrogowie robią jej taką kalibrację!

- Powiadam wam, pod miastem żyją tysiące ludzi szczurów, którzy pracują , aby obalić ludzkość! - głosił młody człowiek o bladej cerze i przetłuszczonych włosach - Żywią się czarnym kamieniem dającym moc i rządzą nimi szarzy prorocy z rogami na głowie!

- Cichaj Lin! Ledwo wylazłeś z piwnicy i już głupoty na cały głos wrzeszczysz - zawołała gruba kobieta i pociągnęła go na dół za rękę.

- Ale mamo! rzekł i znikł z rodzicielką.

Zobaczył chudego żylastego mężczyznę, który stał przy kozie i wykrzykiwał
- Powiadam wam, że związki między istotami różnych gatunków są drogą do stworzenia lepszych istot.

Achmain przyspieszył kroku, bo wielu jego lunarnych pobratymców miało podobne poglądy, zwierzoludzie dowodem.

Badał nastroje.

Ciężko było powiedzieć cokolwiek pewnego o szaleńcach i prorokach An-teng. Większość proroków, w przeciwieństwie do pierwszego, wróżyła rychły koniec świata związany z odejściem Cesarzowej, upadkiem Krainy i powrotem Plugastw. Szaleńcy mieli jeszcze bardziej pesymistyczne wizje świata - tak w każdym razie można było odczytać z kontekstu, albowiem ich słowa rzadko kiedy miały jakikolwiek sens. Ogólnie wrażenie w tej części miasta było takie, iż nadchodzi czas trudów i wyzwań, jeśli nie bólu i udręki.

Co ciekawe, najnowsze wydarzenia w mieście prawie w ogóle nie były komentowane - widocznie lokalna społeczność odmieńców myślała globalnie… lub nie dotarło jeszcze do niej znaczenie zdarzeń na rynku głównym.

Zdziwion wielce, że prorocy nic nie wiedzieli na tematy ważkie lub nie, udał się do drugiego miejsca, gdzie przebywali mędrcy i filozofowie. Ciekawe co tu piją w tawernach portowych.

Lunar udał się do tawerny w porcie, gdzie rybacy i marynarze spędzali swój czas i wydawali pieniądze na alkohole. W przeciwieństwie do proroków, tu nie cichły głosy komentujące wydarzenia na rynku i Exaltedów, którzy się w nie wmieszali. Czuć było atmosferę niepewności, ale także i podniecenia, w zależności od tego, czy sympatie polityczne leżały po stronie Wu-Jenów, czy Al-Malików. Niektórzy bali się potencjalnego nowego władcy, wspominając okrutny czas rządów jego dziada i wierząc, iż lepszy kiepski, ale znany król niż ktoś, kto może być od niego jeszcze gorszy. Większość jednak patrzyła z nadzieją na Khalika i cicho mu kibicowała.

Achmain się zaciekawił tym jak Al-Malkowie utracili władzę, oraz kim był tamten tyran.

Al-Malikowie utracili zaufanie swych poddanych po tym, jak zaczęli bardziej przejmować się złotem i luksusami niż ludźmi, o których powinni się troszczyć. Mało kto pamiętał te czasy osobiście, gdyż było to jakieś 60 lat temu, ale wszyscy byli zgodni, iż w czasach tych zwykli ludzie byli biedni i głodowali, a rodzina królewska urządzała sobie wystawne uczty i bale. Podobnie jak obecnie, lokalne bóstwa nic sobie z tego nie robiły - po prawdzie im ludzie byli bardziej zdesperowani, tym mocniej się do nich modlili i tym lepiej się wiodło Złotemu Panu i Bladej Pani, ale ich wyznawcy byli w wielkiej potrzebie.

Wybraniec Luny uznał, że zdobył dostatecznie dużo informacji, toteż udał się z powrotem na główny plac An-Teng. Spotkał tam wychodzących ze świątyni Słonecznych, z którymi udał się w poszukiwaniu miejsca do spoczynku.
 
Kaworu jest offline