Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2017, 19:30   #181
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Horyzont stał się niczym więcej jak wypiętrzoną masą wody. Ta wciąż brzmiała głębokim dźwiękiem, wprawiającym w drżenie całe miasto. W takich momentach człowiek czuł się malutki i słaby. Potężne budynki, symbol potęgi Starożytnych, łamały się jak zapałki pod naporem niszczycielskiego żywiołu. Sylwetki ludzi, teraz równie liche co mrówki, były zwyczajnie wchłaniane przez niezmierzoną otchłań. Fala tkwiła już tak wysoko, że mogła załamać się w każdej chwili.
Denis nie uciekał jak inni. Nie widział w tym sensu. Poza tym jego umysł wciąż pogrążony był w szoku. Najpierw enigmatyczna świątynia, chwilę później obraz nagłej katastrofy. Najbardziej wytrzymała psychika nie wytrzymałaby podobnego dysonansu w tak krótkim czasie. Wciąż jednak znajdował w sobie resztki sił, aby próbować się stąd wyrwać. Bo przecież nie mógł naprawdę istnieć tu i teraz.
Zamknął oczy, pragnąwszy odizolować sygnały dochodzące go zewsząd. A były to głównie krzyki, zawodzenia przywodzące na myśl potępione dusze. Przebiegali obok niego, a jednak nie zadeptując jak wielu podobnych. Był tutaj przecież tylko gościem, podróżnikiem. Lecz jego ciało wciąż znajdowało się głęboko pod wodą. Nagły przepływ świadomości przypomniał, że przecież zabraknie mu powietrza lub nieruchome ciało zwyczajnie się wyziębi.
Tymczasem fala tkwiła tuż przed nim. Słyszał jej ponure mruczenie, czuł bijący od niej chłód. Choć jego oczy pozostawały zamknięte ujrzał teraz… kształty wijące się w ogromnej masie wody. Nie potrafił ich zrozumieć, w żaden sposób pojąć. Sam ów widok zdawał się przeżerać wgłąb jaźni. Potem pamiętał już tylko potężne uderzenie oraz wodę wypełniającą każdy otwór ciała. Po ułamku chwili miał wrażenie, jakby składał się tylko z wody właśnie. Lecz jedno przypominało mu o domniemanej fizyczności - paniczna chęć zaczerpnięcia powietrza. Chyba nigdy nie czuł się tak zdesperowany. To było uczucie jakby ktoś odpruwał z jego jestestwa linię życia… warstwa po warstwie, a on mógł się temu jedynie biernie przyglądać i czekać na koniec. To było nie odpisania. Desperacja, mrok, pragnienie krzyknięcia na cały głos, kiedy każda głoska była bezlitośnie tłumiona.
Otworzył oczy. Serce biło mu jak oszalałe, ciałem niemal targały torsje. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że był w świątyni, cały czas obok kryształu. Zdawał się nadal go przyciągać, lecz teraz o wiele słabiej. Denis wbrew własnej woli pragnął dotknąć go raz jeszcze. Właściwie, ledwo się powstrzymywał.
 
Caleb jest offline