Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2017, 16:21   #62
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wejście na dach budynku nie było wyzwaniem dla nich obojga. Najwyraźniej ktoś uznał, że sam wygląd budowli sugerujący biedę… będzie wystarczającym zniechęceniem do eksploracji tego budynku. Bo co tu można było znaleźć, poza brudem, smrodem śmieciami i szczurami?


Bardzo duże szczury? Takie w ludzkiej postaci? Te były tu z pewnością. Ale by do nich dotrzeć, musieli z Orłowem znaleźć wejście pod dach, albo chociaż wystarczająco duży świetlik by się przez niego przecisnąć. Na owe świetliki natrafili dość szybko. Ale przez zabrudzone szyby nie dało się nic dojrzeć, a w dodatku… jedynie Carmen mogła się przez nie przecisnąć, a i ona z trudem. Niemniej po otworzeniu takiego świetlika i pokonaniu przeszkody Brytyjka znalazła się na metalowych rusztowaniach tworzących więźbę dachową budynku. Dwa piętra i pół poniżej dostrzegła całkiem spory ruch. Kilkanaście osób w burych szatach ładowało skrzynie na wozy zaprzężone w muły. A pomiędzy nimi kręcili się oni. Mężczyźni w czerwonych szatach pilnujący załadunku.
Przewodził rosły murzyn.


Prawdziwa dwumetrowa góra mięsa i muskułów, uzbrojona w potężny jednoręczny bułat, który to większość mężczyzn musiałaby trzymać dwoma rękami.


Uwagę Carmen jednak przyciągała inna osoba. Harim… gdzie on był? Bo przecież nie przybył tu bez powodu. Wkrótce zresztą i jego zauważyła. Związanego i klęczącego. Swoi nie przyjęli go zbyt entuzjastycznie.
Harim najwyraźniej czekał na kogoś. I bał się. Drżał jak osika.
W sumie miał powody, ten murzyn mógł go zdekapitować w ramach chwilowego kaprysu. A jego ośmiu czerwonych podwładnych było uzbrojonych w karabiny. Do tego dochodziło ponad piętnastu cywili również uzbrojonych przynajmniej w zakrzywione noże. A niektórzy nawet w broń palną. Przewaga liczebna była po stronie wroga, tym bardziej że Orłow został po drugiej stronie dachu. Na szczęście… tu na górze była trudna do zauważenia.


Przez kilka minut obserwowała te pakowanie skrzyń nie wiedząc co się w nich znajduje, bo wszystkie były już zamknięte. A potem jej uwagę zwróciła kolejna postać, może przez swą “egzotykę”...


Bowiem opatulona burym burnusem i płaszczem postać, z twarzą zakrytą miedzianą maską o męskich rysach twarzy trudno uznać za coś powszechnego.
A może z powodu tych wszystkich spojrzeń jakim ta osoba została obdarzona, gdy weszła do środka i powoli zbliżała się do Harima.
Bowiem każdy w magazynie patrzył jak ta osoba szła czując do niej wyraźny respekt i bojąc się spojrzeć w “oczy” tej postaci.
Postaci... bo choć nosił maskę przedstawiającą męską, to Carmen nie miała gwarancji że to był mężczyzna. Postać była drobnej budowy, więc mogła to być równie dobrze kobieta co młodzieniec, a sam burnus maskował sylwetkę mogąc ukrywać drobne piersi.
Zamaskowana postać powoli zbliżyła się do Harima, drżącego ze strachu jak zagoniony w kąt szczur. Rozmawiali przez chwilę… niestety Carmen nie udało się nic podsłuchać. Bo nie dość że mówili dość cicho, to jeszcze po egipsku. A sama maska na tyle zniekształcała głos, że Brytyjka nie mogła ocenić płci zamaskowanej osoby.
Ta w końcu wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy wywołując głośne okrzyki paniki i błagania Harima. Próbował się odsunąć od niej, ale dwóch osiłków w czerwonych szatach trzymało go mocno nie pozwalając uciec.
Dłoń okryta żelazną rękawicą zaiskrzyła i przy cichym szepcie "miedziotwarzego" z oblicza Harima odrywała się mgiełka przypominająca jego oblicze… mgiełka wypływała z jego ust, nosa i twarzy wnikając w rękawicę. Działo się to przy coraz słabnących krzykach Harima. Zupełnie jakby… "miedziotwarzy" pożerał jego duszę. Te przypuszczenia Carmen potwierdził fakt, że Harim po zakończeniu procesu nie odzywał się zwisając z ramion oprawców jak marionetka, której ucięto sznurki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline