Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2017, 10:49   #17
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Aila weszła do komnaty wuja akurat, gdy przeniesiono jego ciało na łożę. Choć nie mógł zemrzeć wiele wcześniej niż go znaleziono, ciało zdążyło już pośmiertnie stężeć. Toteż dwóch służących, by go nie naruszyć, ułożyło pana Torina na boku w podobnej pozycji do tej, jaką przyjmuje nienarodzone dziecię w łonie matki.

Dziewczyna odruchowo zasłoniła usta dłonią, by nie krzyczeć z powodu tego widoku. Dopiero po chwili ciało wuja całkiem zostało zakryte skórami z jego łoża, a panienka de Barr mogła zacząć bardziej jasno myśleć.

- Gdzie jest ten testament?
- zapytała dwóch szlachetnie urodzonych, których napotkała w komnacie - skarbnika Luise’a de Fou oraz bibliotekarza Jana z Krakowa. Mężczyźni byli niczym swoje przeciwieństwa - pierwszy niski, gruby i młody wiekiem, drugi zaś wysoki, chudy niemalże chorobliwie i stary. Bardzo stary.
- Na biurku pani. Zapieczętowany. Nawet herb rodowy jest odciśnięty na wosku. Nikt go nie tykał, gdyż czekaliśmy na panią i...
Nie musiał dopowiadać. Młoda szlachcianka poczuła wściekłość.
- Odczytamy go teraz.
- Ale...


W tej właśnie chwili drzwi znów się otworzyły a przez nie do pomieszczenia wsunęła się barczysta sylwetka skryby. Aila spojrzała nań tylko przelotnie.
- Skoro mój wuj, mimo choroby wstał, by zapisać ten testament, musiał on być dla niego ważny. Na tyle ważny, by wysiłkiem tym zakończyć swój żywot... - głos jej się na moment załamał, lecz po kilku oddechach mówiła dalej - Chcę wiedzieć, co w tym dokumencie jest. Już.
- Widno gdy wrócił po zratowaniu nas z rąk bandytów spisać go zasiadł
- Alex zbliżył się i przystanął na środku komnaty patrząc na Ailę. Oboje wiedzieli, że Torin nie był w stanie napisać niczego sensownego. - Przykro mi Panienko, wszyscy ból czujemy, ale niczym jest on przy Twoim. Czytaj Janie, niech świadomi będziemy czego Pan Torin chciał czując swój kres. Tylko tyle zrobić możemy aby wolę jego spełnić wskazując umiłowanie jego i pamięci po nim.

Przez chwilę wyglądało jakby kasztelanka miała ochotę rzucić się na kapelana i gołymi rękami wydrapać mu oczy. Nic jednak nie rzekła, również spoglądając wyczekująco na bibliotekarza. Stary flegmatyk aż zaczął się trząść od takiej intensywności skupionej na nim uwagi.
Drżącymi rękami rozerwał pieczęć i zaczął czytać łamiącym się głosem:

Cytat:
Ostatnia wola Torina de Barr, zwanego Dębem, zarządcy majątku Kocich Łbów

Ja Torin de Barr, niegdyś zwany Dębem, a dziś będący ledwoż złamaną brzozą, chylącą się ku upadkowi, pragnę w liście tym ustalić prawo do mego majątku i tytułu.
Jako żem nigdy się nie ożenił ani dzieci własnych nie miał, nie śmiałem marzyć nigdy, że zaznam opieki i czułości kogo z rodziny. A jednak myliłem się. Ostatnie lata bowiem, choć spędzone w chorobie, były mi lekkie dzięki obecności mej ukochanej siostrzenicy Aili de Baar, która swoją osobą, swoim pięknem rozświetliła życie nie tylko starego rycerza, ale i całego zamku. To jej właśnie zapisuję wszystek moich majątków doczesnych, to jest wyposażenie mej komnaty, mą zbroję, mego konia i wszystkie rzeczy, którem sam nabył dla siebie za monety, którem zgromadził w trakcie wypraw. Zapisuję jej wszystko poza moim tytułem rządcy na zamku Kocie Łby.
Bibliotekarz zamilkł, patrząc niepewnie to w stronę skryby, to w strone Aili. Dziewczę stało piękne jak zawsze, a może nawet piękniejsze z rozwianym włosem, zapewne na szybko ze snu wybudzona. Jej twarz była spokojna dla przeciętnego obserwatora. Tylko ktoś bardziej uważny mógł wyłapać pulsowanie jej skroni oraz zauważyć bardzo mocno zaciśnięte usta.
Alexander stał tylko i zmarszczył brwi. Jego wzrok powędrował ku ciału Torina i jakoś odruchowo ku oknu.

Po chwili Jan odchrząknął i czytał dalej:

Cytat:
Wiele mnie życie nauczyło, a jednym z jego mądrości stało się przekonanie, że nie można naraz wieloma ścieżkami podążać. Ci którzy kroczą z Bogiem, u boku Boga winni pozostać. Ci zaś, którzy świeckimi obowiązkami chcą się parać, winny żywot wieść przyzwoity, lecz nie stronić od uciech i trosk ludzkich. Takoż jak ja żem uczynił. Jedynym wszak czego żałuję jest brak potomka. Toteż moją wolą jest, by tytuł zarządcy zamku trafił do osoby najbardziej ku temu wyuczonej i odpowiedniej, czyli skryby Alexandra d’Eu. Pod warunkiem jednak, że zrzeknie się on swego duchownego stanu, by moja ostatnią wolę wykonać i byt mej najdroższej siostrzenicy zapewnić nie inaczej niż żeniąc się z nią, płodząc potomków i żyjąc w zgodzie aż po kres życia.
Taka jest moja wola. Tak mi dopomóż Bóg.
Torin de Baar
Nie widać było po skrybie nic, jakby bez większych emocji przyjął zapis woli Torina. Zbliżył się do bibliotekarza i spoglądając na Ailę, która trzęsła się teraz niby liść osiki, wpatrzona w przykryte skórami ciało wuja, jakby niemo pytała go jak mógł jej to zrobić.

Tymczasem Alex wziął dokument do ręki. I Sam przebiegł po nim wzrokiem. Nie trwało to długo, bo nie wierzył iż Jan mógłby zmyślać, chciał to po prostu zobaczyć.
- Won - odezwał się cicho nie unosząc głowy.
- Słu… słucham? - Bibliotekarz uniósł brwi w zdziwieniu.
- Won… - Alex powtórzył wciąż zapatrzony w dokument.
- Ale o co chodzi, przecież… - Louis de Fou uczynił krok naprzód podobnie jak Polak nie wiedząc o co chodzi.
- WOOOOOOOOOOOON!!! OBAJ!!! - Skryba ryknął gnąc pergamin w ręku.

Jan z Krakowa odskoczył odruchowo i prawie się przewrócił, a skarbnik cofnął się. Obaj szybko skierowali się do drzwi widząc twarz Alexandra.
- Każcie kapitanowi straży podwoić warty - rzucił im na odchodne skryba, a gdy drzwi zamknęły się, zwrócił twarz ku Aili.
- Torin został zamordowany.
Zrobił ruch jakby chciał wrzucić zmięty testament do kominka.
Wydawało się, że go nie słyszy, dalej stojąc w ten sam sposób i patrząc w ten sam punkt.
- Skąd wiesz? - jego uszu doszedł jednak jej cichy szept.
- Zarządztwa się nie dziedziczy. Właściciel włości wyznacza zarządcę jeno. Każdy szlacheckiego stanu to wie i ci co w prawie uczeni zasady dziedziczenia i urzędów znają - skryba odezwał się po chwili. - Oboje wiemy, że Torin w stanie nie był tego spisać, a nawet gdyby to uczynił przed śmiercią jasność myśli mając… nie zapisałby urzędu zarządcy, bo on niedziedziczny.
Dziewczyna przesunęła powoli załzawiony wzrok na Alexandra. Panowała nad sobą jednak. Widać porwanie przez zbójów sporo jej dało, jeśli chodzi o opanowanie.
- Taak. - rzekła z ociąganiem - Myślę, że masz rację. Myślę też, że choć może to ręka wuja spisała ów testament, to nie jego umysł go planował. I oboje wiemy czyj to umysł. I czyja wola - spojrzała znacząco na skrybę - A wobec tego... to bez znaczenia, że ten list nie jest prawdziwy, prawda? I tak... I tak zrobimy jak ON sobie tego zażyczy.

Też przyszło mu to na myśl, ale uciekał od tego.
Wyznaczenie go jako śmiertelnego zarządcy, oznaczałoby iż do daru krwi już wybrał Ailę i chciał uczynić ją córką w ciemności, podczas gdy Alexander, jak Torin, grałby “Pana na Kocich Łbach”.

- Pewni tego być nie możemy, chyba żeby sire potwierdził
- odrzekł z ociąganiem. - Ale gdyby to prawda była… - Skryba zbliżył się do kasztelanki. - nawet sire nie mógłby odgadnąć zali Torin umiera, czy nie. Jeżeli on nakłonił swą wolą go do spisania tego - spojrzał jej w oczy - to znaczy, że zabił Torina.
- Myślisz, że nie wiem tego? Jednak to sire nawiedził mnie w snach, to on mówił mi, że wuj ma dla mnie wiadomość... -
zaczęła chlipać coraz głośniej - I choć... choć kiedyś mi mówił, że jestem lepsza... że więcej mogę znaczyć... niż znaczę... to i tak sprowadził mnie do roli... do... do bycia...
- Niewolnicą
- przerwał jej.

Aila zmarszczyła swoje piękne brwi i spojrzała ostro na Alexandra, jakby to on był wszystkiemu winien. Stała tak i patrzyła na niego dłuższą chwilę w milczeniu.
On zaś czekał.
- A może... może to wcale nie sire - szepnęła cicho - Tylko ktoś, kto jest blisko... kto... mimo że jest obcy chce wziąć wszystko dla siebie... i swoje prawo do sukcesji zatwierdzić w najprostszy z możliwych sposóbów, poprzez żeniaczkę z krewniaczką poprzedniego zarządcy - wysyczała jadowicie, przyglądając się z uwagą twarzy mężczyzny.
- I jest takim durniem, że miast przekonywać cię do tego “co wuj zapisał w testamencie”, to podważa prawdziwość tego steku bzdur? - Pochylił się ku niej. - Gdybym to ja pisał, to nie uzależniałbym tej bezprawnej woli wskazania następcy, od ożenku z Tobą. Po prostu wskazałbym “ręką Torina” siebie jako nowego zarządcę i to od “siostrzenicy swej” w tej woli wymagał by pojęła nowego zarządcę. Albo byś mi wtedy wskoczyła w łoże jako ślubna, albo wygnać bym cię mógł z Kocich Łbów jako ich Pan, gdy woli zmarłego spełnić byś nie chciała. Inna rzecz, że ja tego bym nigdy nie uczynił.
Wyprostował się.
- To sire wsadził mnie w te szmaty karając mnie maską księdza i kanclerskim na zamku urzędem. Tylko jeżeli jego to wola, mogę sutannę zrzucić, a nie że bym sobie umyślił co i ku temu intrygę prowadził. Był u mnie przed świtem i nic o tem nie rzekł.

Aila słuchała go z zadartym podbródkiem. Dumna jak zwykle, choć w oczach jej wciąż widać było charakterystyczne zdradliwe lśnienie.
- A jeśli ci powie wprost, że masz mnie poślubić? - zapytała - Zrobisz to. I śmiesz o mnie mówić, żem jest niewolnicą. Twoje maniery... twoja ogłada... to doprawdy nie do pomyślenia! Jak śmiesz w ogóle mówić, że mogłabym wskoczyć do łoża komukolwiek, a już szczególnie takiemu... takiemu... - spojrzała na niego z nienawiścią, po chwili jednak czując, że i ona się zapędziła, odwróciła się tyłem i pogładziła jakiś stary, przyprószony kurzem ołtarzyk.
- Co planujesz zatem? - zapytała, nie patrząc na Alexandra.
- Jesteś niewolnicą - w jego oczach zabłysły iskierki buntu na jej słowa - tak jak i ja! Miłość zakłada kajdany, a nie ma chyba na tym świecie silniejszej miłości od tej co sire w nas do niego wzbudził. Spójrz na siebie. Sama wskazujesz, że list to choćby pośrednio dzieło Elijaha, co oznaczałoby, że Pan właśnie zabił ci wuja w imię swoich planów. Spójrz mi w oczy i rzeknij: zali nawet z taką wiedzą i tym, że być może dysponować tobą zamierza wskazując kogo masz poślubić, jest co, czego odmówisz mu jeżeli wyrazi takie życzenie? - Wpatrywał się w nią. - Cokolwiek? Czy też może i obrzydzenie do siebie czując spełnisz wszystko. Nawet najbardziej hańbiące i brukające uczynki, byle poczuć dreszcz radości iż jest z ciebie zadowolony?
Blondwłosa piękność obróciła się na pięcie i nim cokolwiek rzekła, jej dłoń z głośnym plasknięciem zetknęła się z policzkiem Alexandra.
- Nie wiesz nawet o czym mówisz. Jesteś bękartem znikąd, którego łaska panów wzniosła na stanowisko, którego po prawdzie nie jest godzien. - furczała wściekle - Nie wiesz nic o tym, co łączy mnie i Elijahę. Nie wiesz... i to cię niepokoi, co? Jako sam wspomniałeś, z tobą o pewnych rzeczach nie mówił. Widać uznał... że nie ma takiej potrzeby.

Zabolało.

Może nie tyle cios w twarz, choć przez jej wzmocnienie wampirzą krwią ledwo ustał. To co rzekła zabolało mocniej.
- To za to mnie nienawidzisz? - spytał cicho. - Nawet przekonana iż łączy cię z Nim więcej niż kogokolwiek innego, masz mnie za rywala. Traktujesz mnie jakbym był nikim, bo naprawdę tak uważasz, czy wmawiasz tym sobie iż dla Elihjaha jestem nikim, zabawką jeno. I tym mocniej nienawidzisz mnie gdy sama mierzysz się czasem z myślami, czy to Ty nie jesteś jeno jego zabawką. Czyż nie, Ailo?

Zaniemówiła. Patrzyła na niego z wciąż uniesioną dłonią. Mimo wszystko wciąż była młodą panną, która dopiero miała stać się lwicą, jeśli nie zostanie wcześniej stłamszona.

- To, co o tobie myślę... to moja sprawa. Tak jak sprawą sire’a jest to, co myśli o tobie.
- powiedziała, choć wiadomo było, że kłamie - Nim zacząłeś swoją tyradę, zadałam ci pytanie. Co planujesz? Jeśli podważysz testament, wieść może ponieść się dalej niż ziemie Kocich Łbów. To może niepotrzebnie zwrócić na nas uwagę innych możnowładców.
“A tego sire by nie chciał”
- miała powiedzieć, lecz ugryzła się w język. Zamiast tego przeszła do drugiej opcji.
- Nie ma co ukrywać, że wyjście za ciebie to dla mnie... to coś, co nie jest adekwatne do mego statusu. I nie jest mi do tego spieszno. Jednak samo porzucenie statusu duchownego, same zaręczyny... to da nam czas. A zaręczyny można zerwać tuż przed ślubem. - spojrzała na mężczyznę z wyższością, mimo że to on górował nad nią ponad głowę wysokości - Jestem pewna, że sire ma swój własny plan. I nie dałby... nie kazał faktycznie wyjść za ciebie. Toteż ufam w jego plan.
- Tak. Jeżeli to zaprawdę plan sire. Pamiętasz co rzekłem ci o Valentino. Mógł być tylko zasłoną dla potężniejszego łowcy, jeżeli śledztwo tyczące się Kocich Łbów w Watykanie zapadło. Wywrócenie do góry nogami sytuacji na zamku i zadra między dwojgiem sług wampira...
- Alexander skrzywił się - brutalnie skuteczne by to było. Upewnić nam się trzeba, czy testament wykonywać będziemy robić wedle zamysłu pana, czy kogoś innego. - Wciąż jakby uciekał od jednoznacznej odpowiedzi co on zamierza uczynić gdyby okazało się iż testament Torina naprawdę jest wolą sire.
- Więc co proponujesz teraz? Mamy czekać do wieczora?
- dziewczyna omiotła wzrokiem komnatę i spojrzała na przykryte skórami ciało - Zresztą... to może poczekać. Wpierw muszę stosowny pochówek wujowi urządzić. - rzekła twardo, choć w jej głosie znów było słychać zdradliwe drżenie.
- Musimy. Pomogę w czym będę mógł i… - zawahał się. - Chcesz wujowi uczynić chrześcijański pochówek z prawdziwym księdzem? - spytał łagodnie widząc jej stan. - Mogę udawać iż postrzał bandycki mnie zmógł i wyprosić przez posłańców plebana z Coiville, aby ceremonię odprawił.
Po raz pierwszy chyba tego dnia uśmiechnęła się delikatnie - bez złośliwości, bez kpiny.
- Nie trzeba. On... nigdy nie był przesadnie religijny. Bardziej zależy mi, by... zrobić to pięknie. Po rycersku. Tak jak Torin zwany Dębem winien być żegnany.
Dziewczyna zawahała się, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jednak nie zdecydowała się.
- Tak uczynię, byś zadowolona była. Chcesz…. sama z nim zostać?
Skinęła na to głową.
- Ale... poślij już po służących, niech czyszczą jego zbroję. I miecz. Pochowamy go jako przystało chować bohatera.
Alexander skinął lekko głową, skłonił się i wyszedł.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline