Arcon starał się hermetycznie zamknąć świadomość przed lawiną atakujących go bodźców. Nie sposób było jednak uciec od rzeczywistości wytworzonej w jego głowie za sprawą niewytłumaczalnej mocy kryształu. Nawet przez zaciśnięte powieki przedzierały się do niego obrazy destrukcji. I coś jeszcze... czyhające wśród fali, napawające pierwotnym lękiem, niepojęte i groźne. Sam moment uderzenia wstrząsnął nim dogłębnie. Lurker czuł się, jakby nagła nieszczelność skafandra sprawiła, że wodny żywioł objął go całkowicie we władanie. Dotarło do niego, że rzeczywiście jego ciało uwięzione w podwodnej świątyni nadal jest wrażliwe na brak powietrza i wychłodzenie. Desperacko pragnął odrobiny zbawiennego tlenu. Zamiast tego, po każdej nieudanej próbie łapania oddechu miał wrażenie, że obumiera fragment jego umysłu. Odkrawane przez tajemniczego kata części jego jaźni gasły w równych odstępach czasu. Owładnęło nim przerażenie bliskie paniki, kiedy nie mógł w żaden sposób zareagować, był bowiem tylko niemym obserwatorem rozbicia swojej osobowości. Tortura wydawała się nie mieć końca. Ostatnia nić łącząca go z umysłem pękła i kiedy bał się, że traci wszystko na zawsze... nieoczekiwanie ocknął się w kombinezonie. Sygnał alarmowy informował o znacznie podwyższonym pulsie, Denis z trudem powstrzymywał wymioty. Czuł jeszcze wodę w płucach i przełyku. Fiolet kryształu przyzywał, na jego powierzchni znowu ukazały się jakieś obrazy. Dłoń w rękawicy mimowolnie zbliżyła się ponownie do artefaktu, palce niemalże musnęły delikatne krawędzie... Wtem Arcon cofnął się jak oparzony. - Co ja robię! - krzyknął do siebie. Rozgorączkowany, rozedrgany postąpił krok w tył, jakby chciał uciec od macek morskiego potwora. Z bestią, z głębin mógłby sobie poradzić, natomiast był pewien, że jego umysł, a przede wszystkim zmęczone i zziębnięte ciało nie zniesie kolejnej próby siły woli. Nie wiedział nawet jak długo był więźniem ułudy. To niezwykle niebezpieczna rzecz... - popatrzył na liliowy klejnot. A może coś więcej... - w myślach nadał mu cechy żywego organizmu. Sprawdził poziom tlenu i stopniowo wycofywał się z nieprzyjaznej strefy oddziaływania, aby pobudzić krążenie w zastygłych mięśniach. Liliowa poświata zdawała się wypełniać przestrzeń za nim i nurek pragnął jak najszybciej opuścić ruiny...
Odrzucił myśl o wydobyciu kryształu na powierzchnię, pomny tego że ledwie uszedł z życiem. Przypomniał też sobie o nieszczęśniku z wyspy, który skonał u jego stóp. Najwyraźniej mężczyzna miał styczność z artefaktem i doprowadziło go to do obłędu, a później śmierci w męczarniach. Lurker żywił nadzieję, że uda mu się zapomnieć o tej przygodzie, lecz w skrytości ducha przyznawał, że nie będzie to takie proste...