Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2017, 20:09   #19
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację



Alex nie skierował się wprost do komnaty, ale do… spiżarni zamkowej.
Zamek wyglądał jak wymarły. Już poprzedniej nocy, gdy Bernard przyniósł wieści o napadzie na powóz, mało kto spał do rana, a zmożona przed świtem, zdenerwowana służba wstać musiała z rana by wypełniać swe codzienne powinności. Jakby tego było mało, część została wieczorem przegoniona przez Alexandra każącego przygotowywać zamek do pogrzebu.
Większość spała już jak zabita.
Ale nie wszyscy.

Ci co w sobie znanych celach szwendali się po zamku pożałowali tego strasznie. Dwóm pachołkom jakich skryba nakrył w hallu, kazał znaleźć kogo jeszcze do pomocy i wynieść ciało Torina na katafalk wzniesiony pod wkopanym w dziedziniec krzyżem. Kolejnemu, jakiego zauważył z krużganków, gdy przez dziedziniec przemykał, polecił rumaka pana ze stajni przywieźć i do tegoż krzyża uwiązać. Dwóch zbrojnych co do kuchni szli się posilić wysłał na nocne czuwanie przy ciele zmarłego zarządcy. Bernard na jakiego skryba się natknął, przykazane miał o świcie iść do burmistrza Coiviille i rzec co zaszło, oraz że msza i pogrzeb na nonę przewidziany i kto hołd pośmiertny panu chce złożyć od świtu niech przybywa na dziedziniec, gdzie pan będzie leżał.
Jeżeli kto jeszcze siły miał aby w swoich celach po zamku przemykać, to takich wymiotło momentalnie.

Choć… nie wszystkich.

Alexander ze spiżarni wziął beczułkę dobrego wina i ruszył do komnaty swej aby ją do porządku doprowadzić, lecz prawie zderzył się w korytarzu z Giselle.
- Uch, jak żem się przestraszyła! - Odskoczyła odruchowo, choć jej poza skrybie ledwo udawaną się wydała.
- Śpij Giselle, jutro tu mnogo ludzi będzie, wiele roboty nas czeka z pogrzebem.
- Kiedy…
- rozejrzała się odruchowo. - Kiedy spać nie mogę. Boję się. Pieterzoon wciąż dycha, ni oka mi zmrużyć.
- Umrze pewnie jeszcze przed świtem, nie bój się
- Alex odrzekł łagodnie.
Nie miał złudzeń, że po tym co przeszła, jeszcze zanim omotała Pieterzoona to gwałt na niej wczoraj nie był już takim szokiem. Do tego nie dało się przyzwyczaić. Ból, upodlenie… ale za którymś razem nie bolało już tak duszy. Alexander nie miał złudzeń, że to co zaszło na polanie i co robili Giselle bardziej odczuła Aila, choć nie ją wzięli w obroty. Mimo to wiedział, że w czarnowłosej dziewczynie jest rana. Uśmiechnął się dodając jej otuchy i delikatnie uścisnął ramię.
- Tu nic ci nie grozi.
Przylgnęła do niego lekko.
- Panie… bo ja… - wyglądała jakby nie wiedziała jak coś powiedzieć, jak on jakiś czas temu w komnacie Aili gdy szło o pelerynę.
- Tyś mnie zratował - powiedziała w końcu - tobie ufam… a tam gdzie kazali mi spać jestem sama. Najmniejszych szmerów się boję. Tyś ksiądz, nikt nawet źle nie pomyśli... - Przygryzła kosmyk włosów. - Pozwól mi spać u siebie, bym w spokoju snu zaznała. W kącie się skulę, nawet mnie nie zauważysz panie.

Alexander westchnął w duchu.
Doskonale wiedział o co jej chodzi i gdzie to prowadzi, szczególnie, że po testamentu odczytaniu i jego poleceniach dotyczących przygotowań do pochówku wychodziło jakby bezsprzecznie, że on tu lada dzień będzie świeckim panem.
W dziewczynie nie zauważył nawet przesadnego wyrachowania i większych kombinacji. Ot wyszło jej raz z Pieterzoonem, że mogła czuć się dostatnio i bezpiecznie, to czemu nie spróbować raz kolejny? Była bystra. Wyglądało po niej nawet, że nie oczekiwała wiele, a dać gotowa była za to ile tylko miała.

Alex przez chwile żałował, że nie wzieli tych bandytów żywcem, bo chciałby nabić na pal i drzeć pasy skóry. Mężowie doprowadzający uczciwą dziewkę do tego, że gotowa była oddawać się za jeno namiastkę bezpieczeństwa. Stabilności.
Żył jeszcze tylko Pieterzoon. Niedorozwinięty kretyn, który jej to dał gdy potrzebowała.
- Giselle… - uścisnął jej lekko ramię - nie tej nocy. Jutro pogrzeb.
Skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
- I tak oka nie zmrużę. Gdybyś… - zawahała się. - Gdybyś nie przydzielał mi prac jutro zbyt ciężkich, w dzień bym przespała się w komnacie twej? Noc poczuwam przy ciele…
Skinął głową.
- Jeno na mszy bądź pogrzebowej.
Uśmiechnęła się rozradowana, skłoniła i pobiegła na dziedziniec.

Alexander poszedł do siebie aby czekać na Ailę. Dziwnie mu tak było w swojej komnacie z myślą, że zaraz zjawi się tam kobieta. I to jaka kobieta! Jedna z najpiękniejszych jakie widział. W dodatku ktoś napisał ręką jej wuja, że może ją poślubić... To był absurd, ale myśli wciąż krążyły po głowie kapelana dręcząc go i męcząc. W takich chwilach gotów był uznać, że to jednak sire za tym stoi, który zawsze lubił swemu słudze mącić w głowie.
I dręczyć.
Wspomniał jej słowa, że coś ją łączy z wampirem, czego on nie pojmie. Czy to możliwe, że działała na polecenie sire? Albo wręcz razem z nim chciała czerpać przyjemność z zadawaniu Alexandrowi katuszy.

Wtem do drzwi rozległo się cichutkie pukanie. Gość przybył.
Gdy uchyli drzwi, Aila de Barr spojrzała na Alexandra jakimiś takimi roziskrzonymi oczami. Nie miała jednak na sobie peleryny, a jedynie białą, delikatną halkę obszytą najpiękniejszym haftem. Dziewczyna uśmiechnęła się słodko, przesuwając powoli wzrok po sylwetce skryby. Biorąc pod uwagę niejakie standardy obyczajności dotyczące stroju, oraz tego, że przyszła do jego komnaty tak odziana w nocy, równie dobrze mógłby ją odnaleźć w swoim łożu wracając do komnaty na spoczynek. Do tego ten jej wzrok…
Wspomniał swe myśli o niej, o sire, o udręce i katuszach rozumiejąc, że to musi być jednak to. Na twarzy wykwitł mu przebłysk żalu, ale oderwać wzroku od niej nie mógł.

Ba, nie potrafił nawet trzymać wzroku na wodzy i nie prześlizgnąć się po pięknych kształtach wyraźnie zarysowanych pod halką. Choć się starał.
- Witaj ponownie Pani - odezwał się w końcu odnajdując język w gębie - w mym skromnym królestwie - posilił się na żart i odsunął aby wpuścić ją do środka.

- Zechciej spocząć. - Wskazał na wygodne obite materiałem krzesło. - Gdy zginął druh, kompan, z towarzyszami często piliśmy wino za jego pamięć po… - urwał. - Tak i za Torina chciałbym, zaszczycony będę, jeżeli zechcesz mi w tym towarzyszyć - dodał.
Dziewczyna weszła do komnaty, okręciła się na pięcie, by wszystko sobie obejrzeć i nie bacząc na zaproszenie, podeszła nie do krzesła, a do skryby. Stanęła przed nim, z lubością wypatrując czegoś na jego licu.
- O testamencie chciałam z tobą rozmówić się... I o twoich pragnieniach, mój drogi skrybo. - szeptała kusząco.
- Już rzekłem przecież... nie zadręczaj się tym. Nie chcę pozbawić cię zamku... - desperacko starał się skupić na czymkolwiek tylko nie na “pragnieniach”, ale zdradliwy wzrok i tak prześlizgnął się po dekolcie halki.
- Jesteś taki opiekuńczy... może nie byłoby mi tak źle z takim mężem u boku... - powiedziała na to Aila, chwytając jego dłoń i kładąc znów na swojej talii. Jej piękne piersi, które miał okazję widzieć w pełnej okazałości raz po raz unosiły się w oddechu, co podkreślał jeszcze głęboki dekolt halki.
- Powiedz mi więc Alexandrze... powiedz czego ty pragniesz…
Chciał jej powiedzieć, wyrzucić to z siebie. Jednak nie mógł, nie teraz. Jeszcze nie. Zacisnął lekko dłoń na jej kibici, a drugą położył na kształtnym biodrze.
- Mało ci, że widzisz to jasno? Usłyszeć chcesz koniecznie jak na głos to wyrzekam? - spytał lekko drżącym z podniecenia głosem, niemal szeptem przy jej uchu.
Zarzuciła mu szczupłe ramiona na szyję i spojrzała głęboko w oczy.
- A ty tego nie pragniesz? - zapytała - Może to ten czas... czas prawdy... Powiedz mi, Alexandrze...

Pragnął powiedzieć jej czego pragnął. Wciąż jednak bał się, że to jeno zabawa nim, zaplanowana przez nią, lub przez nich oboje udręka. Gdyby wszak wyznał swe najgłębsze pragnienia byłby zniszczony.
Objął ją splatając swe ręce na jej plecach, niżej niż wymagała tego przyzwoitość.
- Wiesz, że cię pragnę - odpowiedział patrząc jej w oczy i szukając w niej tego co ona zdążyła już rozpalić z nim. Z wyrachowania jeno bądź nie.
Dziewczyna pociągnęła delikatnie za jego kark, by pochylił się bardziej, a gdy ich usta już prawie się dotykały, szepnęła:
- Nigdy nie będę twoja... bękarcie!


W tym momencie Alexander otworzył oczy. Wciąż był w swojej komnacie, siedząc na skraju łoża. Czyżby przysnął? Najwyraźniej... Ktoś zapukał do drzwi. Może to nawet ten dźwięk go wybudził, jeśli się zastanowić. Ciężko podniósł się kierując kroki do drzwi. Emocje wzbudzone tak realnym snem wciąż w nim buzowały.

Otworzył, spodziewając się wszak kogo tam zastanie.
Aila uśmiechnęła się trochę niepewnie, widząc jego minę. Miała na sobie pelerynę o której rozmawiali i nie zachowywała się jak... jak tamta ze snu.
- Chyba mnie nikt nie przyuważył. - szepnęła.
- Witaj ponownie Pa… - zaczął orientując się iż to samo powiedział we śnie. - Zadrżał lekko na samą myśl, czy przez echa pożądania, czy przez to co wzbudziły w nim ostatnie słowa mary sennej. Ranę.
Przepuścił ją czym prędzej, aby nie stała na korytarzu, a gdy weszła zamknął drzwi i przekręcił klucz.

[MEDIA]https://qianlin0129.files.wordpress.com/2014/06/304727.jpg[/MEDIA]

Komnata była urządzona skromnie, ale z pewnością nie ascetycznie. Po pomieszczeniu można było również dowiedzieć się nieco o jego rezydencie.
Wielkie łoże świadczyło, że Alexander lubił dobrze się wyspać, a kilka kielichów stojących na komodzie wskazywało, że i innych przyjemności ciała nie unika. Na stole stała zresztą zaszpuntowana niewielka beczułka. W pomieszczeniu było sporo ksiąg, lecz z racji iż tylko nieliczne księgi w tych czasach miały tłoczenia tytułów, nie można było wywnioskować o czym te księgi są. Na jednej ze ścian wisiał długi miecz półtoraręczny zwany zwyczajowo bastardem, a w kącie na pałąkach stała zbroja płytowa, choć średniej jakości. Przy oknie stał pulpit z inkaustem i kilkoma piórami, a obok na skrzyni piętrzyły się zwoje pergaminów, oraz stał srebrny talerzyk z widocznym nań popiołem Komnatę uzupełniało kilka skrzyń, jedna zatrzaśnięta była na wystającym kraju jakiejś szaty. Jakby skryba faktycznie w pośpiechu doprowadzał swoją zamkową siedzibę do ładu i nie zauważył tego.
Wszystko to widać było w świetle wielu świec, jakby Alex lubił jasność i nie przejmował się kosztami zapewnienia sobie tego.

- Zechciej… - Znowu. Znowu to samo. - … spocząć. - Przymknął oczy wskazując na miękkie krzesło. - Chciałem uczcić Torina tak jak towarzyszy w boju padłych, dawniej - starał się choć słowa zmieniać, szyk, cokolwiek. - Stąd i wino. Nie nalegam, abyś mi w tym towarzyszyła, ale jeżeli tak zechcesz, za zaszczyt to uznam.

Dziewczyna odrzuciła kaptur i dyskretnie rozejrzała się, podchodząc do krzesła. Nim na nim usiadła, przyjrzała się Alexandrowi.
- Wydajesz się... nieswój. - zauważyła - Coś się stało? A może... może żałujesz zaproszenia mnie? - zapytała, spuszczając oczy.
- Trochę boję się spotkania z Elijahą - rzekł zdecydowanie nie mając zamiaru mówić o śnie. Mogłaby wszak zapytać co się śniło. - Po prawdzie to wino trochę też dla kurażu. - Wziął z komody jeden z kielichów i spojrzał pytająco na kasztelankę nie wiedząc czy sięgać po drugi.
Skinęła głową, siadając na fotelu i wciąż trzymając się sztywno.
- Taak, w takim razie i mi się przyda. Nigdy we dwoje nie spotykaliśmy się z nim... to trochę, dziwne. Zresztą ostatnio wszystko się takie zrobiło... nie wiem nawet o co powinnam go zapytać. - westchnęła, a Alexander mimowolnie zarejestrował jak materiał na jej piersiach unosi się lekko i opada.
- Sire jest dość specyficzną osobą - odpowiedział Alex nalewając wina do kielichów. - Z jednej strony chciałbym znać jego zamysły, a z drugiej przeraża mnie myśl, że mógłbym tej wiedzy doświadczyć.
Aila przyjęła kielich i poczekała aż mężczyzna również usiądzie.
- To akurat rozumiem i... myślę, że nawet nie ma sensu próbować. Jesteśmy za... za mali na to.
- Czasami o tym myślę…
- Alexander złapał się na tym, że miały być niby wspominki o Torinie, a wynikłą rozmowa o Elijahy. Przez krew jego w nich? Nawet podświadomie dążyli do wampira, choćby miał być tematem rozmowy. I choćby w ujęciu sire byli niejako rywalami. Skryba nie miał zamiaru z tym walczyć: - Myślę o tym czy to dar krwi, czy przekleństwo. Brak ciepła, krew nie buzuje mu w żyłach, nie może cieszyć się pięknem letniego dnia, czuć na skórze muśnięć promieni słońca. Nieśmiertelność, straszliwa potęga, ale jak on odbiera koszta, które za to płaci.
Aila upiła łyk wina.
- Dobre - pochwaliła, po czym podjęła wątek - Zastanawiam się czy w ogóle możemy patrzeć w ten sposób. Rozliczać go według praw ludzkich, podczas gdy on... on nie jest już człowiekiem. Nawet jeśli czasem żyje na nasze podobieństwo, to mam wrażenie, że jest to dla niego zabawa. Nie wiem nawet... nie wiem nawet czy zdolny jest coś czuć. Czy on już tylko trwa... a jego decyzje i przemyślenia to tylko pochodna doświadczeń. Nie uczuć... - zaśmiała się nerwowo - Jeszcze się nie spiłam, a już głupoty plotę. Wybacz.
- Ja go o to nie spytam -
mężczyzna uśmiechnął się - ale czasem sam nie wiem, czy większą radość by mi sprawiło gdyby zechciał mnie obdarować tym darem krwi, czy gdyby rzekł, że nigdy tego nie uczyni, bom tego w oczach jego niegodny.

Młoda szlachcianka przyjrzała mu się w zamyśleniu, podpierając głowę dłonią, wspartą na oparciu fotela.
- Opowiesz mi? - zapytała jakby niepewnie - Opowiesz jak... jak stałeś się jego sługą?
- O wiele prosisz
- zasępił się i jakby spiął, albo może po prostu gdzieś uleciała postawa lekkiej otwartości.. - O bardzo wiele. I to długa historia, by w pełni zrozumieć i rzec muszę w tym kim jestem. Cóż w zamian dać mi możesz, za tak wielką o mnie wiedzę?

Uśmiechnęła się lekko, ale nie bez goryczy.
Wstała z fotela i podeszła wolnym krokiem do Alexandra. Jej wzrok... przypominał ten, którym patrzyła nań we śnie. Czyżby więc planowała..?
Dziewczyna jednak usiadła obok i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Proponuję rozejm - powiedziała cicho - Może nawet sojusz. Jeśli więc czegoś chcesz konkretnie, po prostu to powiedz. Dziś zmarł mój wuj... mój bohater z dzieciństwa. I żałuję, że... że uwieszona konwenansów nie rzucałam mu się przy powitaniach na szyję tak, jak robiłam, gdy byłam małą dziewczynką. Najbardziej ponoć żałuje się tego, czego się nie zrobiło, gdy już... już nie da się tego zrobić. Nie chcę tak żyć. Chcę... być odważniejsza. Nawet jeśli mnie wykorzystasz, wyśmiejesz... przynajmniej będę mogła sobie powiedzieć, że coś w kierunku naszego porozumienia zrobiłam. Po to zresztą chciałam się z tobą spotkać, po to naraziłam swoje dobre imię, by do tego spotkania doszło. - westchnęła znowu - Nie wiem, czy mnie rozumiesz...
Powoli kiwnął głową, jakby rozumiał.
- Dobrze - powiedział w końcu - ale niechaj szczerość i pewna doza zaufania z obu stron będzie. Powiem ci o sobie, o tym jak zostałem jego sługą i co między nami jest. Gdy uczynisz to samo, bo… Też chciałbym coś o Tobie wiedzieć i też sojuszu oraz przyjaźni pragnę. Nie niechęci, czy wojny.
- Tylko, że to nie ja jestem człowiekiem znikąd. Mogę ci opowiedzieć o tym jak poznałam sire’a, ale raczej wiesz kim jestem. Natomiast z tobą.
.. - poprawiła pozycję - Z tobą nic do końca nie jest wiadome.

Skinął głową, Przez moment jeszcze jakby się wahał, zastanawiał czy Aila może wykorzystać coś jego opowieści przeciw niemu.

W końcu westchnął i nalał obojgu wina.
- Niechaj będzie. Dowiesz się jednak z tego co jest między mną a Elijahem, tego samego chciałbym z Twej strony… - Upił łyk wina i zaczął opowieść.


 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline