Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2017, 11:46   #42
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ruszyli w kierunku dorożek i już po chwili jechali w kierunku Soho. Wampir nie był pewny gdzie dokładnie mieszka Florence, ale wiedział że bez trudu trafi do Elizjum jej córki. Charlie była wyraźnie spięta i trzymała się bardzo blisko wampira. Stykała się swoim ramieniem z jego, jednak nie wykonywała żadnych “niepoprawnych gestów”. Właściwie dobrze. Istnieje czas na seks, jednak istnieje także na zwyczajne zamyślenie. Według dumającego Gaherisa obecnie był ten drugi. Jednak trzymał jej dłoń, obejmował ciepło, żeby wiedziała, że jest przy niej oraz zależy jemu na niej oraz jej specjalnej bliskości. Jechali powoli, jednocześnie wyglądając przez okienka dorożki.

Bryczka zatrzymała się nieopodal burdelu. Charlie przyglądała się okolicy z pomieszaniem strachu i zachwytu.
- Tu znajdziemy Florence?
- Jej dziecko, które powinno nas zaprowadzić do swojej mamy
- wyjaśnił uprzejmie. - Przecież spotykałaś się gdzieś tutaj? - posłał dziewczynie pełne zdziwienia lekkiego pytanie.
- W tej części Londynu ale…. zazwyczaj w restauracjach albo hotelach… nie tutaj. - Charlie przywarła do niego, chwytając go za ramię. Wyraźnie wzbudzała zainteresowanie.
- Rozumiem, chodźmy - faktycznie mnóstwo męskich oczu spoglądało na urodziwą pannę Ashmore, ale musieli się zadowolić owymi wyłącznie spojrzeniami. Bowiem oni musieli odnaleźć Florence. Dlatego właśnie Gaheris skierował się poznaną przedtem drogą szukając znajomych sobie osób.
Pamięć doprowadziła go to Elizjum. Tutaj jednak pojawiał się pewien problem. Był to burdel, chyba całkiem ekskluzywny ale burdel i wprowadzanie tam Charlie mogło nie być najlepszym pomysłem. Niby było zaplecze i tam nikt nie powinien jej zaczepiać. Ba! Nikt pewnie nawet nie powie, że ją tam widział. Jednak nadal widoki mogły nie być odpowiednie dla damy jaką była Panna Ashmore. Z drugiej strony, pozostawienie jej na zewnątrz także nie wchodziło w rachubę. Zbyt wielu było mężczyzn, którzy się na nią oglądali. Zbyt wielu którzy chcieliby skorzystać z jej usług, nawet jeśli takowych nie świadczyła. Wampir rozejrzał się więc licząc, iż może zobaczy któregoś ze znajomych. Ewentualnie w grę wchodziło skorzystanie z jakiejś restauracji, czy kawiarni, gdzie dziewczyna mogłaby swobodnie poczekać. Pytanie jednak, czy takie były wokoło. Z tego co widział w okolicy były głównie podobnie lokale. Niby była jakaś knajpa, ale nie zostawiłby tam Charlie samej.
- Musimy wejść razem - widać było, iż tego nie planował. Pozostawało bowiem jeszcze wrócić, zaś to także nie wchodziło w grę. - Będziemy szli szybkim krokiem. Wtedy ludzie, zanim się zorientują, już ich miniemy. Nie odpowiadaj proszę, nikomu tutaj. Oraz nałóż mocno płaszcz z kapturem, żeby zakrywał twarz - rzeczywiście bowiem, stateczna niewiasta nie powinna bywać na salonach takiego miejsca. Kwestie uchodzące panom na sucho dla pań stanowiłyby powód odtrącenia towarzystwa. Planowanie powrotu bankowego jednak sprawiało, iż Charlie powinna być czysta niczym łezka.
Kobieta nasunęła kaptur płaszcza, głęboko na swe oblicze i chwyciła Gaherisa pod ramię, dając się poprowadzić. Rycerz natomiast szedł korytarzami starając się omijać panów oraz panie do towarzystwa jak najszybciej oraz jak najszerszym łukiem, jednocześnie ruszając się tak, żeby zastawić drogę potencjalnemu podrywaczowi. Szedł tam, gdzie liczył na spotkanie owej seksownej córy jeszcze seksowniejszej maki, Królowej Londyńskiej Dzielnicy Wyuzdanych Przyjemności.

Córkę spotkał w samym sercu Elizjum, czyli w sali, w której jakiś czas temu spotkał Straina. Sylvia miała na sobie odrobinę więcej odzienie, niż gdy widział ją ostatnią, jednak trudno byłoby ją odróżnić od pracujących na piętrze pań do towarzystwa.
- Och.. Henry. - Spojrzała na niego z uśmiechem. - I jest też nasza ulubienica. Tutaj możesz czuć się swobodnie Charlie.
Charlotta zdjęła kaptur i spojrzała na Sylvię lekko zaskoczona. Chyba nigdy nie było dane jej oglądać córki Florence w takim kostiumie. Ta natomiast podeszła do nich.
- Wyglądasz, już dużo lepiej. - Powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję. - szept Charlie był ledwo słyszalny.
- Witaj - ucałował jej dłoń. - Czy jest Milady? - spytał Sylvię Gaheris.
- Musiała się udać do leża, ale prosiła bym was zabrała, gdy się pojawicie. - Sylvia zerknęła na salę, jakby coś sprawdzając. - Dajcie mi chwilkę. Wezwę dorożkę i załatwię dwie sprawy. Jeśli macie na coś ochotę, częstujcie się.
- Poczekamy chętnie - chwilowo nie planował poczęstunku. Oczywiście było tu wiele chętnych pań do okazania sympatii za pieniądze, ale jednak Gaheris nie lubił płacić za takie rzeczy oraz szukał bardziej stałych relacji, niżeli przygodne spotkania. Ustawili się po prostu na boku udając jakby co, że są razem oraz czekali na panienkę Sylvię.

Charlie po pierwszym szoku zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu z zainteresowaniem.
- Jest tutaj sporo ładnych kobiet. - Szepnęła cicho. Wyraźnie standard ten odbiegał od jej postrzegania tego zawodu. - Możemy się przejść po pomieszczeniu? Wszyscy tutaj są wampirami?
- Tutaj raczej
… - użył Nadwrażliwości, żeby zobaczyć aury. Wcześniej wydawało mu się, ze wampirów tutaj jest niewielu. Jakby nie było Starsza Toreadorów zarabiała kokosy nie na swojej rodzinie, ale zwykłych, lecz zamożnych ludziach, którym oferowała najlepsze dziewczyny do towarzystwa. Jednak odpowiadając precyzyjnie, musiał sprawdzić. Mocno zaciekawiło go też zupełnie nieortodoksyjne podejście Charlotty do najstarszej profesji. Możliwe jednak, iż kiedyś sama miała z nią do czynienia. Trudno uwierzyć, patrząc jaką jest damą, jednak tak właśnie mogło być, skoro trudniła się ponadto wywiadem.

Jakby nie patrzeć było to elizjum. Gro osób w pomieszczeniu były to ghule, zarówno z obsługi jak i gości. Rozpoznał też kilka wampirów.
- Hm, nie podnoś głowy, patrz spod oka. Widzisz tamtego na lewo w wysokim cylindrze. On jest. Także tamta dwójka rozmawiających przy ścianie obok kryształowego kandelabru. Tamten dalej, to ghul, podobnie jak ta kobieta. Tamten zagubiony to człowiek, ten właśnie mający wielki nos … - prowadził spojrzenie Charlie szepcząc cichutko. - Tutaj nie ma dyskryminacji innej, niżeli dyskryminacja pieniądza. Jeśli kogoś stać, zostaje zaproszony do skorzystania ze wszystkiego, co tylko może oferować to właśnie miejsce.
Szczerze mówiąc zastanawiał się, jakież fikołki tutaj muszą wyprawiać. Może mają jakiś podręcznik. Przydałby się im podczas intymnych momentów, ponieważ chyba oboje lubili eksperymentować.
- Niesamowite, że jest was tyle. - Powiedziała szeptem rozglądając się dyskretnie po sali. - Chodź, przespacerujemy się, gdy tu stoimy zwracamy uwagę. - Pociągnęła go lekko za ramię.
- Dobrze, choć teraz niezupełnie was. Także trochę nas. Również należysz do tego świata oraz może kiedyś staniesz się kimś jeszcze więcej, aniżeli obecnie - poddał się jej pociągnięciu i po prostu zaczęli się przechadzać poprzez korytarz oglądając. Jednak starał się, żeby dziewczyna nie była specjalnie na widoku.
- Jak mam to rozumieć? - Spytała szeptem zaskoczona. Z niektórych pokoi dochodziły do nich jęki rozkoszy. Czasami wyczulony słuch wampira podpowiadał mu, że w pomieszczeniu jest więcej niż para kochanków. W wolnych, a co za tym otwartych pokojach, dostrzegali zazwyczaj spore łoża i różne rozłożone tu i ówdzie akcesoria.
- Jesteś ghulem - wyjaśnił - przecież wiesz. Jesteś człowiekiem, ale już weszłaś w tą rzeczywistość nieznaną zwyczajnym ludziom. Rety, naprawdę są nieźli - odruchowo wyszeptał widząc jakiś szczególnie fantazyjny gadżet, który wymagał umiejętności akrobatycznych niemal od uprawiających miłość kochanków.

Piękna Charlie podążyła za jego wzrokiem i bez skrupułów weszła do pustego pomieszczenia.
- Czemu są nieźli? - Spytała przyglądając się temu co złapało wzrok wampira.
- Chyba bym nie potrafił zrobić takiej gimnastyki - wyjaśnił trochę się wstydząc. Chociaż może lekko przesadzał, gdyż ciało miał bardzo zręczne. Sznurami łapano partnerów za kończyny, za plecy wkładano im specjalny drążek. Odciągano do tyłu ręce oraz nogi tak, że ciało wyginało się w lekki łuk. Następnie odwracano ich tak, że byli do siebie do góry nogami. Dopiero wówczas dokonywało się zbliżenie, często przy pomocy drugiej osoby, która odpowiednio nakierowywała penisa mężczyzny. Później zaś ciągle wszystko się powoli obracało tak, że pozycje partnerów się zmieniały, choć ich pozycja względem siebie nie.

Ciekawa Charlie podeszła do jednego z drążków, zerkając czy nikt nie patrzy i chwyciła się go, zwieszając się po prostu w dół.
- Wygląda co najwyżej dziwnie. - Powiedziała, obracając się i przyglądając pomieszczeniu. No tak, Charlotta też była całkiem wysportowana, pamiętał jak wspinała się do pokoju w hotelu, gdzie spali po raz pierwszy razem.
- Eee - szybko zakrył drzwi przymykając, bowiem jakiś obcy mężczyzna zajrzał ewidentnie chcąc spróbować z Charlie zabawy.
Panna Ashmore o ile posiadała rozległą wiedzę, stanowczo nigdy nie była w takim miejscu i nie kojarzyła elementów tu obecnych z czymś złym. Na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie.
- Coś się stało? - Spytała, wstając i opierając się o drążek. Przy tym przyjęła lekko wypiętą postawę.
- Eee trochę - przyznał. - Zdaje się że ktoś miał ochotę właśnie stać się twoim klientem dołączając do wyczynów na drążku.
Poprzez uchylone drzwi wskazał jej mężczyznę.


Skinąwszy powiedział cicho.
- Właśnie tamten.
- Czy naprawdę wyglądam, na jedną z pracujących tu kobiet
? - Charlie była nadal zaskoczona. Zerknęła na wielkie łoże, a potem z błyskiem w oku na wampira. - A ty byś chciał zostać moim klientem? - Mrugnęła do niego ale w ten swój elegancki sposób. Wszystko co robiła miało w sobie dziwną grację, która odróżniała ją od większości zebranych tu kobiet.
- Wiesz Charlie, na ciebie wydałbym wszystko co mam zapewne - uśmiechnął się do niej. - Ale nie, nie wyglądasz. Po prostu tamten dostrzegł ciebie, ale nie widział twarzy, jedynie sylwetkę. Myślisz, że powinniśmy sobie coś takiego sprawić w naszym domu? - zażartował.
Charlotta zamyśliła się siadając na wielkim łożu.
- W sumie jeśli to własność Florence, pewnie pozwoliłaby nam skorzystać. - Uśmiechnęła się opierając dłonie za plecami, przy czym jej sylwetka nabrała bardzo atrakcyjnych kształtów.
- Ja nie widzę przeciwwskazań. - Od drzwi dobiegł ich rozbawiony głos Sylvi.
- Ja widzę jedno, ciężko byłoby mi pozwolić komuś zajmować się moim przyrodzeniem oraz pozostawić celowanie w odpowiednie miejsce.
- Wiesz, hahaha, coś za coś
- głos Sylvii zabarwił się delikatnym śmiechem. - Mogę zaprosić najpiękniejszą dziewczynę, żeby pomogła pod tym względem.
- Dziękuję jednak sam sobie poradzę.
- Och, może
... - widać było, iż żartuje sobie - albo wolisz jakiegoś przystojnego gentlemana.
- Dziękuję Sylvio. Ruszamy
- przerwał festiwal nabijania się.
Charlie przysłuchiwała się im z zainteresowaniem, cały czas zerkając na dziwne urządzenie. Widać było, że w jej głowie buduje się obraz tego, do czego mogłoby służyć.
- Dziękujesz, czyli się zgadzasz? - Spytała udając zaskoczenie. Gaheris usłyszał w głosie Charlie rozbawienie.
Sylvia skupiła wzrok na pannie Ashmore.
- Och myślę, że nasz Henry, chciałby cię zarezerwować tylko dla siebie. Ruszajmy. - Obróciła się, a Charlie podniosła się z łóżka, podeszła do wampira i chwyciła go pod ramię. Stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha ciche. - Przepraszam.
 
Kelly jest offline