Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2017, 13:21   #43
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Sylvia zabrała ich dorożką i znanej mu już rezydencji. W holu ponownie zastał sporo kobiet, które także wzbudziły zainteresowanie Charlie. Widać było, że odkrywa zupełnie inny świat i robi to z entuzjazmem dziecka. Wampirzyca poprowadziła ich na piętro, ale nie do sypialni swej pani, tylko do wielkiego salonu. Florence siedziała w jednym z foteli, skupiona, zamyślona. W tej chwili przypominałą odrobinę zamyślonego księcia, gdy przedstawiono mu go w jego gabinecie. Jednak na ich widok uśmiechnęła się zalotnie.
- Witajcie. - W pokoju zrobiło się nagle jakby jaśniej, milej.
- Witaj pani - Gaheris skłonił się wedle etykiety, choć dosyć lekko. Okazał szacunek Starszej. - Chcieliśmy podziękować, pani, za twoją pomoc oraz wsparcie. Może uznać mnie za osobiście zobowiązanego za tą sprawę. Będzie mi miło, jeśli kiedyś skorzystasz z mojej skromnej pomocy - oczywiście wszystko miło, pięknie oraz bardzo grzecznie. Nie cenił Florence, jednak skoro pomogła, trzeba było uszanować wsparcie. Oprócz tego była ładna, to zaś jest zawsze mile widziane dla prawdziwego Rzemieślnika.
Starsza Torreadorów zerknęła za jego plecy.
- Silvio, przynieś nam coś dobrego, dobrze? - Gdy usłyszeli za sobą dźwięk zamykających się drzwi, Florence wskazała na liczne siedziska. - Proszę rozgośćcie się.

Gaheris czuł na sobie jej uważne spojrzenie, to samo którym obdarowała go kiedyś Anna. Starsza badała go. Miał dziwne wrażenie, że nie do końca mu ufała.

Charlie ruszyła przodem i zajęła miejsce obok wampirzycy.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - Spytała wprost.
- Tak, rzadko zdarzają się w dzisiejszych czasach istoty czyste, niewinne. - Florence oderwała od niego wzrok, a jej twarz nabrała ciepłego, czułego wyrazu. Nie rzucała uroku, Gaheris rozpoznałby to, jednak nie musiała tego robić. Miała to coś co miała jego matka, lecz zupełnie inne. Hipnotyzowała ludzi, sobą samą. - Chciałam cię zachować taką.
- Moim zdaniem, dalej jest taka, po prostu zwykła, normalna, bardzo ludzka. Wśród ludzi spotkasz drani większych, niżeli ich wyobrażenie na nasz temat, wśród nas bywają także różni, gorsi oraz lepsi - Gaheris uważał, że wampiryzm nie czyni kogoś wrednym sukinsynem. Piękna Florence była kimś, komu niełatwo się przeciwstawiało. Skończona piękność. Gdyby spotkał ją wcześniej na neutralnym gruncie … Stanowczo jednak teraz miał inne myśli. Jednak skoro pomogła im, wyrażał także właśnie wdzięczność.

Florence spojrzała na niego.
- Ale też ją widzisz prawda? Bladość jej aury? - Przeniosła wzrok na Charlie. - Nasz klan potrafi widzieć nastroje różnych istot.

Gaheris widział jak jego towarzyszka otwiera szeroko oczy.
- A co oznacza ta bladość. - Spytała z zainteresowaniem. Wtedy do pokoju weszła Sylvia. Podała wampirowi kielich i przeszła do pań podają im ich naczynia. Sama zajęła miejsce na leżance, układając się na niej. Gaheris musiał przyznać jedno. Widok ich trzech razem, w tym pięknym wnętrzu był czymś niesamowitym.
- Aury nieśmiertelnych są bardzo blade, jakby nasze uczucia rozmywały się wraz z naszą starą krwią. Aury ludzi, którzy z nas piją niestety biorą tą bladość. - Florence wyciągnęła w stronę Charlie dłoń i poprawiła jakiś kosmyk. Cały gest był dziwnie hipnotyzujący. - Najpiękniejsze są aury ludzi, soczyste niczym najwspanialsze owoce. - Przeniosła wzrok na Gaherisa. - A najpiękniejsza według mnie jest namiętność. Czerwona niczym najwspanialsze vitae.
- Osobiście preferuję miłość, milady, lecz na temat gustów się nie dyskutuje - odparł Gaheris, właściwie nawet ucieszony, że Florence udzieliła Charlotcie lekcji. Ponadto ta trójka, uf biorąc pod uwagę wymagania, chyba nie dałby wszystkim rady, choć wydawały się zestawem kobiecej piękności.

Florence uśmiechnęła się szeroko.
- Tak… miłość też jest piękna. - Wampir wyobraził sobie z jaką łatwością starsza może wywoływać tego typu odczucia. - A wierzę, że nasza Charlotta potrafi ci ofiarować wspaniałą mieszankę obu odcieni szkarłatu.
Gaheris zobaczył, że jego towarzyszka, zarumieniła się lekko i próbowała ukryć ten wyraz twarzy upijając łyk ze swego kielicha. Florence odsunęła się od niej dając jej odrobinę powietrza.

- Rozmawiałam tej nocy z Anną, mówiła że opowiadała wam już co nieco, oraz oprowadziła cię po swojej domenie.
- To prawda, pokazała mi wczoraj co nieco ze swojej domeny - ostrożnie potwierdził Gaheris. Nie wiedział, jakie dążenia ma Florence, gdzie prowadzi jej myśl. - Jednak jeśli dobrze rozumiem zasady, powinienem odżywiać się głównie na tym terenie przysługującym Rzemieślnikom.
- Anna pozwala ci się żywić tam, jeśli będziesz przestrzegał zasad maskarady, więc korzystaj. - W głosie Florence pojawiło się rozbawienie, które objawiło się dźwiękiem przypominającym dzwoneczki. - Oczywiście zapraszamy cię z Sylvią, do korzystania z usług naszych dziewcząt.

Córka starszej przytaknęła z uśmiechem, przeciągając się na szezlongu.
- Jest tu tyle krwi, że wystarczy by wykarmić cały klan, a na pewno dużo więcej.
- Przyjemnej rozgrzanej krwi. - Dorzuciła od siebie Florence.
- Dziękuję milady, zapewne skorzystamy, zaś jeśli będziesz miała jakąś potrzebę, wiesz gdzie mnie szukać. Rycerskie słowo - wspomniał zawieszając głos. Gdyby obiecał coś szczegółowo mogłaby zażądać czegoś sprzecznego, przeciwstawnego innym zasadom rycerskości. Natomiast tak było politycznie oraz ogólnie.
- A co oznacza, że krew jest rozgrzana? - Charlie znów utonęła w nowinkach ze świata wampirów.
- Ach… pijąc krew czujemy wasze uczucia, do tego stopnia, że część wampirów uzależnia się od konkretnych nastrojów. - Florence szybko powróciła do swej śmiertelnej rozmówczyni. Gaheris widział, że jakby nie wyglądały ich stosunki wcześniej. Jego starsza, uwielbia Charlottę. Przypominając sobie kobiety w jej łożu, był niemal pewny, że kocha ją. - Ja na przykład mam słabość do tej rozgrzanej krwi. Uwielbiam ten moment gdy serce bije z podniecenia pompując tą rozpaloną pożądaniem vitea.

Jego towarzyszka zachłysnęła się. Wampir cały czas otwierał jej oczy na jej własne pragnienia, ale nadal była kobietą tych czasów. Zobaczył jak jej policzki zarumieniły się cudownie. Niemal słyszał bicie, jej rozpędzonego serduszka, wołające do niego. Bez trudu rozpoznał ten ruch pod suknią, który wskazał na to, że jego droga Charlie zacisnęła nogi, czując między nimi pierwsze ślady wilgoci.
- Prawdą jest jednak, Charlotto, że ty kosztujesz jednego z najwspanialszych nektarów. - Dodała po chwili starsza, cały czas obserwując swoją dawną podopieczną. - Krew nieśmiertelnych jest czymś czego nie da się porównać do czegokolwiek innego. Niesie w sobie tą wspaniałą, życiodajną, spełniającą siłę, którą pewnie znasz.

Charlie przytaknęła ruchem głowy, co wywołało uśmiech na twarzy wampirzycy.

Trochę właściwie Florence wtrącała się w ich sprawy zbytnio, jednak może właściwie taki był jej sposób bycia bez złych intencji. Któż wie, dlatego nie wtrącał się właśnie, skoro, wydawało się, iż Charlotta właściwie jakby zaczęła się dogadywać z arcypiękną Toreadorką. Ponadto wyczuwał jej podniecenie, które zaczynało wpływać także na jego własne chętki.

- Sylvio podasz mi mapę? - Florence zerknęła na swoją córkę, która podniosła się z szezlongu i przyniosła charakterystyczny rulon. Gdy go rozwinęła Gaheris bez trudu rozpoznał mapę podobną do tej, którą miała Anna. Było jednak na niej dużo więcej oznaczeń. Bardzo szczegółowo opracowany był obszar, na którym się znajdowali, ale też sporo oznaczeń było po drugiej stronie rzeki, czego nie widział u małej wampirzycy. - To takie trochę ściśle tajne. - Starsza mrugnęła do niego.
- Kojarzę kilka z tych miejsc. Sprawdzałam je dla ciebie, prawda? - Charlie wskazała kilka trójkątów znajdujących się tuż na granicy domeny Florence, albo lekko poza jej granicami.
- Tak to było kilka problematycznych miejsc. A zawsze doskonale szło ci przemykanie się. - Uśmiechnęła się do Charlie po czym spoważniała. - Nie chciałam cię narażać, wiesz?

Jego towarzyszka spojrzała na nią zaskoczona.
- Od tego są agenci by ich narażać. - Powiedziała pewnym głosem, po czym zarumieniła się. - Ja… na szczęście Henry i Anna mnie znaleźli.
- Słyszałam. Anna opowiedziała mi co nieco na moją prośbę. - Wampirzyca nie powstrzymała się i pogładziła policzek Charlie. - Nie chciałabyś by obejrzał cię, któryś z moich lekarzy?
- Nie… Henry już mi pomógł. - Ashmore rzuciła odpowiedź po czym w cudowny sposób spaliła buraka, przypominając sobie jak Gaheris jej pomagał się wykurować. - Już wszystko jest dobrze.
- Wspaniale. - Florence przeniosła wzrok na wampira. Widział jak w jej oczach czają się ogniki. Przyjemne, namiętne ogniki. - Będę miała do ciebie prośbę. Prośbę o pomoc ale nie tylko dla mnie, lecz także dla wampirzycy, którą uważasz za przyjaciółkę.
- Będzie mi naprawdę bardzo miło się zrewanżować za pomoc - powiedział uprzejmie udając, że nie dostrzega owych iskierek namiętnego spojrzenia. - Jakiego wsparcia potrzebujesz, jakiej rycerskiej dłoni? - Gaheris pomimo, iż teraz przeniósł się do wieku XIX trochę jeszcze reagował jak wojownik za czasów króla Artura, najwspanialszego spośród wszystkich wspaniałych władców.

- Mam problem z człowiekiem, na razie zakładam że nie jest to wampir, który zabija moje dziewczyny. - Florence rozsiadła się w fotelu eksponując swoje piękne kształty, podczas gdy Sylvia stanęła za siedziskiem, opierając się o jego oparcie. Przez co gdy patrzyli na obie wampirzyce, widzieli piękną twarz starszej, otoczoną niemal piersiami jej córki. Gaheris tylko dzięki swym wyostrzonym zmysłom usłyszał, że nawet Charlie przełknęła ślinę, a jej krew znów przyspieszyła. - W ostatnim miesiącu zginęło siedem dziewcząt. Wszystkim mało elegancko podcięto gardła, po czym mocno je oszpecono. Anna obawia się, że to może być sprawka kogoś z jej klanu, ja na razie zakładam, że może być to dowolny świr w tym mieście.
- Straszne - przyznał Gaheris naprawdę szczerze pełen pasji. - Czy coś już śledztwo wykazało? Czy ginęły jakieś inne osoby, gdzie były zabijane. Nie można pozwolić, żeby taki drań robił słabszym krzywdę - taka pomoc była stanowczo rycerska, ochrona niewiast jak najbardziej pasowała do ideałów dworskich.
- Giną tylko dziewczęta pracujące na ulicy… - Florence posmutniała, a Sylvia która to wyczuła, chyba w formie przeprosin opuściła dłonie i wsunęła je w mocno wydekoltowaną suknię swej matki. Oboje z Charlie zobaczyli jak delikatnie gładzi piersi starszej. Teraz wampir dosłownie usłyszał bicie serca swojej towarzyszki, jej oddech przyspieszył, a do jego nozdrzy dotarł znajomy zapach podniecenia. Florence też musiała to czuć, ale zdawała się nie zwracać na to uwagi, czego nie można było powiedzieć o jego własnej męskości. Starsza kontynuowała. - … no i moja ghulica, którą wysłałam z patrolem. Była silna… - Dłonie Sylvi zacisnęły się na piersiach Florence. - … to popiera argument Anny, że stoi za tym wampir, ewentualnie inny silny ghul.
- Tooo … - nie wytrzymał wreszcie. - Możemy się przyłączyć?
Oczywiście chciał pomóc, zaś przy sprytnej Charlie, która miała doświadczenie, wydawało się to nawet możliwe do zrealizowania, jednak teraz zwyczajnie wszystko go podniecało oraz Charlottę podobnie.

- Hmm… - Florence uśmiechnęła się. Sylvia natomiast bez skrupułów uwolniła piersi swej matki z okowów dekoltu.
- Jak chcesz się przyłączyć? - Spytała słodkim głosem.

Charlotta spojrzała na niego zaskoczona. Czuł, że jego towarzyszka zaraz eksploduje z podniecenia, gdyby tylko zachęcił ją do eksperymentu.
- Pomyślałem, że tak wspaniała mistrzyni wprowadzi nas, biedne żuczki w arkana przyjemności. Czworo razem to wszak całkiem sympatyczna liczba, nieprawdaż? - odparł uśmiechem odkładając na bok swój kapelusz. Czuł doskonale, jak jego spodnie zaczyna wypychać już unosząca się, twardniejąca męskość.
- Z przyjemnością, jeśli tylko nasza droga Charlotta się zgodzi na tak wyuzdane i nie pasujące do damy zabawy. - Florence skupiła wzrok na jego towarzyszce i nagle zdał sobie sprawę, że starsza może woleć kobiety. Te wypełnione dziewczętami łoże, ten rozmarzony wzrok gdy patrzyła na Charlie.

Jego towarzyszka w tym czasie spaliła buraka. Widział jak usiadła głębiej w swoim fotelu, lekko się w nim chowając. Jej nóżki były mocno ściśnięte ale wampir i tak bez trudu wyczuwał zapach jej słodkich soczków, które musiały już mocno okrasić jej bieliznę.
- Ja… - Widział jak w jej głowie toczy się walka między tym czego pragnie jej ciało, a tym co włożyła jej do głowy ta epoka.
- Kochanie - wyszeptał jej do ucha - spróbujemy, prawda, spróbujemy wspólnie razem - mężczyzna był coraz bardziej podniecony. Jeśli Charlie miałaby ochotę, widać zaś, że miała, byłoby cudownie wspólnie tak. - Chodź - zdjął jej pelerynę układając na boku na stojącym obok krześle.

Charlie posłusznie wstała z fotela. Zobaczył jak oczy Florence zabłysły, podobnie jak oczy Silvi, która sięgnęła do gorsetu swej matki i zaczęła go rozsznurowywać. Charlotta zadrżała przed nim. Widział, że się wstydzi, ale nie może oderwać wzroku od pięknych torreadorek, nawet on miał z tym niewielki problem. Gdy gorset Florence opadł na fotel jego towarzyszka aż westchnęła. Przez cienki materiał prześwitywało zgrabne ciało.
- Rozbierzesz się dla nas moja piękna? - Spytała uśmiechając się do Charlie. Gaheris widział, że w przeciwieństwie do starszej, jego towarzyszka miała gorset wiązany na plecach.
- Pomogę ci, Charlie – uśmiechnął się do niej Gaheris, ale trudno rzec, czy zwróciła na to uwagę, skoro spojrzenie jej było zogniskowane na cycuszkach Florence. Rzeczywiście były absolutnie idealne, także więc rycerz zerkał odruchowo na owe piękności, jednak pomimo tego starał się rozsznurowywać gorset swojej przyjaciółki, która bardzo pragnęła owego, słodkiego zbliżenia.

Charlie przytaknęła ruchem głowy ale najwyraźniej nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Sylvia stojąc za fotelem zrzuciła z siebie zwiewną suknię. Po chwili na ziemię upadł też gorset jego towarzyszki. Wystarczył jeden ruch i w ślad za nim poleciała ciężka suknia, pozostawiając na widoku tylko cieniutką, przejrzystą halkę. Wampir poczuł teraz z pełną siłą zapach podniecenia Charlotty. Jej ciało zadrżało. Florence podniosła się z fotela i także zrzuciła z siebie suknię, ona jednak nie miała pod spodem nic. Wyciągnęła dłoń do Charlie, zachęcając by ta podeszła, jednak ona niepewnie zerknęła na niego.

Wampir skinął potwierdzająco.
- Idź - uśmiechnął się do niej. - Też się rozbieram - zaczął zdejmować ubrania oraz układać je obok wcześniej położonego kapelusza. Florence mogła emanować wampirzymi dyscyplinami, jednak największą dyscypliną było jej niesamowite ciało oraz osobisty wdzięk Toreadorki. Rozbierał się spoglądając na piękne kobiety. Czuł jednak że jego starsza, z jakiegoś dziwnego powodu nie używa teraz dyscyplin. Na pewno nie tych, które znał.

Charlie ruszyła w stronę Florence, podczas gdy naga Sylvia podeszła do niego.
- Pomogę ci się rozebrać. - Szepnęła tuż przy jego uchu i zabrała się za rozpinanie jego koszuli.

W tym czasie jego towarzyszka stanęła tuż przed starszą, która pochyliła się w fotelu i sięgnęła do jej pantalony. Po chwili zobaczył jak bielizna zsunęła się na ziemię.
- Florence. - Charlie niemal jęknęła, a wampir zobaczył jak pod halką starsza, zaczyna ugniatać jej pośladki. Nie minęła chwila a wampirzyca, przyciągnęła kobietę do siebie, tak że ta klęknęła nad nią okrakiem, wypinając swoją zgrabną pupę w stronę Gaherisa.
 
Aiko jest offline