Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2017, 15:24   #19
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Zaginął - pokiwała głową Deanna. - Martwię się o to już chyba trzeci dzień, jak nie mam od niego wiadomości.. Byłam na policji, trochę rozpytuję, ale.. - potrząsnęła głową, zrezygnowana, a potem spojrzała w oczy Agathy : - Jakby Mark zginął, też byś się martwiła, prawda? Staram się być dobrej myśli, ale to trudne.
Zebrała się w sobie.
- Kopalnia często się pojawia, kiedy rozpytuję o Toma. Policja wydaje się mieć wszystko w nosie, pewnie myślą, że mnie rzucił i tyle.. Ale w pracy też nie daje znaku życia - skinęła brodą w stronę Chrisa a potem przycisnęła dłoń do ust, przestraszona tym, co właśnie powiedziała. - muszę coś robić, bo zwariuję.

Chris też wyglądał na poruszonego.
- Pracowałem z nim przez jakiś czas, wydawało mi się, że równy z niego facet, nie zniknął ot tak po prostu, chcemy wszystko sprawdzić, a przede wszystkim tę przeklętą kopalnię. Niestety jak zauważyliście, ludzie tutaj dbają o swoją prywatność - zakończył eufemizmem przykrywającym opcję: “potencjalni mordercy” ewentualnie “obojętne na ludzką krzywdę dranie”.
- Często się pojawia? A wiecie co on w zasadzie chciał od tego miejsca? - Mark nie obrócił się w ich stronę, wypatrując odpowiedniej drogi, ale Agatha nadrabiała za niego, pilnie wpatrując się to w Deannę a to w Chrisa.
Wyglądało na to, że zbliżali się do owianej złą sławą kopalni. U podnóża masywnej, głównie skalistej i piaszczystej góry, można było dostrzec ciemną wnękę w ścianie góry.


Drewniane bele składające się na wejście do kopalni zdawał się być stosunkowo nowe, o samo wejście najwyraźniej mieszczanie zadbali w miarę możliwości. Postawiono nawet kilka ostrzegawczych tabliczek, zabraniających wstępu nieupoważnionym. Sama główna ścieżka dla pieszych była ogrodzona mizernym, drucianym płotem z obu stron, ale brakowało jakiejkolwiek furtki do ścieżki, więc spokojnie i legalnie można było pod samo wejście podejść pieszo, samochodem jednak trzeba by było rozwalić ogrodzenie. Mark zatrzymał się przed dróżką do kopalni.

Chris spojrzał w stronę Marka, jakby ten właśnie odkrył zaginioną Atlantydę
- No ale co miałby niby chcieć? Miał tu sprzedawać grunty, a nie grzebać w ziemi. Może… może coś go zainteresowało… ale to by było dziwne. My się pytaliśmy i nic nam nikt nie powiedział.. poza tym, że jest okropna.
- Może po prostu grunt, na którym leży kopalnia jest coś wart.. Więcej niż inne . To by tłumaczyło zainteresowanie Toma.


Deanna poszła w stronę wejścia do kopalni. Chciała sprawdzić, czy da się przecisnąć miedzy balami, czy trzeba będzie je usunąć.
Wejście jakiś czas temu było najwyraźniej zabite dechami, ale środkowe dwie zostały już wyłamane, więc przeciętna osoba mogła się przecisnąć. Można jednak było uznać, że swobodnie można odłamać kolejne wie, żeby dało się wejść po ludzku.
- Może i tak - mruknął Mark wysiadając z samochodu. Agatha otworzyła mu tylne drzwi i powoli zaczął wykładać sprzęt na zewnątrz, wcześniej zakładając odblaskową kamizelkę i kask z latarką na czele. - Jak na osobę, która jest wam tak bliska to jakoś mało o nim wiecie. Dużo domysłów.
- Mark! - syknęła Agatha łypiąc na nieco groźnie. Podpięła do siebie pas z narzędziami przewieszając go przez ramię. - Weźcie łom i wyłamcie kilka desek z wejścia jeszcze, co? Burmistrz nam pozwolił o ile potem znowu jakieś przybijemy, mamy nowe więc nie oszczędzajcie tych - powiedziała do dwójki nowych znajomych.

Deanna wzruszyła ramionami na uwagę Marka.
- Wiem, jakie lubi jajka na śniadanie i jaki seks, a jakiego typu gostków nie znosi. Mało gadamy o pracy. Mamy ciekawsze tematy. I zajęcia.
- Ale jeśli coś się działo złego, to chyba by powiedział ci, co nie? - spytał zapinając swój pas, ale nie patrząc na Deannę.
- Mark… - westchnęła z boku Agatha.
- Ty mówisz jej wszystko? - Deanna wskazała brodą Agathę - Znasz faceta, który mówi wszystko? Faceci mówią tylko to, co uznają za istotne. A Tom starał się mnie nie martwić...Stara się - poprawiała się szybko.
- No tak… - powiedział po chwili ciszy, zastanawiająco wpatrując się w dziwne urządzenie, przypominające ogromny kalkulator. - Może i masz rację, pozostaje nam tylko liczyć, że się prędko znajdzie - rzucił jej przelotne spojrzenie i ruszył w stronę wejścia do kopalni.
Agatha dogoniła go kilkoma długimi susami.
- Czego mi niby nie mówisz… - mruknęła do niego.
Para ruszyła przodem w kierunku ciemności dobywającej się z kopalni, po tym jak Chris odwalił pozostałe deski.
- Chodźmy więc - Deanna wyciągnęła latarkę z plecaka, sprawdziła ją i poszła za Markiem i Agathą.

Bones czuł się trochę nieswojo w towarzystwie Marka, ale szybko zaczął go niemal nieświadomie lubić. Sprawiał wrażenie inteligentnego i jednocześnie niezważającego na innych ludzi. Chris miał do takich ludzi szacunek, więc nie odzywał się wiele i robił co było potrzebne, aby wyprawa przebiegała sprawnie.
Początek wnętrza kopalni był stary, zaniedbany i sprawiał wrażenie jakby pierwotnie był zrobiony całkowicie na odwał, na szybko, pod wpływem totalnej gorączki złota.
Ściany były bardzo nierówne, podpory stare a ich drewno spróchniałe, z masą dodatkowych metalowych obić, dodanych przez późniejsze pokolenia, zbyt leniwe by ustalić nowe podpory.
Mark zatrzymał się na chwilę jakieś dwadzieścia metrów w głąb, póki co nie było tu nic prócz skalistego korytarza. Rozstawił trójnóg a na nim urządzenie do pomiarów, które nic nie mówiło postronnym. Rozświetlił korytarz lekką czerwoną poświatą z urządzenia i zaczął coś wstukiwać w przerośnięty kalkulator.
- Wybaczcie za niego - mruknęła Agatha, tak by jej chłopak nie słyszał. - Bywa nieufny… i chamski - dodała przepraszająco.
- Zna się na robocie, to robi, co będzie gadał - mruknął Chris i podszedł do Marka, trochę z boku, aby mu nie przeszkadzać. Bez słowa przyglądał się jego pracy i jednocześnie oglądał wnętrze kopalni na tyle na ile był w stanie.
Mark po chwili wyłączył światełko, wziął trójnóg z urządzeniem na ramię i włączył latarkę na swoim kasku.
- Ta część wygląda stabilnie według mnie, myślę, że możemy jeszcze spokojnie pójść ze trzydzieści metrów w głąb. Według planów, które dostaliśmy powinniśmy wtedy być przy pierwszym rozwidleniu. Aczkolwiek plany są niekompletne więc daleko nas nie zaprowadzą - powiedział wyciągając z plecaka kilka rzeczy i zawieszając je sobie na pasie. - Za niedługo będę musiał zbadać glebę, to trochę zajmie… - dodał gdy zbliżali się do rozwidlenia w kopalni.
Przystanął w miejscu gdzie korytarz rozdzielał się na dwie ścieżki i ponownie rozstawił trójnóg. Tym razem główka urządzenia wypuszczająca z siebie czerwone światło zaczęła się kręcić.
- Skanuje otoczenie i potem przerabia to na mapę 3d. Cholernie droga zabawka - mruknęła Agatha. - Chyba najdroższe co mamy, jeszcze to spłacamy… - dodała z lekkim niezadowoleniem.

Mark chwycił podręczną łopatkę i wykopał mały otwór w ziemi. Wbił w niego długi szpikulec z małym ekranikiem. Podobnie zrobił w kilku innych miejscach w podłożu kopalni i na ścianę. Łącznie zostawił sześć urządzeń. Przeszukał plecak i wyjął dwa kolejne. Jedno podał dla Chrisa, drugie dla Deanny.
- Pójdźcie w lewo jakieś trzydzieści metrów i tam to gdzieś wbijcie. Jedno w ziemię, najlepiej tam gdzie wydaje się wam najgrubsza i najtwardsza, drugie w ścianę, gdzieś w połowie wysokości, ale daleko od wzmocnień, żeby nie narozrabiać… Ok?
Chris był coraz bardziej pod wrażeniem. Mark dla niego sprawiał trochę wrażenie kogoś, kto jest w stanie powstrzymać kopalnię przed zawaleniem się samą siłą woli. Wziął ostrożnie dziwne coś i kiwnął głową, chociaż nie było to zbyt widoczne.
- Wybieram ścianę - powiedział tylko i zaczął odliczać 30 kroków. Wcześniej musiał jednak zastanowić się, gdzie jest lewo. Nigdy nie wiedział od razu.
Deanna też wzięła ustrojstwo i przyjrzała mu się pobieżnie.
- Mam nadzieję, że to nie są zapalniki - mruknęła do Chrisa. - Ten Mark wydaje się gotów nas tu pogrzebać, żeby sprawdzić swoje zabawki.
Szła powoli, świecąc reflektorem pod nogi. Jeśli miała coś znaleźć, to raczej na ziemi. Odliczyła 60 kroków, zakładając, że każdy ma koło 50 cm.
Zatrzymała się, przyłożyła znacznik do ziemi, przytrzymała go, a potem wbiła naciskając mocno podeszwą terenowego buta.

Po chwili ekraniki nabrały światła i najwyraźniej zaczęły coś robić.
Próbując dostrzec koniec korytarza, w którym się znaleźli polegli boleśnie. Ciemność zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Można było dostrzec jednak, że im dalej się zapuszczali w kopalni, tym bardziej zdawała się ona być zrobiona na odwał. Ściany były coraz bardziej nierówne, podpory niestabilne i skruszone, podłoże o ile z początku, tuż przy wejściu było równe i wyłożone deskami ukrytymi już pod piachem, tutaj było już po prostu nierówną ziemią. Zdecydowanie nie sprawiało to wrażenia jakby kiedykolwiek była to prosperująca kopalnia. Najwyraźniej mieszkańcy w porę się zorientowali, że nie znają się na poszukiwaniu złota i przerzucili się na rolnictwo.
Mogli wrócić do Marka, albo na chwilę spróbować zobaczyć co jest dalej bez niego.
Nie po to przeszła taki kawał, żeby teraz zawracać. Spojrzała na Chrisa a potem poszła dalej w głąb korytarza, świecąc sobie pod nogi.
Chris przez krótką chwilę zastanawiał się czy na pewno za to mu płacą oraz jakie wypadki obejmuje jego ubezpieczenie na życie. Z tego co pamiętał wybierała je żona, co oznaczało, że na pewno zawierało takie pozycje jak porwanie przez kosmitów. Ruszył ostrożnie za Deanną. Lubił jej szybkość w podejmowaniu decyzji, ale nie był pewien, czy jest to zaleta w opuszczonej kopalni.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline