Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2017, 09:02   #25
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Przebijające się przez wąskie okiennice promienie słońca padały na twarz Aili, budząc ją. To było przyjemne uczucie - obudzić się nie przez krzyki, hałasy czy wezwania służących, tylko dzięki słońcu, które musiało być już dość wysoko na niebie.

Aila przeciągnęła się leniwie, lecz czując powracający natłok obowiązków, zerwała się z łóżka. Kiedy myła w misie z wodą twarz, do drzwi zapukała Maria, by pomóc się ubrać panience.
- Wiadomo coś o tym zabójcy, co do lasu uciekł? - zapytała ją Aila, domyślając się, że zamek pewnie huczy od plotek i każdy chce być teraz na bieżąco.
- Nie pani, zwiadowcy nikogo nie znaleźli.
- Mhm... porozmawiam z ich dowódcą po śniadaniu.

Aila zamyśliła się, po czym nagle syknęła.
- Na Boga, Mario, chcesz mnie udusić tym gorsetem?!
- Panienka wybaczy
- stara położyła uszy po sobie - ale pomyślałam, że panienka powinna pięknie wyglądać, gdy skryba się obudzi...
Na tę uwagę dziewczyna prychnęła.
- Chcesz powiedzieć, że nie dość piękna jestem na co dzień?
- Nie, oczywiście, panienka najpięk...
- I czemu miałabym mu się chcieć przypodobać? -
krew w Aili zawrzała, na co Maria aż odskoczyła. Wiedziała, że są stany emocji jej pani, gdy lepiej zawrzeć gębę na kłódkę.
- No... no żeby chciał mnisie szaty porzucić i... się żenić. No i panią na zamku pozostawić przy sobie.
Gdyby nie to, że uwaga starej piastunki wypowiedziana była tonem szczerego życzenia, kasztelanka najpewniej wyrzuciłaby ją za drzwi. I kazała nigdy nie wracać. Teraz jednak strapiła się.
- My też byśmy chcieli. Cała służba teraz jest za panienką po tym, jak panienka sobie poradziła sama ze stypą - zapewniała była piastunka, sądząc, że to dlatego dziewczyna wyraźnie zesmutniała.
- Dobrze, starczy już. Uczeszę się sama. - rzekła Aila, by skończyć temat.

Tym razem nie spieszyła się z odwiedzinami u skryby. Zjadła śniadanie, zajrzała do kuchni, przypilnowała, by dziedziniec po wczorajszej uczcie należycie uprzątnięto, porozmawiała z dowódcą straży zamku i wreszcie, gdy zbliżała się pora obiadowa, a ona już nie miała innych “pilnych” spraw, Aila skierowała się do komnaty Alexandra.


Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to brak Teodora, ale skryba bez opieki nie pozostał, bo Giselle nie poszła sobie najwidoczniej po umyciu mężczyzny. Siedziała na łożu obok niego, i przeglądała jedną z ksiąg. Czytać raczej nie umiała patrząc po jej skrzywionej minie gdy wertując kartki nie mogła znaleźć rycin, których najpewniej szukała.
Co było ciekawe: dłoń śpiącego wciąż Alexa położyła sobie na udzie, ale jakby nie zajmowała się tym wcale.
Uniosła wzrok na skrzypnięcie drzwi i spojrzała na szlachciankę stojąca w progu.

[MEDIA]http://2.bp.blogspot.com/_Pnup_BH-xUQ/Sj65cbSEngI/AAAAAAAACys/ox5BF7RfPW0/w1200-h630-p-k-no-nu/deimante82308_d4_122_166lo.jpg[/MEDIA]


Na jej twarzy wykwitł grymas... nawet nie irytacji, jakby rozczarowania. Szybko zerknęła na śpiącego. Czyżby miała nadzieję na to, że będzie pierwsza twarzą jaką Alexander ujrzy gdy się obudzi?
Wstała szybko odkładając księgę.
- Pa… pani? - spytała niepewnie. Biorąc pod uwagę, ile było na zamku roboty po stypie, chyba nie powinna tu być, choć zawsze mogła bronić się, że głupio tak było zostawić kapelana bez opieki.
Aila spojrzała na nią chłodno, ale bez złości.
- Za taką księgę można wieś kupić. Życia by ci nie starczyło, aby odkupić winy, gdybyś choć kartkę naderwała w niej. - powiedziała cicho - Gdzie Teodor?
- W scriptorium
- odpowiedziała odsuwając się od księgi. - Powiedziałam, że zostanę to uznał, że moja opieka starczy.
- Przyślij go do mnie. A sama idź pomóc w kuchni.
- powiedziała ze spokojem kasztelanka, po czym jej wzrok przesunął się na mężczyznę - Budził się w ogóle?

Pokręciła głową i smyrgnęła wymijając blondynkę, ta zaś wzięła księgę, którą dziewczyna oglądała i przeczytała jej tytuł: “Στρατηγικόν”. Następnie odłożyła książkę na miejsce, a sama nalała sobie kielich wina i usiadła w fotelu. Pociągając łyk czerwonego niby krew napitku, przyglądała się twarzy śpiącego, która wyglądała bardzo spokojnie, nie tak jak w nocy. Tylko zarost pozostał, bo Giselle najwidoczniej wprawiona w goleniu nie była, poza tym skryba miał równy oddech i spał w najlepsze.

Ten właśnie moment wybrał sobie kocur by jak wtedy gdy wychodziła w nocy, ułożyć się na piersi leżącego. Alexander może tym zbudzony zaczął otwierać oczy.
Aila wstrzymała oddech. Nie planowała przecież go budzić. Odstawiła kielich na stolik i czekała aż mężczyzna sam ją dostrzeże... lub znów zaśnie, bo w pierwszej chwili tak wyglądało jakby miał zamiar na powrót przymknąć oczy, ale odruchowo się rozejrzał.
Zobaczył ją.

W jego oczach była już świadomość, ale spojrzenie to było przygaszone, a na widok Aili zobaczyła jak jego rysy tężeją w strachu. Nie była więc miłym gościem. Zacisnęła usta na moment. Ciężko spodziewać się, by jeden wieczór coś zmienił w ich długich bojach. Z pewnością milsze byłoby mu towarzystwo Giselle. Jednakże Aila nie zamierzała uciekać z podkulonym ogonem, w końcu czekała na Teodora.

- Dzień dobry - przywitała się, siląc na oszczędny uśmiech - Nalać ci wina? Jeśli jesteś głodny, zaraz poślę po strawę.
Skulił się i zaczął obracac głową, jakby szukając drogi ucieczki. Lecz jego spojrzenie zamarło gdy zatrzymało się na oknie.
Słońce rozświetlało komnatę.
Powoli obrócił głowę.
- A… Aila? - spytał z nadzieją podszytą obawą.
Ona jednak źle ton jego głosu zinterpretowała.
- No niestety, to ja. - powiedziała, wstając z fotela - Niedługo powinien pojawić się Teodor.
Na twarzy rozlała mu się ulga.
- Ty… nie on. - Jakby się rozluźnił.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Nie była jednak głupia. Nalała drugi kielich wina i podeszła do łóżka.
- Sire? - zapytała i nie czekając na odpowiedź, dodała - Nie. Nie widziałam go od dawna. Tak jak ciebie... No a poza tym jest dzień. Napijesz się?
- Tak, dziękuję.

Dziewczyna przysiadła na skraju łoża, by podać mu kielich, a on przez chwile pił w spokoju, lecz oczy miał jak u zaszczutego zwierzęcia. Nie wyglądało to jak zwykły strach, raczej jakby widziała mężczyznę o sile charakteru małego dziecka, które skrzywdzono.
- On wiedział…

Aila spojrzała niepewnie na niego. Widząc jak ręka, w której trzyma kielich, drży, wysunęła swoją dłoń, by podtrzymać naczynie. Ich palce się spotkały. Ciepło skóry trafiło na ciepło.
- O czym wiedział? - zapytała cicho.
- Że opór względem jego woli planuję. - Upił kolejny łyk chłonąc dotyk jej dłoni. - Pierwsze co rzekł o tym świadczyło… I to czyją postać przybrał... Powiedziała: “A więc wracamy do oporu, tak?”.
- Powiedziała?
- Aila popatrzyła na niego ze zdziwieniem, nie odsuwając dłoni.
Kiwnął głową.
- Nicolette. Obiecałem służyć za jej głowę, pamiętasz? Sire usłyszał, że chcę oprzeć się jego woli - Alexander był jakby zrezygnowany. - Dobrze wybrał. Uświadomił mi odstępstwo od przysięgi. Nie wypowiadając nawet jednego słowa.
Aila zmarszczyła brwi. To jednak nie do końca miało dla niej sens.
- Czyli ten testament, to wola Elijahy?
Alexander zamrugał jakby stłamszona i rozbita wola w nim zmuszała się do powrotu w sceny z ubiegłych nocy.
- Ja… - powiedział w końcu. - Ja… nie wiem - w jego głosie zabrzmiało zdziwienie gdy pojął ten fakt. - Nie wiem. Odpowiedziałem, że obiecałem służyć, nie opierać się mu, ale nie łamać cudzą wolę. Sire… sire wtedy zaczął łamać mnie. O testamencie nie rzekł nic.
Im bardziej wchodzili we wspomnienia wydarzeń z nieobecności Alexandra, tym bardziej wydawał się on łamać i cofać do wewnątrz. Ciężko było na to patrzeć. Dziewczyna wzięła pusty kielich i wstała by odstawić go na stolik.
- Teraz jesteś już w domu - powiedziała z naciskiem - O testamencie będziemy musieli porozmawiać, ale to nie dziś. Dziś odpoczywaj... - zawahała się, ale postanowiła nie mówić mu o ataku na wartownika. - Zaraz przyniosą strawę. Czegoś ci jeszcze trzeba?
- Czasu. Z każdym dniem powinno być lepiej
- odezwał się spoglądając przed siebie. - Nie pierwszy raz to… i nie ostatni. Złamał mi wolę, ale nie osiągnął celu. Oparłem się do ostatka, sire poczeka, wezwie mnie ponownie. To tylko kwestia dni.
Aila spojrzała na niego.
- Zajmę się tym. - powiedziała lakonicznie, po czym dodała - Odprawiłam Giselle. Ona... wydaje się bardzo tobą zainteresowana... - szlachcianka odwróciła wzrok, skrępowana własnymi słowami - Jeśli potrzebujesz... zająć czymś innym myśli, mogę po nią posłać.
- Potrzebuję snu. Sire zajmował mi noce, Pieterzoon nie dawał spać we dnie - odpowiedział, a przekrwione oczy z jego twarzy tak widoczne gdy wrócił nocą wskazywały, że ostatnio chyba faktycznie nie pospał.
- Pieterzoon... jest teraz sługą sire’a?
- Jeszcze nie
- skryba odparł grobowym głosem - zabrał go i dał napić się jeno raz, lecząc tym jego rany. Sire jednak wymownie dał mi odczuć, że jak się nie przestanę opierać, to zajdzie tu na Kocich Łbach mała zmiana. Owszem, trzyma mnie w sutannie, przy pergaminach, ale potrzebuje mnie jako obrońcy, na wszelki wypadek. Jak Andrusa.
- I to całe łamanie woli przeze mnie? Przez... nasz ożenek?
- zapytała Aila, stając przy drzwiach. Wydawało się, że jej nieco ulżyło, gdy Alex powiedział, że chce spać, jednak teraz znów była strapiona. - Tak bardzo ci on nie w smak?
- Nie. Tobie. Tu w tej komnacie rzekłaś mi co myślisz o wydawaniu Cię i decydowaniu tobą.

Uśmiechnęła się lekko, ze smutkiem.
- Coż, gdybym miała wybór... nigdy nie wyszłabym za mąż. Jednak... tak jest zbudowany nasz świat, że jeśli nie chcę... nie chcę źle skończyć, muszę się... - westchnęła z jakąś taką nagłą werwą i podeszła do łoża. Usiadła na jego brzegu pochylając się teraz nad skrybą. Koncówki jej włosów łaskotały jego szyję.
- Posłuchaj! Nie chcę byś walczył. - spojrzała mu w oczy - Elijah... bywa okrutny, ale jest mądry. I ja... ja zaczynam to rozumieć. Kiedy zostałam sama... całkiem sama z pogrzebem, z zamkiem, z napadem... byłam tym zupełnie przygnieciona. Wierzyłam jednak... chciałam wierzyć, że wrócisz... że mi pomożesz. Czy nie tak jest w małżeństwie właśnie? - przełknęła ślinę - Nie wiem, co myślisz o tamtym pocałunku, ale... mimo wszystko wolę cię bardziej od Pieterzoona.
Patrzył na nią tym otępiałym lekko wzrokiem.
- Zaiste, “lepszym niż Pieterzoon” - Aila znając już jakiś czas Alexandra mogłaby przysiąc, że na taki “komplement” skryba zareaguje przynajmniej złością. Ale nie w tym stanie co był teraz. Być może dzięki temu, mógł trafić do niego sens słów nie jako obraza. A może nie? Może po prostu był zbyt słaby wolą by zdobyć się na emocje?

- Mniejsze zło - wyszeptał. - Wiem. To samo miałem, zeszłej nocy, gdy sire przyszedł jako … Ty. - Spojrzał na nią. - Wtedym prawie uległ po tym co uczynił. Mniejsze zło.
Aila patrzyła na niego z góry. Delikatnym gestem zgarnęła swoje włosy, by nie łaskotały go w twarz.
- Co on... jako ja ci uczynił? - zapytała niepewnie.
Alexander milczał przymknąwszy oczy.
- Nie złamał mnie w postaci Nikolette i był chyba zły. Nigdym nie opierał się dłużej niż noc nim nie strzaskał mnie do szczętu. Pieterzoon nie dawał spać, w końcu odszedł. Wtedy przyszłaś ty. - Otworzył oczy. - Chciałaś mnie uwolnić, powiedziałaś, że zabierzesz mnie… Za tobą pojawił się nagle Pieterzoon. Krzyczałaś… Był silniejszy, walczyłaś, przemógł Cię i zabrał w drodze zdzierając suknię. Zabrał z celi, mogłem tylko słyszeć jak krzyczysz. Jakże krzyczałaś… Boże. Jak strasznie krzyczałaś… Mniejsze zło. Wrzeszczałem, że dobrze… Że zgadzam się. Bo mniejsze zło…

Słysząc jego opowieść Aila przygryzła wargę. Dopiero po chwili odezwała się.
- Więc to dlatego... spojrzałeś tak na mnie, gdy się obudziłeś?
Westchnęła i pochyliła się bardziej. Oparła czoło o jego czoło.
- Już nie musisz się opierać. Wszystko... wszystko wyjaśnię. - obiecała cicho.
Uniósł rękę i zrobił namiastkę ruchu jakby chciał dotknąć jej ramienia, a może włosów.
W tym stanie nie starczyło mu siły charakteru i woli nawet na taki gest, co było rażące w porównaniu z tym co wyprawiał “ucząc jej fechtunku”. Zabrał dłoń z powrotem. Uśmiechnął się niepewnie jak dziecko.

- Wyjaśnisz, bądź jednak ostrożna. Jest zły.
Chlipnęła cicho, widząc ten uśmiech. Po czym jednak powiedziała z mocą:
- Ja jestem niewiastą. To czyni mnie gorszą od każdego mężczyzny. Nawet sire’a. - uśmiechnęła się lekko. Chciała chyba coś jeszcze zrobić, lecz do drzwi komnaty rozległo się dyskretne pukanie. Aila odskoczyła jak oparzona i gdy Teodor zajrzał do środka, siedziała tylko na brzegu łoża w znacznej odległości od Alexandra. Tylko jej lica były podejrzanie mocniej zaróżowione.
- Pani, wzywałaś? Och, pan się obudził... - rzekł stary sługa radośnie. Jednak nim sam podszedł do łoża, Aila wstała i wracając do swego dawnego stylu powiedziała.
- Tak Teodorze pan się obudził. I mam nadzieję, że w komnacie są wszystkie jego rzeczy. - powiedziała, a gdy mężczyzna spojrzał na nią nie rozumiejąc, dodała - Tobie ufam. Oboje ci ufamy, ale żeby do opieki nad panem wyznaczać dopiero co przyjętą dziewkę, której nikt nie zna tutaj i która z dnia na dzień mogłaby uciec, zabierając jakieś kosztowności... doprawdy, nie podejrzewałam cię o taką krótkowzroczność.
- Wyglądała jakby bardzo opiekowała się panem Alexandrem, z pewnością nie miała złych zamiarów. A cóże tu skraść mogła? Książkę? Po co jej niby, w Coiville przeca nie sprzeda, to gdzie?
- Teodor mimo wszystko zafrasował się.
- Nie wiesz, co w ludziach siedzi, Teodorze. A jakby panu poderżnęła gardło, jakbyś mi się tłumaczył? Że jej dobrze z oczy patrzyło? Do opieki masz wyznaczać jeno tych służących, którym w pełni ufasz. Bo ja wyznaczyłam ciebie i to twojej głowy w razie czego zażądam. - dodała groźnie. Przy tym wszystkim nawet nie zauważyła gdy zaczęła Alexandra panem nazywać. On zresztą chyba też nie, bo leżał tak jak wcześniej i chyba usypiał, co też zauważył Teodor, bo ciszej zaczął mówić:
- Pani… - rozłożył lekko ręce w geście pojednawczym, ale z szacunkiem w całej swej postawie - ja swoje lata mam, wielem przeżył... Ta dziewczyna to nie poderżnąć i nie gardło by chciała. Wierz mi że ocenić potrafię bom wiele widział. I cóże to złego, wszak pan Alexander ze ślubami to wiadomo… - Teodor był jednym z tych co wiedział jaki to z niego kapłan. - A głupi nie jest, omotać się nie da, to niech i poużywa sobie ambitnej dziewczyny co się nasłuchała u służby czegoś.

Aila spojrzała nań takim wzrokiem, że starzec odruchowo się cofnął. Stała jednak spokojnie, patrząc na Teodora w milczeniu. Dopiero po chwili uchyliła na tyle, na ile się dało cicho, drzwi komnaty.
- Odpowiadasz głową. - przypomniała tylko, po czym dodała tak samo beznamiętnym tonem - Posiłek zaraz tu panu wniosą. Masz dopilnować, by co zjadł. - poleciła służącemu - A potem niech śpi. I na razie żadnych pytań, bo widać, że jest wyczerpany.
Spojrzała raz jeszcze na Alexandra, a na jej twarzy odmalował się dziwny smutek. Potem wyszła.

Szła szybkim krokiem do kuchni, by zlecić podanie posiłku. Zatrzymała się jedno na chwilę, przy oknie, gdzie na parapecie rudy kot czyścił swoje futerko.
- Powiedz mu, że proszę go o rozmowę tej nocy. - poleciła zwierzakowi, który zastygł z wyciągniętym częściowo języczkiem i spojrzał na nią zdziwiony.
- To pilne. - dodała Aila i ruszyła dalej, a kocie oczy śledziły jej sylwetkę dopóki nie zniknęła za rogiem.

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline