Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2017, 09:42   #11
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Deszcz przybierał na sile. Zaczynało cuchnąć niczym w zapuszczonym śmietniku. Robiło się chłodno, przemoczona tunika Treachera przylegała do pancerza oraz ciała. Poczuł głód, dawno nic nie jadł. Jednak zaspokajanie pragnień cielesnych było niczym w porównaniu z potęgą ducha. Z misją oraz celem jakie spadły na niego prosto z tych zachmurzonych, otoczonych żółcią chmur miejsca gdzie się urodził. Miejsca, gdzie kiedyś przyjdzie mu umrzeć; lecz nie teraz. Po raz kolejny, kapłan próbował połączyć się z Curie jednak gość z uporem nie odbierał. To mogło znaczyć wiele… Choć najpewniej facet znów nawalił się wódką, wpadł w jakiś cholerny cug i nic nie obchodziła go jego własna reputacja.

Na parkingu stało kilka aut, każde z nich potrzebowało renowacji. Chrom anty-grawitacyjnego motocykla Jack`a iskrzył się w półmroku. Kaznodzieja przypomniał sobie informacje z darknetu, które zdobył moknąc tej parszywej ulewie.

Piętaszek, zgodnie z tym co pamiętał Jack, przejął władzę po Dimie Haczyku. Był to gwałtowny, lecz tajemniczy przewrót. Po prostu pewnego dnia na haku znalazł się sam Dima. Niektóry mówili o samobójstwie pod wpływem prochów, inny podpierali dodatkowo to jego szaloną naturą. W każdym razie zaraz po zawiśnięciu na balkonie w najbardziej luksusowym apartamencie w Sojuszu, do władzy dorwał się Piętaszek. Użytkownicy mówili o jego nagłym pojawieniu się, o sile z jaką przybył oraz (co niektórzy) narzekali na zmiany, jak to zawsze bywa z nowinkami. Co do wrogów- cóż znikali szybko, choć w ciszy bez żadnych dodatkowych pokazów. Jego konszachty z psiarnią, nie były tak bardzo nasilone. Oczywiście znajdowali się ci, który go przeklinali, ale z tego co zauważył samozwańczy kapłan, Piętaszek smarował tyle ile należało, by zachować spokój oraz władzę. To co najmniej świadczyło, że grzesznik jest kimś sprytnym; przebiegłym draniem.

W każdym razie czas mijał i powoli dochodziła prawie niezauważalna północ (z racji zanieczyszczeń). Na placu wokół wieży znikli prawie wszyscy. Oczywiście z wyjątkiem strażników przy bramie… choć Ci najwyraźniej też nieco przywalili w luz. Treacher patrząc znów przez gogle, z oddycharką założona na usta, zauważył iż gangerzy raczą się jakimś samogonem. Szybko jednak słysząc basowe buczenie, dochodzące nawet na sam zrujnowany parking, spojrzał na poziom hangarów. Tak- Kawka znów wylatywała na kolejny lot, a Curie dalej nie odbierał. Treacher spojrzał na chopper`a, to na startującego verticala i począł się zastanawiać w przyśpieszonym tempie, co też uczynić. Są momenty w, których nawet Pan Najwyższy w Niebiosach, milczy dając nam do zrozumienia, iż sami musimy wybrać. Przynajmniej tak to rozumiał kaznodzieja.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 01-09-2017 o 09:46.
Pinn jest offline