Elke, Isak, Marina
Obeszło się bez walki. Czarnowłosy, widocznie zadowolony z takiego stanu rzeczy, nie odpowiadał już na zaczepki Elke. Sprawnie komenderował swoją drużyną, aby ci uwinęli się z wyniesieniem beczek na zewnątrz. Gdy to zrobili, pozwolili się ubrać dziewczynie, którą porywali. Gdy już wychodzili, wypuścili dwukrotnie starszego od niej kochanka. Na pożegnanie zasadzili mu kopa w dupę. Ten potoczył się kilka metrów, by znaleźć się w pomieszczeniu, z którego został wyciągnięty.
Dziewki karczemne uwijały się, jak mogły, by nadążyć za zamówieniami. Widać było, że Elke się trochę obawiały, zaś Isak dał im pozytywniejszą motywację w postaci pieniędzy. Chociaż na słowa o tym, że może być wiedźminem, baba się wzdrygnęła. Oboje wojownicy po chwili otrzymali swoje porcje, gdy z zewnątrz większość wojowników już odjechała. Gdy Marina poczęła się także zbierać na odpoczynek, ponownie wyszedł kupiec, tym razem już ubrany w swe bogate odzienie.
- Posłuchajcie! To nie do końca tak, jak oni to przedstawili. - Wyszedł na środek karczmy i przemówił, trochę zażenowany, lecz pewnym głosem, zalatującym naleciałościami wynikającymi z kupieckiej profesji. - Melana jest moją przybraną córką. To efekt zdrady mojej żony. Odkąd się dowiedziałem, ja właściwie nie bywałem w domu, cały czas na kupieckim szlaku, by się odciąć od tej ździry, z którą się ożeniłem. No i tak jakoś z tą Melaną dziwnie wyszło. Ale dość tłumaczeń. - Powiedział, gdy zaczął obawiać się nieprzyjaznego komentarza ze strony przede wszystkim Elke. Sięgnął do obfitego mieszka z monetami przy swym boku, którym nieco zadźwięczał.
- Oferuję wam po 150 orenów na głowę, za odzyskanie Melany. Po 20 dam wam z góry. Reszta po udanej robocie. Oferta zarówno dla wojów oraz, jak mi się obiło o uszy, do pani uzdrowicielki. - Zerknął w stronę Mariny. - Najbardziej mi zależy na odzyskaniu jej. Nikogo nie musicie zabijać. Ale te lasy... dlatego pani uzdrowicielka się również przyda. Jeśli znacie kogo, kto z wami się podejmie zadania, również mu zapłacę, ale sam będę negocjować cenę. Nie ma w wiosce wielu ludzi, którzy mogą wam za coś zapłacić, a wiem, że liczycie na wynajęcie swoich usług... także umowa stoi? - Zakończył, patrząc niepewnie po twarzach Elke, Isaka i Mariny.
Fika
W momencie zbliżania się do zbira przy koniach, ten natychmiastowo zwiększył swoją czujność. Mierzył ją dokładnie wzrokiem, z dłonią pieszczącą niespokojnie głownię miecza. Gdy Fika zaczęła do niego mówić, nienaturalnie nastroszył się. Ważniejsza dla Fiki była jednak obserwacja koni, która potwierdziła z bliższej odległości, że wśród nich nie znajdował się jej siwy, skradziony Ginko, a jedynie dość podobnie umaszczona siwa klacz. Każde jej kolejne słowo powodowało, że już zaciśnięta dłoń bandyty na rękojeści miecza, wysuwała go coraz bardziej z pochwy. Gdy już skończyła, okazało się, że jej rozmówca nie był zbyt skory do konwersacji.
- Ssspierdalaj. - Powiedział lekko wyjącym głosem, a miecz wyciągnięty już w jednej trzeciej z pochwy świadczył, że nie zastosowanie się do jego słów może mieć złe konsekwencje dla półelfki.
Jak się jednak okazało, pozostawieni w karczmie nie rozpoczęli bitki między sobą. Zaczęli z niej wychodzić członkowie bandy, ładując beczki z alkoholem na zaprzęg, w którym znajdowało się już trochę towaru. Uwijali się z tym bardzo szybko. Jeden z nich, wysoki, barczysty facet z buzdyganem, podszedł do pełniącego wartę przed karczmą kompana i chwycił go za ramię.
- Spokojnie. Uciekaj już. - Zwrócił się do niego, po czym skierował wzrok na Fikę. - Nie zabierzemy cię z nami, bo nie mamy miejsca. Kurwa, nie teraz! Na koniu! - Krzyknął głośno znów na kompana, gdy ten zaczął wykonywać jakieś gesty dłońmi. Ten usłużnie, bez słowa zastosował się do polecenia, wskakując nadzwyczaj zgrabnie na najbliższego konia i odjeżdżając. Podobnie, jak pozostała część bandy, w tym dwaj zakapturzeni na wozie i jedna dziewczyna, której wcześniej z nimi nie było. Pozostało już tylko dwóch z nich. Ten, z którym ciągle rozmawiała i czarnowłosy, najbardziej wygadany z karczmy. Chwilę zaczęli szeptać sobie na ucho, na tyle wprawnie, że Fika nie mogła tego dosłyszeć. Widziała tylko kręcenie głową z dezaprobatą czarnowłosego.
- Zostawmy już to, nie chcemy za wiele trupów. - Powiedział na koniec nieco głośniej niski człowiek do drugiego członka bandy. Następnie zwrócił się do stojącej nieopodal Fiki. - Czego tu kurwa jeszcze stoisz?