Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2017, 09:47   #26
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Von Sayn, czy też Bernard Trotten, bo takie imię Krzyżak przyjął, udając Janowego domowego rycerza, co się z jeńca w przyjaciela i sługę obrócił, okazał się towarzyszem niekłopotliwym i przydatnym. Na trudy podróży nie narzekał, wspierał Janowych ludzi nawet nieproszony, a dwaj jego ludzie dzielili warty i nie sprawiali wrażenia, że jeno pana własnego pilnują. Wbrew obawom Ludy nie próbował nikogo ogniem ni mieczem nawracać, ani nawet po dobroci. Spraw wiary nie poruszał z nikim wcale, choć Jan widział, że sam trzy raz na noc oddaje się modlitwie. Czy była to autentyczna wiara, czy jeno pozór, który pozwalał na odsunięcie przypadkowych towarzyszy i chwilę spokoju, Jan nie potrafił dociec. Lecz musiał przyznać Saynowi, że przynajmniej w połowie rzekł mu prawdę, gdy zarzekał się, że jest negocjatorem i obserwatorem. Niewątpliwie obserwował bacznie wszystko i wszystkich i wyciągał jakieś wnioski, które zachowywał dla siebie. Czy czynił to dzięki mocom krwi, czy wrodzonej spostrzegawczości, dociec było niesposób, ale Jan czuł się nieswojo, gdy spoczywało na nim spojrzenie jasnych oczu elbląskiego komtura.

- Jest w nim coś mrocznego – ostrzegała Luda Jana raz za razem. Trzymała się z dala od Krzyżaka, a gdy ten dostrzegł jej niechęć, ustąpił. Nie próbował zagadywać i trzymał dystans. Ale obserwował nieustannie.

Sadybę Niedźwiedziową zastali splądrowaną i pustą. Niewielka osada pośród lasów, na wzgórzu o zboczach zarosłych ciernistymi głogowymi zaroślami, obróciła się w zgliszcza. Nad bramą zwłoki woja wisiały w pozie Jezusa ukrzyżowanego, nagie, udręczone, pozbawione męskości i noszące ślady tortur. Sayn postępujący obok Jana westchnął na ten widok straszliwy cicho, lecz oczu jasnych nie odwrócił.

- Słyszę owce, po drugiej stronie wzgórza – rzekł. Jan drgnął on nie słyszał niczego. Chociaż teraz, gdy Sayn zwrócił mu na to uwagę, i Jan wytężył słuch, dobiegło go odległe beczenie. - Trzymają się blisko osady, ze strachy przed drapieżnikami. Ludzi... nie słyszę. Zdaje się, ni noga nie uszła. Za waszym pozwoleniem, sprawię temu nieszczęśnikowi chrześcijański pochówek. I innym, bo zapewne są i inni.
- Krześcijanin to nie był na pewno, więc mu grobu waszym krzyżem nie brukaj – wcięła się ostro milcząca dotąd Luda. Sayn zwęził ocy. Zapachniało waśnią.
 
Asenat jest offline