Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2017, 21:59   #215
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
- Patrzcie mamy towarzystwo! W najlepszym wypadku zgubili się i szukają przystani w najgorszym chcą okraść Panią Ameiko z rodzinnej fortuny. Jak dla mnie to najlepiej by było sprawdzić statek bo pewnie kogoś zostawili na straży, potem możemy zerknąć na cmentarz żeby poszukać grobów przodków Pani Ameiko gadanie z duchami to dopiero na jutro mogę wymodlić ale może znajdziemy jakieś wzmianki o ptakach lub klątwie?- Zaproponował Lajos.

- Hm… - Kenji się zastanowił - Myślę, że najpierw powinniśmy wybadać ludzi, którzy tu przybyli. Jeśli nie są nam wrodzy to dobrze, ale jeśli są, to powinniśmy o nich wiedzieć jak najwięcej.

Arabel szła przez całą drogę, pogrążona w ponurych myślach. Nie mogła zrobić nic dla Ameiko, aby ją wesprzeć. Wszystkie jej umiejętności były na nic, była absolutnie bezradna. Niepotrzebna. Gdy dotarli na miejsce przyjrzała jej się. Coś tu było bardzo nie w porządku. Położyła dłoń na ramieniu Hotarubi.

- Rubiś, czy możesz udać się na zwiady?

- Oczywiście. Statek to dla mnie nie problem. W razie czego umiem nieźle pływać. - Mikanka poprawiła swój strój wojownika. Miała nawyk poprawiania wszelkich sprzączek tuż przed misjami. - Jakiś zalecenia, czego mam szukać?

Lajos przyjrzał się statkowi dokładniej​ - A nie czekajcie to przecież wrak! Najlepiej zrobisz szukając​ śladów ewakuacji możesz też poszukać powodów zatonięcia - Odpowiedział Harutobi.

- Na moje… cmentarz jest podejrzany… - wtrąciła cicho Arija, pochylając się by szepnąć Lajosowi do ucha. - Zbyt czysty i zadbany… - Stała jednak posłusznie i czekała, aż koleżanka wróci ze zwiadu łajby.

- To zasługa konsekracji której musiał dokonać bardzo potężny kapłan - Zapewnił szeptem ewangelista choć zaczął się zastanawiać czy na cmentarzu nie uwiło sobie leża jakiś nieumarłe monstrum ? Postanowił wymodlić jutro coś i na tą ewentualność.

Zwiad Hotarubi:
Skradanie się: 10+9=19
Percepcja: 11+6=17



Hotarubi ostrożnie i dyskretnie zbliżyła się do pomostów po drodze mijając zrujnowane opuszczone budynki, ten naprzeciw bram cmentarza musiał chyba być tutejszą kaplicą lub świątynią patrząc po wystroju i podniszczonych ozdobach elewacji. Gdy minkanka zbliżyła się do swego celu mogła dokładniej przyjrzeć się zniszczonej łodzi. W paru miejscach była połamana jakby coś uderzyło w jej bok z niemałą siłą szponami - jeśli sugerować się głębokimi żłobieniami w drewnie, dodatkowo pokład łodzi był w paru miejscach wypalony jak po trafieniu błyskawicą. Plamy krwi i roztrzaskane tarcze sugerowały, że właściciele łodzi raczej nie ulegli napastnikowi. Tak łatwo zaś samego “sprawcę” trudno było też przeoczyć. Na drugim wybrzeżu zalewu w pobliżu zniszczonego mostku leżał jaszczur o łuskach koloru niebiesko-zielonego, raczej trudny do przeoczenia w tej okolicy. Truchło trochę większe niż koń było na wpół zanurzone w wodzie, jednak Hotarubi mogła dostrzeć, że co jakiś czas podrygiwało jak gdyby ktoś je szturchał lub szarpał ? Trudno było stwierdzić z tej odległości co to było dokładnie i co powaliło stwora. Trzeba by było się przeprawić na drugą stronę lub obejść zalew naokoło by przyjrzeć się mu bliżej.

Mikanka zdecydowała się podpłynąć do stwora. Wyciągnęła na wierzch swój koci ogon. Czasem ją zastanawiało, czy nie służy jej w trakcie pływania jako rodzaj steru do ułatwienia procesu. Zatrzymała się parę metrów od ciała i skręciła w stronę brzegu. Byleby tylko mieć blisko, by ocenić stan wężowatego. I by odległość pozwoliła uciec gdyby stwór nagle okazał się nie daj bogowie żywy. I zaczął się atakować.

Percepcja: ST: 19+4 za odległość = 23
11+6=17 vs 23
17+6=21 vs 23



Znajdując się na drugim brzegu Hotarubi mogła dostrzec że smok morski był martwy a nagłe podrygiwania były wywołane przez parę stworów o ciele składającym się z dwóch na przekór naturze niepasujących do siebie członów, “tułowiu” przypominającego przerośniętego homara i dolnej części należąca do węgorza. Stwory korzystały z “bankietu” jakim było dla nich truchło nie zauważając obserwującej je kobiety. Jaszczur miał rany na ciele choć trudno było ustalić ich pochodzenie z tej odległości, oczywiście homaro-węgorze zapewne nie byłyby zachwycone tym że ktoś przerywa im ucztę.

Hotarubi spróbowała obejść ucztujące homaro-węgorze. Może będzie jeszcze coś interesującego za terenem z truchłem?

Arabel niepokoiła się o Hotarubi. Była ona jej jedyną przyjaciółką. Gdy tylko wróci, przytuli ją mocno, bo przecież Rubi na to zasługiwała po tylu trudach.

Kontynuując zwiad musiała zachować ostrożność przez chwilę zdawało się że stwory zorientowały się w sytuacji, jeden oderwał się od posiłku i zaklekotał szczypcami na co drugi odpowiedział innym dźwiękiem. Przez chwilę mogła obserwować tą dziwaczną “konwersację” z wykorzystaniem szczypiec między jednym i drugim stworzeniem które chyba w końcu stwierdziły że nie ma zagrożenia i ponownie zajęły się truchłem. Przemierzając opuszczone zabudowania nie zauważyła żadnej ludzkiej obecności choć dwie rzeczy wydały się godne uwagi, jeden z budynków przypominał stylem i wyposażeniem hutę szkła należącą do rodu Kaijitsu choć mniejszą . Drugą rzeczą na która zwróciła uwagę to to że droga prowadząca do zamku była w trochę lepszym stanie niż reszta i chyba tu i ówdzie dostrzegła jakieś ślady lecz nie mogła określić do kogo lub czego należały.

- Jest lepiej zachowane? Czy to przypadek? - zastanawiała się kunoichi.

Podążając ścieżką prowadzącą wzdłuż nabrzeża obeszła resztę osady i mijając bramy cmentarza powróciła do miejsca gdzie czekała na nią reszta.

- Witam z powrotem! Pani Arabel…- powitanie przerwał jej nagły uścisk paladynki. Hotarubi pozwoliła sobie na moment zanurzyć się w momencie błogości. Zdała sobie sprawę z tego, że się rumieni. Niedobrze, jej sympatia do Arabelli zbliżyła się niebezpiecznie do zakochania. Tylko co na to sama paladynka by powiedziała?

- Jesteś Rubi - Arabel uścisnęła przyjaciółkę. Nie spodziewała się, że tak będzie się o nią martwić, ale była przecież jej najlepszą kumpelą… Prawda?

Gdy Rubi wróciła, została już wyprzytulana przez Belle i opowiedziała co widziała kapłan zabrał głos - Kenij, Arija macie jakieś czary z piorunami w swoim repertuarze? Jak dla mnie lepiej usmażyć te poczwary jakby były normalne zwierzęta to bym pewnie zostawił w spokoju ale nie ufam tym nienaturalnym stworom. Wydaje mi się też że warto sprawdzić ten zamek wydaje się że wojaki mają rannych i potrzebują pomocy z tego co słyszałem są honorowi jeżeli im pomożemy możemy zyskać sojuszników a lepiej to załatwić teraz niż zostawiać do jutra

- Niestety, nie znam takich zaklęć. Ale myślę, że razem powinniśmy móc stawić czoło tym potworom. Choć… może nie powinniśmy ich atakować dopóki nie będzie to absolutnie niezbędne? Wiecie, nie chciałbym ryzykować, powinniśmy oszczędzać siły na zamek i owe “ptaki, co nie latają”.- powiedział Kenji.

- To tylko głupawe homaro-węgorze… Nawet nas nie zauważą… Co nam przyjdzie z zabicia ich po za materiałem na kolację. Hotarubi przewróciła oczami. Jak dla niej Kenji za często wyskakiwał.

- O ile skryli się w zamku… Ale i tak tam musimy chyba iść. Może wrócimy po Shalelu i Sandru? Cz może idziemy od razu? - spytała paladynka.

- Niech wam będzie choć nie lubię zostawiać takich dziwacznych potworów mogą z zaskoczenia rzucić się na kogoś gorzej przygotowanego od nas! Zdaje mi się że trochę za wcześnie żeby wracać… Skoro nie chcecie do zamku to może chociaż skontrolujmy ten dziwnie zadbany cmentarz albo ruiny zabudowań wokół zamku? - Lajos czuł się nieco zawiedziony brakiem chęci przygód u towarzyszy.

- Tak, Może więc latarnia, to dobry punkt obserwacyjny. - rzekła Arabel

- Przestań tyle chlać, bo wpadasz na durne pomysły. - Arija popatrzyła koso na kapłana. Nie miała zamiaru tracić swoich czarów na padlinożerne “zwierzęta”, kiedy prawdziwy wróg mógł czaić się w cieniu lub za ścianą któregoś z budynków. - Sprawdźmy lepiej ten zamek… skoro Hotarubi znalazła na trakcie do niego jakieś ślady…

- Przed nami jeszcze latarnia i cmentarz. Siłą rzeczy będziemy musieli tam zajrzeć, pani Arijo- zauważyła Hotarubi krzyżując ręce na piersi. - Latarnia jest najbliżej, a myślę, że warto tam zajrzeć. Choćby, żeby sprawdzić, czy jest opuszczona…

- Wszystkie moje pomysły są genialne! A teraz mam genialny pomysł zgodzić się z Rubi i Bellą bo przekonała mnie siła waszych argumentów a ty Arijko może napij się jeszcze to ci się humor poprawi? Chcesz święconego bimbru ? Jeżeli spotkamy trupy to na nich naszczamy świętym sikiem HA! W drogę do latarni!

- Ja bym osobiście poszedł w stronę zamku… - wtrącił nieśmiało Kenji, obawiał się jednak, że decyzja już zapadła.

Droga do latarni na ich szczęście była wybrukowana co pozwoliło się jej oprzeć tutejszej roślinności i nie byli zmuszeni przedzierać się przez chaszcze jak miało to miejsce gdy zmierzali do tutejszych ruin. Z bliska latarnia nie prezentowała się najlepiej na szczycie nie dostrzegali dachu zaś same drzwi wyglądały jakby miały się rozlecieć. Dla ostrożności Hotarubi sprawdziła zamek który nie był niczym niezwykłym, Arabel chwyciła za klamkę drzwi i po krótkiej walce udało jej się je otworzyć. Nagrodzona została nagłym huknięciem i prawie oberwała w głowę belką która wypadła z wnętrza latarni. O ile z zewnątrz wyglądała nieciekawie to dopiero wnętrze pokazało pełną skalę zniszczeń w postaci rumowiska wyglądało na to że drewniane elementy konstrukcji nie przetrwały próby czasu a dach po drodze pociągnął za sobą pozostałe piętra latarni wraz z ich wyposażeniem.

Hotarubi: Percepcja 12+6=18 Sukces
93 Sztuki złota + Zardzewiały klucz



Na ich szczęście Hotarubi dostrzegła między rumowiskiem małą metalową szkatułkę częściowo zgniecioną podczas upadku, po jakimś czasie udało się ją wykopać. We wnętrzu było około dziewięćdziesiąt złotych monet, resztki pergaminu oraz nadgryziony przez ząb czasu i pogodę zardzewiały klucz, nawet w tym stanie mogła stwierdzić że nie pasował on do drzwi frontowych. Funkcja latarnika w małych osadach była poważanym urzędem więc być może klucz miał związek z innymi jego obowiązkami. Oczywiście w obecnym opłakanym stanie jego przydatność była wątpliwa chyba że by go jakoś zreperować no i musieli jeszcze znaleźć zamek do którego by pasował.

Opuszczone latarnie morskie miały w sobie coś upiornego, zwłaszcza te samotne. Wieża, gdzie ważą się losy wszystkich, co przepływa w pobliżu brzegu. Marynarze muszą zawierzyć życie. A ta była osamotniona, Zgasła jako wszelkie światła cywilizacji w okolicy. Czy taki los czeka w końcu całą ludzkość. Rubi stwierdziła, że w drzwiach nie pułapek, więc Bella przeprowadziła atak, drzwi o dziwo mało nie zostały pomszczone przez belkę. W środku nie było wiele poza skrzynką, którą Rubi odnalazła.

- Arijko żebyś wiedziała ja się tylko tak wygłupiam to co wypite, a tym bardziej przetrawione traci swoje uświęcenie niestety. A szkoda wyobraźcie sobie minę wampira który upił krew po której krążyłby uświęcony trunek! HA! - Opowiadał uśmiechnięty Ewangelista.

- Dobra, dobra… przestań tyle ględzić przekupo jedna… - Maguska burknęła pod nosem, odsuwając się od kapłana.

- Panie Lajosie, tutaj! Coś znalazłam - zawołała Hotarubi mając dosyć wywodów towarzysza.

Mina mu jednak zrzedła gdy dotarli na miejsce pomógł przeszukać ruiny ale tylko bystrooka Mikanka coś znalazła - Szkoda, liczyłem na ładny widok… Dobre oko Rubi! Po raz kolejny pokazałaś czemu jesteś naszym zwiadowcą! Pokaż no ten klucz zaraz go naprawię i będzie jak nowy tylko dajcie mi jakie dziesięć minut, rozsiądźcie się wygodnie jak chcecie to możecie ze mną pośpiewać - Gdy dostał w swoje ręce zardzewiały kawałek metalu włożył go do pustego kufla, uniósł w górę naczynie odmawiając modlitwę” - Kufel ten pamięta czym jest świeżość trunku niech więc z mocy Pijanego Szczęściarza którego jestem skromnym sługą przypomni o niej kluczowi - Naczynie rozbłysło delikatną poświatą jako że prośba którą posłał była dość krótka Lajos wsparł ją podśpiewując pijackie piosenki które dla jego wiary były świętymi psalmami tańczył do tego z kuflem - lubił sobie wyobrażać, że Cayden uśmiecha się gdzieś tam w krainie bogów i śpiewa razem z nim. Zgodnie z obietnicą po dziesięciu minutach tego przedstawienia wyciągnął w stronę Hotarubi klucz. Nie wyglądał on co prawda, jakby właśnie wyszedł spod ręki ślusarza ale był zdecydowanie w lepszym stanie niż przedtem i pachniał delikatnie piwem.

- A ty Lajos udowodniłeś dlaczego jesteś naszym kapłanem. To teraz gdzie? - zapytała paladyn.

- Dziękuję! A ty pięknie poradziłaś sobie z tymi drzwiami! Na pewno nie chcecie zająć się tymi padlinożerny mostrami ? To może przeszukajmy cmentarz albo ruiny wioski?

- A nie lepiej zamka do tego klucza? - zasugerowała Hotarubi.

- Na cmentarz. To nam wchodzi w nawyk. Znałam jedną taką co też ciągnęło na cmentarze., śliczna i bardzo zgrabna… No i ona ubierała się na czarno, recytowała ponure wiersze, spała w trumnie. Była bardką czy czymś takim i miała dbać o morale oddziału. Tak sobie jej szło, ale gdy trafiliśmy do Ustalaw, po tygodniu zaczęła się farbować na blond, malować paznokcie i ubrała się na różowo. - rzekła Arabel.

- Czy nie lepiej odwiedzić zamek?- spytał Kenji.

- Zestarzejemy się zanim do niego dojdziemy… - mruknęła pod nosem płomiennooka, wymijając zrezygnowanego lisołaka. Ona sama też chyba się poddała w protestach.

Oddalili się od latarni woląc nie ryzykować że konstrukcja nie zdecyduje się wydać nagle ostatnie tchnienie i nie runie na swych “gości”. Powrócili do ruin osady i stanęli naprzeciw bram cmentarnych ozdobionych wizerunkami Desny po obydwu stronach. Metalowa brama o dziwo była w dobrym stanie i otworzyła się bez żadnych problemów, po bliższym przyjrzeniu się mogli stwierdzić że cmentarz był w naprawdę dobrym stanie i mogli wątpić czy było to dzieło magii. Uświęcenie potrafiło chronić miejsca spoczynku przed złymi siłami ale raczej nie oczyszczało okolicy z chwastów ani też oczyszczało płyt cmentarnych z zanieczyszczeń, a właśnie tak wyglądał tutejszy cmentarz. Ponad dwadzieścia nagrobków było w zaskakująco dobrym stanie tak jakby miejsce wciąż miało swego opiekuna, nawet krypta stojąca na wzgórzu była w dobrym stanie a jak mogli odczytać z tablicy należała ona do Admirała Mercatio Kiameleu założyciela Brinewall. Uwagę ich przykuł nagrobek stojący przy północnym brzegu cmentarza z dala od reszty, gdy się zbliżyli zorientowali się że w rzeczywistości była to marmurowa statuetka Desny trzymająca w uniesionych dłoniach niewielką miedzianą miseczkę obecnie wypełnioną deszczówką. Niewielka i zadbana kapliczka wraz z cmentarzem wyraźnie nie pasowały do otaczających je ruin.

- Hm… - powiedział Kenji - Lajosie, jesteś człowiekiem wiary, wiesz może czemu ten cmentarz trzyma się lepiej od reszty okolicy? To dosyć frapujące, musisz przyznać.

- Z początku sądziłem że to zasługa błogosławieństwa ale teraz jestem pewien że ktoś tu musi mieszkać i zajmować się cmentarzem od dłuższego czasu… Choć może to jakaś magia? Wyczuwasz coś Kenij? Tak czy inaczej, może lepiej się wycofać? Dojście do ruin wioski może nam za długo zająć nie wspominając o zamku… To bardzo dziwne że ktoś zajmuje się tylko cmentarzem

- Dlaczego dziwne? - spytała zdziwiona maguska, która nie widziała w takim zachowaniu niczego niezrozumiałego.

Jedni opiekowali się polem pszenicy, drudzy pasieką, jeszcze inni ogrodem… więc czemu ktoś nie mógł opiekować się cmentarzem?

- To zależy od liczebności mieszkańców… I ich śmiertelności. Im większa osada tym większy po sobie pozostawi cmentarz… A utrzymanie go w dobrym stanie, a co za tym idzie zatrudnienie osoby odpowiedzialnej za utrzymanie porządku wskazywałby na majętność mieszkańców - zauważyła Hotarubi. - Ale! Mówimy o sytuacji w której wioska jest opuszczona od 20 lat z hakiem! To nie jest normalne…

- Wiesz, niektórzy nieumarli często wykonują kompulsywnie rzeczy dla nich ważne za życia, lub chociaż takie, co weszły im w nawyk, na przykład wiosłują po śmierci. Albo ktoś przetrwał i sprząta cmentarz z jakiegoś powodu - Arabell podrapała się po głowie i podeszła do nagrobka.

- Pozostaje pytanie, czy to miejsce jest bezpieczne. Mamy ograniczone zasoby i być może powinniśmy się skupić na czymś innym? - spytał kitsune.

Arabel wzruszyła ramionami i poszła do kapliczki by potem poszukać na nagrobkach monu rodu Ameiko.

Tymczasem Kenji wyszeptał szybko kilka magicznych słów i wykonał parę gestów dłonią, starając się sprawdzić, czy cmentarz rzeczywiście jest magiczny.

Badanie kapliczki przyniosło pewne rezultaty, Kenji wyczuł w misie i statuetce pewną magię ale nie było to umyślne działanie a bardziej naturalne zjawisko a raczej błogosławieństwo. Lajos oglądając kapliczkę szybko spostrzegł że deszczówka jak i sama misa były niezwykle czyste, po bliższym przyjrzeniu i wykorzystaniu swej wiedzy stwierdził że woda ta została poboslawiona. Właściwie wyglądało że taki mógł być cel tej kapliczki i usunięcie misy przed następnym rankiem mogłoby permanentnie zniwelować ten efekt, obecnie w misie znajdowało się dość wody by napełnić trzy flakoniki.

W tym samym czasie Arabel robiła obchód cmentarza a fakt że nagrobki były zadbane znacząco ułatwiał jej zadanie odczytując kolejne imiona znalazła kilka które mogły należeć do ludzi z Tian-Xia ale nie nikogo o nazwisku Kaijitsu. Być może nikt z rodziny Ameiko tutaj nie spoczął lub nie doczekał się godnego pochówku nim miasto zniknęło z map, na cmentarzu było dość przestrzeni by wybudować kilka grobowców chyba nawet dostrzegała przygotowane fundamenty.

Lajos po wyjaśnieniu wszystkim co znaleźli wyglądał na zdenerwowanego - To na co ja się męczyłem ze święceniem tego całego bimbru przed wyjazdem?! Jeżeli ktoś ma manierki na wodę ? Warto wypełnić święconą. Ja bym zostawił miskę na miejscu, bo szkoda niszczyć cudze dzieło. Może powinniśmy już wracać? Nie znaleźliśmy śladów w sprawie Ameiko ale to miał być krótki rekonesans a do zamku wolałbym iść wespół z bardziej doświadczonymi poszukiwaczami

- Zajmę się wodą… - zaoferowała czarodziejka, wyciągając bukłak. - Może przydać się do walki… ale nie przeleje całej… jedna trzecią zostawię “tutejszym”, może się komuś przydać. - Wytłumaczyła szermierka zlewając wodę do swojego naczynia, po czym pocieszyła kapłana - daj już spokój Lajosie… nikt z nas nie wiedział, że trafimy na błogosławionego sługę… ciesz się z ofiarności losu. - Dokręcając korek, zawiesiła u pasa bukłaczek, po czym klepnąwszy mężczyznę po ramieniu, sama ruszyła na zwiedzanie mogił.

- Lajosie, tu nie ma grobów rodziny Amejko, może zajrzymy do krypt, co? - zapytała paladyni.

- Możemy je dla pewności poświęcić! - zaoferowała Hotarubi. Spacer z panią Arabelą brzmiał pięknie. Gdyby tylko nie były na cmentarzu.

Ciężkie drzwi dość skutecznie chroniły wnętrze krypty. Gdy Hotarubi uporała się z zamkiem ujrzeli ciemne wnętrze ozdobione płaskorzeźbami przedstawiającymi różne sceny morskie. Zapewne ku chwale spoczywającego tutaj admirała. Sam sarkofag też został przyozdobiony wizerunkiem zmarłego, pokrywa była nienaruszona, o czym świadczyły stalowe pieczęcie na jego krawędziach. Biorąc pod uwagę stan wnętrza oraz drzwi, wyglądało na to, że nikogo tutaj nie było od wielu lat. Widać opiekun nie posiadał klucza do wnętrza krypty.

Percepcja:
Arija: 5+1=6
Hotarubi: 14+6=20



Arija spacerując między mogiłami wypatrywała jakiś śladów które mogłyby zdradzić kto był tajemniczym opiekunem opuszczonego cmentarza lecz nie zauważyła nic szczególnego. Hotarubi za to przyjrzała się też kilku nagrobkom, lecz jedyne co mogła dostrzec to to, że niektóre ślady szorowania były… malutkie jakby wykorzystywano do tego niewielkie narzędzia.

- Chyba zobaczyliśmy tu wszystko co się dało zobaczyć wolicie wrócić do obozu czy spróbować zerknąć do ruin miasta albo zamku ? - Zapytał Lajos.

Kunoichi podziękowała w duchu za umiejętność widzenia w ciemności. A i tak ledwo dostrzegła ślady konserwatora.

- To dość dziwne, ale ktoś tutaj bywa. Ale sądząc po śladach używa bardzo małych narzędzi… Pytanie tylko ilu tych “konserwatorów” tutaj jest… Jak się nazywają stworzenia, które mogłyby coś takiego robić?

- Może gobliny? Nieumarłe gobliny? Może wykopiemy wilczy dół i zobaczymy co wpadnie? A jak nie, to do ruin! - rzekła paladynka.

- Może jakieś fey? One są małe… niektóre, ewentualnie jakiś niewyrośnięty nizioł… - Arija wzruszyła ramionami. - Ktokolwiek i czymkolwiek jest… skoro dba o cmętarz to znaczy, że nam nie zagraża w pierwszej kolejności. Idźmy dalej.

- A, duszki! O tym nie pomyślałam. Takie małe stworki co sprzątają domy.... Ten woli cmentarze… Dziwny jest - rzekła paladyn.

Kenji pokręcił głową na słowa Arabel - Powinniśmy ruszyć dalej - stwierdził.

- Też bym stawiał na fey takie jak spotkaliśmy w lesie. Pewnie ktoś zawarł z nimi umowę- Dorzucił od siebie kapłan.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 04-09-2017 o 15:15.
Kaworu jest offline