Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2017, 23:47   #21
lShadowl
 
lShadowl's Avatar
 
Reputacja: 1 lShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputacjęlShadowl ma wspaniałą reputację
Rozmowa na dotarcie


Blasius odprowadził wzrokiem ostatnią osobę, która opuściła karczmę. Splótł palce swoich dłoni, nachylił się nad ławą, opierając o nią łokcie, po czym zagaił do Edgara.
- Co o tym myślisz? - zapytał ogólnikowo kompana.
Edgar przez chwilę wpatrywał się w pustkę przed sobą zastanawiając się co odpowiedzieć towarzyszowi. W końcu wypuścił z siebie powietrze i przeniósł wzrok na Blasiusa. - Sam nie wiem. Trzeba przyznać że to raczej nie będzie prosta robota. Musimy być ostrożni na starcie. Nie wiemy dokładnie z czym będziemy musieli się zmierzyć. Nas jest garstka ich raczej cała banda, potrafią poruszać się po lesie i niepostrzeżenie przedostawać się na interesujące ich tereny. - Edgar przerwał na chwilę by złapać oddech i dodał. -Uważam, że nasze spotkanie z łowcami będzie bardzo ważne. Musimy się bardzo postarać, aby wyciągnąć z nich jak najwięcej. Najlepiej to spróbować ich jakoś przekonać do pomocy. Ich znajomość lasu bardzo by się nam przydała.
- Szczerze… To nie jest robota dla nas. - uciął Blasius. - Ten sołtys ma rację. Tu powinni nadjechać zbrojni. Ich jest za dużo. Nas jest za mało. Nas siedmiu nic nie zmieni... - odwrócił głowę w stronę Edgara. - Mówię ci przyjacielu, trzeba się stąd brać jutro skoro świt.
- Hmm może i masz rację, ale zdaje mi się czy wszyscy się już napalili na tę sprawę? Możemy spróbować nakłonić sołtysa, aby poprosił o zbrojną pomoc, ale puki co musimy dać tym ludziom chociaż nadzieję. - Edgar rozumiał jak się będą czuli mieszkańcy pozostawieni sami sobie. Czuł się w jakiś sposób zobowiązany nie mogąc być teraz ze swoimi.
- Zbrojną pomoc? - w głosie Blasiusa wyraźnie można było słyszeć powątpiewanie. - Pierwej zobaczymy, czy delegacja z zapłatą w ogóle dotrze do nas.
Rzeczywiście cała ekipa wzięła się do roboty, wykazując empatię dla miejscowych. A słowa Edgara wskazywały, że i on był temu bliski, ale czy nie okaże się to po prostu niepotrzebnym, a w końcowym efekcie, śmiertelnym wysiłkiem? Według drwala racjonalniej byłoby gdyby wszyscy opuścili to miejsce. Nie pierwsze i nie ostatnie, które spotka taki los. W dodatku jeśli delegacja od barona tu nie dotrze, jak przypuszczał, to tylko potwierdzi mu, że miejsce to z map zostało już wykreślone.
- Myślę że decyzja i tak już raczej została podjęta przez większość poprzez deklaracje już pierwszych planów. Teraz jedynie pytanie czy zostajesz z nami Blasiusie czy może jednak rezygnujesz? Jak ci podpowiada sumienie? - Edgar mimo przyjaznego uśmiechu zaczął bacznie wpatrywać się w towarzysza i prześwietlać go swoim wzrokiem. - Jeżeli postanowiliśmy połączyć nasze losy i razem współpracować to muszę wiedzieć czy mogę na ciebie liczyć, gdy będziemy chronić swoje plecy.
- Oczywiście, że liczyć na mnie w takim wypadku możesz! - oparł zdecydowanie Shoenholz, omijając jednak pierwsze pytanie. - Wiesz przecie, że od wroga nie skitram. Co chce rzec to to, czy jest sens go sobie szukać? Szczególnie sporo bardziej licznego - ponownie odwrócił wzrok na Edgara. - Ale tak jak ustaliliśmy, po posiłku udamy się do miejscowych łowców i nieco więcej, mam nadzieję, się dowiemy.
Edgarn uśmiechnął się - Świetnie… a więc czekajmy na żarełko, bo przez to że tak ciągle o tym wspominasz ja również zgłodniałem.

Po rozmowie z Blasiusem młodzieniec zaczął odczuwać lekko zmęczenie po podróży i nawału informacji jakie dziś przyswoił.
- Blasiusie ja mam zamiar odpocząć i czekać na jedzenie. Bez obrazy ale jeśli możesz daj mi troszkę spokoju.
Edgar uśmiechnął się i zamknął oczy zakładając nogi na stół i ramiona na torsie.

(...)


Głód sprawiał, że drwalowi oczekiwanie na Frau Lisę strasznie się dłużyło. W dodatku konwersacja z Edgarem sprawiła, że i w gardle zaschło.
- Powinni tu mieć gdzie złoty trunek zachowany, jako że karczma stosunkowo nagle i niedawno opustoszała - zauważył w pewnym momencie Blasius. - Za pewne się nie obrażą, jak po jednym kuflu się poczęstujemy. - Uśmiechnął się lekko do kompana i ruszył pewnym krokiem za bar, a jeśli tam nie było, zaplecze.

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Z tym przysłowiem w głowie drwal ruszył za bar, licząc, że jeżeli właścicielka lokalu się znajdzie, nie zauważy straty kilku litrów piwa czy wódki. Niestety, po kilku minutach intensywnych poszukiwań, Blasius zrozumiał, że prawdopodobnie owe przysłowie było również znane reszcie mieszkańców Waldbach. W końcu każdy mieszkaniec Imperium wiedział, że w ciężkich czasach należy szukać chociaż najdrobniejszych pozytywów. A kegi oraz flaszki nie były na tyle drobne, by umknęły spragnionym wieśniakom, którzy z pewnością wznieśli później toast za gospodynię, choć zniknęła.

- Nici przyjacielu. - Wrócił zawiedziony do Kimpela. - Już najwidoczniej się rozeszło - dodał z uśmiechem

 

Ostatnio edytowane przez lShadowl : 10-09-2017 o 09:11.
lShadowl jest offline