Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2017, 18:10   #30
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację

Faktycznie skierowali się traktem ku miejscu napaści bandy Pieterzoona, ale sporo przed nim Alex skręcił w jakiś wąwóz wzdłuż którego płynął potok. Dzień był bardzo ciepły, jak na wrzesień wręcz niespotykanie upalny, być może jeden z ostatnich tak ciepłych przed nadejściem prawdziwej chłodów, okolica zaś bardzo urokliwa i była mała szansa, że ktoś ich nakryje w tej odnodze od traktu.

[MEDIA]https://i.imgur.com/0aBfYzh.png[/MEDIA]

Przez całą drogę Alex nie odzywał się jakby pochłonięty własnymi myślami, po wyrazie jego twarzy musiały być co najmniej niemiłe. Aila zerkała na niego od czasu do czasu, lecz też nic nie mówiła. Jej emocje zaś były zupełną zagadką.

W pewnym miejscu wąwóz rozszerzał się tworząc sporą polankę między ograniczającymi ją skałami. Potok rwał z jednej strony obmywając kamień, z drugiej była jedynie trawa ciągnąca się długą na jakieś sześćdziesiąt stóp polaną do przeciwległego skalnego zbocza. Za załomem skalnym dalej coś grzmiało, jakby wodospad.
- Tu nikt nas nie znajdzie - rzekł skryba zsiadając z konia i podchodząc do szlachcianki by jej pomóc.
Wsparłszy się na jego ramionach, pozwoliła się zdjąć z końskiego grzbietu.
- Pięknie tu - powiedziała tylko.
Kiedy on wbijał w ziemię kołki i przywiązywał do nich konie, Aila zdjęła opończę i zaczęła oglądać miecz, który wybrała, ważąc go raz w jednej, raz w drugiej dłoni.

Alexander zdjął z konia wielki kosz i postawił go na ziemi, blisko potoku. Przy nim rozłożył zrolowany koc przygotowując miejsce na odpoczynek. Bo że zmacha się panna w czasie ćwiczeń w to nie wątpił.
- Spróbuj najpierw tego, com pokazał ci tamtej nocy. - Uśmiechnął się prostując. - Ten miecz nie przeważy cię, ale nogę do oparcia stawiać musisz. - Wyjął gliniany gąsior z winem z którego zaraz pociągnął.
Aila skinęła głową, po czym w skupieniu powtórzyła ćwiczenie, które jej pokazał nim... nim sire go zabrał. Tamtego wieczora opowiedzieli sobie swoje historie, zbliżyli się, mimo że wiele złego między nimi wcześniej było. “Jak pies z kotem” zwykła o nich mówić służba, toteż ciężko przypuszczać, że jedna noc mogłaby wszystko zmienić. A jednak wczoraj bez zastanowienia ruszył jej na ratunek, a ona skryła się w jego ramionach, szukając pocieszenia. Czyżby więc pies i kot umieli się jednak dogadać? Trudno było wyrokować, kolejny dzień bowiem mimo zawieszenia broni między nimi wniósł pewną obcość, jakby ścieżki, które wyznaczyli, by się wzajemnie odnaleźć, jednej nocy zarosły chwastami.
- Tak? - zapytała dziewczyna, wykonując kolejne cięcie.
- Tak - przytaknął. - Ale musisz robić to naturalnie, to musi wejść Ci jak odruch, stąd wtedy chciałem kilka ciosów na raz, z krokami do przodu. O pierwszym myślisz, skupiasz się. Przed drugim już się zawahasz, będziesz chciała najpierw pomyśleć co zrobić i dopiero potem to uczynić. - Zbliżył się do niej. - Ćwiczymy póki nie zrobisz co najmniej pięciu kroków z ciosami na skos naprzemiennie. Prawa w lewą, lewa w prawą. Aż będzie to płynne.

Spróbowała, lecz zachwiała się już przy drugim ciosie.
Spróbowała kolejny raz.
- To bez sensu! Po co mi to? - poskarżyła się tonem rozkapryszonej panny, którą bądź co bądź była.
- Chcesz nauczyć się by jeno pięknie z mieczem wyglądać? - spytał przekrzywiając głowę. - Czy może by umieć się bronić… - nie dokończył bo jego dłoń wystrzeliła do przodu, jakby chciał ją uderzyć. Wstrzymał ją oczywiście nim jej choćby dotknął.
Zdziwiona spojrzała na niego.
Nawet nie odskoczyła.
Widać na piękną kasztelankę nikt nigdy ręki nie podniósł.
- Co to miało być? - zapytała.
- Nie masz nawet odruchu obrony Ailo - pokręcił głową. - Nikt nawet nie próbował… może w chwili strachu odruchowo zasłoniła byś się ręką? Odruchowo… - Ujął ją za ramię trzymające miecz i uniósł je. - Musisz opanować broń, aby posługiwać się nią też odruchowo. Kto pójdzie na ciebie z mieczem nie będzie czekał, aż pomyślisz która teraz noga gdzie, i czy miecz wznieść od lewej do prawej. Nawet jak jesteś bystra i jeno moment miałby to być. Musisz nabrać wprawy by robić coś nawet o tym nie myśląc. Rozumiesz? - Spojrzał jej w oczy.
Wciąż dostrzegał na jej twarzy wyraz oburzona tym, że w ogóle ośmielił się udawać iż podnosi na jaśnie panienkę rękę. Po chwili jednak zagryzła zęby i skinęła głową.
- Musisz mnie puścić, jeśli mam kontynuować - zauważyła.
Puścił, jakby dopiero orientując się, że wciąż ją trzyma.
- Eeee… przepraszam. - Kiwnął głowa wskazując, żeby kontynuowała, a sam wziął się za rozkulbaczanie koni.

Czas mijał a Aila ćwiczyła machając mieczem i stawiając kroki oraz... klnąc coraz szpetniej pod nosem. Trzeba jednak przyznać, że była zdeterminowana w nauce, co bardzo ujęło Alexandra i nie szczędził jej pochwał, choć i wskazywał co czyni źle. Po godzinie płynnie wykonywała już trzy, cztery kroki. Dyszała jednak teraz ciężko, a pot lał się z jej czoła. Pojedyncze kosmyki włosów, które wyswobodziły się z jej warkocza, teraz poprzyklejały się do jej lica. Mimo to jednak wciąż była piękna, a obcisły strój, którego kubrak teraz rozpięła, tylko podkreślało jej urodę.

Skryba czuł się… więcej niż dobrze.
W słońcu jakie wzeszło już wyżej i zaczęło grzać, w ślicznym wąwozie, z dzbankiem wina patrzył na dziewczynę tonąca w swym pocie i podziwiał.
Bo było co.
Widząc jej zdyszanie podniósł się i zbliżył z dzbankiem.
- Pij, w gardle ci z pewnością zaschło na wiór.
Nawet na niego nie spojrzała.
- Pięć kroków... pięć kroków miało być - wydyszała, skupiona na celu, który sobie wyznaczyła.
Pokręcił głową.
- Nie mówię o przerwie, do niej jeszcze trochę. Napij się. Ciepło, słońce, Ty zmachana, źle jak kto pragnieniem tknięty. Pij i próbuj dalej, ja patrzę.
Spojrzała na niego z dziwną wściekłością we wzroku.
- Nie! - krzyknęła i znów zaczęła ćwiczenie, a gdy pogubiła się przy czwartym kroku, choć już ledwo ledwo, to wrzasnęła tak, że aż się echo poniosło.

Skryba pociągnął z bukłaka.
- Z zamkniętymi oczyma spróbuj - powiedział gdy przełknął dobre wino.
Znów to nieprzyjazne spojrzenie, ale posłuchała. Zamknęła oczy, wdech głęboki wzięła po czym chyba nieświadomie krew wampirzą spaliła i z niezwykłą szybkością nie pięć, a osiem kroków uczyniła. I może nawet zrobiłaby więcej, gdyby sama nie zatrzymała się. Otworzyła oczy.
Skryba klaskał w dłonie kiwając głową radośnie.
- Jakże dobrze to widzieć. Świetnie! - Zbliżył się do niej. - Jest dobrze. Poruszasz się zwinnie i z gracją młodej pantery. Jakbyś tańczyła. - Spojrzał na nią z bliska i na jego twarzy zobaczyła pewną dumę, podziw? Jakby naprawdę się cieszył, że idzie jej nieźle. - Ale, że my nie na zamku i szczerym mam być jako nauczyciel, to ruchy choć szybsze, choć zręczne i płynniejsze… widać, że wciąż się wahasz, myślisz. Nie przejmuj się tym jednak. To nie na jedno przedpołudnie i nie na dwa, ale szybciej to widać pojmiesz i się nauczysz niż niejeden co ma wizje być pasowanym. - Uśmiechnął się szerzej. - A zatem, że nie o to idzie byś równowagę utrzymała i kroku nie zmyliła, to spróbuj uczynić szybciej to, co właśnie ci wyszło.
Na to polecenie Aila uśmiechnęła się szeroko. Widać lubiła to uczucie, gdy przełamywała ludzkie granice. Kto zresztą nie lubił? Choć nie w szybkości Alexander się specjalizował, musiał to rozumieć.

Dziewczyna z nadludzką szybkością przemknęła kilkanaście kroków, zanim błąd popełniła. Potem znów kilkanaście. I jakby w rozbawieniu zaczęła trasę kroków zmieniać i wokół skryby mieczem wywijać. Aż w końcu zdyszana zatrzymała się przed nim z rozwianym włosem, zaczerwienionymi licami i oczami, które wreszcie się do niego śmiały. Zadrżał wewnątrz gdy tak na nią patrzył.
Za późno złapał się na tym, że czyni ku niej jeden, drugi krok... By nie stanąć jak kretyn tuż przed nią z lekko uniesioną dłonią jaką podnosił do jej policzka, po prostu położył ją na jej dłoni w której dzierżyła miecz, w desperackiej próbie pokazania iż o to właśnie mu szło.
- Przerwę zróbmy - rzekł stojąc pół łokcia od niej. - Zdyszanaś strasznie.
Wyszczerzyła się na to radośnie, po czym skinęła głową ugodowo. Schyliła się, by położyć miecz na ziemi.
- Podobało mi się - przyznała.
- Zastanawiam się co tu robimy. to znaczy czemu ćwiczymy tutaj. - Podprowadził ją do rozłożonego koca, na którym wcześniej położył siodło, także dziewczyna mogła odpocząć półleżąc z głową na nim, lub oprzeć się siadając. - Mówiłaś, że nie chcesz by służba widziała. Czemu? - znów spytał siadając i podając jej gliniany gąsior.
Napiła się zachłannie, aż wąska strużka pociekła jej po brodzie.
- I tak mnie nie lubią - powiedziała, siadając tak, że plecami o siodło się opierała. - Brakuje tylko, by za jaką wiedźmę zaczęli mnie uważać, co to urodę z ich dzieci wysysa. Czy inną bzdurę. Matka zawsze przestrzegała, bym się obyczajami nie narażała za bardzo.
- Niewiasta z igłą szyjąca mężowi spodnie, z brzuchem w trzecim brzemiennym stanie, posłuszna. Czy chłopka czy szlachcianka. To tradycja, obyczaj. Tak ludzie świat widzą i tego oczekują. Chcesz być inna… jesteś inna, plwać ci na to co inni myślą.
- Dopóki nie uznają, że ukarać mnie za to sami mogą. Nie jestem głupia, słyszałam o takich przypadkach -
rzekła, po czym przyjrzała się Alexandrowi. - Muszę mieć męża, jeśli chcę Kocimi Łbami władać. Mogłabym rzec, że mam wybór co do tej osoby, ale to też nieprawda. Po ogłoszeniu testamentu, jeśli wezmę kogokolwiek innego niż ty za męża... ludzie mogą podważyć me prawo do zarządzania zamkiem. Sam wiesz zresztą na jak kruchej podwalinie ono zbudowane - powiedziała.
- Wiem. - Odwrócił wzrok. Temat powrócił... - I czas biegnie, ludzie oczekują, że co jasnym w tej sprawie jak najszybciej będzie. Nie wolałabyś pojąć kogoś przy kim drgnie twe serce z kim chciałabyś żyć jak z mężem przez siebie wybranym? Większość szlachcianek tego nie ma. Nie mają wyboru by być z kimś z kim się chce. Ty odchodząc do Torina, na Kocie Łby sprawiłaś, że możesz wybrać kogo pojąć, bo rodzina nic do gadania tu nie ma. Dla Kocich Łbów chcesz to stracić?

Aila odłożyła gąsior.
Nie wydawała się jednak zaskoczona słowami Alexandra. W ogóle z jej twarzy tchnął spokój, jakby wszystko zdążyła już sobie przemyśleć.
- Ten, za którego bym chciała wyjść, nie może mnie za żonę pojąć i dobrze o tym wiesz. Wobec tego... to bez znaczenia. A ciebie chociaż okłamywać nie muszę, prawda? - Uśmiechnęła się bez wesołości.
Siedząc patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem. W końcu pochylił się nad nią na przyklęku.
- A jam tu na Tobie się skupiał - powiedział patrząc jej w oczy z goryczą. - Na Twoim smutku, krzywdzie, przymusie… Tak mi to myśli wypełniało, żem ślepy był na co z drugiej strony. Że gdybym cię pojął, to nigdy nawet najmniejszej nadziei mieć nie mogę, że byłbym pierwszym w uczuciu. Zawsze za kimś.
- Takiś mądry? -
Zmarszczyła swoje piękne brwi. - A gdybyś ty miał wybierać na przykład, czy mnie, czy pana naszego ratować... czy wybór nie byłby oczywisty? Mówisz, że z nim walczyć chcesz, lecz tobie również drży serce, na myśl tylko że się zbliża. Sama widziałam. Powinieneś to rozumieć, a nie głupio się obruszać. Szczególnie, że bronić ci innych nie zamierzam. Możesz brać Giselle i inne dziewki do łoża. Dla mnie to... bez znaczenia. - Głos jej zadrżał, wiedział, że kłamała.

Gdyby był w pełni sił..
Gdyby nie odbudowywał dopiero swej woli…
Wtedy z pewnością rzekłby coś innego.

- Ailo de Barr - powiedział w końcu. - Wiesz dobrze kim jestem, bom tego przed tobą nie ukrywał. - Spojrzał jej w oczy. Zobaczyła w nich gorycz, tę samą co w tonie głosu. Jakby odnalazł skarb, który okazywał się popiołem. - Nie mam nic, co tez wiesz. Uczynisz mi ten honor i wyjdziesz za mnie?
Poddał się.
Patrzyła na niego bez słowa. Czegoś szukała... a może czytała z jego oczu to, czego jej nie powiedział. Położyła dłoń na jego policzku, głaszcząc delikatnie skórę.
- Tak, Alexandrze - powiedziała ledwo słyszalnie. - Z radością zostanę twoją żoną.

Tylko gdzie była teraz ta radość?
Oboje czuli się jakby to był pogrzeb, a nie zaręczyny.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline