Błogi sen zabrał elfkę w swe odmęty na długie godziny. Śniła o wydarzeniach z dzisiejszego dnia, chociaż były to wspomnienia porozrzucane bez ładu i składu, często przeplatające się ze sobą, jak to ze snami bywa.
W końcu jednak wpadające do środka promienie słońca zbudziły Elestren, która niewiele z tego pamiętała. Maska, nieprzystosowana do spania w niej, zsunęła się w czasie snu i leżała teraz na podłodze, obok klingi. Na szczęście pozostała nienaruszona. Kolejną zmianą w stosunku do tego, co kobieta zastała wieczorem, był siedzący na parapecie, sporych rozmiarów kruk.
Rozglądał się dookoła, skrzecząc co jakiś czas. Widząc, że właścicielka pokoju poruszyła się, ptak spłoszył się i odleciał w sobie tylko znaną stronę.
Na stołku znajdowały się ubrania, w które mogła ubrać się Złotowłosa, a z dołu dobiegał zapach świeżo pieczonego chleba i brzdękanie sztuców. Achuzzat poganiała służbę, przypominając im co i rusz o porannej wizycie na cmentarzu.